Nowy prezes Unibaxu Tomasz Kaczyński już pierwszego dnia urzędowania
zapowiedział, że rozwiąże problem prowadzenia zespołu podczas meczów.
Dotychczasowy menedżer zespołu Sławomir Kryjom nie mógł przebywać w parkingu
podczas spotkań. To efekt kary, jaką dostał za oddanie walkowera w
ubiegłorocznym finale. Na złagodzenie wyroku raczej nie ma co liczyć, a okazało
się, że jednak brak menedżera podczas meczów w parkingu to spory problem.
Prowadzenie drużyny "przez komórkę" (dodatkowo, w przypadku meczu w Zielonej
Górze - z Torunia, bo Kryjom nie został w ogóle przez gospodarzy wpuszczony na
stadion) się nie sprawdziło. Zawodnicy narzekali na to, że nie było kogoś, kto
udzieliłby im rad i skonsolidował zespół w trudnych momentach.
Problem doboru menadżera polegał jednak na tym, że na żużlowym rynku brakowało
wolnych osób znających się na żużlu, które dałyby nadzieję, że podołają zadaniu
prowadzenia drużyny złożonej ze światowych gwiazd, z których każda jest sporą
indywidualnością.
Na miejscu był "sprawdzony" w bojach Jacek Gajewski, ale jego powrót do Unibaxu
był praktycznie wykluczony, bowiem nie chciała tego ani jedna, ani druga strona.
Jedną z przyczyn było to, że Gajewski i Tomasz Gollob nie pałali do siebie
szczególną sympatią, a to mogłoby utrudniać współpracę. Poza tym menedżer
chciałby mieć zapewne daleko posuniętą autonomię, co raczej w toruńskim klubie
by nie przeszło. Wolny był też Czesław Czernicki, były opiekun drużyn z Zielonej Góry, Wrocławia,
Częstochowy, Piły, Rybnika, Leszna i Gorzowa. Generalnie jednak tematu jego
pracy w Toruniu nie było z powodu dość trudnego charakteru szkoleniowca. Zatem
toruńscy decydenci szukali kolejnych rozwiązań.
Po zaledwie jednej wygranej i aż dwóch porażkach toruńczycy
z dorobkiem minus
sześć punktów zajmowali ostatnie miejsce w tabeli. Słów krytyki nie szczędził
drużynie i klubowi były trener Mirosław Kowalik: Unibax ma jeszcze iluzoryczne
szanse na play-off. Ta drużyna, w tej formie, nie jest w stanie punktować na
wyjazdach, a to jest klucz do awansu play-off. Może we Wrocławiu wygramy, ale i
to nie jest pewne. Zawodnicy są jednak głodni sukcesów i dobro zespołu leży im
na sercu. Według mnie ta drużyna rozłazi się w rękach i nie ma ducha, ojca,
kogoś, kto by ją zmobilizował, scementował i poprowadził do sukcesu. W przypadku
Unibaxu za dużo do powiedzenia mają w klubie osoby, które nie znają się na
żużlu, nigdy wcześniej nie miały z nim do czynienia, ale próbują biznesowy model
działania przełożyć wprost na klub. A nie da się tak zrobić ze wszystkim. Poza
tym w Toruniu nie ma atmosfery. To znaczy jest, ale dość napięta. Jeden drugiego
się boi, niektórzy wydają się zaszczuci i wygląda to tak, że każdy sobie rzepkę
skrobie. Zawodnicy przyjeżdżają, startują i ich nie ma. Wiem, że dostają wypłaty
na drugi dzień po meczu. Problem w tym, że o profesjonalizmie niektórych
żużlowców można by długo dyskutować. Jest trochę tak, jak napisał w swoim
oświadczeniu Karkosik. Niektórzy żużlowcy traktują ten klub wyłącznie jak
bankomat. I teraz możemy wrócić do tych pytań o koncepcję budowy zespołu. Ja bym
postawił na taką patriotyczną, lokalną nutę. Trzeba nam więcej takich, którzy
kochają ten klub całym sercem. Od jednego z działaczy ciągle tylko słyszałem, że
on sobie juniorów kupi, a ja wolałbym ich wyszkolić. Tym bardziej że zdolnych
chłopaków nie brakuje. Marcin Kościelski, Dawid Krzyżanowski, Marcin Turowski,
Paweł Wolender czy Igor Kopeć - to młodzi zawodnicy, w których warto
zainwestować.
Błąd tkwi również w przygotowaniu toru. Robimy w Toruniu nawierzchnię twardą,
równą i fajną do ścigania. Zawodnicy nabrali już pewnych nawyków w sposobie
przygotowania sprzętu i zachowania w trakcie jazdy. Jednak ten sprzęt i ta
sylwetka kompletnie nie sprawdzają się na innych torach, bo tam trzeba się
zachować inaczej. Nasz tor to broń obosieczna, bo daje nam komfort w domu, ale
powoduje kompletne zagubienie na wyjazdach. Strach pomyśleć co będzie, jak inni
połapią się w ustawieniach na MotoArenę. Wtedy także u siebie możemy zacząć
przegrywać, a to już nie będzie wesołe.
W ostrych słowach Kowalika było sporo prawdy,
ale zespół musiał przygotowywać
się do kolejnego spotkania, a po porażce w z Falubazem Zielona Góra, Anioły nie
mogły pozwolić sobie na stratę punktów, a musiały dodatkowo szukać punktów
bonusowych. Nie było to jednak zadanie łatwe bowiem kolejny rywali Unia Tarnów
jak dotąd nie znalazł jeszcze pogromcy, a forma toruńskich liderów daleka była
od optymalnej. Co więcej, w toruńskiej drużynie brakowało prawdziwego lidera. W
tej roli w Gdańsku i w Zielonej Górze kompletnie nie radził sobie Tomasz Gollob,
który łącznie zdobył zaledwie 7 "oczek". W meczu z zielonogórskim Falubazem
ciężar zdobywania punktów próbował udźwignąć Chris Holder, ale wyszło to
przeciętnie. Jeśli dorzucić do tego kłopoty sprzętowe, z jakimi od początku
sezonu borykał się Adrian Miedziński, wówczas wyłaniał się obraz drużyny,
pozbawionej torowego przywództwa.
Takich problemów było próżno szukać w Tarnowie. Drużyna prowadzona przez trenera
Marka Cieślaka wygrała wszystkie swoje dotychczasowe mecze. Na inaugurację
sezonu 2014 Jaskółki niespodziewanie, choć zasłużenie zwyciężyły w Zielonej
Górze, czym jednoznacznie już od progu sezonu zasygnalizowały wysoką formę. W
dwóch kolejnych meczach rozgrywanych w Mościcach, tarnowianie wręcz rozbili
swoich rywali. O ile wysokie zwycięstwo (63:27) z zespołem gdańskiego Wybrzeża
dziwić nie mogło, o tyle rozmiary wygranej (59:31) z silną drużyną Stali Gorzów,
musiały budzić respekt.
W Toruniu dodatkowo część zawodników narzeka na niewyleczone kontuzje, ale
najbardziej cierpiał Darcy Ward, który właśnie ze względu na problemy zdrowotne,
nie mógł wziąć udziału w potyczce z Jaskółkami. 22-letni żużlowiec upadł za
sprawą Martina Smolińskiego, podczas Grand Prix Nowej Zelandii w Auckland i
doznał złamania kciuka, a także nabawił się urazu kolana, który był groźniejszy
niż się początkowo wydawało. Australijczyk co prawda z kontuzją wystąpił w Grand
Prix Europy w Bydgoszczy, w którym zajął drugą pozycję i w klasyfikacji
generalnej awansował na siódmą lokatę i wziął też udział w dwóch meczach
Ekstraligi, ale jego stan zdrowia nie był najlepszy. O ile nie było już
praktycznie śladu po złamaniu kciuka, o tyle "Darky'emu" dokuczał uraz więzadła
w lewym kolanie. W tych okolicznościach Unibax chciał i musiał powtórzyć zeszłoroczny wynik
konfrontacji toruńsko-tarnowskiej na MotoArenie, kiedy to żużlowcy z aniołem
na plastronie odnieśli przekonujące zwycięstwo 57:33, jednak zadanie to było
prawdziwym "Mission
Impossible" i miał to być prawdziwy test toruńskiego dream teamu przez lidera
tabeli. Ostatecznie torunianie po zaciętym meczu zdołali pokonać tarnowskie Jaskółki
48:42. W zespole gospodarzy najlepszy okazał się Emil Sajfutdinow. Wśród gości
doskonale spisali się Martin Vaculik i Greg Hancock.
Spotkanie rozpoczęło się od remisu po bardzo pewnym zwycięstwie Martina Vaculika
nad Wiktorem Kułakowem i Chrisem Holderem. Gospodarze po raz pierwszy objęli
prowadzenie po wyścigu młodzieżowym, gdy Paweł Przedpełski i Oskar Fajfer łatwo
poradzili sobie z Kacprem Gomólskim i Ernestem Kozą. W kolejnym biegu ze startu
wystrzelił Greg Hancock, a torunianie starali się pilnować remisu. Artiom Łaguta
wyprzedził jednak Adriana Miedzińskiego, dzięki czemu goście odrobili połowę
strat. Różnica punktowa nie zmieniła się po dwóch następnych wyścigach, w
których indywidualne zwycięstwa zanotowali tarnowianie: Janusz Kołodziej i
Vaculik. W szóstym biegu ponownie łatwo wygrał Hancock, a Fajfer przyjechał
przed Łagutą. Ostatnie miejsce zajął bezbarwny na początku spotkania Tomasz
Gollob. Torunianie kolejny raz objęli prowadzenie po niespodziewanej podwójnej
wygranej Kułakowa i Holdera nad Gomólskim i Kołodziejem. Po siedmiu biegach
"Anioły" prowadziły 23:19.
W ósmym wyścigu swoje trzecie bezproblemowe zwycięstwo odniósł Vaculik, ale
Buczkowski trzeci raz przyjechał ostatni. Goście doprowadzili do remisu po
dziewiątym biegu, w którym Łaguta i Hancock pokonali Holdera z Kułakowem.
Torunianie odzyskali prowadzenie po dziesiątym wyścigu i nie oddali go do końca
meczu. Miedziński poradził sobie z Kołodziejem, a Sajfutdinow pewnie dojechał
trzeci. Wynik meczu brzmiał 31:29 dla "Aniołów".
W jedenastym biegu Gollob i Fajfer długo prowadzili podwójnie, ale senior nie
pomagał juniorowi, co wykorzystał Gomólski. Ostatni dojechał Łaguta.
Młodzieżowcy obu ekip stoczyli ładną walkę o jeden punkt w kolejnym wyścigu. Tym
razem ponownie Gomólski minął na dystansie Fajfera, dzięki czemu prowadzenie
torunian zmalało do dwóch punktów (37:35). Jednak w starciu gigantów w biegu
trzynastym Sajfutdinow z Holderem podwójnie pokonali Hancocka z Kołodziejem
powiększając prowadzenie Unibaxu do sześciu punktów (42:36).
Taka różnica punktowa upoważniała trenera gości Marka Cieślaka do wprowadzenia
rezerwy taktycznej w wyścigach nominowanych. Selekcjoner reprezentacji Polski
skorzystał oczywiście z tej możliwości desygnując do walki dwukrotnie Hancocka i
Vaculika. Manewr ten nie udał się tarnowianom, gdyż oba biegi nominowane
zakończyły się remisami. Najpierw wygrał Gollob, który po fatalnym początku
meczu znalazł ustawienia na MotoArenę i zapisał na swoim koncie dwie trójki. W
ostatnim wyścigu zwyciężył Hancock, ale Sajfutdinow i Miedziński przywieźli na
czwartej pozycji świetnego na MotoArenie Vaculika.
Ostatecznie Unibax Toruń pokonał Grupę Azoty Unię Tarnów 48:42.
Kluczem do zwycięstwa Unibaxu okazała się równa jazda całej drużyny. W
toruńskiej ekipie zdecydowanie jednak brakowało lidera, który byłby w stanie
poprowadzić Unibax do wyższej wygranej z Jaskółkami. Każdy z seniorów zaliczył
słabszy bieg. Warto zauważyć, że żaden z zawodników gospodarzy nie osiągnął
indywidualnie dwucyfrowego wyniku. Niemniej jednak bardzo dobre wrażenie na
kibicach zgromadzonych na MotoArenie wywarł Wiktor Kułakow. Młody Rosjanin po
raz drugi pokazał, że jest pewnym punktem toruńskiej drużyny. Co może martwić
gospodarzy to słaby początek zawodów w wykonaniu Tomasza Golloba. Jednak bieg
czternasty, w którym to zapewnił zwycięstwo miejscowym spowodował, że kiepski
początek został mu zapewne wybaczony. Zwycięstwo oznacza, ze torunianie odrobili
już połowę z ośmiu minusowych punktów zasądzonych im w ramach kary za ucieczkę z
Wielkiego Finału rozgrywek minionego sezonu. Gdyby Anioły przegrały potyczkę z
Jaskółkami, byłoby bardzo źle. Wygrana jednak dawała ciągle nadzieję na
play-off, zwłaszcza że pozostali ekstraligowi rywale specjalnie nie utrudniali
tego zadania toruńczykom i dzielili się punktami co było korzystne dla drużyny z
miasta Kopernika. Ponadto zwycięstwo nad tarnowianami dało drużynie Unibaxu
pewności siebie. I to było chyba najważniejsze.
Mocnymi punktami gości byli Martin Vaculik i Greg Hancock. Ten pierwszy, mimo że
dotychczas nie spisywał się najlepiej na MotoArenie, zdołał wywalczył
czternaście punktów w sześciu startach. Słowak dysponował niezłym refleksem na
starcie i niesamowicie szybkim sprzętem. Obcokrajowiec Jaskółek wyraźnie
odjeżdżał na prostych swoim rywalom. Vaculik dał się pokonać dopiero w biegach
nominowanych. W drużynie Marka Cieślaka zdecydowanie zawiódł Krzysztof
Buczkowski, który dotychczas dobrze spisywał się na toruńskim torze. Wychowanek
grudziądzkiego klubu w trzech swoich biegach dojeżdżał do mety daleko za
pozostałymi zawodnikami. Lepszej postawy tarnowianie spodziewali się po Januszu
Kołodzieju, który po udanym początku zwodów, w kolejnych swoich biegach borykał
się z słabo spisującym się sprzętem.
Po spotkaniu powiedzieli:
Jan Ząbik - trener Unibaxu - Nie wybiegajmy zbyt daleko w przyszłość. Skupmy się
na najbliższych zawodach, które musimy wygrać. Nie ma łatwych meczów. Wszystkie
będą trudne. U nas jest jeszcze szpital. Brak Darcy'ego Warda stawia nas w nieco
gorszym położeniu. Nasi zawodnicy stanęli jednak na wysokości zadania,
pomagali sobie wzajemnie, i o to chodzi. Trzeba, by się rozumieli, a przede
wszystkim walczyli do samego końca. W drugiej części zawodów poprawiliśmy
wyjścia spod taśmy, które były bardzo ważnym elementem na tym torze. Jedziemy dalej,
chcemy wygrywać, a czy się uda, to już czas pokaże. Sport dlatego jest piękny,
bo jest nieprzewidywalny. Najważniejsze, że kontuzje już nie zostają w głowach.
Jeśli Darcy zdecyduje, że może jechać, to będzie to dla nas dobra informacja. Co
do Emila, to widać, że to jeszcze nie jest to, ale z meczu na mecz, z biegu na
bieg powinno być lepiej - we wtorek jedzie w Szwecji, później będzie trenował u
nas przed spotkaniem z Gorzowem. Tomasz Gollob? Ma problem z silnikami, ale
przyrzekł, że będzie cały tydzień pracował, by wybrać te najlepsze, tak na
MotoArenę, jak i na mecze wyjazdowe. Kułakow z kolei potrzebuje doświadczenia.
Nie ma sensu ukrywać, że na tle innych zawodników z zespołu, brakuje mu
doświadczenia, jakie zdobywa się poprzez starty w Ekstralidze. Nie można więc
oczekiwać, że od razu będzie robił mnóstwo punktów. Nie mamy wątpliwości, że
Kułakow jest zdolnym zawodnikiem. Już w czasie naszych sparingów pokazywał się z
całkiem dobrej strony. Obecnie musi jak najwięcej trenować i to jest w jego
przypadku najważniejsze.
Sławomir Kryjom - Unibaxu - Wobec wszystkich naszych problemów uważam, że zespół spisał się nieźle. Jeżeli zawodnicy narzekają na zdrowie, to ciężko o dobry rezultat. Nawet gdybyśmy mieli siedmiu mistrzów świata w składzie ciężko byłoby jechać. Mamy kłopoty z niektórymi zawodnikami. Dowodem jest to, że nikt nie zdołał wywalczyć dwucyfrowego wyniku. Nie ukrywam jednak, że to wszystko mnie bardzo martwi. Będziemy wszyscy wspólnie rozmawiać i szukać rozwiązań. Dobrze, że mamy teraz dwa tygodnie przerwy. Będzie to czas na to, aby poprawić sprzęt i doprowadzić organizmy chłopaków do stanu ścigania na poziomie Ekstraligi. Zwycięstwo bardzo nas cieszy. Wierzę, że gdy pojedziemy do Tarnowa na rewanż, to będziemy inną drużyną. Wróci do nas Darcy Ward i reszta chłopaków będzie lepiej jechać, tak że to nie jest łatwy czas dla nas, lecz walczymy całymi siłami, żeby ratować wynik
Emil Sajfutdinow - Unibax - Cały czas wracam do odpowiedniej dyspozycji po
swoich problemach zdrowotnych. Wiadomo, że przez kontuzję nie mam odpowiedniej
liczby jazd za sobą. Początek sezonu był dobry, później przydarzył mi się upadek
i trzy tygodnie przerwy. Jestem na etapie nadrabiania zaległości, potrzebuję jak
najwięcej startów, by dojść do dobrej formy. Poza tym, muszę trochę popracować
nad kondycją, "podpompować" mięśnie, które mi uciekły. Chciałbym pogratulować
ekipie z Tarnowa za wspaniałą walkę. Mam nadzieję, że w rewanżu postaramy się o
jak najlepszy wynik, co oczywiście musi być okupione ciężką pracą na treningach.
Chciałbym podziękować drużynie Tarnowa za wspaniałą walkę. W rewanżu postaramy
się o dobry wynik, jednak musimy potrenować aby być lepszym zespołem.
Adrian Miedziński - Unibax - Każde zwycięstwo dodaje otuchy i jest mobilizujące.
W sumie wszyscy szukamy odpowiednich ustawień, nie wszystko jest jeszcze
dopracowane w stu procentach. W takich meczach, jak ten z Tarnowem, gdzie jadą
zawodnicy z "topu" ktoś musi przyjechać pierwszy, kto inny ostatni i naprawdę
ciężko jest zdobywać niemal komplet punktów. Trzeba być w doskonałej formie, tak
jak np. Martin Vaculik, który wszędzie jedzie dobrze, ale i jemu zdarzyły się wpadki.
Wiktor Kułakow - Unibax - Mecz z Tarnowem był bardzo ciężki, ale na szczęście
sobie poradziliśmy. Ja, podobnie jak trenerzy, martwiliśmy się przed tym
spotkaniem, jak będą wyglądać moje wyjścia spod taśmy, bo mam z nimi spory
problem. Po trasie nie było najgorzej, w dwóch pierwszych wyścigach starty mi
również wyszły dość dobrze. Żałuję, że przed dziewiątym wyścigiem źle dobrałem
przełożenia.
Chciałbym jeździć jak najwięcej, by zdobywać kolejne doświadczenia. Muszę jednak
zaakceptować rolę rezerwowego w toruńskim klubie, który nie chce mnie póki co
wypożyczyć do innego zespołu. Mam nadzieję, że w przyszłości będę startował
więcej i jeszcze lepiej niż przeciwko Unii Tarnów.
Marek Cieślak - trener Unii - Gratuluję Unibaxowi wspaniałego meczu. Robiliśmy co można było, by nawiązać równorzędną walkę. Zabrakło punktów niektórych moich zawodników. W każdym razie spotkanie było fajne, trzymało do końca w niepewności. Dwa ostatnie biegi jeszcze mogły zmienić wynik tego meczu. Trudno, przegraliśmy sześcioma punktami. Będziemy się starać wygrać u siebie aby zdobyć punkt bonusowy.
Martin Vaculik - Unia - Jestem zadowolony z mojego wyniku, osiągniętego w tych zawodach. Szkoda tylko tego ostatniego biegu, w którym popełniłem błąd. Jednak on i tak nie miał większego znaczenia, bo zarówno Emil, jak i Adrian byli bardzo szybcy. Trudno, co zrobić. Przyjechałem czwarty, wypada tylko pogratulować Toruniowi. Jak widać, trzeba cały czas mocno pracować nad sobą, żeby się napędzać i jechać do przodu.
Źródło:
www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl