Gdy wszystko wydawało się dopięte na ostatni
guzik, jak to zwykle w Toruniu bywa dały znać o sobie kontuzje. Wielu
zastanawiało się czy nad Aniołami ciąży jakieś kontuzjogenne fatum. Przed rokiem
niemal wszyscy zawodnicy Aniołów zmagali się z kontuzjami, a w przerwie zimowej
do pełni zdrowia dochodzili Holder, Emil Sajfutdinow i Tomasz Gollob. Na
początku obecnego sezonu ponownie urazu nabawił się Sajfutdinow, który po
krótkiej rehabilitacji doszedł już do pełni formy.
Tym razem pech ponownie dopadł Chrisa Holdera, który w meczu ligi duńskiej
złamał nadgarstek. Żużlowiec, który w Danii reprezentuje Region Varde Elitesport
upadł w jednym z biegów i tor opuścił w karetce. Pierwsze diagnozy mówiły o
złamanym nadgarstku i niestety przypuszczenia te się potwierdziły. Chris Holder
miał oczywiście wystartować w meczu przeciwko Włókniarzowi Częstochowa i jego
absencja stawiała Unibax w trudnym położeniu. "Chrispy" miał co prawda dopiero
piątą średnią biegową w drużynie z Torunia i co za tym idzie nie można było za
niego stosowany przepis o zastępstwie zawodnika, ale na MotoArenie mimo braku
formy zawsze przywoził ważne punkty. Nic więc dziwnego, że wielu zastanawiało
się dlaczego Holder wystartował w zawodach podrzędnej duńskiej ligi, ale
wątpliwości te rozwiewał Sławomir Kryjom: Chris szuka startów, żeby dojść
do optymalnej formy. W meczu skarżył się na fatalnie przygotowaną nawierzchnię.
Wiedział, że na wejściu w drugi wiraż jest bardzo zdradliwe miejsce i zawahał
się. Zabrakło automatyzmu. Ułamek sekundy przy podjęciu decyzji doprowadził do
fatalnego w skutkach upadku. Brakuje naczesz drużynie ewidentnie zdrowia. Kiedy
zawodnicy dochodzą już do dobrej dyspozycji, to notują kolejne upadki i robią
krok w tył. Jednak nie chcemy już rozmawiać o kontuzjach. One są w ten sport
wliczone i dosięgają nie tylko nas, ale też tak klasowych zawodników innych
ekip, jak Krzysiek Kasprzak, Piotrek Protasiewicz czy Grigorij Łaguta. Kontuzje
w żużlu były, są i będą.
Na szczęście w sobotę rano Chris pojawił się w Toruniu, został niezwłocznie
przyjęty do szpitala, a w godzinach popołudniowych zoperowany. Dziękujemy
Damianowi Janiszewskiemu i Karolowi Elsterowi z kliniki Ortus Med, ponieważ mimo
tego, że jest długi weekend, zajęli się naszym zawodnikiem. A wiadomo, jak ważna
u sportowców jest szybka diagnoza i podjęcie leczenia. Szacowana przerwa w
startach Chrisa wynosi cztery tygodnie. Wiemy jednak, że żużlowcy mają silne
organizmy, dlatego teraz od Chrisa zależy, kiedy wsiądzie na motor.
W całym pechu najgorsze było jednak to, że dla Holdera była to w krótkim czasie
kolejna kontuzja, która wyeliminowała go z walki o medale Indywidualnych
Mistrzostw Świata. Przed rokiem Australijczyk w meczu Elite League doznał urazów
biodra, kości przedramienia oraz pięty. Przez kilka tygodni mistrz świata z 2012
roku poruszał się za pomocą wózka inwalidzkiego.
W miejsce Holdera działacze toruńscy w ekspresowym tempie ściągnęli Wiktora
Kułakowa, który dzień wcześniej miał zaplanowane starty w innej części Europy i
pokazał się już w dwóch ligowych spotkaniach. Oto jak Sławomir Kryjom
uzasadniał, dlaczego nie zdecydowano się skorzystać z usług choćby Maxa Fricke w
miejsce Holdera: Stawiamy konsekwentnie na Kułakowa. Startuje na
silnikach przygotowanych przez klub, lecz ostatnio pozyskał także sponsora,
którym została jedna z toruńskich firm. Na swój park maszyn nie może narzekać.
Wbrew pozorom Frick nie jest tak daleko od składu, jak niektórym się wydaje, ale
Kułakow ma nad nim tę przewagę, że od dwóch lat startuje w Polsce. Ich kontrakty
były ruchem skautingowym. To młodzi, ambitny chłopcy i przyszłość mają przed
sobą. A czy wykorzystają szansę i zostaną z nami na dłużej, zależy wyłącznie od
nich.
Niestety pech dopadł również drużynę Włókniarza, bowiem Grigorij Łaguta, któremu podczas ligi w swoim ojczystym kraju odnowiła się kontuzja nogi nie mógł wspomóc kolegów spod Jasnej Góry w tym spotkaniu. Grisza zaraz po minięciu linii mety, zawodnikowi spadła noga z haka i niefortunnie zawinęła się pod motocykl. Dla rosyjskiego zawodnika oznaczało to kolejną przerwa w startach, a dla częstochowskich działaczy znów spore kadrowe problemy. W Toruniu w miejsce Łaguty pojawił się zatem Mirosław Jabłoński.
Mimo "szpitala" w obu ekipach zawodnicy
przystąpili do rywalizacji zgodnie z planem i osłabienie Unibaxu okazało się
mniej dotkliwe, bowiem Anioły pokonały Lwy 54:36 i zainkasowały pierwsze trzy
ligowe punkty.
Spotkanie rozpoczęło się bardzo pechowo dla Adriana Miedzińskiego, który
atakując Petera Kildemanda zahaczył o jego koło i zanotował groźny upadek. Na
szczęście torunianinowi nic się nie stało. W powtórce start wygrali Kildemand z
Michaelem Jepsenem Jensenem, ale ambitny Wiktor Kułakow rozdzielił parę gości.
Bieg młodzieżowy też był powtarzany, ponieważ na tor w pierwszym łuku upadł
Hubert Łęgowik. W drugim podejściu start wygrał Artur Czaja, ale został szybko
minięty przez Pawła Przedpełskiego i Oskara Fajfera. Częstochowianie
doprowadzili do remisu po wyścigu trzecim wygranym przez Rune Holtę przed Darcym
Wardem, który po ładnej walce wyprzedził Mirosława Jabłońskiego. Torunianie
jednak objęli prowadzenie po biegu czwartym wygranym pewnie przez Przedpełskiego
i Emila Sajfutdinow i nie oddali prowadzenia już do końca spotkania.
Seria druga to trzy wyścigi zakończone remisem. W biegu piątym fatalnie spisał
się Tomasz Gollob. Wychowanek bydgoskiej Polonii mimo ataków na Petera
Kildemanda zajął ostatnią pozycję co poskutkowało gwizdami toruńskiej
publiczności na Mistrza Świata z 2010r. Bardzo ciekawy był bieg szósty. Świetnie
ze startu wyszli goście, którzy objęli podwójne prowadzenie. Jednak para Fajfer
- Sajfutdinow uporała się na trasie z Mirosławem Jabłońskim dowożąc ostatecznie
remis. Bieg siódmy to niebezpieczna sytuacja z udziałem Adriana
Miedzińskiego.
"Miedziak" atakując Grzegorza Walaska wykręcił "bączka" na drugim łuku drugiego
okrążenia i upadł na tor tuż przed Arturem Czają. Junior gości długo nie
podnosił się z toru, jednak po dłuższym czasie o własnych siłach udał się do
parkingu i był zdolny do dalszej jazdy. W powtórce fantastycznie spisał się
Viktor Kułakov, który wygrał bieg dowożąc remis miejscowym.
Do kontrowersji doszło w biegu dziewiątym. Startujący z rezerwy taktycznej Peter
Kildemand, mający bieg po biegu nie dostał od sędziego Marka Wojaczka
przysługującej mu dwu minutowej przerwy pomiędzy startami. "Pająk" co prawda
spóźnił się na start, ale sędzia zreflektował się w porę z popełnionego błędu i
nie wykluczył Duńczyka.
Fenomenalne ściganie pokazali zawodnicy w wyścigu dziesiątym, kończącym trzecią
serię zawodów. Paweł Przedpełski przez trzy okrążenia atakował zajmującego drugą
pozycję Grzegorza Walaska. Na prostej startowej rozpoczynającej trzecie
okrążenie Przedpełski wcisnął się między bandę a Walaska, który spodziewał się
wychowanka Unibaxu po swojej lewej stronie. Tym atakiem młody torunianin wyszedł
na drugą lokatę przywożąc wraz z Darcy Wardem podwójne zwycięstwo. Po trzeciej
serii zawodów torunianie prowadzili z częstochowianami 35:25.
Unibax zapewnił sobie zwycięstwo już po biegu dwunastym, choć po starcie to
goście prowadzili podwójnie. Ward szybko minął Czaję i pogonił za Kildemandem,
którego także wyprzedził. Na ostatnim okrążeniu z juniorem Włókniarza poradził
sobie także Fajfer. W tym momencie "Anioły" prowadziły z "Lwami" 44:28. W
trzynastym wyścigu wreszcie wygrał Gollob, a Kułakow stoczył pasjonujący
pojedynek o dwa punkty z parą gości Holta - Walasek. Ostatecznie wyprzedził
Polaka.
Stanisław Chomski zdecydował, że w pierwszym z biegów nominowanych pojadą
toruńscy młodzieżowcy. Wyścig wygrał jednak Jensen po świetnym ataku na
pierwszym łuku. Fajfer tym razem przegrał z Czają, dla którego były to pierwsze
punkty wywalczone na torze pokonując rywala. W ostatnim biegu pewnie wygrał
Sajfutdinow, a Ward tym razem nie dał rady wyprzedzić Holty. Ostatecznie Unibax
pokonał Włókniarza Częstochowa 54:36 i zainkasował trzy punkty do tabeli.
W ekipie Unibaxu bardzo dobrze spisał się
Paweł Przedpełski. Obchodzący następnego dnia dziewiętnaste urodziny
zawodnik zdobył trzynaście punktów plus bonus ulegając tylko Michaelowi
Jepsenowi Jensenowi w biegu 14. Swoje zadanie wykonał zastępujący Chrisa Holdera
Vikor Kułakov. Młody Rosjanin zdobył sześć punktów, z czego dwa razy ratował
Unibax przed podwójną porażką. Zastrzeżenia można mieć do postawy Adriana
Miedzińskiego i Tomasza Golloba. "Miedzak" pierwsze dwa starty zakończył
upadkami, które sam spowodował. Gollob natomiast zapewne odetchnął z ulgą po
wygranym przez siebie biegu trzynastym, mimo, iż zanotował on fatalny występ w
tym spotkaniu.
W ekipie częstochowskiej fatalny występ zanotował Grzegorz Walasek.
Kapitan "Lwów" zdobył zaledwie dwa punkty w czterech startach. Zastrzeżeń nie
można mieć natomiast do Petera Kildemanda i Rune Holdy, który jako jedyni
potrafili na MotoArenie wygrać biegi indywidualnie.
Po zawodach powiedzieli:
Tomasz Kaczyński - prezes Unibaxu - Odnieśliśmy przekonujące
zwycięstwo, ale początkowo mieliśmy problemy. Pierwsze biegi nie ułożyły się po
naszej myśli, ale z czasem zaczęliśmy zyskiwać przewagę. Muszę jednak
podkreślić, że Włókniarz nie oddał nam punktów bez walki, a opinie, że będzie to
dla nas łatwe spotkanie, nie były do końca prawdziwe. Wiktor otrzymał swoją
szansę i podszedł do tego bardzo poważnie. To zawodnik, który czuje wielki głód
jazdy i nie ukrywam, że przed meczem liczyłem, że zdobędzie kilka cennych
punktów. Myślę, że w przypadku równie dobrej postawy w kolejnych meczach, strata
Holdera nie będzie tak odczuwalna, jak moglibyśmy przypuszczać.
Nie wiem jakie są dalsze plany Włókniarza, ale na pewno mu nie zazdroszczę. My,
w przeciwieństwie do częstochowian, pozostajemy w walce o play-offy i na pewno
się nie poddamy. Jeśli zajdzie taka potrzeba, będziemy walczyć do ostatniej
kolejki, by znaleźć się na czwartym miejscu w tabeli - podkreślił prezes
Aniołów.
Jan Ząbik - trener miniżużla w Unibaxie - Adrian miał tego dnia ewidentnego pecha. Dwukrotnie go wykluczano, ale myślę, że nie mógł mieć pretensji do sędziego. Jego wina była raczej ewidentna i nie było opcji, by jechał w powtórce wyścigu. Sprawa dyspozycji sportowej Adriana jest moim zdaniem złożona. Nie prezentuje równej formy, a w naszym wyjazdowym meczu w Lesznie zdobył niedawno jeden punkt. W Szwecji natomiast spisuje się bardzo dobrze. W poprzednim tygodniu zdobył tam komplet piętnastu punktów. Adrian to w chwili obecnej kłębek nerwów. Moim zdaniem musi popracować dalej z psychologiem i przede wszystkim wyczyścić swoją głowę. Być może gdy startuje w barwach naszego zespołu, nie radzi sobie z presją. Trudno to jednak stwierdzić. Trenerzy nie mogą zbyt wiele w tej sprawie zrobić, a pomóc, tak jak wspomniałem, może mu tylko psycholog.
Stanisław Chomski - trener Unibaxu
- To nie jest rywal, który przyjechał aby odfajkować zawody. Patrząc na
składy można powiedzieć, że my jak i Częstochowa straciliśmy po jednym z
liderów. Ten skład, który ma Częstochowa predysponuje ich do walki o czwórkę, z
różnych względów jednak to się nie układa. Zarówno nam, jak i im potrzebne są
punkty. W tej sytuacji, gdzie nie jest najlepiej w naszym zespole jeżeli chodzi
o wyniki poszczególnych zawodników, po tym wyrównanym początku widzieliśmy dużo
nerwowości w przypadku Adriana Miedzińskiego, zawahania, dwa upadki, defekt
Golloba na starcie, później zero po którym opinia publiczna dość wyraźnie wyraża
swoje niezadowolenia. Nie jest łatwo prowadzić mecz zdejmując lidera. Kułakov
został ściągnięty awaryjnie, jeszcze wczoraj miał zawody, przyjechał bardzo
zmęczony, ale widać, że potencjał. Być może zasługiwał na piąty bieg, ale musimy
także stawiać na naszych młodzieżowców Pawła Przedpełskiego i Oskara Fajfera,
któremu nie wyszedł ostatni bieg. Zrobiliśmy tylko pięć zer, dwa wykluczenia i
jeden defekt.
Dużo zastrzeżeń można mieć do startów, ja jeszcze uczę się tego toru, słucham,
patrzę. Wydaje mi się, że wiem co zrobić aby poprawić starty, będziemy coś robić
w tym kierunku. Na tor wpływ ma również pogoda, nie zawsze jest tak jakbyśmy
chcieli, ale czy zamienić się na lepsze starty, takie jakie mieli
częstochowianie na szybkość motocykli na dystansie? Wynik mówi sam za siebie,
jednak tak nie może być i zrobimy wszystko żeby poprawić starty. Jak ktoś
wyliczył nasz margines błędu to trzy porażki. Tyle już mamy, jednak malutki
margines błędu jeszcze jest. Niemniej jednak przydałoby się wywieźć punkty z
takich terenów jak Gorzów czy Tarnów, nie mówiąc o reszcie meczów, które musimy
wygrać żeby myśleć o realizacji planów. Zawodnicy są bardzo podenerwowani,
ponieważ czują presję, są to nazwiska, od których się dużo oczekuje. Skład jest
mocny, myślę, że w końcu dojdziemy z nim do ładu. Gdy wydawało się, że Holder
jest na dobrej drodze żeby wrócić do dyspozycji sprzed kontuzji z zeszłego
sezonu przydarzyła się następna. To nam spędza sen z powiek, jednak taki jest
ten sport.
Wiktor Kułakow - Unibax - pojechałem dobre zawody. Szkoda tych dwóch ostatnich
biegów, w których zdobyłem tylko jeden punkt. Źle dobrałem przełożenia i stąd
taki, a nie inny rezultat. W meczu fatalnie wychodziłem spod taśmy. Niedawno na
zawodach w Rosji było pod tym względem dużo lepiej, ponieważ moment startowy był
niezły. Mam nadzieję, że spotkanie przeciwko Włókniarzowi Częstochowa nie było
moim ostatnim tak dobrym występem na torach Ekstraligi. Pewnie zostanę powołany
na mecz w Gorzowie, gdzie jak do tej pory, jechałem tylko raz, ale były to
jakieś mało istotne zawody, bo przedsezonowy sparing. Nie jeździło mi się tam
zbyt dobrze, ale na pewno będę się starał o jak najlepszy wynik
Paweł Przedpełski - Unibax -
Bardzo się cieszę, że wygraliśmy z Włókniarzem, z kolegami z drużyny dzielnie
walczyliśmy. W poniedziałek mam urodziny, więc wyszedł mi prezent i jestem
bardzo zadowolony. Generalnie wszystko mi wychodziło w tym meczu, chociaż szkoda
trochę tego ostatniego biegu, ale Michael Jepsen Jensen się dobrze spasował, a
ja nie miałem szans go dogonić. Myślę jednak, że 13 punktów z bonusem to bardzo
dobry wynik.
Mamy tak mocny zespół, że w początkowej części sezonu nie było za kogo jechać.
Teraz Chris Holder złapał kontuzję... Cóż, wiadomo, że im lepiej się jeździ, tym
więcej ma się okazji do wyjechania na tor. Gdybym prezentował się słabo, wówczas
nie miałbym tylu szans, co na przykład w meczu przeciwko częstochowianom.
Trener kadry powołał mnie na Drużynowe Mistrzostwa Europy Juniorów, więc za
tydzień będziemy walczyli w Niemczech w finale tych zawodów. Do DMŚJ nie
zostałem powołany, bo być może nie jadę jeszcze wystarczająco dobrze...
Zobaczymy. Mam nadzieję, że dostanę szansę zaprezentowania się także i w tych
zawodach. Co do Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów to ciężko powiedzieć,
czy się czuję faworytem do złota. Nikogo nie można lekceważyć. Były aż trzy
rundy półfinałowe, a z każdej imprezy do finału zakwalifikowało się po pięciu
najlepszych zawodników, więc jedzie tam zupełna czołówka i na pewno nie będzie
łatwo
Jarosław Dymek - menadżer Włókniarza - Taki jest nasz problem na torze w Toruniu, że od połowy zawodów zawodnicy miejscowi nam odjeżdżają. Ciężko jest to odrobić, a gdy spojrzymy w program to widać, że Częstochowa dysponowała dwoma zawodnikami. Punktowali Peter Kildemand i Rune Holta. Ciężko jest myśleć o zwycięstwie, aczkolwiek z taką myślą podchodziliśmy do tego spotkania, jednak ciężko jest wygrać gdy punktuje tylko dwójka zawodników.
Rune Holta - Włókniarz - To był naprawdę bardzo trudny mecz. Torunianie pokazali nam, że nie jest łatwo przyjechać do nich i zdobywać punkty. Staraliśmy się jak tylko się dało, ale to nie było wystarczające.
Źródło:
www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl