2014-06-15 Runda zasadnicza
KS Toruń Unibax -   Unia Leszno
 
W Toruniu pokonaliśmy Unię Leszno, ale Rywal był naprawdę niezwykle silny, do połowy meczu naciskali bardzo mocno i było ciepło. Dawaliśmy więc z siebie jeszcze więcej, przez co pod koniec zawodów wynik na tablicy był już przesądzony na naszą korzyść. Na torze rywala nie będzie jednak już tak łatwo. Postaramy się jednak wygrać, bo zdobylibyśmy wówczas także punkt bonusowy, a to byłby naprawdę potężny punktowy zastrzyk dla nas w drodze do play-off Ekstraligi. Musimy dać z siebie wszystko - tak komentował przed rewanżowym spotkaniem sytuację toruńskiej drużyny pozyskany przed sezonem Oskar Fajfer, który w połowie rozgrywek mógł poszczycić się największym progresem wyników ligowych w stosunku do roku poprzedniego.
W słowach toruńskiego juniora było sporo racji, dlatego Anioły przygotowywały się do rewanżowego pojedynku z Bykami w szczególny sposób. Zawodnicy trenowali na torze w Ostrowie, gdzie doszło do treningu punktowanego z miejscową Ostrovią. I choć pogoda pokrzyżowała nieco plany, to sztab szkoleniowy był zadowolony z rezultatów, a Sławomir Kryjom tak komentował przygotowania do meczu: Pomimo tego, że padał deszcz, trening punktowany w Ostrowie na pewno pomógł nam w przygotowaniach do meczu w Lesznie ponieważ jesteśmy na treningu wyjazdowym. Przed meczem na obcym torze, trening obojętnie w jakich warunkach, jest zawsze lepszy niż jazda na MotoArenie. O tym torze wszystko już wiemy, znamy każdą ścieżkę. Dla nas był to na pewno pożyteczny trening w Ostrowie. Gorzej pewnie z gospodarzami. Pogoda pokrzyżowała im plany, bowiem piątkowy trening ma tylko sens, jeśli warunki będą porównywalne z tymi w niedzielę. Gospodarze pewnie mają problem, aczkolwiek z pogodą się nie wygra. Nam przede wszystkim chodziło o testy sprzętu. Wiadomo, że tor ostrowski zdecydowanie bardziej przypomina geometrią obiekt leszczyński, na którym przyjdzie nam się zmierzyć z Unią w niedzielę. Jest to zupełnie inna jazda niż na MotoArenie. Przy okazji serdecznie dziękujemy prezesowi Mirosławowi Wodniczakowi i trenerowi Grzegorzowi Dzikowskiemu za to, że mogliśmy potrenować w Ostrowie.
Szczególny tok przygotowań oddawał wagę spotkania, bowiem dla Unibaxu Toruń mecz w Lesznie mógł mieć decydujące znaczenie na finiszu rundy zasadniczej, ponieważ wszystko wskazywało na to, że torunianie właśnie bezpośrednio z Unią Leszno mieli rywalizować o miejsce w play-off. Nie dziwi więc, że Unibax chcąc się znaleźć w play-off musiał wywieźć z Leszna co najmniej punkt bonusowy i liczyć na korzystny układ innych spotkań w drugiej części rozgrywek. Żeby jednak mieć wszystko pod kontrolą w Lesznie, Toruń musiał wygrać. Dlatego nikt z Torunia nie lekceważył rywala. Dodatkowo, każdy kto obserwował toruńską drużynę wiedział, że wicemistrzowie Polski poza MotoAreną nie byli w optymalnej dyspozycji sportowo-sprzętowej. Spore problemy z maszynami miał Tomasz Gollob i Chris Holder, którzy mimo, że zespół wygrywał spisywali się słabiej niż powinni. Gollobowi brakowało przede wszystkim jazdy i to najlepiej widać było w meczach wyjazdowych, bowiem ten zawodnik nie odjechał jeszcze ani jednego dobrego meczu poza MotoAreną. Trudniejsza była diagnoza postawy Holdera. Wydawało się, że po problemach zdrowotnych jego forma jest nie najgorsza, jednak miał spore problemy sprzętowe. Widać było, że Chris na dystansie był strasznie wolny.
Nic więc dziwnego, że toruński trener szukał rozwiązań w optymalnym ustawieniu składu i zgodnie z decyzją Stanisława Chomskiego, "Chudy" został ustawiony pod numerem 4 i tak komentował swoją decyzję: W zestawieniu zaszły drobne zmiany, a to dlatego, że uznałem, iż pozwoli nam to na zastosowanie lepszych rozwiązań taktycznych. Faktem jest też to, że Ward i Miedziński na chwilę obecną po prostu lepiej startują. Nie mam jednak wątpliwości, że Holder i Gollob przywiozą w Lesznie cenne punkty dla naszej drużyny.
W Lesznie również zdawano sobie sprawę z wagi pojedynku. Trudny terminarz rundy rewanżowej pokazywał, że tylko zwycięstwo nad Unibaxem przedłużało szanse Byków na awans do play-offów. By "obudzić" drużynę, zarząd klubu podziękował dwóm szkoleniowcom - Romanowi Jankowskiego i Pawłowi Jąderowi. Pierwszy z nich został oddelegowany do pracy z młodzieżą, z kolei drugi przejął rolę kierownika zespołu. Większość obowiązków związanych z pierwszą drużyną będzie spoczywać tym samym miała na barkach Adama Kórnickiego, którego celem było zadbanie zwłaszcza o atmosferę w drużynie, bo choć lesznianie zapewniali, że konflikt na linii Nicki Pedersen - Piotr Pawlicki został ostatecznie zażegnany, to było widać gołym okiem, że obaj panowie za sobą nie przepadają.
Najważniejsza była jednak forma sportowa i Byki chcąc jak najlepiej przygotować się do rywalizacji zmierzyli się na własnym torze ze Startem Gniezno, a także zmieniono nieco leszczyńską nawierzchnię.
Wszystkie manewry taktyczne obu ekip okazały się bardziej skuteczne w przypadku Unii Leszno, która pod wodzą "Skóry", po dwóch porażkach na własnym torze, odniosła zwycięstwo nad Unibaxem Toruń 48:41. Otwarcie spotkania było co prawda dla Torunia, bowiem w pierwszym biegu znakomicie zaprezentowali się Turbo Bliźniacy z Torunia pewnie wygrywając z Nicki Pedersenam i Mikkelem Michelsenem, ale bieg juniorski zakończył się remisem, a jako pierwszy linię mety przekroczył Paweł Przedpełski. W trzeciej gonitwie Unia Leszno odpowiedziała na 5:1. Duet Kenneth Bjerre i Grzegorz Zengota bez problemu rozprawił się z Tomaszem Gollobem i Adrianem Miedzińskim. Ostatni bieg pierwszej serii zakończył się równym podziałem punktów, a jako pierwszy linię mety przekroczył Emil Sajfutdinow. Wynik po czterech startach: 12:12.
W gonitwie piątej Darcy Ward nie odpuszczał do ostatnich metrów Grzegorzowi Zengocie, który wraz z Kennethem Bjerre prowadził podwójnie. Atak Australijczyka w wyjściu z drugiego łuku czwartego okrążenia, zaowocował odebraniem drugiej pozycji Zengocie. W kolejnym starcie Tomasz Gollob wywożąc szeroko Piotra Pawlickiego, a następnie wyprzedzając starszego z braci Pawlickich, zapewnił Unibaxowi biegowe zwycięstwo. Remisem zakończył się bieg siódmy, w którym piękną walką o pierwsze miejsce popisali się Paweł Przedpełski i Nicki Pedersen. Gonitwa zakończyła się zwycięstwem Duńczyka, a po siedmiu startach na tablicy widniał wynik remisowy, 21:21.
Znakomitą jazdą parową wykazali się w biegu ósmym, Przemysław Pawlicki i Tobiasz Musielak, przywożąc daleko za plecami Chrisa Holdera i Darcy Warda. Takim samym wynikiem zakończyła się gonitwa kolejna. Ponownie Tobiasz Musielak, który wystartował za Mikkela Michelsena w ramach rezerwy zwykłej, dowiózł do mety wraz z Nicki Pedersenem kolejne pięć "oczek". W biegu dziesiątym doszło do upadku Pawła Przedpełskiego, który w ramach rezerwy taktycznej zastępował Oskara Fajfera. Grzegorz Zengota zbyt ostro wszedł pod koło toruńskiego juniora czym spowodował upadek. Zawodnik  Unii został wykluczony z powtórki wyścigu. Osamotniony Kenneth Bjerre nie zdołał pokonać gości z Torunia i powtórka biegu zakończyła się podwójnym zwycięstwem Aniołów. Na tablicy, po dziesięciu biegach, widniał wynik: 32:28.
W jedenastym biegu doszło do dwóch zmian. W zespole gości, jako rezerwa zwykła w miejsce Adriana Miedzińskiego, wystąpił Paweł Przedpełski. Natomiast w drużynie gospodarzy w miejsce Mikkela Michelsena wystartował Tobiasz Musielak, również jako rezerwa zwykła. Wprowadzone zmiany przyniosły wiele korzyści dla leszczyńskich Byków, ponieważ junior Unii wraz z kapitanem w pięknym stylu dowieźli do mety podwójne zwycięstwo. Gonitwa kolejna zakończyła się wynikiem 4:2 dla gospodarzy, a bieg zwyciężył Kenneth Bjerre. Ostatnia gonitwa, przed biegami nominowanymi, była co najmniej niecodzienna. Tuż po starcie defekt zanotował Tomasz Gollob, a w pierwszym łuku doszło do upadku Emila Sajfutdinowa. Za sprawcę owej sytuacji wskazano Nicki Pedersena, który został wykluczony z powtórki wyścigu. W drugiej odsłonie wyścigu lepszy od Grzegorza Zengoty okazał się Emil. Po tej gonitwie faktem już było to, iż Unibax Toruń nie opuści Leszna ze zwycięstwem. Wynik przed biegami nominowanymi: 43:34.
Bieg czternasty zakończył się zwycięstwem gospodarzy. Jako pierwszy linię mety przekroczył Nicki Pedersen, a Grzegorz Zengota dowiózł do mety jedno "oczko". Parę leszczyńskiej Unii rozdzielił Chris Holder. Ostatnia gonitwa należała do gości. Doskonały tego dnia Emil Sajfutdinow wraz z Darcy Wardem dowieźli do mety podwójne zwycięstwo. Końcowy wynik spotkania to 48:41 tak więc bonus odjechał do Torunia, a w Lesznie zostały dwa duże i to Unia Leszno zachowała szansę na walkę w fazie play-off, Unibax Toruń musiał liczyć na korzystne rozstrzygnięcia innych spotkań.

Podsumowując mecz był bardzo ciekawym widowiskiem. Na miano bohatera spotkania zasługuje Tobiasz Musielak, który poprowadził  Unię Leszno do wygranej. W ekipie gospodarzy swoją postawą na torze rozczarował Mikkel Michelsen. Słabszy występ zaliczył również Piotr Pawlicki. W zespole Unibaxu Toruń grubo poniżej swoich możliwości i oczekiwań toruńskich kibiców zaprezentowali się Adrian Miedziński i Tomasz Gollob.  Unia Leszno zasłużenie wygrała ten mecz, w przekroju całego spotkania miała mniej dziur w składzie niż ekipa gości. W końcu po ostatnich porażkach na swoim torze podopieczni Adama Skónickiego dobrze czuli się na własnym torze.

Po zawodach powiedzieli:
Tomasz Kaczyński
- prezes Unibaxu - jechaliśmy do Leszna wygrać, ale musieliśmy też kalkulować, że w Lesznie przegramy. Nie przekreśla to naszych szans na rundę finałową Ekstraligi, ale znacznie nas od niej oddala. Drużyna musi się teraz maksymalnie zmobilizować, by wygrać wszystkie spotkania do końca rundy zasadniczej. Zaraz po meczu w Lesznie rozmawialiśmy z zawodnikami i sztabem szkoleniowym. Nikt nie zamierza załamywać rąk i mobilizujemy się, by od teraz już tylko wygrać. Cały czas walczymy i zastanawiamy się tylko jak zmobilizować do walki zawodników, którzy zawiedli na Smoczyku. Nie jest przecież tak, że każdy z zawodników jedzie zawsze na miarę swoich możliwości. Byśmy mogli awansować do play-off, muszą oni dawać z siebie naprawdę wszystko. Bez pełnego zaangażowania niektórych z nich, ciężko będzie o to, by nasz cel został zrealizowany.
Czkawką odbija nam się porażka w Gdańsku Gdyby nie tamta wpadka, margines błędu byłby dużo większy niż w chwili obecnej. Zły początek sezon może rzutować teraz na nasze losy, ale tego już nie zmienimy. Zamiast myśleć o tym, co było, warto skupić się na tym, co jest jeszcze do wygrania. Przed nami mecz na własnym torze z Włókniarzem Częstochowa. Liczę na to, że po tym spotkaniu będziemy mieli trzy punkty więcej. Nasza sytuacja będzie wtedy już bardziej komfortowa. Tym bardziej, że teoretycznie mamy lepszy układ spotkań w drugiej części rozgrywek od Unii Leszno, z która będziemy bezpośrednio rywalizować o finał ekstraligi. Trzeba jednak pamiętać o tym, że jest to sport. Matematyka pokazuje, że mamy jeszcze szansę i znajdujemy się w nieco lepszej sytuacji niż leszczyńska Unia. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że to nasi rywale są obecnie wyżej w ligowej tabeli.
Niestety osiem ujemnych punktów, z którymi przystępowaliśmy do tego sezonu, boli nas coraz bardziej. To poważniejszy cios niż jakiekolwiek kary finansowe. Przed rozgrywkami nikt nie czuł tego, że te punkty będą miały tak wielki wpływ na losy tej drużyny. Te ujemne punkty trochę ustawiają nasze rozgrywki ligowe. My, w przeciwieństwie do innych ekstraligowych drużyn, nie możemy mieć słabszych momentów i tylko mamy wygrywać. Jak widać, nawet przy galaktycznym składzie jest to w zasadzie niemożliwe. Gdyby nie minus na starcie rozgrywek, nikt teraz nie zastanawiałby się nad tym czy Unibax pojedzie w play-offach. Byłoby to przesądzone.
Nie ma jednak tego złego co by na dobrze nie wyszło, bowiem Unibax może narzekać na osiem ujemnych punktów, ale dzięki nim, są emocje, na których zyskuje w pewnym sensie cała liga. Dlatego byłoby pewnie gorzej dla widowiska, gdyby ci źli torunianie odpadli już po rundzie zasadniczej. Pierwsza część tego sezonu pokazała nam na pewno coś ważnego: nawet taki dream-team jak Unibax czasem potrzebuje po prostu szczęścia.

Stanisław Chomski - trener Unibaxu - Więcej należy wymagać od Tomasza Golloba, Adriana Miedzińskiego czy Chrisa Holdera, którzy nie zdobyli łącznie nawet piętnastu punktów. Niestety, ale nie wygra się wyjazdowego spotkania, gdy jedzie się w kratkę. Można powiedzieć, że fason trzymał w tym meczu jedynie Emil Sajfutdinow, który zdobył trzynaście punktów i jeden bonus. Jeżeli stali uczestnicy Grand Prix zawodzą, to można tylko rozłożyć ręce i powiedzieć "trudno".
Z powodu słabszej postawy seniorów eksploatowaliśmy Pawła Przedpełskiego, który startował w trzech wyścigach pod rząd. Nie można go winić za to, że przywiózł dwa zera. To jeszcze młody chłopak, a przed rokiem, gdy Unibaxowi udało się w Lesznie zremisować, wyraźnie odpalił. Tym razem się nie udało. Wiem, że można mnie winić że w trzynastym biegu nie wystawiłem z rezerwą taktyczną Darcy'ego Warda. Pojechał Tomasz Gollob, bo uważam, że jest w stanie solidnie punktować, a my jego dobrej postawy oczekujemy. Niestety zawiódł go silnik i bieg, który wygraliśmy 3:2, ostatecznie odebrał nam szanse na pokonanie Unii.
Obawiałem się tego spotkania. Unia jest mocna na własnym torze i było wiadomo, że w końcu się przełamie. Bałem się tego meczu i miałem rację, bo lesznianie wygrali. Nie rozkładamy jeszcze rąk, bo wciąż jesteśmy w grze o rundę finałową. Strata do czwartej lokaty nie jest na tyle duża, byśmy nie mogli jej odrobić.
Emil Sajfutdinow - Unibax - Możemy żałować końcowego wyniku, bo liczyliśmy na wygraną. Szkoda, że przegraliśmy. Był to bardzo wyrównany i ciekawy mecz. Gospodarze świetnie przygotowali tor, który sprzyjał walce. Ze swojej zdobyczy punktowej w tym spotkaniu jestem zadowolony. Przed nami jeszcze wiele spotkań i zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby udało się nam wywalczyć awans do play-off. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że o pierwszą czwórkę czeka nas ciężka walka. Nie można mieć żadnych zastrzeżeń do leszczyńskiego toru, bo był on bardzo dobrze przygotowany.

Paweł Przedpełski - Unibax - Z początku jak najbardziej jestem zadowolony. W trzecim wyścigu, gdy upadłem na tor, zostałem trącony przez Grzegorza. Czasem jednak takie sytuacje w żużlu się zdarzają. Sędzia podjął słuszną decyzję, więc wszystko jest w porządku. W drugiej części zawodów tor się zmienił i ciężko już było dopasować motocykle. Ogólnie ten występ jest dla mnie na plus.
Szkoda tylko straconych punktów, ale nic się od początku roku nie zmieniło - ciągle chcemy awansować do play-off. Liczyliśmy się z tym, że nie będzie łatwo, ale okazało się, że jest jeszcze ciężej. Mam nadzieję jednak, że jakoś damy radę.

Adrian Miedziński - Unibax - Plan na ten mecz był zupełnie inny. Lesznianie byli jednak bardzo zmotywowani i wygrali. Gratulacje dla nich. Ja nie miałem w niedzielę dobrego dnia. Nie chcę jednak zganiać winy na silniki. To ja kiepsko je regulowałem. Po pierwszym biegu dokonałem zbyt drastycznych zmian. Nasza sytuacja przez minusowe punkty jest trudna. Przegrana w Lesznie dodatkowo ją skomplikowała. Gospodarze byli lepsi i zasłużenie zwyciężyli. Jedziemy i walczymy dalej. Nie jesteśmy jeszcze na straconej pozycji w walce o play-off.

Wojciech Żabiałowicz - były zawodnik Apatora - Ręce opadają, jak się patrzy na to, co wyprawia Unibax w tym sezonie.Mamy drużynę gwiazd zbudowaną za 12 milionów złotych, ale jej prowadzanie pozostawia wiele do życzenia. Już dawno mówiłem, że jak się nie zrobi porządku ze sztabem szkoleniowym, to dobrze nie będzie. Janek Ząbik powinien się zająć wnukami, a nie spacerować w trakcie meczu po parku maszyn i uśmiechać się do kibiców. Za co on w ogóle odpowiada? Nie jest trenerem pierwszego zespołu, to w takim razie kim on jest? Poza tym nie można pokazywać dobrego humoru, kiedy wynik jest zły. Chętnie też bym się dowiedział, czy meczowy skład zestawia trener Stanisław Chomski, czy też kierowca właściciela klubu Romana Karkosika? To ważne pytanie. Drugą wersję kolportują kibice i jeśli jest prawdziwa, to znaczy, że wszystko stoi na głowie. A jeśli jednak, to Chomski ustala skład, to ja się zastanawiam, gdzie tu logika. Przecież aż się prosiło, żeby w Lesznie ustawić Tomasza Golloba, jako tego najsłabszego, pod dziesiątką, bo to daje większe możliwości taktyczne. Poza tym Gollob jadąc aż trzy razy zaraz po równaniu toru, bo to daje dziesiątka, mógłby zdobyć więcej punktów niż wtedy, kiedy jedzie pod konie serii i na torze leży już spora warstwa odsypanej nawierzchni. Na takie warunki trzeba mieć więcej siły. Prosi się też o to, żeby rozbić parę Australijczyków. Najmocniejszy w zespole Darcy Ward powinien jechać pod dwunastką. Ten numer daje korzystny rozkład pól i taki żużlowiec jak Ward mógłby z tego numeru wycisnąć dużą liczbę punktów.
W Lesznie zbyt duży ciężar złożono na barki Pawła Przedpełskiego. Po trzech wyścigach młodemu zawodnikowi zgasło światło, a i jego motocykl ewidentnie się przegrzał. Można się było wstrzymać z rezerwą Przedpełski za Miedzińskiego, dać jeszcze jedną szansę Adrianowi, a Pawła puścić po raz czwarty pod koniec zawodów.
Przed sezonem mówiło się, że Unibax, który zaczynał sezon z minus 8 punktami na koncie, może sobie pozwolić maksymalnie na trzy porażki. Trzy mecze już zostały przegrane, a przecież przed Toruniem ciężkie wyjazdy do Tarnowa i Gorzowa i w ciemno można założyć, że tam zespół gwiazd także straci punkty. Teraz jednak nie ma co patrzeć na matematyczne rachuby, bo jakby tak było, to jeszcze jedna porażka oznaczałaby koniec marzeń o play-off. Raczej trzeba zakasać rękawy, zabrać się do roboty i rozwiązać najważniejsze problemy. Skoro Adam Skórnicki potrafił przebudzić zespół z Leszna, to i w Toruniu można to zrobić. Trzeba jednak coś zrobić, żeby Holder jeździł w lidze tak samo jak w Grand Prix. Zawodnicy muszą też zdecydowanie poprawić moment startowy, bo bez tego w żużlu ani rusz. Wyjście spod taśmy jest kluczowe, bo na dystansie trudno się wyprzedza. Istotne jest też takie poukładanie zespołu, żeby wykorzystać do maksimum potencjał każdego z zawodników.

Jacek Gajewski - był menadżer Unibaxu - Spotkanie w Lesznie było bardzo ważne zarówno dla gospodarzy jak i gości, w kontekście walki o awans do fazy play-off. Ostatecznie lepsza okazała się  Unia Leszno, trudno jednak powiedzieć, że wróciły problemy Unibaxu, bo one są obecnie cały czas. To jest kolejna porażka na wyjeździe. Owszem, torunianie wygrali w Częstochowie, ale ta drużyna nadal nie jedzie rewelacyjnie na obcych torach. W składzie są duże dziury. W trójkę czy czwórkę trudno jest wygrać mecz. Po raz kolejny słabo pojechał Gollob, który poza jednym biegiem woził ogony. Do tego doszła kiepska postawa Miedzińskiego i nierówna Holdera. Gospodarze jechali natomiast w miarę równo. Rewelacyjny był Musielak, który był wrzucany jako rezerwa we właściwych momentach.
Trzy drużyny są już praktycznie pewne obecności w czwórce. Mam na myśli Tarnów, Zieloną Górę i Gorzów. Czwarte miejsce będzie rozstrzygać się między Toruniem a Lesznem. Byki nie mogą czuć się jeszcze pewne awansu do play-off. Trzeba patrzeć na terminarz. Poza meczem z Gdańskiem,  Unia będzie musiała się sporo napracować. W przypadku Unibaxu można nawet założyć, że przegra mecze wyjazdowe w Gorzowie i Tarnowie. Wygrywając u siebie z bonusami i we Wrocławiu, torunianie mogą skończyć rundę zasadniczą z 16 punktami. Zakładam, że wicemistrzowie Polski przywiozą punkt bonusowy z Gorzowa, co nie powinno być problemem. Unia ma dość ciężki układ. Jadą do Tarnowa, Zielonej Góry, mają u siebie Gorzów i Wrocław. To nie są łatwe spotkania. W zasadzie trzy punkty mogą sobie na pewno dopisać tylko za rywalizację z Gdańskiem. W ostatniej kolejce będą w Częstochowie. To nie jest klarowna sytuacja. Takim minimum dla tej drużyny może być więcej niż 16 punktów.

Adam Skórnicki - menedżer Unii - Całe drużynie należą się gratulacje, bo rozegraliśmy znakomite spotkanie. W trakcie pierwszych dni, odkąd pracuję w tym klubie, udało nam się rozwiązać kilka najważniejszych spraw. Jedną z nich był tor, który w końcu był atutem leszczyńskiej drużyny. Pojechali naprawdę na miarę oczekiwań, potwierdzając, że potencjał zespołu jest naprawdę duży. Myślę, że każdy życzyłby sobie tego, byśmy w meczach na własnym torze prezentowali się właśnie tak jak na tle Unibaxu Toruń. Na pewno pomógł nam sparing z Gnieznem, bo zawodnicy mieli okazje poznać nieco zmienioną nawierzchnię, która była przyczepna, ale także bezpieczna. Tor był do walki i zarówno nam, jak i przyjezdnym mógł się podobać.
Torunianie przegrali, ale trzeba przyznać, że torunianie jeżdżą pod wielką presją. Mieli do odrobienia aż osiem ujemnych punktów, a w takim przypadku nie można sobie pozwolić na gorszy dzień. W niedzielę wykorzystaliśmy ich lekką zadyszkę i dzięki umiejętnościom naszych zawodników udało nam się

Kenneth Bjerre - Unia - Tor nam jak najbardziej odpowiadał. Nasza wygrana jest tym cenniejsza, że odnieśliśmy ją na tle tak trudnego rywala jak Unibax. Nie wiem jak zakończy się ten sezon, ale dzięki tej wygranej nie musimy oglądać się na innych. To spotkanie pokazało, że mamy spory potencjał. Musimy go po prostu wykorzystywać.

Przemysław Pawlicki - Unia - Dużo pracowaliśmy nad tym, żeby tor był przygotowany tak, jak na treningu. Udało nam się to, w związku z czym w końcu trafiliśmy z przełożeniami. Wygrywaliśmy starty i mogliśmy nabierać prędkości na trasie. Prawda jest jednak taka, że my mogliśmy czuć się na tym torze podobnie jak goście z Torunia, bo przejechaliśmy na tak przygotowanej nawierzchni tylko jeden trening. Brakuje nam jeszcze objeżdżenia w takich warunkach. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że to była dla nas idealna nawierzchnia. Wracamy do starego toru Unii Leszno

Piotr Pawlicki - Unia - Cieszę się, że w końcu zaprezentowałem się przyzwoicie. Dużo satysfakcji dały mi wyścigi, które wspólnie z Tobiaszem Musielakiem wygraliśmy podwójnie. Ten występ był dla mnie ważny, bo ostatnimi czasy nie wiodło mi się najlepiej. Nie do końca szło natomiast mojemu bratu. Wina leżała jednak po stronie sprzętu. Jego motocykl od wyjechania do próbnego startu zaczął wydawać jakieś dziwne dźwięki. Jestem jednak przekonany, że Piotrek się podciągnie i będzie skuteczny - dodał Przemysław Pawlicki.

Źródło: www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt