2013-09-15 Runda play-off finał
KS Toruń Unibax - Stelmet Falubaz Zielona Góra
 
Napięcie przed pierwszym finałowym spotkaniem Ekstraligi było wielkie. Mecz wzbudzał też ogromne zainteresowanie kibiców, mediów, sponsorów. Po raz kolejny w sezonie toruńska MotoArena wypełniła się po brzegi. Pierwsza odsłona rywalizacji o złote medale DMP przyciągnęła na stadion im. Mariana Rosego dokładnie 17 500 kibiców. Dodatkowo na finałowy pojedynek do Torunia przyleciał Chris Holder, by w wspierać swoich kolegów w parkingu.

Gospodarze niedzielnego meczu podobnie jak w ostatnim spotkaniu w Częstochowie wystąpili w składzie sześcioosobowym, a za wpisanego formalnie pod numerem czwartym kontuzjowanego Chrisa Holdera zastosowano zastępstwo zawodnika. Przed rundą play-off planowano wprawdzie, że na własnym torze startować będzie Ryan Sullivan, jednak nieudany występ w potyczce z Włókniarzem sprawił, że przed finałami zdecydowano się wybrać pewniejsze rozwiązanie, czyli "ZZ". Niewiadomą w ekipie Unibaksu była dyspozycja Tomasza Golloba, który w częstochowskim półfinale miał groźnie wyglądający upadek, w którym doznał wstrząśnienia mózgu. Były mistrz świata z tego powodu zrezygnował ze startu w IME w Gorican.
Zielonogórzanie również borykali się z problemami. Fanom Falubazu sen z powiek spędzała z powiek dyspozycja Jonasa Davidssona. W tej sytuacji w awizowanym składzie gości na spotkanie w Toruniu widniało nazwisko Adriana Gomólskiego, ale ostatecznie na Motoarenie, decyzją trenera Rafała Dobruckiego wystąpił Szwed. Niemniej to drużyna z grodu Bachusa była faworytem dwumeczu. Choć przed sezonem nic na to nie wskazywało. Gdy do drużyny, w której byli już tak klasowi zawodnicy jak Chris Holder, Adrian Miedziński i Darcy Ward, przybył dodatkowo Tomasz Gollob, wielu kibiców oczami wyobraźni widziało już, jak torunianie otrzymują złote medale. Na papierze wszystko wyglądało idealnie. Wydawało się, że statku o nazwie Unibax Toruń nikt nie zdoła zatrzymać. Podobnie jak Titanicowi, przeszkodzić mogła mu jednak góra lodowa. W przypadku toruńskiego klubu przeszkodą okazały się kontuzje. Drużyna Sławomira Kryjoma, w przeciwieństwie do transatlantyku z początków XX wieku, nie poszła jednak na dno. Mimo dziury w kadłubie, przetrwała najgorsze chwile i wywalczyła awans do finału.
Przykład Unibaksu zadał kłam teorii, że wyniki i pozycja w rundzie zasadniczej nie mają większego znaczenia. Gdyby torunianie nie wypracowali sobie na wiosnę bezpiecznej przewagi nad resztą stawki, w zbliżającym się finale by ich po prostu nie było. Anioły szły jak burza, a eksperci przyznawali, iż są głównym pretendentem do zdobycia tytułu. Drużyna, która wygrała w Zielnej Górze i rozbijała na własnym torze każdego kolejnego rywala, wydawała się wręcz niemożliwa do powstrzymania. Zsyłając kolejne kontuzje, zakpił sobie z niej los. Pech był tym większy, że za Chrisa Holdera, którego upadek na Wyspach wykluczył z jazdy do końca sezonu, Unibax nie mógł stosować zastępstwa zawodnika. Takowa możliwość pojawiła się dopiero w rundzie finałowej, do której bez wsparcia Australijczyka trzeba było awansować.
Jedno było pewne - torunianie przystępowali do finału bogatsi o nowe doświadczenia. Drużyna, która mimo przeciwności losu awansowała do rundy medalowej, miała tak naprawdę niewiele do stracenia. Ale rywal nie zamierzał oddawać pola bez walki i pokazali, że wiedzą o co chodzi w żużlu. Zgodnie z oczekiwaniami finałowy pojedynek był niezwykle wyrównany, a losy zwycięstwa ważyły się do ostatniego wyścigu. Ostatecznie torunianie odnieśli niewielkie zwycięstwo 46:43 i wielu twierdziło, że to zbyt mała zaliczka przed rewanżem.

Pierwszy bieg zakończył się remisem. Jarosław Hampel pewnie pokonał parę Miedziński - Brzozowski. Wielkie emocje towarzyszyły drugiej, młodzieżowej gonitwie. Świetnie ze startu wyszedł Dudek, ale przy krawężniku wyprzedził go Paweł Przedpełski. Indywidualny Mistrz Świata Juniorów spadł na ostatnią pozycję, a o drugie miejsce walczyli Pulczyński z Adamczewskim. Na wejściu w drugi łuk pierwszego okrążenia torunianin nie zostawił zielonogórzaninowi miejsca i ten upadł na tor. Już po przerwaniu wyścigu na tor upadł Paweł Przedpełski. Obaj młodzieżowcy powrócili do parku maszyn o własnych siłach. Za winnego przerwania wyścigu uznany został Pulczyński. W powtórce najlepiej wystartował Patryk Dudek, którego ostatecznie na dystansie wyprzedził Paweł Przedpełski. Na tablicy wyników wciąż widniał remis, ale już w trzeciej gonitwie para Ward - Gollob (zastępstwo za Holdera) pokonali podwójnie Protasiewicza i Jabłońskiego. W ostatnim biegu pierwszej serii startów piękny pojedynek o pierwszą pozycję stoczyli Gollob i Jonsson. Ostatecznie lepszy okazał się torunianin, ale przez cały wyścig musiał odpierać ataki Szweda. Trzeci przyjechał Przedpełski, zapewniając wygraną Unibaxowi. Po pierwszych czterech biegach na prowadzenie wysunęli się gospodarze, prowadząc 15:9.
Emocjonujący okazał się piąty wyścig, w którym Rafał Dobrucki ratował się rezerwą taktyczną, wystawiając Andreasa Jonssona w miejsce Jonasa Davidssona. Zabieg ten okazał się jednak mało skuteczny, bowiem Adrian Miedziński oraz Darcy Ward uporali się z bardzo silną parą zielonogórzan. W ten sposób po pięciu wyścigach Unibax prowadził różnicą dziesięciu punktów, wprawiając swoich kibiców w bardzo dobre nastroje. Radość torunian nie trwała jednak długo, bowiem Stelmet Falubaz już w następnym biegu przeszedł do ataku. Protasiewicz pokonał bezbłędnego do tej pory Golloba, a Jabłoński wyprzedził Emila Pulczyńskiego. Falubaz odrobił 2 punkty. Niezwykle ważny dla losów tego meczu okazała się siódmy wyścig. Na drugim łuku trzeciego okrążenia walczący o prowadzenie Adrian Miedziński zderzył się z Patrykiem Dudkiem, powodując upadek świeżo upieczonego mistrza świata juniorów. W powtórce osamotniony Kamil Brzozowski miał ogromnego pecha, bowiem jego maszyna zdefektowała na starcie. W ten sposób zielonogórzanie wygrali w stosunku 5:0. Po dwóch seriach startów na tablicy wyników widniał wynik 22:19 dla Torunia, pomimo wcześniejszego prowadzenia aż 20:10.

Trzecią serię startów otworzył wygrany przez torunian bieg ósmy. Przez cztery okrążenia prowadził Gollob, przed Hampelem, Przedpełskim i Davidssonem. Unibax wyprzedził Falubaz o kolejne 2 punkty. W drugiej fazie zawodów Stelmet Falubaz spisywał się znacznie lepiej i podciął skrzydła gospodarzom. Co prawda Ward wygrywał jak chciał i biegi z jego udziałem kończyły się co najmniej remisami, ale goście już w biegu 11 zniwelowali przewagę gospodarzy do 1 punktu. Po podwójnym zwycięstwie pary Protasiewicz- Dudek nad duetem Gollob-Przedpełski, kibice na MotoArenie zobaczyli na tablicy wyników rezultat 33:32 dla Unibaxu. Przewaga ta nie uległa zmianie po kolejnej gonitwie. Po szaleńczej akcji po zewnętrznej na prowadzenie wyszedł Darcy Ward, a za nim przyjechała para gości. Wiele kontrowersji wzbudził trzynasty wyścig, w którym na tor upadł Adrian Miedziński po kontakcie z Krzysztofem Jabłońskim. Sędzia uznał, że zielonogórski żużlowiec był winowajcą upadku jednego z liderów Unibaksu i wykluczył go z powtórki. Powtórkę biegu wygrał wspomniany Ward, który po raz kolejny przeprowadził po zewnętrznej piękny atak na Andreasie Jonssonie i przed biegami nominowanymi torunianie prowadzili 40:37.

W pierwszym biegu nominowanym spotkali się dwaj seniorzy i dwaj młodzieżowcy. Hampel pewnie pokonał Miedzińskiego, a o jeden punkt batalię stoczyli Dudek z Przedpełskim. Po walce trwającej niemal cały wyścig zwyciężył junior z Zielonej Góry. Przed decydującą gonitwą przewaga torunian wynosiła tylko jeden punkt i Unibax do końca zawodów nie był pewny wygranej. Duża presja ciążyła na Tomaszu Gollobie i Darcy Wardzie, którzy nie mogli przegrać w piętnastej gonitwie. Ostatecznie, torunianie pokonali Piotra Protasiewicza i Andreasa Jonssona, wygrywając całe spotkanie różnicą trzech punktów.

Pierwsze finałowe spotkanie Ekstraligi było godne finału najlepszej ligi świata. Wielkie emocje, wielkie ściganie i wielcy zawodnicy. Torunianie jechali do Zielonej Góry z trzypunktową przewagą, co gwarantowało wielkie emocje.

Po zawodach powiedzieli
Jan Ząbik
- trener Unibaksu - Został nam jeszcze jeden mecz. Do rewanżu w Zielonej Górze musimy przygotować się maksymalnie solidnie i mentalnie. Tam przede wszystkim musimy wygrywać starty, to najważniejsze. W Zielonej Górze jeździ nam się dobrze, więc wszystko jest możliwe. Zielona Góra czuła się dobrze u nas, my musimy dobrze czuć się u nich. Oczywiście liczyliśmy na trochę większą zaliczkę. Bylibyśmy zadowoleni, gdybyśmy dobili do 50 punktów. Tak się jednak nie stało. Rywale byli naprawdę bardzo wymagający. To są play-offy i oczywiście każdy wynik jest możliwy. Pojedziemy do Zielonej Góry, gdzie postaramy się wykorzystać dobrze ZZ oraz rezerwy taktyczne. Będziemy zacięcie się bronić do ostatniego biegu. Na pewno nas bardzo cieszy postawa Warda. Jedzie coraz skuteczniej. Nie da się ukryć, że jego wsparcie jest niezwykle ważne. Chcąc wygrywać mecze czterech zawodników musi punktować na wysokim poziomie. Gdy punktuje trzech, to już nie jest tak łatwo. W trakcie tego spotkania sędzia bardzo dobrze widział oba zdarzenia. W ferworze walki dzieją się różne rzeczy. Arbiter miał do dyspozycji podgląd telewizyjny, więc wszystko spokojnie mógł przeanalizować. Jego decyzje były takie, a nie inne i musimy się z nimi pogodzić.

Jacek Gajewski - były menadżer Unibaxu - po upadku w trzynastym biegu Obojętnie czego nie zrobiłby sędzia, dla jednej strony byłaby to sytuacja dobra, a dla drugiej krzywdząca. Gdyby do upadku doszło na pierwszym łuku, to sędzia powtórzyłby bieg w pełnym składzie. Jako, że działo się to na trzecim okrążeniu, to sędzia musiał znaleźć winnego przerwania tego wyścigu. Czasami w sporcie bywa tak, że zawodnicy w tak zwany sposób szukają przewinień. Ktoś może interpretować to w taki sposób, że Adrian szukał tego faulu i był przygotowany na upadek, który jak było widać, był z jego strony kontrolowany. Z drugiej strony można mówić, że został potrącony przez Jabłońskiego i to ten kontakt spowodował upadek. Jakieś prywatne zdanie na temat tego zdarzenia mam, ale nigdy nie byłem sędzią i warto byłoby chyba, gdyby jakiś autorytet sędziowski się na ten temat wypowiedział. Na tę chwilę w polskim żużlu takich jednak nie ma, a nawet gdyby takie autorytety były, to raczej głośno by się nie wypowiadały. Podejrzewam, że nawet zawodnicy, którzy jeżdżą, w zależności od tego, jaki plastron mają na kombinezonie, w różny sposób by się wypowiadali. W żużlu skala możliwości karania zawodników za różnego rodzaju przewinienia jest dość duża. Sam nie wiem, co na tę kartkę w żużlu się kwalifikuje, a co nie. Czy też wykluczenie powinno się już wiązać z otrzymaniem żółtej czy czerwonej kartki? Pytanie także, jak ma się do tego upomnienie zawodnika czy utrudnianie startu. To są kwestie, które pozostawiają zbyt duży margines na interpretację. Nie do końca są też dopracowane. Podobne zdarzenia mogą mieć przez to zupełnie inną interpretację i jest to na pewno też obciążenie dla sędziego.

Sławomir Kryjom - menadżer Unibaxu - Mogę się tylko uśmiechnąć słysząc takie opinie zielonogórzan. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Uważam, że Krzysztof Jabłoński wyprzedzał Adriana Miedzińskiego tak, że ten drugi nie miał żadnej możliwości manewru. W ten sposób doprowadził do jego upadku. Uważam, że wszystkie trzy wykluczenia to były jasne sytuacje i sędzia podejmował dobre decyzje. Po meczu jestem zadowolony, że mamy coś na plusie. A przebieg meczu? Prowadziliśmy już nawet 10 oczkami. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, z kim przyszło nam jechać. Przyjechał do nas zespół z wielkim potencjałem - drużyna, która również awansowała do finału Ekstraligi. To świadczy o tym, że Falubaz to mocna ekipa. Spotkały się w mojej ocenie dwa wyrównane zespoły i dlatego wynik był taki a nie inny. Nasi zawodnicy potrafią dobrze jechać w Zielonej Górze. To nasz atut. Teraz zielonogórzanie będą pod wielką presją własnej publiczności, a wiadomo, że kibice w Zielonej Górze potrafią zgotować fantastyczną atmosferę. Uważam, że losy tego dwumeczu nie są rozstrzygnięte i dopiero 15 bieg spotkania w Zielonej Górze zdecyduje o tym, kto zostanie mistrzem Polski

Chris Holder - Unibax - To było bardzo emocjonujące i ciekawe widowisko. Cieszę się, że naszej drużynie udało się wygrać to spotkanie. Naprawdę mieliśmy sporo szczęścia w tym meczu. Mam nadzieję, że za tydzień chłopacy pojadą po zwycięstwo. Byłoby to fantastyczne osiągnięcie. Trzy punkty przewagi to oczywiście nie jest dużo, ale tak naprawdę w finale nie ważne, czy ma się dziesięć punktów przewagi, czy mniej. Najważniejsze jest to, by wygrać oba spotkania.
Powoli dochodzę do siebie. Przechodzę obecnie rehabilitację i mam nadzieję, że szybko odzyskam zdrowie. Cieszę się, że mogłem być razem z całą drużyną podczas tego meczu. Chciałbym podziękować wszystkim kibicom za to jak mnie przyjęli i doping dla zespołu.

Tomasz Gollob - Unibax - Cieszę się bardzo, że Toruń był i jest w wielkim finale. To był nasz główny cel. Proszę nie zapominać, że jedziemy bez wielkiego zawodnika, jakim jest Chris Holder. Jedziemy z "ZZ", ale to nie jest to samo. Robimy wszystko co możemy. Będziemy chcieli dobrze pojechać w Zielonej Górze. Doceniamy rywala, ale obiecujemy, że będziemy walczyć do ostatniego biegu, a wynik sam się ułoży. Ostatnio tam wygraliśmy, ale wtedy jechaliśmy z Chrisem.

Darcy Ward - Unibax - Za nami naprawdę trudne spotkanie. Nie było łatwo, bo rywale byli naprawdę szybcy na dystansie. Mieliśmy dobry początek zawodów, lecz później gościom udało się zmniejszyć naszą przewagę. Przez cały czas musieliśmy być bardzo skupieni i walczyć w każdym wyścigu. Możemy wygrać w Zielonej Górze, przecież już w tym sezonie odnieśliśmy tam zwycięstwo. Oczywiście cieszę się ze swojego występu. Miałem trochę szczęścia w trzynastym wyścigu, gdzie bieg został przerwany, a ja jechałem na ostatniej pozycji. Żałuję też ostatniej gonitwy, w którym szybszy był Protasiewicz. Mimo wszystko jest ok i wierzę, że tak będzie cały czas. Cieszę się, że Chris Holder był z nami podczas tego spotkania. Dużo z nim rozmawiałem i doradzał mi. To jest nasz kapitan i jego obecność nas mobilizowała.

Adrian Miedziński - Unibax - Zawiniłem w biegu z Patrykiem Dudkiem. Myślałem, że zdążę przeskoczyć przed koło Patryka Dudka, ale nie zdążyłem. Na szczęście nic się nie stało, przeprosiłem Patryka i jego tatę. Później była podobna sytuacja także z Krzysztofem Jabłońskim i upadłem ja. Zielona Góra jest mocnym zespołem. Odrobili straty, ale ostatecznie to my wygraliśmy ten pojedynek. Na pewno nic nie jest jeszcze stracone. Wiadomo jednak, że jedziemy w dwumeczu osłabieni brakiem Chrisa Holdera, a Zielona Góra jest na fali wznoszącej i chłopaki jadą naprawdę dobrze. W rundzie zasadniczej wygraliśmy w Zielonej Górze 46:43. Na tamtym torze bywa różnie. Raz jedziemy gorzej, raz lepiej, ale ogólnie nie jest to najgorszy tor. W tym sezonie przejechaliśmy około 20 meczów, ale tylko pięć w pełnym składzie. Trzeba się cieszyć, że w takich warunkach dojechaliśmy do finału i wygraliśmy mecz u siebie. Nie będziemy rozpamiętywali spotkań z przeszłości.

Rafał Dobrucki - trener Falubazu - Ta różnica to dużo i mało. To finał Enea Ekstraligi, jadą dwie najlepsze drużyny w Polsce. Z pełnym szacunkiem i pełną determinacją będziemy się przygotowywać do rewanżu. W pesymistycznej wersji taki wynik brałbym w ciemno. W optymistycznej nie. Choć muszę przyznać, że w zasadzie plan został wykonany. Nie jest najgorzej, ale z drugiej strony mam świadomość, że mogliśmy w biegu trzynastym przybić ten wynik i w ostatecznym rozrachunku wywieźć stąd zwycięstwo, niestety się nie udało. Jakiś niedosyt i niesmak pozostały, ale myślę, że wynik jest dobry. Zawiódł Jonas. Miał nawet dobre wyjścia spod taśmy, ale na łuku się gubił. Nie zaskoczył nas w tym spotkaniu. Krzysiek Jabłoński dowiózł do mety 2 oczka, jednak robił na torze bardzo dużo dobrego. Miał świetne wyścigi, fajne było zwłaszcza to, co zrobił w biegu, kiedy został niestety wykluczony. Możemy o tym dyskutować, ale decyzja sędziego jest taka i niezmienna. Krzysiek zrobił w tym biegu fantastyczną robotę. Cały wyścig świetnie rozprowadził. Walka z Adrianem Miedzińskim była znakomita, ale ten położył mu się na wentyl i tyle. Skończyło się jak się skończyło, jednak żadnej nerwowości nie było. Na szczęście w odpowiednim momencie złapaliśmy drugi oddech i pojechaliśmy swój żużel. Gospodarze od początku zaczęli z grubej rury. Dwa zastępstwa zawodnika poszło im nieźle, ale w końcu też się wystrzelali.

Piotr Protasiewicz - Falubaz - Przegraliśmy, ale z drugiej strony niewysoko. Wynik dwumeczu nadal jest sprawą otwartą. Tytuł zdobywa się po trzydziestu wyścigach. Początek był dla nas niekorzystny, ale potem znaleźliśmy odpowiednie ustawienia i jechaliśmy już zdecydowanie lepiej. Cały mecz wymienialiśmy uwagi dotyczące sprzętu i ustawień. Poszliśmy w dobrą stronę, bo od tego momentu zaczęliśmy lepiej jechać. Zrobiłem małą korektę, ale przy obecnym poziomie sportowym mała korekta oznacza, że jedziemy albo daleko z przodu, albo daleko z tyłu. Do pełni szczęścia jeszcze daleka i wyboista droga. To są tylko i aż trzy punkty, a przy takiej drużynie, jaką jest Unibax Toruń, z tyloma indywidualnościami, oraz przy tym, że jest to finał play-off, w każdym biegu można przyjechać zarówno z przodu, jak i daleko z tyłu. Cieszymy się z dobrego wyniku, bo dla nas to jest baza wyjściowa przed rewanżem. Finał to są jednak dwa mecze, trzydzieści wyścigów. Od środy przygotowujemy się do rewanżu. Szykuje się bardzo fajne spotkanie, mam nadzieję, że w sportowej atmosferze, bez błędów z jednej czy z drugiej strony. Liczymy na dobry mecz

Patryk Dudek - Falubaz - Walczymy o najważniejsze drużynowe medale. Wydaje mi się, że mogę być z siebie zadowolony. Poza pierwszym biegiem, gdy źle trafiliśmy z ustawieniami, było już OK. Są trzy punkty straty do rywali, więc nie jest najgorzej. Torunianie jechali z "ZZ", więc stale startowały bardzo silne pary. Nie wygląda to więc źle na papierze. Teraz dwa dni odpoczynku, a potem konkretne przygotowania na naszym torze.

Andreas Jonsson - Falubaz - Sam nie wiem czy mogę być zadowolony ze swojego dorobku punktowego. Czuję, że mogłem zdobyć znacznie więcej. Wiem, że to było bardzo ciężkie spotkanie, bo przecież to finał. Jednak mam też świadomość, że gdybyśmy mieli trochę mniej pecha w kilku biegach, zwłaszcza chodzi o mnie i sytuację Krzyśka Jabłońskiego, gdzie został wykluczony, wynik mógłby być na naszą korzyść. To nie było fair. Z sytuacji 5:1 dla nas zrobiło się po wykluczeniu Krzyśka 2:4 "w plecy". Staraliśmy się bardzo, ale zabrakło nam punktów, aby wygrać to spotkanie. Straciliśmy trzy "oczka", ale uważam że to możemy odrobić w meczu rewanżowym. Nigdy nie wiadomo jednak jak to się ułoży. Tak czy inaczej, będzie nowy dzień, nowy mecz. Zobaczymy jak dobra dla nas będzie kolejna niedziela. Mam nadzieję, że my pokażemy się lepiej u siebie niż tu w Toruniu, zaś nasi rywale nie będą jechali u nas tak dobrze jak u siebie. Stąd mam nadzieję, że te trzy punkty uda nam się odrobić. Tor zmieniał się co bieg. Kiedy miało się przerwę między startami lub zostało się np. wykluczonym w biegu, na kolejny trzeba był już zmieniać ustawienia w motocyklu. To było dla mnie trudne spotkanie. Pierwszy motocykl był dobrze spasowany, ale potem przestał jechać. Przesiadłem się na kolejny motor, który również był szybki jednak jechało mi się trudno. Tak czy inaczej uważam, że mogłem zdobyć więcej punktów.

Jarosław Hampel - Falubaz - Wydaje mi się, że wynik tego spotkania jest całkiem niezły. Nie jest to zbyt duża przepaść punktowa po tym pierwszym meczu. Mieliśmy świadomość tego, że w Toruniu nie będzie łatwo dlatego, że gospodarze doskonale wiedzą jak jedzie się na tym torze, bo znają go i potrafią wykorzystać ten atut. Teraz szykuje nam się całkiem fajne widowisko w Zielonej Górze. To na pewno będzie też zacięty mecz godny finału. Zobaczymy jak się poukłada ten rewanż. Myślę, że ten pojedynek był dla nas dość udany. Torunianie jechali u siebie, więc to, że wynik w pewnym momencie był dla nich korzystny, to nic nadzwyczajnego. Wiedzieli jak wykorzystywać atut własnego toru, a my i tak nie poddawaliśmy się do samego końca. Z tej ich przewagi potrafiliśmy zakończyć to spotkanie przegrywając je jedynie trzema punktami. Miałem dobre starty, ale nie mogłem rozpędzić się na dystansie. To był mój największy problem. Wszystkie te biegi były nie na sto procent u mnie. Nie mogłem po prostu nawiązać bezpośredniej walki, bo czułem, że ten motocykl nie jest aż tak szybki. To jest przykład na to, że nie był to łatwy pojedynek. Spoglądając w program można zauważyć, że punktowaliśmy w drużynie w miarę równo na tym samym poziomie. Nie ma najmniejszego sensu patrzeć teraz na to kto w którym biegu mógł pojechać lepiej czy gorzej. Wynik jest taki jaki mamy i nastawiamy się bojowo do meczu rewanżowego. W pojedynkach te biegi szybko uciekają i nie ma czasu na błędy i pomyłki. Jak coś się przytrafi to odbija się to od razu na wyniku. Tak to wygląda w finałach gdzie jadą dwie najlepsze drużyny. Nie ma w biegu słabych zawodników i to powoduje, że można szybko go przegrać. W kontekście meczu wyjazdowego ten wynik, który mamy cieszy.
 

Źródło: www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt