Unibax przystępował do spotkania bez Darcy Warda, który został zawieszony przez
Międzynarodową Federację Motocyklową, po badaniu na zawartość alkoholu przed
Grand Prix Łotwy w Daugavpils. Pierwszym zawodnikiem, który miał zająć jego
miejsce, był Wiktor Kułakow. Niestety Rosjanin złamał biodro podczas treningu
przed zawodami Drużynowych Mistrzostw Rosji Juniorów i nie dość, że nie mógł
wystąpić w meczu, to czekała go półroczna przerwa związana z leczeniem i
rehabilitacją. Co gorsza, nie było też pewne kiedy i czy w stu procentach
utalentowany żużlowiec odzyska sprawność ruchową.
W tej sytuacji miejsce zawieszonego Darcy’ego Warda i kontuzjowanego Wiktora
Kułakowa zajął były mistrz świata juniorów - Karol Ząbik, który do składu ekstraligowego Unibaxu powrócił po ponad dwóch latach przerwy. W roku 2014 Ząbik
ścigał się, co prawda w indywidualnych turniejach w Niemczech i na Słowacji,
gdzie spisał się nie najgorzej, ale forma byłego mistrza świata juniorów
pozostawała zagadką. Obecność Ząbika w składzie była jednak dla kibiców jednym z
nielicznych ciekawych punktów ostatniej ligowej potyczki żużlowców z Torunia pod
szyldem Unibaxu.
Oto jak powołanie "Zobera" do ligowego składu komentował trener Aniołów
Stanisław Chomski: Karol wraca do składu i nie jest to coś, na co wpadliśmy z
dnia na dzień. Wraz z menedżerem Kryjomem już od dłuższego czasu myśleliśmy o
tym, by Karola uruchomić. Karol sam sobie na to zapracował. Był przez nas cały
czas monitorowany i w tym sezonie uważnie śledziliśmy to, jak radzi sobie na
torze. Sam o swoich postępach nas zresztą informował. Wiele mówiło się o tym, że
w składzie pojawi sie Fricke czy Kułakow, ale mamy przecież miejscowego
zawodnika, który walczy o to, by wrócić do ścigania na najwyższym poziomie.
Uznaliśmy, że spotkanie z Wybrzeżem będzie idealną okazją do tego, by sprawdzić
go w rozgrywkach ligowych. Karol to zawodnik zaawansowany wiekowo, ale
postanowił się za siebie wziąć. Jak widać, małymi kroczkami dochodzi do poziomu
sportowego, jaki zadowalałby zarówno jego, jak i kibiców. Rywal nie jest
wymagający, ale każdy mecz ligowy jest bardziej wartościowy niż trening. Będzie
to dla niego sprawdzian pod względem stresowym czy mentalnościowym. Zobaczymy
jak temu podoła
Po stronie gości próżno było szukać nazwisk, które mogły nawiązać walkę z
toruńskimi zawodnikami, bowiem zarząd Wybrzeża, kierując się względami
ekonomicznymi i aby nie pogłębiać dziury budżetowej nie powołał na mecz w
mieście Kopernika liderów drużyny wystawiając do walki skład oszczędnościowy. W
zestawieniu gdańszczan próżno było szukać takich nazwisk jak Leon Madsen czy
Krystian Pieszczek. Liderami nadmorskiej ekipy w tej sytuacji mieli być Artur
Mroczka i Renat Gafurow, którzy w największym stopniu mogli zagrozić torunianom.
Niestety dla widowiska sportowego i licznie zgromadzonych kibiców w ostatnim
meczu za panowania Romana Karkosika, Unibax Toruń rozjechał ekipę znad morza.
Wynik 74:16 mówił wszystko o przebiegu tego spotkania.
Przed meczem doszło do sympatycznego akcentu, bowiem młodzi uczestnicy
toruńskiej Letniej Akademii Żużla otrzymali od zawodników Unibaksu pamiątkowe
medale oraz dyplomy za uczestnictwo w projekcie. Być może wśród jej uczestników
znajdzie się ktoś na miarę talentu wspomnianego Karola Ząbika?
Ostatnia prezentacja ligowa w sezonie AD 214 miała symboliczny wymiar, bowiem
zawodnicy wyjechali do niej w takt melodii śpiewanej przez Mieczysława Foga "Ta
ostatnia niedziela". Było to swoistego rodzaju pożegnanie z żużlem Romana Karkosika, który przekazał drużynę nowemu właścicielowi Przemysławowi
Termińskiemu z firmy FST Menagment. Owo przekazanie skomentował przed spotkaniem
Prezydent Torunia Michał Zalewski: Toruńskim żużlowcom, kierownikom, trenerom i
działaczom klubu dziękujemy za dostarczane sportowe wrażenia i podtrzymanie w
Toruniu niegasnącej sympatii dla żużla. Jednocześnie zamyka się ośmioletni okres
prowadzenia toruńskich aniołów przez spółkę Unibax, działającą w imieniu Romana Karkosika. Był to czas wielkich sukcesów - sięgnięcia przez toruńskich
zawodników w Drużynowych Mistrzostwach Polski: raz po złoto, trzykrotnie po
srebro i dwukrotnie po brąz. Bardzo za te efektywne osiem lat dziękujemy!
Potwierdzam, że żużel w Toruniu nadal będzie ważną dyscypliną sportową. Rolę
lidera i osoby odpowiedzialnej za klub od 1 listopada br. przejmuje toruński
przedsiębiorca, Przemysław Termiński. Do tego czasu zostaną wypracowane
ustalenia organizacyjne, a następnie nowy właściciel toruńskiego klubu ogłosi
skład i nazwę drużyny. Jedno się nie zmienia: żużel wciąż będzie naszą pasją i
jedną z najpiękniejszych wizytówek Torunia!
Po tych słowach zawodnicy przystąpili do rywalizacji. I można powiedzieć, że
była to rywalizacja kadłubowa. Drużyna Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk nie była w
stanie nawiązać jakiejkolwiek walki z torunianami. Jedyny punkt żużlowcy Unibaksu Toruń stracili w pierwszym wyścigu, w którym Artur Mroczka przyjechał
drugi za Chrisem Holderem, ale przed Karolem Ząbikiem. Pozostałe czternaście
biegów "Anioły" wygrały podwójnie. Nieco walki licznie zgromadzeni kibice
obejrzeli w wyścigu czwartym, gdy zdecydowanie start wygrał Renat Gafurow. Emil
Sajfutdinow i Paweł Przedpełski wyprzedzili Rosjanina, ale nie było to wcale
łatwe zadanie.
Tak naprawdę trudno napisać cokolwiek o tym spotkaniu. Zawodnikiem, który zdobył
czysty komplet punktów w ekipie toruńskiej był Emil Sajfutdinow (9). Jeden punkt
w pięciu startach Karolowi Ząbikowi oddał Chris Holder (14+1), natomiast z
Australijczykiem punkt stracił Tomasz Gollob (8+1). Adrian Miedziński od kilku
sezonów był królem bonusów i w tym meczu to potwierdził (9+3), choć o jeden
punkt bonusowy więcej wywalczył Oskar Fajfer (11+4). Paweł Przedpełski
trzykrotnie przyjeżdżał do mety za kolegami z pary (12+3).
Wśród gości poza dwójką Artura Mroczki w pozostałych biegach żużlowcy dowozili
jedynki i zera lub nie kończyli wyścigów (dwukrotnie Cyprian Szymko). Oczywiście
gdańszczanie zdobyli wszystkie piętnaście zer i czternaście jedynek.
Unibax gromiąc Wybrzeże, wyrównał dotychczasowy najwyższy wynik w historii
startów "Aniołów" który padł w
1979 roku w
meczu ze Śląskiem Świętochłowice 81:23. Natomiast po
wprowadzeniu tabeli 15-biegowej najwyżej torunianie wygrali w
1992 roku z
Włókniarzem Częstochowa 70:19. Wspomniane spotkania odbywały się jednak w innej rzeczywistości, bowiem były to lata,
w których żużel w Polsce był sportem typowo amatorskim. W ostatniej dekadzie
jednak speedway w kraju nad Wisłą wyprzedził cały żużlowy świat i
sprofesjonalizował rozgrywki. Dlatego nic dziwnego, że po spotkaniu wielu
kibiców zadawało sobie pytanie, co jest większym sportowym blamażem w najlepszej
lidze świata - jeden walkower czy notoryczne ściganie drużyn nieprzygotowanych
organizacyjnie i sportowo do rywalizacji w najlepszej żużlowej lidze świata.
Spotkanie z Wybrzeżem było szczególne dla Unibaxu nie tylko ze względu na
rozmiary zwycięstwa. Klub musiał, bowiem przeznaczyć rekordową kwotę na
wynagrodzenia dla zawodników.
Wcześniej o stratach finansowych informował Falubaz Zielona Góra. Mistrzowie
Polski pokonali Włókniarza 69:21 i na tym spotkaniu stracili około 250 tysięcy
złotych. Jeszcze bardziej okazała była wygrana torunian, którzy pozwolili
najsłabszej ekipie tego sezonu na zdobycie zaledwie 16 "oczek". W kuluarach
mówiło się, że mecz na Motoarenie mógł kosztować klub około 380 tysięcy złotych.
Warto podkreślić, że to tylko wynagrodzenia dla zawodników.
Torunianie mieli jednak żadnego problemu, żeby zapłacić swoim zawodnikom. Co
więcej, wynagrodzenia miały być wypłacone jak najszybciej z powodu wspomnianych
zmian własnościowych.
W tym miejscu warto podkreślić, że Unibax Toruń był jedyną drużyną w Ekstralidze
2014, która wygrała wszystkie siedem spotkań na własnym torze. "Anioły" dołożyły
jeszcze dwa zwycięstwa wyjazdowe i pięć bonusów, ale wobec kary ośmiu ujemnych
punktów przed sezonem nie wystarczyło to do play-off. Sportowo jednak ekipa
toruńska była słabsza tylko od Grupy Azoty Unii Tarnów.
Unibax Toruń zakończył sezon zasadniczy z dorobkiem 15 punktów, ale na torze
"Anioły" wywalczyły aż 23 "oczka". Na MotoArenie największy opór stawili im
oczywiście tarnowianie (42:48), ale wynik lepszy o jeden punkt osiągnęli
zielonogórzanie (42:47). Na wyjazdach zespół Stanisława Chomskiego zdobył cztery
punkty dzięki zwycięstwom w Częstochowie i we Wrocławiu. Dorobek Unibaksu
powiększył się także o pięć z siedmiu możliwych do zdobycia punktów bonusowych.
W dwumeczach lepsi od "Aniołów" okazały się tylko ekipy Grupy Azoty Unii i SPAR
Falubazu.
Sportowo zatem Unibax zajął drugie miejsce w tabeli po sezonie zasadniczym, ale
w ekstraligowej rzeczywistości zakończył już sezon na piątej pozycji.
ZESPÓŁ |
PUNKTY DUŻE |
PUNKTY BONUSOWE |
PUNKTY MAŁE |
|
Grupa Azoty Unia Tarnów | 25 | 7 | +240 | |
Spar Falubaz Zielona Góra | 19 | 4 | +102 | |
Stal Gorzów | 17 | 4 | +117 | |
Fogo Unia Leszno | 16 | 3 | +35 | |
Unibax Toruń | 10 | 5 | +136 | |
Betard Sparta Wrocław | 7 | 2 | -106 | |
CKM Włókniarz Częstochowa | 6 | 1 | -147 | |
Wybrzeże Gdańsk | 4 | - | -377 |
Po zawodach powiedzieli:
Stanisław Chomski – trener Unibaxu - Zespół Unibaksu nie bez powodu nazwany
Dream Teamem, miał w swoich szeregach wiele gwiazd. Sezon 2014 dobiegł jednak
końca. Trudno mieć tu do kogoś pretensje. Nie będę już mówił o minusowych
punktach, bo będę już pewnie nudny w powtarzaniu tego, trzeba się pogodzić z
takim regulaminem, z tym że tak nas ukarano. Presję czuło się wszędzie, każdy
się spinał, inni jechali przeciwko nam, każdy chciał z nami wygrać, a u nas
brakowało zdrowia, powtarzalności. Zabrakło nam też czasu żeby zawodnicy
połapali swoją formę, którą stracili przez upadki i kontuzje, zarówno
zeszłoroczne, jak tegoroczne, zarówno te, gdy byłem już tu trenerem, jak i te
wcześniejsze. Pierwszy mecz w Gdańsku już był bez Warda, potem w czwartym biegu
upadł Emil Sajfutdinow i doznał urazu barku. Potem mecz w Zielonej Górze,
niezdrowy Ward, niezdrowy jeszcze Emil, który dopiero w ostatnim miesiącu złapał
swój poziom. Wcześniej, gdy inni szykowali się do sezonu Chris Holder siedział
na wózku, a lekarze zastanawiali się czy będzie sprawny. Zaczął jeździć i
przyszła następna kontuzja, i to nie z własnej winy. Były upadki, wstrząśnienia
mózgu Miedzińskiego, Golloba, do tego Oskar Fajfer doznał wybicia barku. Dopiero
od dwóch tygodni nie ma upadków. Można powiedzieć: dream team, ale jeśli ja
zwiążę artyście ręce, to on też obrazu nie namaluje.
Chris Holder dopiero od dwóch tygodni zaczął się dobrze czuć na motocyklu. A to
przecież mistrz świata, który w ubiegłym sezonie odgrywał, do momentu ciężkiego
wypadku, ważną rolę. To samo dotyczyło Emila Sajfutdinowa, czy innych
zawodników. Kryzys sportowy, który się nam przytrafił był podyktowany właśnie
tymi aspektami. Niemniej, nie sądziłem, że to aż tak bardzo, tak długo będzie na
nich oddziaływać. Presja ośmiu ujemnych punktów także zrobiła swoje. Chciałbym
jednak podkreślić, że w klubie nikt im tego nie wypominał, nie naciskał. Naszym
celem było to, aby małymi kroczkami piąć się w górę tabeli. Zaczęło nam już to
wychodzić, ale trochę się zacięło. Nikt nie zakładał bonusów w meczach z Zieloną
Górą, czy z Tarnowem. Z drugiej strony, w naszych kalkulacjach nie
przewidzieliśmy wyników, które padły w ostatnim czasie, a które były dla nas
niekorzystne. Nie ma się co doszukiwać sensacji, choć rezultaty Unii Leszno -
wygrana w Zielonej Górze i remis z Gorzowem - były dziwnie. Trudno, taki jest
ten sport. Możemy mieć pretensje do siebie za brak dużych punktów za mecz w
Leszniei.
Praca w Unibaxie była dla mnie kolejną trenerską kolejną lekcją.
Siedzę w tym sporcie już ponad trzydzieści lat. Czas, który spędziłem w Toruniu,
uważam za pouczający. Szkoda, że nie wywalczyliśmy fazy play - off. Niektórzy
zawodnicy długo nie dawali odczuć, że jest z nimi źle. Owszem, były rozmowy
wewnątrz zespołu. Rozmowy jednak nic nie dadzą, jeśli żużlowiec nie jest w pełni
zdrowy i nie jest w stanie zrealizować tego, co sam sobie zaplanował -
powiedział, dodając, że: Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia sprzętu,
który nie zawsze był zadowalający, mimo że był z najwyższej półki. Mamy
przykłady z obecnego sezonu - Nielsa Kristiana Iversena, czy Mateja Zagara,
którzy również do pewnego czasu spisywali się nieźle, a później przytrafił im
się jakiś dołek. Teraz widzimy, co się dzieje z Jarkiem Hampelem. My po prostu,
ze względu na liczne nieszczęścia, nie zdążyliśmy w czasie. Szkoda, bo w tej
chwili to jest zupełnie inny zespół niż jeszcze kilka tygodni temu Przed
kolejnym sezonem utrzymanie trzonu tego zespołu dawałoby szansę na odniesienie
sukcesu, oczywiście przy założeniu odjechania w jednym kawałku całego sezonu.
Powtórzę jeszcze raz - jeśli utrzyma się fundamenty obecnej drużyny, to kto by
jej nie prowadził, to i tak spokojnie poradzi sobie w Ekstralidze z celami,
wyznaczonymi przez nowego właściciela.
Chris Holder - Unibax - Po takim meczu trudno coś oceniać, bo rywale nie byli mocni. Wygraliśmy łatwo, ale to był sezon pełen kontuzji, również ja ich nie uniknąłem. Było więc ciężko, ale ostatnie tygodnie u mnie były lepsze, z nich jestem zadowolony. Wygrana zawsze cieszy, choćby dla kibiców, to w końcu ostatni mecz sezonu. Szkoda, że było tych osiem minusowych punktów, była też przez to presja. Chcieliśmy dostać się do play-off, ale to było jednak praktycznie niemożliwe, choć robiliśmy co mogliśmy. Jestem pewny, że za rok wrócimy do gry i powalczymy o złoto.
Karol Ząbik - Unibax - Można powiedzieć, że nie było źle. Minęło sporo czasu, wiele pracowałem nad sobą. Było też i tak, że starałem się nie myśleć o żużlu i pracowałem w firmie u Ani Frelik i u taty. Potrzebowałem czasu, żeby odpocząć. Za mną wiele pracy żeby wrócić do tego poziomu, który jest teraz, i wiem, że muszę pracować jeszcze dalej i jeszcze ciężej. Dziękuję trenerowi i Sławkowi Kryjomowi, że mogłem pojechać. Jestem zadowolony nie z tego, że wygraliśmy z trochę słabszą drużyną, a z tego, że dobrze mi się jechało na motocyklu i czułem radość. Właśnie o to chodziło, żeby sprawiało mi to przyjemność, bo moje wcześniejsze powroty można powiedzieć, że były wymuszone. Wówczas nie czułem radości po zawodach, bo było to już takim przyzwyczajeniem. Teraz wraca ten stary Karol, który cieszy się każdym okrążeniem. Sezon jest jaki jest, ale trzeba patrzeć w przyszłość. Cała przeszłość związaną z kontuzjami przekreśliłem grubą kreską i patrzę tylko w przód. Tata nigdy nie wywierał na mnie presji. To zawsze była moja decyzja a on mnie w tym tylko wspierał duchowo i nie ukrywajmy, że także finansowo, gdy nie jeździłem. Zobaczymy co będzie dalej, oby wszystko się poukładało również z tej strony ekonomicznej. Tata to mentor, legenda tego sportu i co więcej mogę dodać. Tylko się uczyć od niego i czerpać jak najwięcej. Żużel zawsze był w moim sercu i naprawdę bardzo ciężko pracowałem, aby wrócić do takiego poziomu, jaki prezentuję obecnie. Wiem jednak, że muszę nadal pracować i to jeszcze ciężej. Zamierzam to czynić, aby w przyszłym sezonie móc jeździć w klubie ustabilizowanym finansowo, z którym będę mógł powalczyć o najwyższe cele, bo wiem, że na to mnie stać. Pokazałem, iż po dwuletniej przerwie potrafię się ścigać, nawet jeżeli na torze są pewne koleiny itd.
Piotr Szymko - trener Wybrzeża - Zdobyliśmy tak naprawdę jeden punkt, bo pozostałe były z urzędu. Oczywiście sytuacja gdańskiego Wybrzeża jest trudna, to było wiadome. Regulamin pozwolił na to, żeby takie mecze były. Nie chcieliśmy pogrążać drużyny i klubu w większych długach, więc przyjechaliśmy takim składem. Gdyby był dolny KSM to nie byłoby takich meczy. Dla władz żużla jest to pole do przepracowania zimą, bo takich spotkań nie powinno być w Enea Ekstralidze. Uważam, że dolny KSM jest potrzebny. Mogę pogratulować gospodarzom, którzy są drużyną kompletną i pokazali nasze braki. Byliśmy drużyną, która w Ekstralidze startować nie powinna, to każdy wie. To wszystko co mogę powiedzieć, próbowaliśmy trochę powalczyć, ale tylko próbowaliśmy.
Renat Gafurow - Wybrzeże - Przede wszystkim chciałbym podziękować chłopakom z Torunia i pogratulować im wygranej. O sobie mogę powiedzieć, że szkoda tego wyniku. Chciałem zrobić więcej punktów, walczyłem, ale się nie udało.
Źródło:
www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl