Samo spotkanie od strony sportowej budziło spore emocje. Goście liczyli w szczególności na Tomasza Golloba, który doskonale czuł się na toruńskiej Motoarenie i przez dwa ostatnie dwa sezony zdobywał punkty dla miejscowego Unibaxu. IMŚ z roku 2010 na MotoArenie odjechał 21 łącznie ekstraligowych spotkań, wśród których wywalczył aż 232 punkty i 17 bonusów. Nie bez powodu, to właśnie Gollob miał poprowadzić GKM do satysfakcjonującego wyniku w Toruniu. Kibice i trener grudziądzan liczyli również na Krzysztofa Buczkowskiego, który wygrał jubileuszowy turniej Adriana Miedzińskiego. I choć przed rokiem w barwach tarnowskich "Jaskółek" nie zdobył w Toruniu żadnego punktu, wszyscy wiedzieli, że tegoroczny "Buczek" jest zupełnie innym zawodnikiem, niezwykle skutecznym i zadziornym. Niestety to były wszystkie atuty gości na Motoarenie, bo Rafał Okoniewski i Artiom Łaguta nigdy nie notowali udanych występów na toruńskim owalu, ale obaj żużlowcy zapowiadali, że ich celem jest przełamanie złej passy. Uzupełnieniem składu seniorskiego miał być debiutujący w barwach GKM-u Jurica Pavlic. Chorwat swój najlepszy ligowy występ w Toruniu zaliczył w 2013 roku, kiedy w sześciu biegach uzyskał trzynaście "oczek", jednak powtórzenie przez Pavlica tego wyniku byłoby sporą sensacją.
Na drugim biegunie byli gospodarze, którzy przystępowali do tego spotkania w znakomitych nastrojach. Radość ta wynikała z tego, że w poprzedniej kolejce, zespół z grodu Kopernika jako pierwszy w sezonie zdołał pokonać niezwykle silną ekipę Unii Leszno i to na jej terenie. Do tego triumfu poprowadził torunian Jason Doyle, zdobywca trzynastu punktów oraz pogromca w ostatnim biegu lidera Byków Emila Sajfutdinowa, co przesądziło o wyniku 46:44 na korzyść Aniołów. Zwycięska passa ekipy Jacka Gajewskiego trwała już od trzech spotkań i wydawało się, że powinna zostać przedłużona do czterech po spotkaniu z drużyną Roberta Kempińskiego. Kibice w Toruniu liczyli na występ wszystkich swoich czołowych zawodników, w tym Adriana Miedzińskiego, który wprawdzie w Lesznie nie był w stanie pojechać w wyścigach nominowanych, ale jego cztery starty mogły napawać optymizmem. Toruń miał jednak problem z wykreowaniem wyraźnego lidera zespołu. Jak do tej pory, w meczach przeciwko Sparcie Wrocław oraz Stali Rzeszów brakowało w "siódemce" Aniołów zawodnika, który poziomem przewyższałby wszystkich innych i zdobywał więcej punktów niż najskuteczniejsi rywale. O meczowych punktach toruńczyków decydował zazwyczaj bardzo wyrównany skład.
Ostatecznie
KS Toruń wysoko pokonał GKM Grudziądz 59 : 31, a najlepszym zawodnikiem triumfatorów był Chris Holder.
Pierwsza seria startów pokazała, który zespół będzie nadawał ton rywalizacji. Gospodarze odnieśli
trzy podwójne zwycięstwa i prowadzili różnicą, aż dwunastu punktów. Jedynie
Tomasz Gollob był w stanie nawiązać równorzędna walkę z miejscowymi, co zresztą
potwierdził zwyciężając w trzecim biegu dnia, mimo że do samego końca wściekle
atakował go Chris Holder. Anioły wygrywały starty, świetnie spisywały się na
pierwszym łuku, a na dystansie żużlowcy z Grudziądza nie mieli szans aby
poważnie zagrozić szybkim gospodarzom.
Jednak w kolejnych biegach KS Toruń nieco spuścił z tonu, a jednocześnie goście coraz lepiej
czuli się na MotoArenie. Artiom Łaguta pokonał Kacpra Gomólskiego, Gollob
przyjechał przed Oskarem Fajferem, a Krzysztof Buczkowski dorzucił indywidualne
zwycięstwo. Torunianie tym samym powiększyli swoją przewagę tylko o dwa "oczka", ale
lepsza jazda zawodników GKM-u dobrze rokowała na kolejne wyścigi. Podopieczni
Roberta Kempińskiego potwierdzili to wygrywając 4:2 w biegu dziewiątym, jednak
wyścig później gospodarze wrócili na odpowiednie tory inkasując czwarty już
podwójny triumf. Podobnie zakończyła się odsłona jedenasta, w której Artiom
Łaguta i Gollob mieli zbliżyć grudziądzan do swoich rywali. Tak się jednak nie
stało i prowadząc 43:29 torunianie byli niemal pewni triumfu w całym meczu.
Ostatnia seria startów była zresztą piorunująca w wykonaniu gospodarzy. Łącznie
powiększyli oni swoją przewagę o kolejnych dziesięć punktów. Ponownie dominowali na
starcie i w pierwszym łuku, co właściwie nie dawało gościom szans na korzystny
rezultat. GKM na pocieszenie wygrał ostatni bieg 4:2, jednak to i tak
nie uchroniło ich od ogromnej porażki.
Podsumowując. W derbach
toruńsko-grudziądzkich na Motoarenie na medal spisała się nie tylko toruńska drużyna, ale i
kibice. Do tej pory frekwencja na meczach Aniołów nie zachwycała działaczy, co
na konferencji prasowej podkreślał Przemysław Termiński. Winą za taki stan
rzeczy można było obarczyć późną godzinę rozgrywania spotkań, bo klub musiał
podporządkować się ramówce telewizyjnej. Derby Kujaw
i Pomorza zaplanowane zostały jednak na 17:00, były więc prawdziwą próbą dla fanów toruńskiego
zespołu, którzy wyszli z niej bez zarzutu. Mecz KS Toruń z GKM-em
oglądał niemal komplet widzów.
Wśród zawodników na słowa uznania zasługiwał Holder, który dał się pokonać tylko dwa razy, ale w każdym z
biegów gdy oglądał plecy rywala do końca wściekle walczył o pierwszą pozycję.
Holder nie był jednak jedynym zawodnikiem, któremu wyszedł mecz z grudziądzanami. W
drużynie Jacka Gajewskiego nie było w tym pojedynku słabych punktów. Nieco
mniej punktów zdobył jedynie Adrian Miedziński, którego usprawiedliwiała świeżo wyleczona kontuzja. Należy jednak zaznaczyć, że "Miedziak" jeden z biegów
wygrał, a w innym przyjechał za kolegą z pary. Każdy z żużlowców KS Toruń był w
stanie nawiązać równorzędną walkę z najmocniejszymi ogniwami w talii Roberta
Kempińskiego. Efektem tego były jedynie trzy biegi, w których torunianie nie
dowozili do mety punktów.
Wśród gości nie było powodów do zadowolenia, bowiem nie zawiedli tylko
Buczkowski i Artiom łaguta.
Zawodnik, który miał być kluczowym ogniwem GKM-u - Tomasz Gollob, który nie ukrywał, że jest
to jeden z jego ulubionych torów, a pięć lat temu ustanowił nie pobity przez lata rekord toruńskiego toru, w starciu z KS Toruń
uzbierał zaledwie sześć punktów i taki wynik chluby mu nie przyniósł. Nawet jeśli rady Golloba niektórym żużlowcom GKM-u pomogły, to
sam "Chudy" pojechał poniżej oczekiwań.
Kiepsko zaprezentowała się również formacja juniorska, która należała na
przestrzeni dotąd rozegranych spotkań do najsłabszych w Ekstralidze. W pojedynku
z KS Toruń młodzi grudziądzanie zdobyli dwa punkty, co wypadało bardzo kiepsko w
porównaniu do trzynastoma "oczkami" i trzema bonusami po stronie
gospodarzy.
Po spotkaniu prezes toruńskiego klubu zaskoczył swoich kibiców i całą Polskę
oznajmił na swoim profilu społecznościowym, że zawieszony przed rokiem Darcy
Ward 29 maja 2015 roku, podpisał list intencyjny z KS Toruń na mocy, którego
będzie reprezentował zespół Aniołów po zakończeniu zawieszenia
(Australijczyk mógł wrócić do ścigania po 28 czerwca): Myślę, że czas ujawnić tą informację aby zakończyć niepotrzebne spekulacje. Jak
Państwo wiecie rozmowy z D.Wardem trwały od dłuższego czasu. W ostatni piątek
Klub otrzymał oficjalną informację, że list intencyjny/porozumienie pomiędzy
D.Wardem a KS Toruń zostało podpisane. Kopia dokumentów dotarła już do Klubu.
Zgodnie z ustaleniami zarówno z D.Wardem jak i z pozostałymi zagranicznymi
zawodnikami naszej drużyny, D.Ward będzie zawodnikiem rezerwowym. Jeśli forma
któregoś z naszych zawodników się pogorszy lub - odpukać - wydarzy nam się coś
losowego, D.Ward będzie mógł takiego zawodnika zastąpić. Reasumując - mogę
potwierdzić, że D.Ward pozostaje w Toruniu. Korzystając z okazji, chciałbym
wszystkim Państwu podziękować za wczorajszą frekwencje i wyrazić nieśmiałą
nadzieję, że tendencja ta będzie utrzymana do końca sezonu. Pozdrawiam.
P.Termiński.
Sam zawodnik tak komentował swoją deklaracje przynależności klubowej:
Mam wiele rzeczy zaplanowanych na ten miesiąc, w tym treningi na torze w
Toruniu i Szwecji. Nie mogę się już doczekać momentu, kiedy z powrotem zobaczę
się z moim teamem i odbiorę od nich klucze do warsztatu. Mieli naprawdę długie
wakacje! Nie sądzę, abym musiał czekać na okazję, by
wskoczyć do składu moich drużyn. Chcę dostać od razu swoją szansę. To jest mój
cel i mam zamiar zrobić wszystko, aby bardzo mocno skupić się na tych występach,
które mi pozostały. Toruń jest moim ulubionym torem na świecie, więc nie mogę
się już doczekać.
Informacja ta ucieszyła wszystkich toruńskich fanów "Darkyego", jednak nikt się nie spodziewał, że sprawa kontaktu z niesfornym Australijczykiem nabierze dodatkowych rumieńców i podtekstów.
Po meczu powiedzieli:
Jacek Krzyżaniak - trener KS Toruń - Liga się tak wyrównała, że przegrać
można z każdym. Powiem przekornie - ilu ludzi się spodziewało, poza nami
oczywiście, że zwyciężymy w Lesznie? Dlatego tak jak mówiłem przed meczem, nie możemy
zlekceważyć przeciwnika, bo różnie może być na tym poziomie zawodów. Na pewno ta
wygrana to kolejny powodów do radości. Wszyscy zawodnicy ładnie się spisali.
Najbardziej pechowym zawodnikiem był Adrian Miedziński, ale jest to spowodowane
jego jeszcze nie w pełni wyleczoną kontuzją. Uważam, że Adrian potrzebuje
jeszcze trochę czasu.
Grigorij Łaguta - Toruń - miałem jedną wpadkę, ale to tak naprawdę mój błąd, bo trochę za ostro wszedłem w krawężnik. Wyniosłem się pod bandę żeby nie przejechać białej linii, ale Artiom jechał tuż za mną i bez problemu to wykorzystał. Ściął do małej i wyszedł na prowadzenie. Z ustawieniem motocykla nie mieliśmy żadnych problemów, bo przecież w kolejnych biegach wszystko elegancko działało i do końca już nikt mnie nie pokonał. Cieszymy się z tego, że Adrian wrócił do składu i czuje się już dużo lepiej. Nareszcie jesteśmy w komplecie i dzięki temu idzie nam lepiej. Na pewno jest dużo łatwiej w pełnym składzie. Wygrywamy mecze i atmosfera w zespole jest znakomita. Fajne jest to, że nie ma zbędnej presji. Nie myślimy, że trzeba wygrać za wszelką cenę, bo jak nie, to koniec, po sezonie. Wiemy, że zwycięstwa są bardzo ważne, ale nie jesteśmy pod ścianą. Podchodzimy do tego na luzie i dzięki temu dobre wyniki przychodzą dużo łatwiej. Fajnie, że było tyle ludzi. Super walczy się przy pełnych trybunach! Chciałbym bardzo podziękować kibicom za to, że tak licznie stawili się na Motoarenie. To też ma pozytywny wpływ na atmosferę w zespole i napędza nas do jeszcze lepszej jazdy. We wtorek mam zawody w Szwecji i w środę wracam do Polski. Na kolejny mecz jedziemy daleko, bo do Tarnowa, ale ja jestem dobrej myśli przed tym pojedynkiem. Lubię tam jeździć i właściwie nie mam stamtąd złych wspomnień. Na pewno nie będzie to łatwy mecz, bo Unia jest u siebie bardzo silna, ale jestem pozytywnie nastawiony.
Chris Holder - Toruń - Mam nadzieję, że ten dobry występ oznacza powrót do wysokiej formy. Wszystko poszło wręcz wspaniale dla nas, a potrzebowaliśmy wysokiej wygranej, bo rywale są bardzo mocni na własnym torze. Na pewno jesteśmy zadowoleni po tym spotkaniu i oczekujemy już następnego.
Kacper Gomólski - Toruń - Mieliśmy mocny początek i to nas nastroiło na dalszą część meczu. Później ta przewaga tylko rosła i byliśmy pewni siebie. Do tego świetnie została przygotowana nawierzchnia i chyba nie było w naszej drużynie zawodnika, któremu nie pasowała. Stąd właśnie ta wysoka wygrana. I szczerze powiem, że nawet nie wiem jak wysoka, bo skupiałem się głównie na swoich wyścigach. Jak odetchnę, to w domu zerknę ile było. Wynik odzwierciedla to, że każdy zapunktował tak jak powinien. Z tego się cieszę, ale bardzo raduje mnie mój własny wynik. To było mi bardzo potrzebne. Wiadomo, że ostatnie dwa mecze wyjazdowe były w moim wykonaniu kiepskie, ale po spotkaniu jestem... w miarę zadowolony. Tylko "w miarę", bo wiem, że zawsze można pojechać lepiej. Widać po nas, że jesteśmy już drużyną. Na początku brakowało nam Adriana Miedzińkiego, ale teraz jest z nami i widać, że dobrze mu idzie powrót do ścigania. Nawet mimo upadku szybko się podniósł i pokazał, że jest twardym chłopakiem. A naprawdę bardzo go podziwiam, że tak szybko wrócił, bo widziałem jak ta ręka wyglądała i z doświadczenia mogę się domyślać, jak bardzo musi mu to przeszkadzać.
Adrian Miedziński - Toruń - Fajnie, że wygraliśmy. Pewna wygrana, cała drużyna jedzie bardzo dobrze. Ważne, żeby teraz się pilnować i wygrywać na własnym torze, aby nie zaprzepaścić tego, co osiągnęliśmy na wyjazdach. Szkoda dla mnie dwóch biegów, ale był to dopiero mój pierwszy mecz w Toruniu i wychodzą pewne niedociągnięcia w ustawieniach, bo co innego jest jazda samemu, a co innego ściganie z przeciwnikami. Chciałbym jeździć trochę więcej, ale nie mogę przeciążać lewej ręki. Pierwsze dwa biegi jechałem tylko tyle, żeby dojechać. Każdy kto widział, to sam może wyciągnąć sobie wnioski, według mnie szkoda że trochę kuleje jazda parowa .
Robert Kempiński - trener GKM Grudziądz - o tym meczu mogę powiedzieć, że jest mi bardzo ciężko jako trenerowi wywieźć dobry wynik. Skoro para Gollob - Buczkowski przegrywa bieg podwójnie, to bardzo ciężko o dobry wynik. KS Toruń jest natomiast naprawdę silną drużyną i gratuluję im zwycięstwa.Krzysztof Buczkowski - Grudziądz - Starałem się jak mogłem. W niektórych biegach wyprzedzałem tylko swoich, ale starałem się też ścigać później gospodarzy. Niestety nie zawsze wychodziło i nie mam pojęcia z czego to wynika. Mamy skład taki jaki mamy i on wydaje się dosyć optymalny jak na warunki grudziądzkie. Nie możemy się mierzyć składowo z Unią Leszno czy nawet z Zieloną Górą, ale u siebie jesteśmy w stanie wygrać ze wszystkimi w lidze. Wiadomo, że potrzebujemy także pozytywnego kopa na wyjeździe. Cały czas szukamy, ale mamy za dużo dziur. Nie ukrywajmy nasi juniorzy odstają nieco od innych w Ekstraklasie, ale oni też bardzo chcą. Chęci trzeba poprzeć tylko dobrym sprzętem żeby wreszcie pojechali na miarę swoich oczekiwań. Teraz wszystkie pojedynki są dla nas trudne. Nasz margines błędu już wyczerpaliśmy szkoda, że tak szybko i szkoda, że w ogóle go wykorzystaliśmy przegrywając z Unią Tarnów.
Artiom Łaguta - Grudziądz - Przyjechało tak wielu naszych kibiców, a my zawaliliśmy to spotkanie. Nie będę komentował dyspozycji drużyny. Ja mogę mówić za siebie. Szkoda defektu w pierwszym biegu, zatarł mi się silnik. Poza tym zdobyłem jedenaście punktów i był to chyba mój najlepszy występ na tym torze.
Artiom Łaguta - Grudziądz - We Wrocławiu zrobiłem osiem punktów, w Lesznie dziesięć, teraz też było dobrze. Tylko w spotkaniu z Unią Tarnów miałem problemy z silnikami i było z tym gorzej. Ze swojej strony robię wszystko, żeby ten wynik był dla nas jak najlepszy. Co do reszty drużyny to wiadomo, że jest inaczej niż w pierwszej lidze i każdy to wie. Kolejne mecze będą dla nas kluczowe, a przed następnym meczem będziemy trenować na naszym torze żeby dobrze się przygotować i odpowiednio dopasować silniki. To spotkanie będzie dla nas jednym z najważniejszych
Źródło:
www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl
www.nowosci.com.pl