Rzeszowianie do spotkania przystąpili w najmocniejszym zestawieniu. Po ponad
miesięcznej przerwie w startach ekipy z Rzeszowa powrócił do składu Nicki
Pedersen, który dzień wcześniej wystąpi w kolejnej rundzie Grand Prix w Gorzowie
Wielkopolskim. Obecność Duńczyka w składzie sprawia, że siła uderzeniowa
"Żurawi" zdecydowanie wzrosła. Rzeszowscy fani mieli także nadzieję, że
znakomitą dyspozycję podczas meczu z bydgoskimi "Gryfami" potwierdzi zarówno
Rafał Okoniewski jak i Łukasz Sówka.
Torunianie natomiast przyjechali do stolicy Podkarpacia mocno osłabieni. Od
kilku już kolejek brakowało w ich szeregach Darcyego Warda, za którego
szkoleniowcy toruńscy stosują zastępstwo zawodnika. Zabrakło również Adriana
Miedzińskiego, który po groźnym upadku podczas meczu Czechy - Polska przebywał w
praskim szpitalu. Do zdarzenia doszło w czwartym starcie „Miedziaka”, który
zahaczył o tylne koło Mateja Kusa, po czym upadł na tor, uderzając o niego
bardzo mocno głową. W efekcie upadku torunianinowi pękł kask, po czym zawodnik
stracił przytomność na 30 minut. Po pół godzinie Miedziński odzyskał świadomość
i zaczął rozmawiać z lekarzami.
W Danii upadł także Paweł Przedpełski - objawienie tegorocznego sezonu na
polskich torach, Przedpełski upadł w swoim trzecim wyścigu również zahaczając o
koło zawodnika jadącego przed nim. Junior Unibaxu uderzył w płot i do końca
zawodów na torze się już nie pojawił, ale jak sam przyznał, nie odniósł żadnej
poważniejszej kontuzji.
Za "Miedziaka" szansę pokazania się w meczu na Stadionie Miejskim "Stal" w
Rzeszowie dostał Emil Pulczyński. W wyniku tak znacznego osłabienia toruński
wynik zależał w znaczniej mierze w sile uderzeniowej pary juniorów, która
tydzień temu w meczu w Lesznie zdobyła łącznie 18 punktów (16 oczek zdobył Paweł
Przedpełski, a dwa Kamil Pulczyński).
Rzeszowsko-toruńskie spotkanie miało dodatkowy smaczek, bowiem na torze przy
ul Hetmańskiej, zaprezentować miała się trójka indywidualnych mistrzów świata:
Nicki Pedersen po stronie miejscowych, a także Chris Holder wraz z Tomaszem
Gollobem w barwach toruńskiego Unibaxu.
W tym miejscu należy dodać, że spotkanie w Rzeszowie miało ogromne znaczenie
przede wszystkim dla gospodarzy, którzy chcąc myśleć o włączeniu się do walki o
pierwszą czwórkę i fazę play-off, musieli pokonać u siebie ekipę "Aniołów",
która dla odmiany mogła sobie pozwolić na porażkę.
Zawody od samego początku układały się po myśli gospodarzy. W pierwszym biegu
bardzo dobrze ze startu wyszedł Dawid Lampart i przez cztery okrążenia
umiejętnie blokował ataki Chrisa Holdera. Daleko z przodu do mety dojechał Nicki
Pedersen, a to oznaczało, że pierwszy wyścig zakończył się podwójną wygraną
gospodarzy. W drugiej gonitwie dnia wygrał Paweł Przedpełski przed parą Łukasz
Sówka - Łukasz Kret. Kolejny wyścig to zwycięstwo Rafała Okoniewskiego przed
Chrisem Holderem. Po trzech biegach było już 12:6 dla gospodarzy i zapowiadało
się na efektowne zwycięstwo "Żurawi". Nic jednak bardziej mylnego - kolejne pięć
startów zakończyło się wynikiem remisowym. W biegu czwartym kapitalny bój o
zwycięstwo stoczył Tomasz Gollob z Grzegorzem Walaskiem. Ostatecznie trzy punkty
padły łupem wychowanka Polonii Bydgoszcz. Druga seria startów była z pozoru
nudna. O zwycięstwie decydował start i rozegranie pierwszego łuku. Zwycięstwa
odnosili kolejno: Holder, Walasek i Pedersen, a wyścigi kończyły się biegowymi
remisami. W ekipie gości widać było wyraźne braki kadrowe.
Euforia na Stadionie Miejskim "Stal" w Rzeszowie wybuchła po dziewiątym biegu,
kiedy podwójnie do mety znów dojechali Pedersen z Lampartem. Brawa tu się należą
szczególnie dla młodszego z zawodników PGE Marmy, który to umiejętnie zablokował
na pierwszym okrążeniu Przedpełskiego, a następnie umiejętnie i mądrze jechał na
drugiej pozycji do mety. Riposta gości była jednak natychmiastowa. Bieg
dziesiąty to pierwsze ich zwycięstwo w meczu, chociaż zaraz po starcie
zapowiadało się, że ponownie będzie 5:1 dla gospodarzy. Ze startu najlepiej
wyszli Okoniewski z Pavliciem, jednak Chorwat na drugim łuku pojechał za
szeroko, przez co spadł z drugiego na czwarte miejsce. Do samego końca
Okoniewskiego atakował Tomasz Gollob i ta sztuka wyszła mu na ostatnim
okrążeniu, kiedy to śmiałym atakiem wyprzedził kapitana rzeszowskiej drużyny.
Sporo negatywnych emocji wzbudził kontrowersyjny bieg numer 11. Na drugim łuku
trzeciego okrążenia, przy podwójnym prowadzeniu rzeszowskich Żurawi upadł Kamil
Brzozowski. "Brzózka" długo nie podnosił się z toru. Konieczna była interwencja
lekarzy. Na trybunach rozległy się przeraźliwe gwizdy adresowane zarówno do
wspomnianego już Brzozowskiego jak i drugiego torunianina uczestniczącego w tym
biegu Tomasza Golloba. Kibice biało-niebieskich uważali, iż upadek ten miał
doprowadzić do powtórki biegu, w którym to Gollob miałby powalczyć o indiwidualne zwycięstwo i tym samym zamknąć Żurawiom jakiekolwiek szanse na
wywalczenie punktu bonusowego. I faktycznie w powtórce wyścigu Tomasz Gollob
znakomicie wyszedł spod taśmy i kiedy wydawało się, że odniesie drugie biegowe
zwycięstwo, to szyki popsuł mu niezawodny as Żurawi - Grzegorz Walasek.
Po meczu okazało się, że Brzozowski nie położył się na torze celowo i tak
komentował zaistniałe zdarzenie: Na pewno nie zrobiłem tego specjalnie, bo bez
względu na sytuacje, zawsze walczę do końca. Kibice z Rzeszowa skierowali w moją
stronę sporą porcję gwizdów, a nie znali przyczyn mojego upadku. Kiedy
wychodziłem z łuku wypadł mi bark i nie miałem innego wyjścia. Czekam na badania
i zobaczymy jak to będzie wyglądało. Oczywiście, trzeba być dobrej myśli, ale
obawiam się, że będę musiał trochę odpocząć od żużla.
Kolejny wyścig zakończył się jedyną podwójną wygraną gości, za sprawą Holdera i
Pawła Przedpełskiego, którzy pewnie dowieźli pięć punktów do mety. Bieg ten
praktycznie zadecydował, że torunianom uda się obronić bonusa.
Wyścig czternasty dopiął domniemane prognozy, a piętnasty znów przysporzył
zgromadzonych na stadionie kibiców o palpitacje serca, Wtedy to fenomenalny tego
dnia Nicki Pedersen wyprzedził na dystansie Chrisa Holdera, a Grzegorz Walasek
stoczył ciekawy bój z Gollobem o trzecią lokatę, który ostatecznie zakończył się
zwycięstwem tego pierwszego. Wiwatom nie było końca, a Pedersen nie krył radości
ze swojego występu, gdyż był nieuchwytny - pięć startów i piętnaście punktów
mówi o postawie zawodnika wszystko.
Po meczu gospodarze i goście sprawiali wrażenie szczęśliwych, o czym najlepiej
świadczy humor trenera Jana Ząbika na pomeczowej konferencji. Unibax odniósł
dopiero drugą porażkę w tym sezonie. PGE Marma małymi kroczkami ucieka ze strefy
spadkowej, w której znalazła się po różnorakich "perturbacjach", związanych
chociażby z kontuzją Pedersena, czy feralnym meczu w Lesznie. Na pochwałę w
ekipie żurawi zasługiwali przede wszystkim wspomniany Pedersen - zdobywca
kompletu punktów, Walasek który był tradycyjnie bardzo szybki i praktycznie nie
do złapania dla rywali oraz co może dziwić, Lampart, który wychodził bardzo
dobrze spod taśmy i dwukrotnie wraz z "Powerem" dowieźli podwójne zwycięstwo.
W drużynie gości przede wszystkim na pochwałę zasłużył Paweł Przedpełski.
Młodzieżowiec Unibaxu po raz kolejny pokazał, że jest w znakomitej dyspozycji,
gdyż zdobył jedenaście punktów z trzema bonusami w siedmiu startach. Swoje
przywieźli Chris Holder i Tomasz Gollob, który po bardzo słabym występie we
wczorajszym Grand Prix Polski w Gorzowie pokazał, że tamte zawody były tylko
wypadkiem przy pracy.
Po meczu powiedzieli:
Jan Ząbik - trener Unibaxu - Przyjechaliśmy do Rzeszowa powalczyć, jak było
widać, nie oddaliśmy punktów do ostatniego biegu. Tomkowi Gollobowi zdefektował
jeden silnik, drugi się zatarł. Są to rzeczy martwe i zawsze istnieje
prawdopodobieństwo takich właśnie zdarzeń. Jechaliśmy praktycznie w trzech
zawodników i chwała tu Pawłowi Przedpełskiemu, który pojechał kolejny mecz
bardzo dobrze. Obroniliśmy bonusa, zdobyliśmy razem trzy punkty, więc jest
dobrze. Jedziemy do końca, na pewno kolejne spotkania będą też nie łatwe, ale
będziemy walczyć.
Paweł Przedpełski - Unibax - Jestem bardzo zadowolony ze swojego występu, przede wszystkim dlatego, że był to kolejny tor, na którym miałem okazję jeździć pierwszy raz. Podoba mi się ten rzeszowski owal, jest bardzo fajny. Robię swoje, jadę do przodu i oby forma się utrzymywała taka, jaką dotychczas mam.
Dariusz Śledź - trener Marmy - Cieszymy się ze zwycięstwa, o bonus było niezwykle trudno. Pomimo tego, że nasi goście przyjechali w osłabieniu to zdawaliśmy sobie sprawę, że czołowi zawodnicy pojadą po siedem razy, co daje możliwość do zdobycia dużej ilości punktów i obrony bonusa. Gratuluję Pawłowi Przedpełskiemu kolejnego znakomitego występu, bo jak się patrzy na tak młodych zawodników, którzy tak jeżdżą to można sobie powiedzieć "jeszcze Polska nie zginęła". Oczywiście cieszy nas powrót Nickiego, pokazał, że jest naszym silnym punktem i pojechał znakomite spotkanie, zdobył komplet i oby tak dalej.
Nicki Pedersen - Marma - Jestem usatysfakcjonowany ze zdobycia kompletu punktów, bardzo się z tego cieszę. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo drużyny. Nie chciałem wracać do drużyny, gdy nie czułem się w pełni sił, teraz jest już wszystko dobrze i jestem gotów pomagać w maksymalny sposób swoim kolegom.
Grzegorz Walasek - Marma - Dobrze wychodziłem spod taśmy i gdy już się później nie zrobiło błędu, wjechało optymalnie w drugi łuk to praktycznie można powiedzieć, że bieg był już wtedy zakończony i walki nie było w takim przypadku za dużo. Wygraliśmy spotkanie z drużyną, która nie miała dwóch podstawowych zawodników i tutaj jest słowo - klucz, że tak dość pewnie wygraliśmy, bo w innym przypadku musielibyśmy się trochę bardziej napocić, żeby ich pokonać. Nie mniej cieszymy się z tego powodu i jedziemy na kolejne zawody z myślą, żeby je wygrać.
Źródło:
www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl