Jedno było pewne, Unibax znalazł się w
bardzo trudnym położeniu i w Zielonej Górze potrzebował sportowego cudu,
aby podjąć wyrównaną walkę.
Nikt jednak nie przewidział, że do trzech wyżej opisanych opcji można
dopisać czwartą w której zamiast rywalizacji na torze kibice zgromadzeni
przed telewizorami i na zielonogórskim stadionie mogli być świadkami
zamieszania, związanego z nie przystąpieniem do zawodów zawodników
Unibaksu Toruń czyli z walkowerem. Zgodnie z oświadczeniem Sławomira
Kryjoma, drużyna Unibaksu Toruń odmówiła startu w spotkaniu, a powodem
takiej decyzji był fakt, iż Toruń chciał przełożenia meczu, aby
rewanżowy mecz finałowy odbył się w pełnych składach, na co nie zgodzili
się gospodarze. W związku z tym, sędzia zawodów Krzysztof Meyze ogłosił
walkower na korzyść Falubazu Zielona Góra i gospodarze wygrali w
dwumeczu 83:46. Działacze zielonogórscy nie zgodzili się na przełożenie
spotkania, bowiem zgodnie z regulaminem przełożenie meczu było możliwe
do godziny 20.00 dnia poprzedniego, a przy tym osoba Sławomira Kryjoma
zdaniem gospodarzy spotkania była nieuprawniona do tego typu negocjacji
w imieniu klubu. W tej sytuacji zamiast wielkiego święta żużla, zabawy
kompletu widzów na stadionie, emocji dla dziesiątek, jeśli nie setek
tysięcy kibiców przed telewizorami, wyszedł ogromny skandal i wstyd dla
polskiego speedway'a. W kolejnych dniach w przekazach medialnych więcej
uwagi poświęcało się nie temu, nie temu kto wywalczył Drużynowe
Mistrzostwo Polski, ale okolicznościom w jakich rozdano medale.
Unibaxowi za oddanie meczu bez walki groziły poważne sankcje
regulaminowe w postaci:
- przyznania punktów ujemnych,
- zawieszenia klubu oraz zwrot poniesionych nakładów i utraconych
korzyści,
- przeniesienia drużyny do niższej klasy rozgrywek,
- pozbawienie drużyny tytułu mistrza kraju albo zdobywcy nagrody
PZM / SE,
- zakaz reprezentowania sportu polskiego w zawodach
międzynarodowych lub międzynarodowych rozgrywkach pucharowych,
- odszkodowanie dla podmiotu zarządzającego,
- kara pieniężna,
- dyskwalifikacja dla klubu oraz zwrot poniesionych nakładów i
utraconych korzyści,
I tak też się stało o czym poinformował były prezes Unibaxu, a od
roku 2013 przezes Ekstraligi Wojciech Stępniewski: Wydarzenia z
finałowego wieczoru podważają wiarygodność dyscypliny i są skierowane
przeciwko całemu środowisku żużlowemu w Polsce. Do dzisiaj nie mogę
uwierzyć w to co się stało. Podważona została fundamentalna zasada
rywalizacji sportowej, w której uczestniczy się do końca pokazując ducha
walki, charakter i wytrwałość. Te wydarzenia będą długo kładły się
cieniem na całej dyscyplinie. Zrobimy wszystko, aby taka sytuacja nigdy
więcej się nie powtórzyła. Najbardziej mi żal kibiców, tych na
stadionie, tych przed telewizorami i tych, którzy byli w drodze z
Torunia do Zielonej Góry. To nigdy nie powinno mieć miejsca. Zarząd Enea
Ekstraligi wszczął z urzędu postępowanie dyscyplinarne przeciwko klubowi
z Torunia. Sprawą niezwłocznie zajmie się Komisja Orzekająca Ligi jako
organ dyscyplinarny, a instancją odwoławczą jest Trybunał Związku.
Katalog kar określa regulamin dyscyplinarny i odszkodowanie, które
wynika z regulaminu nie jest jedyną sankcją, która może dotknąć klub
popełniający tego typu przewinienia.
Oprócz Stępniewskiego można było
usłyszeć komentarze innych osób:
Stanisław Bazela – żużlowy twórca regulaminów - arunkiem
przełożenia spotkania jest zgoda obu klubów wyrażona do godziny 20:00
dnia poprzedzającego mecz, czyli w tym przypadku do soboty.Z tego co mi
wiadomo, żadne pismo z prośbą z Torunia do zielonogórskiego klubu nie
wpłynęło, nic o takim piśmie nie wiedzą także władze ligi. Owiadczenie o
rezygnacji z udziału w zawodach złożył co prawda Sławomir Kryjom, ale z
formalnego punktu widzenia nie był do tego umocowany. To przypadek bez
precedensu, jest mi przykro, że muszę w tym uczestniczyć, ale to nie
jest moja wina. Jedynie mój pech.
Andrzej Witkowski - przewodniczący PZM - To porażka całego żużla. Nie rozumiem takiej decyzji kierownictwa toruńskiej drużyny, tym bardziej, że sami zawodnicy chcieli jechać, a wiem to, bo z nimi rozmawiałem. Wszystko wskazuje na to, iż srogo za całe niedzielne zamieszanie w Zielonej Górze zostanie ukarany toruński Unibax. Na pewno nie obejdzie się bez kar finansowych. Art. 714 ust. 1 Regulaminu Drużynowych Mistrzostw Polski, który jasno mówi: "Jeżeli drużyna gości przegrała mecz walkowerem, klub tej drużyny jest zobowiązany do zapłacenia na rzecz klubu drużyny gospodarza odszkodowania w kwocie 200000 zł oraz SE odszkodowania w kwocie, jaką SE zostanie obciążona przez telewizję lub sponsorów rozgrywek."
Sławomir Krenczyk - rzecznik Enea S.A - Naszym zdaniem niedobrze się stało, że mistrz Polski został wyłoniony nie w wyniku sportowej walki, tylko w wyniku niesportowej decyzji jednej z drużyn. Niezależnie od motywacji jedno jest pewne - nie tak powinna kończyć się emocjonująca i ważna dla kibiców rywalizacja. Kibice czekali na sportowe emocje w Zielonej Górze, ukoronowanie całego sezonu, przyjechali z różnych części Polski, poświęcili czas i pieniądze. Źle się stało, że osoby podejmujące decyzję o odwołaniu zawodów nie wzięły pod uwagę oczekiwań wielu tysięcy fanów żużla. Jako sponsor Enea Ekstraligi także odczuwamy skutki tego wydarzenia. Wkrótce zamierzamy podjąć decyzję co do ewentualnych konsekwencji.
Władysław Gollob - ojciec
Tomasza Golloba - I to jest cała sprawiedliwość i znajomość reguł
fair play według prezesa Polskiego Związku Motorowego Andrzeja
Witkowskiego. Nie znam pana Karkosika i nigdy z nim nie rozmawiałem, ale
to właśnie on - o ile faktycznie miał wpływ na odmowę jazdy przez
Unibax, o czym się mówi - uchronił toruński zespół od poniżającej
porażki w nierównej walce. Nikt nie wziął pod uwagę tego, jakie
reperkusje może wywołać taki nierówny bój. Widownia żużlowa czasem
zachowuje się nieobliczalnie, o kulturalnym przeżywaniu widowiska
sportowego często można zapomnieć. Co mogło czekać zdeklasowany zespół
Unibaksu? Na przykład wycie stadionowej gawiedzi zionącej do przeciwnika
nienawiścią tym większą, im przeciwnik słabszy. Czy tego właśnie chciał
Witkowski, namawiający do jazdy zawodników z Torunia? W swoim zachowaniu
przypominał gońca senatora RP.
Nieważne, czy Tomasz odzyskałby zdrowie i siły. Pewnie nie, ale dla
dobra i większej wartości finału warto było dać szansę pokiereszowanemu
przeciwnikowi. Dać szansę uzupełnienia składu dla stawienia godnego
oporu sportowego lepszemu, o czym wszyscy przekonali się na meczu w
Toruniu, zespołowi z Zielonej Góry. Byłoby to piękne widowisko, kibice
wielbiliby gladiatorów, satysfakcję miałby Falubaz. Zawodnicy z Zielonej
Góry dostaliby te same złote medale, z tych samych wielebnych rąk. Nie
oglądalibyśmy skandalu, lecz sportowy triumf Falubazu. A tak Zielona
Góra dostała ochłapy walkowerem.
Marek Jankowski - prezes Falubazu - Bardzo się cieszymy z tego medalu. Szkoda, że odbyło się to w takim stylu jaka miała mieć miejsce. Powiedziałem już dziś w telewizji, że panowie Kryjom, Karkosik skończą swoją przygodę z żużlem po tym wszystkim co się wydarzyło, bo to jest wstyd. Nie o to w tym wszystkim chodziło. Natomiast medal złoty jest nasz i nam się należał. Nasi zawodnicy w stu procentach zasłużyli na ten tytuł, ogromne gratulacje dla nas. Runda zasadnicza była po naszej stronie jak i play-offy. Jeżeli ktoś jest tak bardzo płaczliwy jak drużyna Unibaxu Toruń to ja trzymam kciuki za to, żeby zmienił się tam sponsor i myślenie o żużlu. Nie jest tak, że w tym sporcie można wszystko kupić. Okazało się, że nie da się kupić złotego medalu i stąd ta sytuacja. Bardzo przepraszamy kibiców.
Rafał Dobrucki - trener Falubazu - Cieszę się z sukcesu naszej drużyny choć nie powinno to tak wyglądać. Wszystko powinno rozstrzygnąć się sportowo. Niemniej jednak to my na to zasłużyliśmy walką w sezonie. To my wygraliśmy rundę zasadniczą z największą liczbą punktów i o czymś to świadczy. Tytuł mistrza Polski bez walki na torze będzie smakować zdecydowanie mniej. Nie mamy jednak na to wpływu. Ze swojej strony robimy wszystko zgodnie z procedurami. Czekamy na ostateczne decyzje.
Piotr Protasiewicz - Falubaz - Cieszymy się bardzo, że udało nam się po tym sezonie trudnym zdobyć ten medal. Jak mówi przysłowie - nie ważne jak się zaczyna tylko jak się kończy. To jest jak najbardziej adekwatne i ma odbicie w naszym tytule. Naprawdę to wspaniała sytuacja, że mamy złote medale. Cieszymy się, że naszą jazdą zasłużyliśmy na to. Cisnęło się w nas trochę smutku z powodu tej sytuacji jaka miała miejsce przed spotkaniem. My byliśmy gotowi, chcieliśmy walczyć, a nie było nam dane. My z tego ringu nie uciekliśmy. Stało się tak i trudno.
Patryk Dudek - Falubaz - Wszystko już zostało powiedziane. Ja ze swojej strony chcę przeprosić kibiców za to, co wyszło. Nie tak miało być. Szkoda, że nie mogliśmy pokazać tego na torze. Jednak to my jesteśmy tymi "złotymi mężczyznami" i tyle.
Jarosław Hampel - Falubaz - Ten sezon świetnie się dla nas układał, zwłaszcza w końcówce. Pokazaliśmy, że jesteśmy tym najlepszym zespołem. To jest najważniejsze w tym momencie. Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy nas wspierają. Cieszę się ogromnie. Niestety wszystko wydarzyło się z największym absurdem ostatnich lat w tla. To szczególnie przykre, jeśli chodzi o tysiące kibiców na stadionie i przed telewizorami. Nic więcej nie powiem. Szkoda słów. Wiemy, co się stało wczoraj podczas Grand Prix, ale to nie stanowi usprawiedliwienia. Dziś miał być kolejny mecz. Zawodnicy przyjechali i byli gotowi do walki. Ja to widziałem, bo rozmawiałem z chłopakami i oni chcieli wyjechać i z honorem powalczyć. My też mieliśmy problemy przez jakąś część sezonu. Widziałem, że oni też byli zawiedzeni tym, że wracają do domu. W tym roku mieliśmy naprawdę dużo sukcesów. Liga była wspaniała, ciekawy sezon do samego końca. Torunianie przekreślili to, co było budowane przez cały rok. Te wszystkie emocje, które przeżywaliśmy, były świetne, a dziś mamy z tego cyrk.
Głos zabrali również działacze innych
klubów żużlowych:
Paweł Mizgalski – prezes Włókniarza Częstochowa - Jestem
bardzo zniesmaczony tym, co się wydarzyło. Nie da się zrozumieć tego, że
można było posunąć się aż tak daleko. Jestem ciekaw, jaką karę otrzyma
klub z Torunia, bo jest to sytuacja bezprecedensowa. Bardzo
prawdopodobne jest to, że zostanie nałożona duża kara finansowa oraz
ujemne punkty na początku przyszłego sezonu. Odstąpi się w ten sposób od
degradowania klubu do I czy II ligi. Biorąc jednak pod uwagę, że w
przyszłym roku, zgodnie z postanowieniami, nie będzie limitów oraz KSM-u,
żadna kara finansowa nie będzie dla pana Karkosika bolesna. Będzie on
mógł zatrudnić najlepszych zawodników z Polski i zagranicy, a ujemne
punkty nie są barierą nie do przeskoczenia. Uważam więc, że biorąc pod
uwagę możliwości pana Karkosika, kara finansowa i ujemne punkty to za
mało.
Marta Półtorak – prezes Marmy Rzeszów - Uważam, że taka sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca. Jest to kolejna porażka Ekstraligi i PZM, że do czegoś takiego dochodzi. Odnoszę wrażenie, że nie idziemy w tym kierunku, w którym powinniśmy, jeśli chodzi o żużel. Uważam, że nie powinno też dojść do wielu innych sytuacji. Mam tu na myśli chociażby zdarzenie, do którego doszło w Tarnowie, kiedy nasza drużyna rozgrywała tam swoje spotkanie. Kibice czekali wtedy ponad godzinę, nie wiedząc, czy zawody będą kontynuowane. Dla mnie to, co wydarzyło się w niedzielę, jest wielką porażką osób, które zarządzają Ekstraligą. Nauczyliśmy się za wszystko karać. A może zamiast tego doprowadzilibyśmy do tego, by takich sytuacji po prostu nie było? Najprostszym rozwiązaniem jest oczywiście nałożenie kary. Pieniądze trafiają później na konto PZM. Pytam się jednak, co mają z tego kibice, co ma z tego polski żużel? Moim zdaniem nie powinniśmy po prostu dopuścić do sytuacji, którą oglądaliśmy w niedzielę. Trzeba tak zarządzać rozgrywkami i wprowadzić takie przepisy, żeby to się nie powtórzyło. Proszę zauważyć, że tylko kluby, które jeszcze jakoś sobie finansowo radzą, są karane. Inne są pomijane, a kary, które są dawane, nie są równe. Zamiast mówić o kolejnych karach, zajmijmy się organizacją zawodów, widowiskiem i kibicami. Jeśli podejdziemy zdrowo do tego sportu, to takich sytuacji nie będzie. Nie jestem w stanie do końca rozpatrywać, co było przyczyną takiej decyzji Unibaksu. Pojawiają się głosy, że nie chciano, by był to nierówny pojedynek, bo czy kibice chcieliby oglądać wynik 70:20? Wymagałoby to głębszej analizy, ale z pewnością bardzo źle się stało.
Józef Dworakowski - prezes Unii Leszno - Tak chętnie chwalimy, że mamy najlepszą ligę na świecie. Według mojej oceny, to jest najgłupsza liga na świecie. Dwa lata temu zgłaszałem postulaty uzdrowienia ligi, łącznie z zawieszeniem rozgrywek na jeden rok. Nikt mnie jednak nie słuchał. Tak jak trudno wyjaśnić, dlaczego żużlowcy z Torunia nie pojechali w Zielonej Górze, tak nikt mi wówczas nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego jeden zawodnik Marmy chciał zadecydować o tym, że mecz się nie odbędzie. Przypomnę, że sędzia nakazał jazdę, ale rzeszowianie odmówili. Ekstraliga ukarała nas, a nie rywali i jak widać, żadnych wniosków z tego nie wyciągnęła. Powiem krótko, teraz Ekstraliga ukarała się sama. Nie chce mi się za bardzo w to wierzyć, bo to że właściciel Unibaxu zakazał startu zawodnikom, to rozsądny człowiek. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że ja, jako prezes klubu, mógłbym zakazać swoim zawodnikom startu w meczu.
Krystyna Kloc - prezes Sparty Wrocław - Wydarzyła się też rzecz bez precedensu. Trzeba pamiętać o tym, że nie jest to sprawa regionalna. Ona ma wydźwięk naprawdę szeroki i odbiło się to echem w całej Polsce. Ten sport do tej pory był raczej czysty i nie mieliśmy tego typu skandali. Bez względu na to, co się wydarzyło, nie można pana Romana Karkosika obrażać. Unibax popełnił błąd, ale nie należy tego błędu przekładać na człowieka, który wkłada w ten sport spore pieniądze, bo wydaje mi się, że to nie jest dobra droga. Myślę, że ostatnie wydarzenia są dobrą lekcją dla nas wszystkich. Wszystkie strony zaczęły bardziej słuchać i poprawiła się także komunikacja z władzami Ekstraligi. Zaczyna się coś zmieniać. Jeśli ta sytuacja sprawi, że będzie mówić o rzeczach ważnych i będziemy odnosić się do siebie z szacunkiem, to być może uznamy to za lekcję, która była nam potrzebna.
Głos zabrali również działacze Unibaxu
na specjalnie zwołanej konferencji, na której tłumaczyli, drużyna
nie mogła przystąpić do niedzielnego meczu ze względu na problemy ze
składem. Decyzję o rezygnacji ze startu podjęła Rada Nadzorcza klubu. Na
konferencji zjawili się menedżer Sławomir Kryjom i prezes Mateusz
Kurzawski. Jak tłumaczyli mediom, decyzja o rezygnacji ze startu została
podjęta dopiero na miejscu w Zielonej Górze. Torunianie jeszcze w
niedzielę rano mieli nadzieję, iż Tomasz Gollob będzie zdolny do jazdy w
tym spotkaniu. - Chcieliśmy, by mecz był odjechany w równych siłach, by
było to godne widowisko. Bez Tomka Golloba nie można było na to liczyć -
tłumaczyli.
Szefostwo Stelmet Falubazu usłyszało na miejscu propozycję, by rewanżowy
mecz finałowy został przełożony. Torunianie proponowali, by rozegrać go
za dwa tygodnie - 6 października. Zdolny do jazdy byłby już wówczas
wspomniany Gollob. Gdy stało się jasne, że obie strony nie dojdą do
porozumienia, decyzję o nieprzystąpieniu do meczu wydawała Rada
Nadzorcza, na czele z jej przewodniczącym, Jakubem Nadachewiczem, a jako
ofcjalny powód podano kontuzję Tomasza Golloba, przy której torunianie
"nie mieli możliwości godnego odjechania meczu w Zielonej Górze".
Zdaniem przedstawicieli Unibaksu, rezygnacja ze startu była lepszym
rozwiązaniem, niż przystąpienie do spotkania w mocno osłabionym
składzie.
W czasie konferencji Prezes toruńskiego klubu Mateusz Kurzawski
tak komentował całą sytuację: Wszystko zaczęło się od Grand Prix w
Sztokholmie i od upadku naszego zawodnika Tomasza Golloba. Na początku
informacje ze szpitala były pozytywne, jednak później wiedząc, że nie
będzie on w stanie jechać w następnych dniach, zaproponowaliśmy Zielonej
Górze przełożenie meczu. Były prowadzone rozmowy telefoniczne i
osobiste, jednak ze strony Zielonej Góry nie było zgody na przełożenie
tego meczu. Chcieliśmy jechać w duchu fair-play, chcieliśmy odjechać
mecz w równych siłach, żeby to było widowisko na najwyższym poziomie.
Bez Tomka Golloba nie byliśmy natomiast w stanie godnie jechać. Gdybyśmy
nie mieli zamiaru pojechania meczu to w ogóle byśmy nie wyjechali z
Torunia. To wszystko było na gorąco, Sławek negocjował i telefonicznie i
osobiście, prowadził rozmowy w sprawie przełożenia meczu, żeby mógł
wystąpić w nim jeden z naszych czołowych zawodników, żeby był wielki
wymiar widowiska sportowego. Nie mamy Chrisa Holdera od pewnego momentu,
teraz upadł Tomasz Gollob. Chcieliśmy jednak, żeby ten mecz był fajną
walką do końca. W duchu sportu chcieliśmy poczekać z Tomkiem Gollobem
czekając na informacje o jego stanie zdrowia. Chcieliśmy pojechać za dwa
tygodnie, może za dziesięć dni, ale nie udało się. W tym składzie Tomek
Gollob jest ważną osobą, to z jednej strony zawodnik nowy, ale ważny.
Zespół to zespół. Za podjęcie takiej a nie innej decyzji Unibaksowi
grożą surowe kary. Jak na razie nie zamierzam jednak niczego komentować
i czekam na decyzje włodarzy ligowego żużla.
Klika dni po konferencji głos zabrali
także ludzie z toruńskiego środowiska żużlowego:
Adrian Miedziński - Unibax - W niedzielę przybyliśmy na
stadion, byliśmy gotowi do jazdy i chcieliśmy odjechać te zawody. Dość
powiedzieć, że przygotowania do spotkania w Zielonej Górze trwały cały
tydzień. Decyzja Rady Nadzorczej klubu była jednak taka, a nie inna. Nie
jesteśmy osobami władnymi, żeby się temu przeciwstawiać.
Jacek Gajewski – były menadżer
Unibaxu - Myślałem, że po półfinałowych wydarzeniach z poprzedniego
sezonu, gdy rywalizowali ze sobą Unibax i Unia Tarnów, apogeum pewnych
złych rzeczy nastąpiło. Okazało się jednak, że jeszcze coś gorszego może
się zdarzyć. Stało się oczywiście bardzo źle i myślę, że osoby, które
podejmowały taką decyzję, teraz na chłodno pewnie tego żałują. Chyba nie
do końca wszyscy zdawali sobie sprawę z późniejszych konsekwencji.
Zastanawiając się nad tym zamieszaniem dochodzę do wniosku, że czasami
każdy z nas pod wpływem jakichś złych emocji, chwilowego impulsu,
podejmuje złe decyzje. Dobrą rzeczą jest to, gdy jest ktoś z boku, kto
potrafi człowieka przekonać, żeby takich absurdalnych decyzji nie
podejmować. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o Toruń, to chyba zabrakło
kogoś poważnego, kto by potrafił to wszystko naprawić - dodał. Osoby,
które mnie znają, wiedzą, że gdybym to ja był menedżerem i bym prowadził
tę drużynę w Zielonej Górze, to bym ją zgłosił i ten mecz by się odbył,
nawet jeśli wiązałoby się to z tym, że utraciłbym pracę.
Łatwo w tej chwili oceniać i mówić, że to jest złe i naganne. Czasami
zdarza się, że podejmuje się decyzje nieracjonalne. Na pewno Unibax
czekają jakieś sankcje. Jak duże? To zobaczymy. Mam tylko nadzieję, że
kara nie będzie się wiązała z wyeliminowaniem drużyny z rozgrywek
ligowych. Kara nie polega na tym, żeby dorobek wielu lat i ludzi po
prostu zniszczyć. Sytuacja była naganna, ale ci, którzy będą podejmowali
decyzje, muszą się zastanowić, czy zrobić pokazowy proces i nałożyć
największe możliwe sankcje, czy też postąpić w taki sposób, by ośrodek
żużlowy w Toruniu po prostu przetrwał. Przy zastosowaniu takiej kary
zbiorowej, najbardziej ucierpieliby kibice, sponsorzy i przede wszystkim
zawodnicy. Nie chcę po prostu, by ktoś wpadł na pomysł, by poprzez
surowe ukaranie Unibaksu można było poprawić wizerunek Ekstraligi. Chyba
nie tędy droga.
Gdy czytam wypowiedzi niektórych młodych działaczy, którzy uważają, że
po dwóch-trzech latach wszystko na temat żużla wiedzą, to odnoszę
wrażenie, że być może uznali, że nadarzyła się okazja, by jednego
mocnego konkurenta z tej rywalizacji wyeliminować. Nie wiem, czy to
generalnie służy rozgrywkom żużlowym. Zwłaszcza, że przez ostatnie
siedem lat żadne złe rzeczy za Toruniem się nie ciągnęły. To klub
solidny, dobrze zorganizowany, mający na swoim koncie turnieje Grand
Prix. Tak jak powiedziałem, pod wpływem emocji podjęto złą decyzję i
przez to zrobił się problem.
Na sesji Rady Miasta Torunia pojawił
się Robert Dowhan, Senator RP związany z zielonogórskim żużlem i zabrał
głos w sprawie wydarzeń związanych z niedoszłym meczem rewanżowym ENEA
Ekstraligi w Zielonej Górze. Jestem senatorem, ale jestem też
przede wszystkim człowiekiem sportu, który skończył AWF i od młodych lat
zajmuje się sportem. Z racji pełnienia obowiązków w parlamencie nie
prowadzę klubu ekstraligowego, jestem w stowarzyszeniu. Chcę natomiast
od razu powiedzieć, że nie przyjechałem kogokolwiek oskarżać, wprowadzać
niepokój, wysnuwać wnioski. Od niedzieli nie mogę znaleźć sobie miejsca
i nie mogę pogodzić się z tym, co się stało.
Po bilety na niedzielny mecz ludzie stali w kolejkach po kilkanaście
godzin. Mieliśmy komplet widzów, prawie 17 tysięcy. Ludzie
poprzyjeżdżali z całej Polski, dużo osób z zagranicy, choćby z uwagi na
fakt, że współpracujemy z Bundesligą. Zainteresowanie było więc bardzo
duże. Finał to wielkie święto dla obu żużlowych stolic, Torunia i
Zielonej Góry. W Toruniu odbyły się piękne zawody i liczyliśmy, że w
Zielonej Górze też tak będzie. Przykro nam, że wypadkowi uległ Tomasz
Gollob, trzymaliśmy kciuki za jego zdrowie.
Chcę podkreślić, że krążące opowieści o treści dziwnej, związane z
rzekomymi ustaleniami, SMS-ami, czy rozmowami, dotyczą czegoś, co nie
miało w ogóle żadnego miejsca. Jesteśmy ludźmi sportu. Reguły fair-play
mówią, żeby walczyć do końca, bo nikt nigdy nie jest na straconej
pozycji, szczególnie, że Toruń wygrał pierwszy mecz. Nie wiadomo kto by
przegrał na torze, ale i tak wszyscy bylibyśmy wygranymi, bo cały rok
pracowaliśmy na to, żeby wejść do finału. Mecz w Toruniu śledziło w TV
400 tysięcy osób. Liczyliśmy na taką samą frekwencję przy naszym meczu w
Zielonej Górze. Niestety, tak się nie stało. Jako człowiek sportu nie
zgadzam się z takimi rzeczami, które były, ale które są już za nami.
Powinniśmy iść do przodu.
Źle by się stało gdyby Toruń został ukarany, bo nie będą ukarani
działacze, ale mieszkańcy, i kibice, którym umożliwiliśmy wjazd do
Zielonej Góry, bo ich klub nie wziął za nich odpowiedzialności. Liczę na
to, że sport w Toruniu będzie nadal na wysokim poziomie i życzę sobie,
żebyśmy znów za rok spotkali się w wielkim finale, ale nie w takich
okolicznościach jak w ostatnią niedzielę. Musimy jednak rozliczyć się z
naszymi kibicami. Jako strona i jako klub nie pozwolimy sobie na to,
żeby im tych pieniędzy za bilety nie oddać. Natomiast czy toruński klub
w jakikolwiek sposób to zrekompensuje - zobaczymy w przyszłości.
Oczywiście będziemy się domagać odszkodowania, bo nie czujemy się tu
winni i nie wyobrażam sobie, żeby klub z Torunia nie był świadomy tego
co zrobił. Te krzywdy i utracone korzyści trzeba naprawić.
Senator po sesji Rady Miasta
uczestniczył również w spotkaniu z prezydentem Torunia Michałem
Zaleskim, który także nie przeszedł obojętnie obok wydarzeń w Zielonej
Górze. Włodarz miasta wydał specjalne oświadczenie, w którym ubolewa
nad całą sytuacją związaną z finałem.
Oświadczenie prezydenta Torunia Michała Zaleskiego w sprawie w
sprawie odwołanego meczu żużlowego Stelmet Falubaz Zielona Góra – Unibax
Toruń w dn. 22.09.2013r.
Miniony sezon Enea Ekstraligi był dla Unibaksu Toruń jednym z
najtrudniejszych w ostatnich latach. Drużyna nękana licznymi kontuzjami
przezwyciężyła trudności i dotarła do finałowej walki o złoty medal
Drużynowych Mistrzostw Polski. Niestety, wypadek i kontuzja, jakiej
doznał - w przededniu decydującego o Mistrzostwie Polski spotkaniu -
jeden z liderów naszego zespołu, Tomasz Gollob, stanowiła nieszczęśliwe
dopełnienie fatalnej passy toruńskich żużlowców w tym sezonie.
Jako wieloletni kibic żużlowy ubolewam, że sytuacja, z którą mieliśmy do
czynienia w Zielonej Górze, miała miejsce. Będę prosił Zarząd Klubu o
wyjaśnienie podjętej decyzji o braku udziału zespołu w niedzielnym meczu
rewanżowym. Mam nadzieję, że wszyscy kibice toruńskiego i polskiego
speedway’a poznają motywy kierownictwa Unibaksu.
Przede wszystkim jednak wierzę, że przyszłość przyniesie kolejne sukcesy
toruńskiego, w tym żużlowego, sportu. Jednocześnie reprezentantom
naszego Klubu - Tomaszowi Gollobowi i Chrisowi Holderowi - życzę
szybkiego powrotu do zdrowia i na żużlowe areny, a działaczom dobrego
przygotowania zespołu do kolejnego sezonu w 2014 r.
W tle toczących się dyskusji pracowała jednak Komisja Orzekająca Ligi, która na wniosek Zarządu Ekstraligi wszczęla postępowanie i wystosowała wnioski dyscyplinarne do KST Unibax Toruń i osobno - do menadżera Sławomira Kryjoma w sprawie o podejrzenie naruszenia kilku istotnych przepisów Regulaminu Sportu Żużlowego oraz za "podejmowanie niegodnych działań polegających na uniemożliwieniu udziału zawodników w zawodach". W celu rozpatrzenia wniosków dyscyplinarnych w dniu 28 września 2013 w siedzibie spółki w Bydgoszczy zebrała się KOL i o godzinie 11.00 zajęła się wnioskiem w sprawie nie przystąpienia do zawodów przez Unibaksu Toruń , a o godzinie 13.30 wnioskiem w sprawie menadżera Sławomira Kryjoma. Komisja nie podjęła jednak decyzji, na pierwszym posiedzeniu w sprawie, Przesłuchano jednak pierwszych świadków. Na posiedzenie Komisji stawili się Adrian Miedziński, Paweł Wolender i Emil Pulczyński. Był obecny także prezes Unibaxu Toruń i trener Jan Ząbik. Swoją nieobecność usprawiedliwili menedżer Sławomir Kryjom oraz zawodnicy - Darcy Ward oraz Paweł Przedpełski. Brak decyzji wynikał z tego, że KOL potrzebowała jeszcze przynajmniej jednego posiedzenia, aby podjąć decyzję w tej sprawie. Ponadto do komisji nie zdążyły wpłynąć wszystkie dokumenty ze strony Falubazu Zielona Góra. Członkowie Komisji chcieli również przesłuchać pozostałych świadków, czyli zawodników Unibaxu i przede wszystkim menedżera Sławomira Kryjoma.
W przerwie między posiedzeniami komisji
zaatakowali jednak włodarze toruńskiego klubu i takiego zwrotu w
sprawie nie spodziewał się nikt, bowiem Unibax zażądał, by liga ogłosiła
nie jednostronny, ale dwustronny walkower za rewanżowy mecz pomiędzy
Falubazem Zielona Góra a torunianami. Według Unibaksu na zgłoszeniu
zespołu Falubazu w rewanżowym pojedynku zabrakło podpisów zawodników.
Według przepisów kierownik drużyny "jest zobowiązany do dostarczenia"
dokumentu wraz z podpisami zgłoszonych żużlowców. Zatem Komisja
Orzekająca zaczęła prace dwutorowo.
Mateusz Kurzawski prezes toruńskiego klubu tak komentował tę
specyficzną formę obrony - Ten wniosek został złożony w ramach
procesu dyscyplinarnego. Jego zasady umożliwiają nam składanie takich
wniosków. To jest część naszej linii obrony. Walkower rzeczywiście
mógłby zostać orzeczony, ale w tej sprawie decyzja nie należy do mnie.
Podejmie ją w tym przypadku Komisja Orzekająca. Walkower może być
konsekwencją naszych działań, ale ich istota polegała na złożeniu
wniosku, do którego mieliśmy prawo.
W całej sprawie istotne może być
oświadczenie o nieprzystąpieniu do meczu, które złożył Sławomir Kryjom.
Okazało się, że... nie był on uprawniony do takiego działania.
- O oświadczeniu klubu w sprawie nie przystąpienia do meczu mowa jest
w art. 713 pkt 3 Regulaminu Sportu Żużlowego. Konsekwencją takiego
oświadczenia jest zweryfikowanie wyniku meczu przez SE jako walkowera
dla drużyny przeciwnika tego klubu. W przepisie mowa jest o oświadczeniu
klubu, jako osoby prawnej. Wskazać więc należy, że klub z Torunia działa
pod firmą Klub Sportowy Toruń Unibax Spółka Akcyjna i zastosowanie do
jego oświadczeń woli mają przepisy ustawy Kodeks Spółek Handlowych.
Zgodnie z art. 368 § 1 wspomnianej ustawy, do prowadzenia spraw spółki i
reprezentowania spółki uprawniony jest jej zarząd. Po uzyskaniu
informacji z Krajowego Rejestru Sądowego stwierdzić należy, iż w skład
zarządu klubu z Torunia wchodzą obecnie pan Mateusz Kurzawski, jako
prezes zarządu i pan Tomasz Kaczyński, piastując funkcję wiceprezesa
zarządu. Natomiast umowa spółki akcyjnej Klub Sportowy Toruń Unibax
stanowi, iż "w przypadku zarządu wieloosobowego do reprezentacji spółki
uprawniony jest prezes zarządu samodzielnie, dwóch członków zarządu
łącznie lub członek zarządu łącznie z prokurentem". W odniesieniu do
oświadczenia o nieprzystąpieniu drużyny Unibaxu Toruń do meczu
finałowego Speedway Ekstraligi podpisanego przez pana Sławomira Kryjoma,
a złożonego przez niego sędziemu zawodów, stwierdzić należy, iż
oświadczenie to nie jest oświadczeniem, o jakim mowa w art. 713 pkt 3
Regulaminu Sportu Żużlowego, gdyż złożone zostało przez osobę
nieuprawnioną do reprezentowania klubu. Z punktu widzenia prawa
oświadczenie to jest bezwzględnie nieważną czynnością prawną, która nie
wywołuje zamierzonych skutków prawnych - wyjaśnia mec. Przemysław
Nasiukiewicz, radca prawny, menedżer sportowców, specjalista z zakresu
prawa sportowego, wykładowca Szkoły Wyższej im. Pawła Włodkowica w
Płocku, członek Komisji Orzekającej Ligi Ekstraligi Żużlowej sp. z o.o.,
właściciel agencji sportowej Progress Management..
Niezależnie od oświadczenia, które złożył Sławomir Kryjom, tok
przygotowań do meczu nie powinien zostać zakłócony. Oznacza to, że takie
czynności jak zgłoszenie drużyny powinny zostać wykonane zgodnie z
procedurami, które przewiduje regulamin. - Po złożeniu wyżej
wymienionego oświadczenia tok przygotowań do meczu nie powinien więc
zostać zakłócony. Mając na uwadze treść przepisu art. 710 Regulaminu
Sportu Żużlowego, nie później niż 60 minut przed zawodami, kierownicy
obu drużyn przy udziale zawodników powinni złożyć sędziemu zawodów
zgłoszenia drużyn do zawodów wraz z niezbędnymi dokumentami
uprawniającymi zawodników do startu w zawodach. Do dokumentów tych
należą licencje zawodników czy ważne badania lekarskie. Z kolei w art.
35 pkt 2 Regulaminu Sportu Żużlowego czytamy, iż kierownik drużyny
obowiązany jest dostarczyć przed zawodami sędziemu zawodów zgłoszenie wg
ustalonego wzoru oraz zapewnić, aby zgłoszeni zawodnicy złożyli na
zgłoszeniu swoje podpisy w obecności sędziego. Z dostępnych mi
informacji wynika, iż drużyna z Torunia nie została w ogóle zgłoszona do
zawodów (wypełniony druk zgłoszenia i inne niezbędne dokumenty nie
zostały złożone sędziemu), natomiast drużyna z Zielonej Góry składając
komplet wymaganych dokumentów została do zawodów zgłoszona, jednak na
druku zgłoszenia brakowało podpisów zawodników tej drużyny. Zatem w
rozpatrzeniu wniosku Unibaksu wiele zależeć miało od interpretacji
wydarzeń w Zielonej Górze, której dokona Komisja Orzekająca. Sprawa jest
trudna do jednoznacznej oceny. Brak podpisów zawodników pod zgłoszeniem
może bowiem zostać potraktowany jedynie jako przewinienie dyscyplinarne
kierownika drużyny gospodarzy. Dlatego wydając orzeczenie Komisja
Orzekająca Ligi będzie musiała wziąć pod uwagę również treść zgłoszenia
drużyny z Zielonej Góry i odpowiedzieć na pytanie czy brak na zgłoszeniu
podpisów zawodników drużyny gospodarzy jest przesłanką wystarczającą do
weryfikacji wyniku meczu jako obustronnego walkowera czy jest to jedynie
przewinienie dyscyplinarne kierownika drużyny, za które to przewinienie
odpowiadać powinien sam kierownik. Nie ukrywam, iż argumenty
przemawiające za drugim ze wskazanych poglądów są mi bliższe. Podpisy
zawodników na zgłoszeniu do zawodów powinno się interpretować jako
stwierdzenie faktu ich obecności w miejscu przeprowadzenia zawodów oraz
wyraz gotowości udziału w meczu. Okoliczności te można również
stwierdzić po otrzymaniu od każdego z zawodników licencji uprawniającej
do startu oraz innych niezbędnych dokumentów (np. badań lekarskich).
Ponad to, o planowanej godzinie rozpoczęcia meczu wszyscy wskazani w
zgłoszeniu zawodnicy Falubazu Zielona Góra obecni byli w parku maszyn i
gotowi byli rozpocząć zawody. Natomiast w tym samym czasie w miejscu
przeprowadzenia zawodów nie był obecny żaden z zawodników drużyny
Unibaxu Toruń - dodał mec. Przemysław Nasiukiewicz.
Pod względem formalnym torunianie nie stali zatem ze swoim wnioskiem na
straconej pozycji. Jednak zdrowy rozsądek podpowiadał że orzeczenie
obustronnego walkowera było wątpliwe.
Niestety
również podczas drugiego posiedzenia obrad komisja mimo, że przesłuchała
kolejne osoby, wśród których pojawił się między innymi prezes
toruńskiego Unibaksu Mateusz Kurzawski nie podjęła żadnej decyzji
dyscyplinarnej. A los toruńskiego klubu był w tym przypadku w rękach
trzech osób:
Szefem KOL był Zbigniew Owsiany, były sędzia żużlowy, prokurator,
który zasłynął kilka lat temu, gdy pracował przy sprawie artystki Doroty
Nieznalskiej oskarżonej w Gdańsku o obrazę uczuć religijnych. Ta we
fragmencie jednej z instalacji wystawionych na przełomie 2001 i 2002 r.
umieściła na krzyżu fotografię męskich genitaliów. Kiedy sąd niższej
instancji cztery lata temu Nieznalską uniewinnił, prokuratura wniosła
apelację.
Drugi z członków KOL, Łukasz Szmit, był - jak sam się
przedstawiał - "radcą prawnym, ekonomistą, specjalistą z dziedziny
prowadzenia sporów sądowych i szeroko pojętego prawa gospodarczego".
Posiadał "bogate doświadczenie w obsłudze prawnej podmiotów
gospodarczych i prowadzeniu postępowań sądowych dużego kalibru".
W KOL zasiadał również Konrad Purski. Prawnik z Poznania,
specjalizujący się m.in. postępowaniami sądowo-administracyjnymi z
zakresu zobowiązań podatkowych.
Skład Komisji nie był przypadkowy, bowiem w swoim założeniu miała ona
być w stu procentach niezależna od wszystkiego, co dzieje się w polskim
żużlu. Wykluczone były jakiekolwiek powiązania osób z klubami,
sponsorami, interesami prowadzonymi z działaczami. Podstawowym kryterium
komisji miała być to bezstronność i brak jakichkolwiek powiązań ze
wspólnikami Ekstraligi. Stąd obecność w komisji byłych sędziów i
prawników.
W całej sytuacji nikt nie miał
wątpliwości, że Unibax powinien być surowo ukarany jednak czy kary jakie
ogłosiła szanowna Komisja po trzecim posiedzeniu w dniu 19 października
nie były przesadą i czy były bezstronne? Czy przypadkiem w swej
bezstronności członkowie komisji nie kierowali się zamożnością
toruńskiego klubu? Zanim przytoczymy werdykt komisji warto wspomnieć, że
w przypadku innego walkowera ogłoszonego w sezonie 2013 PGE Marma
Rzeszów została ukarana grzywną w wysokości 40 tysięcy złotych. w 2011
roku za to samo przewinienie Sparta Wrocław w meczu o trzecie miejsce
zapłaciła 30 tysięcy złotych.
A Unibax otrzymał:
- 12 punktów ujemnych w sezonie 2014
- 573 tys. 410 zł zwrotu utraconych korzyści na rzecz Falubazu
Zielona Góra
- 363 tys. zł łącznych kar na rzecz Ekstraligi
- 1,5 miliona zł na trzy wybrane fundacje zajmujące się zwalczaniem
chorób nowotworowych u dzieci (każda po 500 tys.zł)
- 3 pierwsze mecze organizowane u siebie - bilety w cenie
maksymalnie 1 zł brutto
Ponadto nałożono kary na Sławomira Kryjoma:
- zawieszenie na 2 lata
- utrata wszystkich licencji PZM
- zakaz wstępu do parku maszyn przez 16 miesięcy podczas zawodów
organizowanych na terenie RP
Kary nie uniknął też Jacek Frączczak za niedopełnienie obowiązków
kierownika drużyny:
- 1000 zł kary za niedopełnienie obowiązku podpisów zawodników pod
zgłoszeniem i pokrycie kosztów 2500 zł kaucji
Dlatego przykro, to stwierdzić, ale komisja zachowała się trochę jak to określił redaktor Przeglądu Sportowego Dariusz Ostafinski "małpa, która dostała do ręki brzytwę". Blisko 2,5 mln zł kar finansowych oraz minus 12 punktów to była lekka przesada. Wielu komentatorów i kibiców stawiało pytanie, jak po takim werdykcie zachowa się KOL w sytuacji, gdy dojdzie do przewinienia znacznie cięższego niż walkower, a za takie należy uznać czyny korupcyjne, o których w zawodowym sporcie słychać dość często. W tej sytuacji należało mieć jedynie nadzieję, że Trybunał Polskiego Związku Motorowego zajmie się na poważnie rozpatrzeniem okoliczności całego zamieszania i zastosuje odpowiednią gradację kar.
Po ogłoszeniu nie do końca jasnego
werdyktu, jako komentarz do podjętych decyzji, trafne pytania postawił w
wywiadzie udzielonym portalowi SportoweFakty.pl, nie będący strona w
sprawie, prezes gdańskiego Wybrzeża Andrzej Terlecki:
Unibax Toruń musiał przeznaczyć półtora miliona złotych na trzy
wybrane fundacje zajmujące się zwalczaniem chorób nowotworowych u
dzieci. - W całej sytuacji związanej z meczem finałowym należy
pamiętać, iż najbardziej ucierpiał sport żużlowy. Doskonale rozumiem
więc próbę ocieplenia wizerunku naszej dyscypliny poprzez ten gest,
jednakże zastawia mnie, czy nie sensowniej byłoby przeznaczyć te środki
na rehabilitację zawodników, którzy zmuszeni byli kończyć kariery w
wyniku urazów nabytych na torze. Poświęcili oni bowiem swoje zdrowie dla
dyscypliny, którą 22 września w pewien sposób skompromitowano.
Unibax nie może wprowadzić biletów droższych niż 1 zł na trzy
pierwsze mecze ligowe. - Tę część werdyktu należy rozpatrywać
dwutorowo. Z jednej strony cieszę się, iż pomyślano o zadośćuczynieniu
dla kibiców sportowego żużlowego, którzy będą mogli obejrzeć trzy
spotkania taniej co sprzyja promocji dyscypliny, z drugiej jednak
zmuszanie klubu do zaniżania cen biletów, to działanie na szkodę spółki
organizującej mecze. W hipotetycznej sytuacji, w której założylibyśmy
zmiany zarządu czy też właściciela toruńskiego klubu, nowe władze
stanęłyby przed koniecznością ponoszenia swego rodzaju finansowej kary
za działania poprzedników już na starcie swojej pracy. Wpływy z biletów
nie pokryją bowiem nawet kosztów sędziów i ochrony. Z gospodarczego
punktu widzenia takie postępowanie jest co najmniej dziwne.
Czy dwanaście punktów ujemnych to dobry zapis? - To kolejny
bardzo ciężki temat, bo nie wiadomo na jakiej podstawie są nałożone
kary. Sprawa powinna być postawione jasno - albo degradujemy torunian do
niższej ligi uznając winę, albo traktujemy ten wybryk jako normalny
walkower, dopuszczalny w regulaminie. Dlaczego akurat 12 punktów
ujemnych, a nie 30 lub 4? Jazda z minusowymi punktami preferuje inne
kluby w kontekście walki o medale czy utrzymanie w lidze.
Wszystkie kary dla klubu z Grodu Kopernika mają łącznie osiem części
składowych. - Według mnie powinno być tak, że ludzie
odpowiedzialni za walkower są ukarani karą finansową i wyklucza się ich
z możliwości sprawowania swoich funkcji. Po co w regulaminie jest zapis,
że za walkower jest kara finansowa wysokości 200 tysięcy złotych? Nie ma
tam żadnego rozgraniczenia na walkower w finale, czy w zwykłym meczu
rundy zasadniczej. Dziwi mnie też kara 573 tysięcy złotych zwrotów
kosztu dla Falubazu. To ile kosztuje organizacja spotkań w Zielonej
Górze? Pół miliona to poziom Grand Prix. Jestem przekonany, że Unibax
Toruń się odwoła i werdykt trybunału może być zupełnie inny. Przyznam
szczerze, że zrozumiem taką postawą torunian, bo pomimo że to co zrobili
trzeba napiętnować i dawać odstraszające sankcje, taka kara składowa
jest nieklarowna.
Kary nie uniknął też Sławomir Kryjom, co nie dziwi prezesa Wybrzeża.
- Pracując na takim stanowisku trzeba zdawać sobie sprawę, jakie będą
konsekwencje. On podjął taką, a nie inną decyzję i niewątpliwie zrobił
źle dla polskiego żużla. Największa kara powinna być właśnie dla niego,
by inni nie próbowali iść jego śladem. Mógł odmówić wykonania
niegodziwej decyzji, wpływającej na niekorzyść klubu i całej dyscypliny.
Wolał jednak ratować swoją posadę i to jest problem. W moim klubie jest
taka sytuacja, że moi pracownicy potrafią dyskutować i przedstawiać
własne argumenty. Sam nie jestem człowiekiem nieomylnym i słuchając
mądrych rad można uniknąć błędnych decyzji i dojść do porozumienia.
Oczywistym było, że przy tak absurdalnych
decyzjach toruński klub złożył odwołanie do Trybunału Polskiego Związku
Motorowego, po rozpatrzeniu którego sankcje za nie przystąpienie do
meczu znacznie zmniejszono, ale i tak były to kary bardzo wysokie i
Unibax zamiast 2 633 000 zł musiał łącznie zapłacić 1 043 000 zł kary:
- 243 tys. zł zamiast 363 tys. zł Speedway Ekstralidze,
- 400 tys. zł odszkodowania dla Stelmet Falubazu Zielona Góra zamiast
570 tys. zł
- 200 tys. zł za oddanie meczu walkowerem,
- 200 tys. zł na rzecz czterech fundacji, a nie jak to miało miejsce
wcześniej, 1,5 mln zł na rzecz trzech fundacji.
Ponadto sezon 2014 drużyna miała rozpocząć z ośmioma punktami ujemnymi, a na jedno spotkanie wszyscy kibice wejdą na MotoArenę za symboliczną złotówkę, a kibice z Zielonej Góry w liczbie 770 wejdą będą mogli obejrzeć dodatkowo jeszcze jedno spotkanie za kolejną złotówkę.
Po orzeczeniu odwoławczym prezes toruńskiego klubu Mateusz Kurzawski, tak skomentował werdykt trybunału: Dla mnie kary dalej są wysokie. Co prawda są one obniżone, jednak nadal nieadekwatne do przewinienia. To najwyższe kary w historii ligi żużlowej. Istotny jest też fakt, że zostaliśmy ukarani odebraniem ośmiu punktów meczowych, co przy zmniejszonej liczbie klubów powoduje może nie brak możliwości walki o medale, ale z pewnością spore utrudnienia. Jedyną możliwą drogą od strony prawnej jest sąd powszechny. Decyzje w sprawie podejmie zgromadzenie akcjonariuszy.
Zielonogórzanie oczywiście nie zgadzali
się z orzeczeniem zmniejszającym płatność dla Falubazu i mimo, że
opinia publiczna długo nie mogła poznać treści dokumentu jaki wydał
Trybunał PZM, samowolnie w serwisie falubaz.com opublikowali
treść tego orzeczenia
wraz z uzasadnieniem, dokładając do całości własną nadinterpretację. Z
owej zielonogórskiej interpretacji wynikał, że kwota jaką powinien
otrzymać Falubaz powinna być większa o utracone przez nich korzyści w
wysokości ustalonej przez Komisję Orzekającą (ponad 570 000 zł).
Zielonogórzanie argumentowali to tym, że w uzasadnieniu do orzeczenia
Trybunał jednoznacznie stwierdził, iż środka dyscyplinarnego w postaci
odszkodowania pieniężnego w związku z walkowerem nie należy utożsamiać
ze środkiem dyscyplinarnym zwrotu poniesionych nakładów i utraconych
korzyści. Tym samym, skoro Trybunał w swoim orzeczeniu nie odniósł się
do orzeczonego przez Komisję Orzekającą zwrotu poniesionych nakładów,
stwierdzając jednocześnie, że w zakresie, w którym nie zostało zmienione
orzeczenie Komisji, utrzymuje je w mocy, to roszczenie o świadczenie
pieniężne (zwrot poniesionych nakładów) w wysokości ustalonej przez
Komisję Orzekającą pozostaje aktualne, obok orzeczonego przez Trybunał
odszkodowania.
Zdaniem Falubazu niezwykle istotna jest treść uzasadnienia, a przede
wszystkim jego ostatni akapit, który brzmiał: Trybunał zwraca
uwagę, iż zgodnie z art. 305 ust 1 pkt 4 oraz ust. 4 i 5 RSŻ organ
dyscyplinarny ma szeroką swobodę w kształtowaniu środków
dyscyplinarnych, do których zalicza się także odszkodowanie pieniężne w
związku z walkowerem. Trybunał zaznacza, iż nie należy utożsamiać środka
dyscyplinarnego w postaci odszkodowania pieniężnego w związku walkowerem
ze środkiem dyscyplinarnym zwrotu poniesionych nakładów i utraconych
korzyści. Wymiar obowiązku wymieniony w art. 305 ust. 1 pkt 4 RSŻ nie
jest uzależniony od faktycznie poniesionych strat czy też utraconych
korzyści z uwagi na nieodbyty mecz. Jego wysokość może być zatem
ustalana wedle uznania organu dyscyplinarnego. Wymierzając kwotę 600.000
złotych tytułem przedmiotowego środka dyscyplinarnego, Trybunał wziął
pod uwagę nie tylko wagę przewinień których dopuścił się Obwiniony, ale
również postawę Obwinionego podczas rozprawy przed Trybunałem. Nadto,
wysokość odszkodowania uwzględnia kwotę 200.000 złotych wynikającą
wprost z art. 714 ust. 1 in principio RSŻ, będącą formą ryczałtowego
odszkodowania, które przysługuje klubowi gospodarza meczu zawsze i to
niezależnie od rozmiaru szkody wynikłej w powodu oddania meczu
walkowerem.
Tym samym wg zielonogórzan do ich klubu powinna wypłynąć kwota 1 173
000 złotych (600 000 złotych odszkodowania za walkower + 573 000 złotych
tytułem zwrotu poniesionych nakładów i utraconych korzyści).
Do zamętu jaki wprowadził zielonogórski
klub odniósł się Łukasz Szmit, członek Trybunału PZM i
GKSŻ, a jednocześnie członek Komisji Orzekającej, która wydawała
orzeczenie w pierwszej instancji: doszło do pomyłki, która wkrótce
zostanie sprostowana. Treść dokumentu jest sprzeczna z sentencją
orzeczenia ogłoszonego w dniu 19.11.2013r. podczas posiedzenia
Trybunału. Wystąpiliśmy do Trybunału PZM o sprostowanie tej oczywistej
pomyłki i sporządzenie uzasadnienia zgodnego z treścią ogłoszonego nam
na posiedzeniu, które było zresztą rejestrowane za pomocą dyktafonu
przez Trybunał. Dla nas jest to sprawa oczywista, iż nastąpiła pomyłka i
uzasadnienie oraz sentencja orzeczenia zostanie szybko sprostowana przez
Trybunał PZM
Zgodnie z zapisem audio, wskazywanie przez Falubaz, iż mogą domagać się
od Unibaxu na podstawie tego orzeczenia kwoty ponad 1 mln zł jest tylko
i wyłącznie nadinterpretacją zapadłego na posiedzeniu orzeczenia.
Chciałbym również zauważyć, iż treść uzasadnienia, które otrzymaliśmy
mailem późnym popołudniem w poniedziałek nie została opatrzona żadnym
podpisem, zatem nie ma mocy wiążącej. Nie powinno być również
publikowane przez Falubaz Zielona Góra, który zgodnie z art. 45
Regulaminu Dyscyplinarnego PZM nie był stroną postępowania ani przed KOL
ani przed Trybunałem PZM.
Źródło:
www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl