2015-06-04 Runda zasadnicza
Unia Tarnów - KS Toruń
 
W siódmej kolejce po czterech spotkaniach z rzędu na obcych stadionach ekipa Unii Tarnów wracała na swój tor i z miejsca miała niezwykle trudne zadanie do wykonania, bo podejmowała jednego z faworytów Ekstraligi - Klub Sportowy Toruń.
Niekorzystna aura, odwoływane zawody, tak pogmatwany kalendarz, że miejscowi kibice na kolejny mecz swoich pupili w "Jaskółczym Gnieździe" musieli czekać, aż pięćdziesiąt trzy dni, czyli blisko dwa miesiące. Drużyna Jaskółek spisywała się jednak na wyjazdach przyzwoicie, bo z obcych torów podopieczni trenera Pawła Barana przywieźli wygraną i trzy porażki, ale dwie dające duże nadzieje na oczka bonusowe.
Po derbowej batalii w Rzeszowie cały tarnowski zespół poza Duńczykami, którzy mieli mecze w lidze Angielskiej i Duńskiej, stawił się na Mościcach, by od początku tygodnia szlifować formę przed ciężkim bojem z "Aniołami". W połowie tygodnia spłynęły jednak do Tarnowa fatalne wieści o kontuzji Leona Madsena. Uraz Duńczyka okazał się na tyle poważny, że nie był on w stanie wystąpić w meczu ligowym w Polsce. Kierownictwo gospodarzy zmuszone było zatem do wystawienia w składzie, aż trzech juniorów.

W zespole gości nie planowano wspólnych treningów na MotoArenie, bowiem zawodnicy mieli zakontraktowane ściganie przez cały tydzień poprzedzający mecz. Paweł Przedpełski i Jason Doyle w dniu poprzedzającym siódmą kolejkę zmagań mieli pojawić się się w Pile na drugim meczu w ramach Polish Speedway Battle - w zawodach tych ostatecznie wystartował tylko ten drugi, bowiem toruński młodzieżowiec leczył urazy po upadkach. Wśród toruńczyków dużą niewiadomą pozostawała postawa właśnie Doyle’a. Australijczyk, którego talent eksplodował stosunkowo niedawno, tułał się w poprzednich latach najczęściej po torach zaplecza najlepszej ligi świata. Nie miał więc okazji, aby przetestować owal w Mościcach. A ostatnio łamało sobie na nim zęby wielu klasowych jeźdźców z czołówki światowej. Niewiadomą pozostawała też dyspozycja Adriana Miedzińskiego, któremu brakowało występu z "zębem". Odjechał on już co prawda kilka turniejów po kontuzji, ale został przesunięty do drugiej linii i… wziął sobie tę pozycję w składzie zbyt mocno do serca. Wyniki na poziomie sześciu punktów to nie był na pewno jego szczyt marzeń, a rozpoczęcie meczu z pól położonych bliżej bandy nie wskazywało, aby "Miedziak" mógł ten dorobek poprawić.
Menedżera gości cieszyła jednak rosnąca dyspozycja Chrisa Holdera. Co ciekawe "Chrispy" i Kacper Gomólski w barwach Poole Pirates rywalizowali z King's Lynn Stars, dla którego punkty zbierał Kenneth Bjerre. Wiadomym było, że nie sposób porównywać przeciętnej ligi angielskiej z profesjonalną rywalizacją w Polsce, ale fani mieli pewien przedsmak tego co mieli zobaczyć w Tarnowie. Języczkiem u wagi dla gości, były z kolei wyścigi z udziałem młodszego z braci Gomólskich, który trzy ostatnie lata spędził w zespole Jaskółek, gdzie bardzo rozwinął swoje żużlowe umiejętności.

Mimo, że Jaskółki startowały na własnym torze, przedmeczowe spekulacje dawały więcej szans na końcowy tryumf przyjezdnym zwłaszcza, że niespodziewana absencja Madsena wprowadził małe zamieszanie w szeregach gospodarzy. Jednak toruńskich żużlowców spotkał zimny prysznic, a już pierwszy bieg pokazał, że "Jaskółki" nie oddadzą punktów bez walki i będą ciężkim przeciwnikiem. Ostatecznie Anioły po czterech wygranych z rzędu musiały przełknąć gorycz porażki 40:50. A mogło być dużo gorzej, bowiem po dziesięciu biegach torunianie przegrywali 21:39 i nie mieli na swoim koncie nawet jednego indywidualnego zwycięstwa. Nie mogli znaleźć recepty na świetnie jeżdżących Martina Vaculika, Janusza Kołodzieja, Kennetha Bjerre i - co było sensacją - juniora Ernesta Kozę. Ten ostatni okazał się rewelacją spotkania, w całym meczu uległ tylko jednemu torunianinowi (Pawłowi Przedpełskiemu w dwunastej gonitwie).
Unia mecz rozpoczęła od prawdziwego uderzenia, które znacząco zweryfikowało siłę drużyny przyjezdnej. Po czterech biegach Jaskółki prowadziły różnicą aż 12 punktów, a duża była w tym zasługa wspomnianego Ernesta Kozy, który zwyciężył w wyścigu drugim i trzecim, a w czwartym wspólnie z Januszem Kołodziejem, po wzorowej jeździe parą, przywiózł dla swojego zespołu podwójne zwycięstwo. 21- letni zawodnik dysponował świetnym momentem startowym, a i na dystansie prezentował bardzo skuteczną jazdę. Bieg piąty zakończył się remisem, triumfował Kenneth Bjerre, dwa "oczka" zapisano pod nazwiskiem Kacpra Gomólskiego, a jeden punkt powędrował dla Chrisa Holdera. Remisem zakończyła również kolejna gonitwa, a wygrał ją Janusz Kołodziej, który podjął zaciętą walkę z Adrianem Miedzińskim. Siódmy bieg zapewnił następną trójkę Vaculikowi, który w tym spotkaniu był bezkonkurencyjny. Artur Mroczka nie mógł sobie poradzić z silnymi atakami ze strony Grigorija Łaguty, a ostatecznie ta rozgrywka zakończyła się wynikiem 4:2. Już wtedy "Jaskółki" prowadziły 28:14 i nie wyglądało na to, że coś się zmieni. W gonitwie ósmej gospodarze znów świętowali drużynowe zwycięstwo, a to za sprawą Ernesta Kozy i Janusza Kołodzieja. Dwie kolejne "batalie" zakończyły się remisem, a zawodnicy mocno walczyli o każdy możliwy do zdobycia punkt. Role odwróciły się w biegu numer jedneaście, kiedy to KS Toruń po raz pierwszy wygrał bieg. 3 "oczka" dowiózł Jason Doyle, 1 punkt Kacper Gomólski. Szczęście sprzyjało gościom również w kolejnej gonitwie. "Anioły" wywalczyły drużynowe zwycięstwo, za sprawą Holdera i Przedpełskiego.
Biegi nominowane przypieczętowały zwycięstwo "Jaskółek". Pierwszy z nich przyniósł zwycięstwo dla drużyny z Torunia. 3 punkty dowiózł Doyle, a jeden punkt wywalczył Holder. Ostatni bieg zakończył się remisem, a kolejną trójkę do kolekcji zdobył Martin Vaculik.

Podsumowując. Mecz w Tarnowie dał sporą dawkę emocji. Spora część zgromadzonych na stadionie kibiców postawiłaby na KS Toruń, jednak od początku spotkania widoczne było, że "Jaskółki" świetnie czuły się u siebie i będą ciężkim "orzechem" do zgryzienia dla "Aniołów". Gospodarze umiejętnie wykorzystywali atut własnego toru, dlatego nawet w przypadku przegranego startu, na dystansie potrafili skutecznie odrabiać stracone pozycje. Przykładem tego mógł być Kenneth Bjerre, który w biegu dziesiątym przedarł się z trzeciej pozycji na pierwszą, wyprzedzając bezbarwnego tego dnia Grigorija Łagutę. Swój kunszt umiejętności zaprezentował też Kołodziej, tocząc zaciętą walkę o zwycięstwo w biegu jedenastym z Jasonem Doylem. Ostatecznie o pół koła na mecie szybszy okazał się Australijczyk, jednak ataki kapitana Jaskółek mogły się podobać.
W ekipie gości nie było powodów do radości bowiem pierwsza część zawodów była totalną porażką. Zanosiło się na pogrom, mimo iż Jaskółki jechały mocno osłabione. Podopieczni Jacka Gajewskiego zdołali jednak się zmotywować i końcówka pojedynku należała już do nich, dzięki czemu Anioły zdołały zmniejszyć rozmiary porażki. Wynik 50:40 stawiał torunian w dobrym położeniu przed meczem rewanżowym. Ale zdecydowanie lepiej na MotoArenie zapunktować musieli zawodnicy kontraktowani jako liderzy zespołu. Z zwłaszcza bezbarwny Łaguta, który zawiódł na całej linii. W meczu zdobył zaledwie pięć punktów, a jego forma tego dnia była tak słaba, że Jacek Gajewski nie zdecydował się wystawić go w biegach nominowanych. Rosjanin miał olbrzymie problemy ze spasowaniem się z torem oraz nawiązaniem rywalizacji z czołowymi zawodnikami gospodarzy.

Po zawodach powiedzieli:
Jacek Gajewski
- menadżer KS Toruń - Zanosiło się na totalną klęskę i kompromitację. Początek spotkania okazał się decydujący dla losów meczu. Gospodarze bezlitośnie wykorzystali atut własnego toru i zanim dokonaliśmy odpowiednich korekt w sprzęcie, wynik był już rozstrzygnięty, ale na szczęście druga cześć meczu była dla nas lepsza. Być może wynikało to z tego, że gospodarze mieli już zwycięstwo zapewnione, ale na pewno poprawa w naszej jeździe również była widoczna. W końcówce udawało nam się wygrywać z Kołodziejem, Kozą czy Bjerre, a więc zawodnikami, którzy w pierwszej fazie zawodów byli praktycznie poza naszym zasięgiem. Dlatego dla mnie w tym meczu mieliśmy tak jakby dwa spotkania - pierwsze do wyścigu ósmego, po którym przegrywaliśmy osiemnastoma punktami, natomiast drugie od dziewiątego do piętnastego biegu, kiedy to my wygraliśmy ośmioma punktami. Dzięki temu udało się zakończyć ten pojedynek całkiem przyzwoitym wynikiem. Przed meczem na pewno nie byłbym zadowolony z tego rezultatu, ale patrząc na przebieg całego spotkania, to nie możemy narzekać. Wynik jednak na pewno może zaskakiwać, ale po raz kolejny okazało się, że Tarnów ma olbrzymi atut własnego toru i ciężko dopasować się przyjezdnym do tej nawierzchni. Nawet Kacper Gomólski, który trzy lata jeździł w Tarnowie miał problemy i ciężko mu się jechało. To pokazało, że tutaj chyba każdemu będzie ciężko o punkty.

Jacek Krzyżaniak - trener KS Toruń - Moim zdaniem nie byliśmy faworytem. Oczywiście przyjechaliśmy walczyć, a nie sprzedać tanio skórę i być może wygrać. Pierwszych osiem wyścigów było bardzo ciężkich. Nasi zawodnicy nie mogli się odnaleźć. Potem Jason Doyle potrafił się dopasować. Przegrana dziesięcioma punktami niczego złego nam nie przynosi. Jest mecz rewanżowy i sprawa bonusa pozostaje otwarta.

Adrian MiedzińskiToruń - Gratulacje dla gospodarzy, którzy jechali świetnie w tym spotkaniu. Gospodarze byli świetnie dopasowani do swojego toru, natomiast my błądziliśmy z ustawieniami. Końcówka w naszym wykonaniu była już jednak lepsza, co pozwoliło nam uratować wynik. Jeśli chodzi o mnie, to starałem się jak mogłem. Miałem swoje problemy, bo nie dość, że kontuzjowana ręka nie jest w najlepszym stanie, to jeszcze do tego dzień przed meczem zatrułem się. Potrzebuję rehabilitacji i dwóch operacji po sezonie, aby doprowadzić ją do ładu. Na razie robię wszystko, co mogę, aby móc jeździć. Mam już dwie operacje zaplanowane i myślę, że po nich wszystko wróci do normalności. Teraz natomiast skupiamy się na tym, abym mógł jak najlepiej jeździć. Nie ma co ukrywać, że wszyscy pobłądziliśmy trochę z ustawieniami. Nie potrafiliśmy się dopasować. Po próbie toru moja sugestia nie była akurat trafiona, dopiero na ostatni bieg było lepiej i był to dobry kierunek. Mój motocykl zaczął w końcu pracować tak, jakbym sobie tego życzył. Jeszcze to nie było oczywiście „to”, jednak kierunek był trafiony, a wcześniej moje decyzje były po prostu złe. Ostatnim razem miałem tu inne silniki i było zupełnie coś innego. Generalnie ten sezon idzie mi jak po grudzie. Nie jest lekko. Do tego w środę się zatrułem i w dniu meczu samopoczucie było słabsze, ale dawałem z siebie wszystko, co mogłem. To tak naprawdę w niczym nie przeszkodziło, bo byłem skupiony na jeździe, tylko pobłądziłem z ustawieniami i tu był problem. Na pewno nie jadę jeszcze na 100%, bo gdzieś ta doza niepewności jest i zawsze bym tam kilka procent więcej z siebie wycisnął. Przy tym meczu, jak on się na początku dla nas układał, to 40 zdobytych punktów, to dobry wynik i w dwumeczu będziemy chcieli obronić bonus.

Paweł Przedpełski - Toruń - Szczerze mówiąc dowiedziałem się, że nie będzie Madsena jak dojechałem na stadion. Nie przejmowałem się tym jednak. Wiedzieliśmy, że to będą trudne zawody, a miejscowi zawodnicy świetnie spasowani. Mimo upadku w Szwecji mogłem bez problemów ścigać się w Tarnowie, aczkolwiek nie jestem zadowolony z tego meczu, bo jeździłem w kratkę. Na koniec zawodów zmieniłem motocykl i było troszeczkę lepiej. To jest żużel i ciężko cokolwiek przewidzieć, dlatego raz się jedzie lepiej, a raz gorzej. Nikt nie jest maszyną do robienia punktów. Nie było tragedii, ale jakoś super też nie. Zrezygnowałem występu w meczu reprezentacji Polski w Pile podczas zawodów Polish Speedway Battle, bo miałem wcześniej upadek w Szwecji i byłem strasznie obolały. Wróciłem specjalnie wcześnie rano, aby być o 7.00 rano już w Gdańsku i pojechać na badania, ponieważ było podejrzenie, że mogę mieć problem z kręgami. Jeden co prawda okazał się być spłaszczony, ale to mi nie przeszkadza. Szkoda, że nie mogłem wystąpić w reprezentacji, bo to jest ogromne wyróżnienie.

Jason Doyle - Toruń - Początek spotkania pokazał, że Tarnów mocnym uderzeniem rozpoczął to spotkanie. Byliśmy szybcy, tak nam się przynajmniej wydawało. Nie mogliśmy sobie poradzić na starcie, dopiero w drugiej połowie spotkania udało nam się uzyskać te właściwe ustawienia w motocyklach, co spowodowało, że mogliśmy wygrywać pojedyncze wyścigi indywidualnie, jednak nie mogliśmy nawiązać równorzędnej walki. Pierwsza część spotkania rzeczywiście była bardzo słaba, udało nam się zniwelować stratę do 10 punktów.

Grigorij Łaguta - Toruń - Cóż można zrobić, przegraliśmy mecz i tego już nie cofniemy. Teraz trzeba po prostu wszystko obmyślić i zrobić tak, aby następnym razem, jak wejdziemy do play-offów, żeby nie było takiej porażki jak teraz. W kolejnym spotkaniu w Tarnowie trzeba będzie od początku wygrywać biegi i jechać do przodu. Będziemy się przygotowywać do rewanżu, żeby jak najwyżej wygrać i być może zgarnąć również bonus.

Chris Holder - Toruń - To był dla nas bardzo ciężki mecz. Gospodarze świetnie zaczęli to spotkanie, przez co szybko wyszli na prowadzenie i wypracowali sobie bezpieczną przewagę. Byli od nas znacznie szybsi na starcie, w szczególności w początkowej fazie meczu. Jeśli chodzi o mnie, to w pierwszych trzech startach dużo zmieniałem w swoim motocyklu, jednak to nic nie dawało. Dopiero później skorzystałem z drugiego i był on już dużo lepszy. Szkoda, że tak późno udało się dopasować do toru, bo wynik był już wtedy sprawą rozstrzygniętą. Ten tor jest bardzo długi, śliski i wolny. W tym tkwi jego specyfika. Miejscowi zawodnicy mają nad rywalami dodatkowo przewagę, że mogą tutaj trenować i wiedzą, jak ustawić sprzęt oraz jakich zmian dokonywać w trakcie spotkania. My staraliśmy się wymieniać swoimi spostrzeżeniami na temat toru, ale gospodarze są znakomitą drużyną i zawsze, kiedy tu przyjeżdżam jest niezwykle ciężko o punkty. Możemy być zadowoleni z końcówki, która była w naszym wykonaniu dużo lepsza. Pozwoliło nam to na zniwelowanie straty do dziesięciu punktów, co stawia nas w dobrym świetle przed rewanżem w Toruniu. U siebie będziemy chcieli odrobić straty i zdobyć punkt bonusowy.

Paweł Baran - trener Unii Tarnów - Zawodnicy jechali rewelacyjnie pokazali, że zyskujemy miano drużyny. W ekipie panuje bardzo fajna atmosfera, dogadujemy się. Na odprawie rozmawialiśmy, wiedzieliśmy w jakiej jesteśmy sytuacji. Wykonaliśmy plan. Zakładałem, że na samym początku trzeba zaskoczyć drużynę z Torunia, bo później jak się odnajdą na tym torze, to będzie problem. Myślę, że Ernest Koza rozegrał kapitalne zawody. Przyczynił się do tego, że udało nam się wygrać. Wszyscy zasługują na pochwały. Przy nazwisku Artura Mroczki widnieją tylko 2 "oczka", ten wynik nie odzwierciedla tego, co się działo na torze. Fantastyczny był Martin Vaculik, gratuluję mu i cieszymy się z tego wyniku. Dziękuję rywalom za fajny mecz. Gdy wczoraj dowiedziałem się, że nie będzie Leona Madsena miałem straszne obawy. Jak to się mówi - nadzieja umiera ostatnia, miałem nadzieję, że jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę i cieszę się, że nam się to udało.

Martin Vaculik - Tarnów - Po pierwsze chcę podziękować wszystkim kibicom, którzy byli na stadionie. Chciałbym podziękować też drużynie, bo każdy dołożył swoje punkty. Niesamowity mecz pojechał Ernest Koza. Chciałbym też podziękować naszemu głównemu partnerowi - Grupie Azoty i wszystkim sponsorom. Bez ich wsparcia nie byłoby tych wyników i to podkreślam non stop. Co do mojej postawy również bardzo się cieszę, że pojechałem dobry mecz. Udało mi się dobrze wyjechać ze startu i później nie musiałem walczyć na trasie. Wielkie podziękowania dla naszego trenera, dla kierownika drużyny i dla wszystkich naszych tormistrzów, bo tor był też świetnie przygotowany i czułem się bardzo dobrze. Jedziemy dalej, bawimy się dalej i staramy się w każdym meczu pojechać jak najlepiej. Chcę zaprosić kibiców na kolejny mecz. Jesteście naszym ósmym zawodnikiem. To jest dla nas dodatkowa moc, więc serdecznie Was zapraszam.

Ernest Koza - Tarnów -Jestem bardzo szczęśliwy. To były moje najlepsze zawody w życiu, oby było podobnie dobrze w przyszłych meczach. Jednak jak wiemy z tym bywa różnie (śmiech). Dobrze byłoby zacząć lepiej punktować na wyjazdach. Treningi mieliśmy na tym torze we wtorek oraz w środę. Były one dosyć długie i jak widać wyszło to tylko z korzyścią dla nas. Wykonaliśmy swoje zadanie, wygraliśmy mecz i jedziemy dalej. Oby tak dalej i żeby wszystko szło cały czas do przodu. Zabrakło wśród nas Leone, ale każdy wziął się w garść, żeby godnie go zastąpić i żeby ten mecz był właśnie wygrany. Na szczęście nam się to udało.

Artur Mroczka - Tarnów - Jesteśmy specyficzną drużyną ze specyficznym torem. Wygraliśmy spotkanie z torunianami zasłużenie, z czego bardzo się cieszę. Szkoda, że nie było z nami Leona, bo przez to mieliśmy dodatkowy stres. Udało nam się jednak zmobilizować i od początku meczu mocno uderzyliśmy. O biegu z Adrianem powiem tylko tyle, że nie panuje on nad swoim motocyklem i jeździ tak całą karierę. Przejeżdżał mi przed nosem, dlatego następnym razem puszczę w takiej sytuacji motocykl, bo ja nie widzę sensu ścigać się z nim. W ogóle nie ma tutaj mowy o ściganiu, bo muszę martwić się o swoje zdrowie, a nie o punkty. Niestety, ale miałem z Adrianem kilka niemiłych spotkań na torze, bo przez niego parę razy się wywróciłem i nabawiłem się kontuzji. Nie rozumiem tego, że ktoś nie panuje nad motocyklem i myśli, że jest ok. Ja staram się mieć nad tym kontrolę i sądzę, że nie wjeżdżam tak innym. Trzeba jechać do przodu, a nie w bok. Samo spotkanie nie było wcale łatwe. W nocy trochę deszcz popadał, przez co tor był nieco bardziej przyczepny. Ja niestety miałem zbyt słabe motocykle na taką nawierzchnię, stąd taki wynik. Wygrywałem starty, ale na dystansie już zostawałem. Jak wjechałem w jakąś "rynnę", to od razu mnie wyciągało. Myślę jednak, że potrenujemy i w następnym meczu poprawię się. Ostatnio mieliśmy więcej spotkań wyjazdowych, a mało tych u siebie, dlatego potrzebuję teraz spędzić trochę czasu na treningach w Tarnowie.

Źródło: www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

www.nowosci.com.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt