2014-06-22 Runda zasadnicza
KS Toruń Unibax - KantorOnline ViperPrint Włókniarz Częstochowa
 
W meczu dziewiątej kolejki Unibax Toruń podejmował w meczu rewanżowym Włókniarza Częstochowa. Torunianie, aby samym przedłużyć swoje marzenia o play - off musieli to spotkanie wygrać. A wygrana nie była taka oczywista, bowiem Anioły w sezonie AD 2014 byli mistrzami w komplikowaniu sobie sytuacji w tabeli. Sezon rozpoczęli katastrofalnie, przegrywając na wyjeździe z najsłabszą drużyną ligi, Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk. Jednak w miarę trwania rozgrywek drużyna z Torunia konsekwentnie się rozpędzała, czym potwierdziła swoje aspiracje do walki o play - off. Przełomowym wydawać się mogło momentem było zwycięstwo w Częstochowie, z jadącą w pełnym składzie drużyną Włókniarza. Niestety dla kibiców w Toruniu, ostatni mecz w Lesznie znów pokazał, że ekipa z Torunia nie jest w najlepszej formie - przynajmniej na wyjeździe. Porażka z miejscową Unią obnażyła braki toruńskiej drużyny. Słabszy dzień Adriana Miedzińskiego, słaba forma Tomasza Golloba i Chrisa Holdera sprawiły, że pomimo heroicznej postawy Emila Sajfutdinowa i Pawła Przedpełskiego, Unibax wrócił z Leszna na tarczy oddalając się tym samym od play - off.
W Toruniu nie zakładano jednak innego scenariusza, aniżeli kolejne trzy punkty w ligowej tabeli. A prawdopodobna porażka Unii Leszno w Tarnowie miała sprawić, że torunianie będą tracili do głównego rywala w walce o rundę finałową tylko jeden punkt.
Drużyna z Częstochowy mimo, że nie była stawiana w roli faworyta chciała sprawić niespodziankę i powalczyć z gwiazdorską obsadą nazwisk z Torunia. Nic więc dziwnego że działacze ekipy spod Jasnej Góry awizowali na mecz z Unibaxem ponownie najsilniejszy skład. W miejsce Mirosława Jabłońskiego po jednomeczowej pauzie, miał pojawić się Duńczyk Michael Jepsen Jensen, który swoją przygodę z polskim żużlem rozpoczynał właśnie w Toruniu. Poza tym, kibice "Lwów" bardzo mocno liczą na duet Kildemand - Łaguta, który był groźny dla każdego, nawet na wyjeździe. Z pewnością nie można było zapominać o Rune Holcie, który zawsze na MotoArenie czuł się dobrze. Niezależnie od tego, w jakiej był formie, "swoje" punkty zawsze przywoził. Dużą zagadką była jednak postawa Grzegorza Walaska, dla którego MotoArena nie była ulubionym obiektem, a który ponadto w dość ostentacyjny sposób przywiózł w pierwszym meczu w Częstochowie zaledwie jeden punkt, by tydzień później w Gorzowie być niepokonanym w sześciu biegach.

Gdy wszystko wydawało się dopięte na ostatni guzik, jak to zwykle w Toruniu bywa dały znać o sobie kontuzje. Wielu zastanawiało się czy nad Aniołami ciąży jakieś kontuzjogenne fatum. Przed rokiem niemal wszyscy zawodnicy Aniołów zmagali się z kontuzjami, a w przerwie zimowej do pełni zdrowia dochodzili Holder, Emil Sajfutdinow i Tomasz Gollob. Na początku obecnego sezonu ponownie urazu nabawił się Sajfutdinow, który po krótkiej rehabilitacji doszedł już do pełni formy.
Tym razem pech ponownie dopadł Chrisa Holdera, który w meczu ligi duńskiej złamał nadgarstek. Żużlowiec, który w Danii reprezentuje Region Varde Elitesport upadł w jednym z biegów i tor opuścił w karetce. Pierwsze diagnozy mówiły o złamanym nadgarstku i niestety przypuszczenia te się potwierdziły. Chris Holder miał oczywiście wystartować w meczu przeciwko Włókniarzowi Częstochowa i jego absencja stawiała Unibax w trudnym położeniu. "Chrispy" miał co prawda dopiero piątą średnią biegową w drużynie z Torunia i co za tym idzie nie można było za niego stosowany przepis o zastępstwie zawodnika, ale na MotoArenie mimo braku formy zawsze przywoził ważne punkty. Nic więc dziwnego, że wielu zastanawiało się dlaczego Holder wystartował w zawodach podrzędnej duńskiej ligi, ale wątpliwości te rozwiewał Sławomir Kryjom: Chris szuka startów, żeby dojść do optymalnej formy. W meczu skarżył się na fatalnie przygotowaną nawierzchnię. Wiedział, że na wejściu w drugi wiraż jest bardzo zdradliwe miejsce i zawahał się. Zabrakło automatyzmu. Ułamek sekundy przy podjęciu decyzji doprowadził do fatalnego w skutkach upadku. Brakuje naczesz drużynie ewidentnie zdrowia. Kiedy zawodnicy dochodzą już do dobrej dyspozycji, to notują kolejne upadki i robią krok w tył. Jednak nie chcemy już rozmawiać o kontuzjach. One są w ten sport wliczone i dosięgają nie tylko nas, ale też tak klasowych zawodników innych ekip, jak Krzysiek Kasprzak, Piotrek Protasiewicz czy Grigorij Łaguta. Kontuzje w żużlu były, są i będą.
Na szczęście w sobotę rano Chris pojawił się w Toruniu, został niezwłocznie przyjęty do szpitala, a w godzinach popołudniowych zoperowany. Dziękujemy Damianowi Janiszewskiemu i Karolowi Elsterowi z kliniki Ortus Med, ponieważ mimo tego, że jest długi weekend, zajęli się naszym zawodnikiem. A wiadomo, jak ważna u sportowców jest szybka diagnoza i podjęcie leczenia. Szacowana przerwa w startach Chrisa wynosi cztery tygodnie. Wiemy jednak, że żużlowcy mają silne organizmy, dlatego teraz od Chrisa zależy, kiedy wsiądzie na motor.

W całym pechu najgorsze było jednak to, że dla Holdera była to w krótkim czasie kolejna kontuzja, która wyeliminowała go z walki o medale Indywidualnych Mistrzostw Świata. Przed rokiem Australijczyk w meczu Elite League doznał urazów biodra, kości przedramienia oraz pięty. Przez kilka tygodni mistrz świata z 2012 roku poruszał się za pomocą wózka inwalidzkiego.
W miejsce Holdera działacze toruńscy w ekspresowym tempie ściągnęli Wiktora Kułakowa, który dzień wcześniej miał zaplanowane starty w innej części Europy i pokazał się już w dwóch ligowych spotkaniach. Oto jak Sławomir Kryjom uzasadniał, dlaczego nie zdecydowano się skorzystać z usług choćby Maxa Fricke w miejsce Holdera: Stawiamy konsekwentnie na Kułakowa. Startuje na silnikach przygotowanych przez klub, lecz ostatnio pozyskał także sponsora, którym została jedna z toruńskich firm. Na swój park maszyn nie może narzekać. Wbrew pozorom Frick nie jest tak daleko od składu, jak niektórym się wydaje, ale Kułakow ma nad nim tę przewagę, że od dwóch lat startuje w Polsce. Ich kontrakty były ruchem skautingowym. To młodzi, ambitny chłopcy i przyszłość mają przed sobą. A czy wykorzystają szansę i zostaną z nami na dłużej, zależy wyłącznie od nich.

Niestety pech dopadł również drużynę Włókniarza, bowiem Grigorij Łaguta, któremu podczas ligi w swoim ojczystym kraju odnowiła się kontuzja nogi nie mógł wspomóc kolegów spod Jasnej Góry w tym spotkaniu. Grisza zaraz po minięciu linii mety, zawodnikowi spadła noga z haka i niefortunnie zawinęła się pod motocykl. Dla rosyjskiego zawodnika oznaczało to kolejną przerwa w startach, a dla częstochowskich działaczy znów spore kadrowe problemy. W Toruniu w miejsce Łaguty pojawił się zatem Mirosław Jabłoński.

Mimo "szpitala" w obu ekipach zawodnicy przystąpili do rywalizacji zgodnie z planem i osłabienie Unibaxu okazało się mniej dotkliwe, bowiem Anioły pokonały Lwy 54:36 i zainkasowały pierwsze trzy ligowe punkty.
Spotkanie rozpoczęło się bardzo pechowo dla Adriana Miedzińskiego, który atakując Petera Kildemanda zahaczył o jego koło i zanotował groźny upadek. Na szczęście torunianinowi nic się nie stało. W powtórce start wygrali Kildemand z Michaelem Jepsenem Jensenem, ale ambitny Wiktor Kułakow rozdzielił parę gości. Bieg młodzieżowy też był powtarzany, ponieważ na tor w pierwszym łuku upadł Hubert Łęgowik. W drugim podejściu start wygrał Artur Czaja, ale został szybko minięty przez Pawła Przedpełskiego i Oskara Fajfera. Częstochowianie doprowadzili do remisu po wyścigu trzecim wygranym przez Rune Holtę przed Darcym Wardem, który po ładnej walce wyprzedził Mirosława Jabłońskiego. Torunianie jednak objęli prowadzenie po biegu czwartym wygranym pewnie przez Przedpełskiego i Emila Sajfutdinow i nie oddali prowadzenia już do końca spotkania.
Seria druga to trzy wyścigi zakończone remisem. W biegu piątym fatalnie spisał się Tomasz Gollob. Wychowanek bydgoskiej Polonii mimo ataków na Petera Kildemanda zajął ostatnią pozycję co poskutkowało gwizdami toruńskiej publiczności na Mistrza Świata z 2010r. Bardzo ciekawy był bieg szósty. Świetnie ze startu wyszli goście, którzy objęli podwójne prowadzenie. Jednak para Fajfer - Sajfutdinow uporała się na trasie z Mirosławem Jabłońskim dowożąc ostatecznie remis. Bieg siódmy to niebezpieczna sytuacja z udziałem Adriana Miedzińskiego. "Miedziak" atakując Grzegorza Walaska wykręcił "bączka" na drugim łuku drugiego okrążenia i upadł na tor tuż przed Arturem Czają. Junior gości długo nie podnosił się z toru, jednak po dłuższym czasie o własnych siłach udał się do parkingu i był zdolny do dalszej jazdy. W powtórce fantastycznie spisał się Viktor Kułakov, który wygrał bieg dowożąc remis miejscowym.
Do kontrowersji doszło w biegu dziewiątym. Startujący z rezerwy taktycznej Peter Kildemand, mający bieg po biegu nie dostał od sędziego Marka Wojaczka przysługującej mu dwu minutowej przerwy pomiędzy startami. "Pająk" co prawda spóźnił się na start, ale sędzia zreflektował się w porę z popełnionego błędu i nie wykluczył Duńczyka.
Fenomenalne ściganie pokazali zawodnicy w wyścigu dziesiątym, kończącym trzecią serię zawodów. Paweł Przedpełski przez trzy okrążenia atakował zajmującego drugą pozycję Grzegorza Walaska. Na prostej startowej rozpoczynającej trzecie okrążenie Przedpełski wcisnął się między bandę a Walaska, który spodziewał się wychowanka Unibaxu po swojej lewej stronie. Tym atakiem młody torunianin wyszedł na drugą lokatę przywożąc wraz z Darcy Wardem podwójne zwycięstwo. Po trzeciej serii zawodów torunianie prowadzili z częstochowianami 35:25.
Unibax zapewnił sobie zwycięstwo już po biegu dwunastym, choć po starcie to goście prowadzili podwójnie. Ward szybko minął Czaję i pogonił za Kildemandem, którego także wyprzedził. Na ostatnim okrążeniu z juniorem Włókniarza poradził sobie także Fajfer. W tym momencie "Anioły" prowadziły z "Lwami" 44:28. W trzynastym wyścigu wreszcie wygrał Gollob, a Kułakow stoczył pasjonujący pojedynek o dwa punkty z parą gości Holta - Walasek. Ostatecznie wyprzedził Polaka.
Stanisław Chomski zdecydował, że w pierwszym z biegów nominowanych pojadą toruńscy młodzieżowcy. Wyścig wygrał jednak Jensen po świetnym ataku na pierwszym łuku. Fajfer tym razem przegrał z Czają, dla którego były to pierwsze punkty wywalczone na torze pokonując rywala. W ostatnim biegu pewnie wygrał Sajfutdinow, a Ward tym razem nie dał rady wyprzedzić Holty. Ostatecznie Unibax pokonał Włókniarza Częstochowa 54:36 i zainkasował trzy punkty do tabeli.

W ekipie Unibaxu bardzo dobrze spisał się Paweł Przedpełski. Obchodzący następnego dnia dziewiętnaste urodziny zawodnik zdobył trzynaście punktów plus bonus ulegając tylko Michaelowi Jepsenowi Jensenowi w biegu 14. Swoje zadanie wykonał zastępujący Chrisa Holdera Vikor Kułakov. Młody Rosjanin zdobył sześć punktów, z czego dwa razy ratował Unibax przed podwójną porażką. Zastrzeżenia można mieć do postawy Adriana Miedzińskiego i Tomasza Golloba. "Miedzak" pierwsze dwa starty zakończył upadkami, które sam spowodował. Gollob natomiast zapewne odetchnął z ulgą po wygranym przez siebie biegu trzynastym, mimo, iż zanotował on fatalny występ w tym spotkaniu.
W ekipie częstochowskiej fatalny występ zanotował Grzegorz Walasek. Kapitan "Lwów" zdobył zaledwie dwa punkty w czterech startach. Zastrzeżeń nie można mieć natomiast do Petera Kildemanda i Rune Holdy, który jako jedyni potrafili na MotoArenie wygrać biegi indywidualnie.

Po zawodach powiedzieli:
Tomasz Kaczyński
- prezes Unibaxu - Odnieśliśmy przekonujące zwycięstwo, ale początkowo mieliśmy problemy. Pierwsze biegi nie ułożyły się po naszej myśli, ale z czasem zaczęliśmy zyskiwać przewagę. Muszę jednak podkreślić, że Włókniarz nie oddał nam punktów bez walki, a opinie, że będzie to dla nas łatwe spotkanie, nie były do końca prawdziwe. Wiktor otrzymał swoją szansę i podszedł do tego bardzo poważnie. To zawodnik, który czuje wielki głód jazdy i nie ukrywam, że przed meczem liczyłem, że zdobędzie kilka cennych punktów. Myślę, że w przypadku równie dobrej postawy w kolejnych meczach, strata Holdera nie będzie tak odczuwalna, jak moglibyśmy przypuszczać.
Nie wiem jakie są dalsze plany Włókniarza, ale na pewno mu nie zazdroszczę. My, w przeciwieństwie do częstochowian, pozostajemy w walce o play-offy i na pewno się nie poddamy. Jeśli zajdzie taka potrzeba, będziemy walczyć do ostatniej kolejki, by znaleźć się na czwartym miejscu w tabeli - podkreślił prezes Aniołów.

Jan Ząbik - trener miniżużla w Unibaxie - Adrian miał tego dnia ewidentnego pecha. Dwukrotnie go wykluczano, ale myślę, że nie mógł mieć pretensji do sędziego. Jego wina była raczej ewidentna i nie było opcji, by jechał w powtórce wyścigu. Sprawa dyspozycji sportowej Adriana jest moim zdaniem złożona. Nie prezentuje równej formy, a w naszym wyjazdowym meczu w Lesznie zdobył niedawno jeden punkt. W Szwecji natomiast spisuje się bardzo dobrze. W poprzednim tygodniu zdobył tam komplet piętnastu punktów. Adrian to w chwili obecnej kłębek nerwów. Moim zdaniem musi popracować dalej z psychologiem i przede wszystkim wyczyścić swoją głowę. Być może gdy startuje w barwach naszego zespołu, nie radzi sobie z presją. Trudno to jednak stwierdzić. Trenerzy nie mogą zbyt wiele w tej sprawie zrobić, a pomóc, tak jak wspomniałem, może mu tylko psycholog.

Stanisław Chomski - trener Unibaxu - To nie jest rywal, który przyjechał aby odfajkować zawody. Patrząc na składy można powiedzieć, że my jak i Częstochowa straciliśmy po jednym z liderów. Ten skład, który ma Częstochowa predysponuje ich do walki o czwórkę, z różnych względów jednak to się nie układa. Zarówno nam, jak i im potrzebne są punkty. W tej sytuacji, gdzie nie jest najlepiej w naszym zespole jeżeli chodzi o wyniki poszczególnych zawodników, po tym wyrównanym początku widzieliśmy dużo nerwowości w przypadku Adriana Miedzińskiego, zawahania, dwa upadki, defekt Golloba na starcie, później zero po którym opinia publiczna dość wyraźnie wyraża swoje niezadowolenia. Nie jest łatwo prowadzić mecz zdejmując lidera. Kułakov został ściągnięty awaryjnie, jeszcze wczoraj miał zawody, przyjechał bardzo zmęczony, ale widać, że potencjał. Być może zasługiwał na piąty bieg, ale musimy także stawiać na naszych młodzieżowców Pawła Przedpełskiego i Oskara Fajfera, któremu nie wyszedł ostatni bieg. Zrobiliśmy tylko pięć zer, dwa wykluczenia i jeden defekt.
Dużo zastrzeżeń można mieć do startów, ja jeszcze uczę się tego toru, słucham, patrzę. Wydaje mi się, że wiem co zrobić aby poprawić starty, będziemy coś robić w tym kierunku. Na tor wpływ ma również pogoda, nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli, ale czy zamienić się na lepsze starty, takie jakie mieli częstochowianie na szybkość motocykli na dystansie? Wynik mówi sam za siebie, jednak tak nie może być i zrobimy wszystko żeby poprawić starty. Jak ktoś wyliczył nasz margines błędu to trzy porażki. Tyle już mamy, jednak malutki margines błędu jeszcze jest. Niemniej jednak przydałoby się wywieźć punkty z takich terenów jak Gorzów czy Tarnów, nie mówiąc o reszcie meczów, które musimy wygrać żeby myśleć o realizacji planów. Zawodnicy są bardzo podenerwowani, ponieważ czują presję, są to nazwiska, od których się dużo oczekuje. Skład jest mocny, myślę, że w końcu dojdziemy z nim do ładu. Gdy wydawało się, że Holder jest na dobrej drodze żeby wrócić do dyspozycji sprzed kontuzji z zeszłego sezonu przydarzyła się następna. To nam spędza sen z powiek, jednak taki jest ten sport.
Wiktor Kułakow - Unibax - pojechałem dobre zawody. Szkoda tych dwóch ostatnich biegów, w których zdobyłem tylko jeden punkt. Źle dobrałem przełożenia i stąd taki, a nie inny rezultat. W meczu fatalnie wychodziłem spod taśmy. Niedawno na zawodach w Rosji było pod tym względem dużo lepiej, ponieważ moment startowy był niezły. Mam nadzieję, że spotkanie przeciwko Włókniarzowi Częstochowa nie było moim ostatnim tak dobrym występem na torach Ekstraligi. Pewnie zostanę powołany na mecz w Gorzowie, gdzie jak do tej pory, jechałem tylko raz, ale były to jakieś mało istotne zawody, bo przedsezonowy sparing. Nie jeździło mi się tam zbyt dobrze, ale na pewno będę się starał o jak najlepszy wynik

Paweł Przedpełski - Unibax - Bardzo się cieszę, że wygraliśmy z Włókniarzem, z kolegami z drużyny dzielnie walczyliśmy. W poniedziałek mam urodziny, więc wyszedł mi prezent i jestem bardzo zadowolony. Generalnie wszystko mi wychodziło w tym meczu, chociaż szkoda trochę tego ostatniego biegu, ale Michael Jepsen Jensen się dobrze spasował, a ja nie miałem szans go dogonić. Myślę jednak, że 13 punktów z bonusem to bardzo dobry wynik.
Mamy tak mocny zespół, że w początkowej części sezonu nie było za kogo jechać. Teraz Chris Holder złapał kontuzję... Cóż, wiadomo, że im lepiej się jeździ, tym więcej ma się okazji do wyjechania na tor. Gdybym prezentował się słabo, wówczas nie miałbym tylu szans, co na przykład w meczu przeciwko częstochowianom.
Trener kadry powołał mnie na Drużynowe Mistrzostwa Europy Juniorów, więc za tydzień będziemy walczyli w Niemczech w finale tych zawodów. Do DMŚJ nie zostałem powołany, bo być może nie jadę jeszcze wystarczająco dobrze... Zobaczymy. Mam nadzieję, że dostanę szansę zaprezentowania się także i w tych zawodach. Co do Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów to ciężko powiedzieć, czy się czuję faworytem do złota. Nikogo nie można lekceważyć. Były aż trzy rundy półfinałowe, a z każdej imprezy do finału zakwalifikowało się po pięciu najlepszych zawodników, więc jedzie tam zupełna czołówka i na pewno nie będzie łatwo

Jarosław Dymek - menadżer Włókniarza - Taki jest nasz problem na torze w Toruniu, że od połowy zawodów zawodnicy miejscowi nam odjeżdżają. Ciężko jest to odrobić, a gdy spojrzymy w program to widać, że Częstochowa dysponowała dwoma zawodnikami. Punktowali Peter Kildemand i Rune Holta. Ciężko jest myśleć o zwycięstwie, aczkolwiek z taką myślą podchodziliśmy do tego spotkania, jednak ciężko jest wygrać gdy punktuje tylko dwójka zawodników.

Rune Holta - Włókniarz - To był naprawdę bardzo trudny mecz. Torunianie pokazali nam, że nie jest łatwo przyjechać do nich i zdobywać punkty. Staraliśmy się jak tylko się dało, ale to nie było wystarczające.

Źródło: www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt