Niestety na
dwa dni przed meczem z obozu toruńskiego nie napływały zbyt optymistyczne
wieści. Oto bowiem w spotkaniu miało zabraknąć Darcy Warda, który został pobity
po wyjściu z pubu w Dorset, gdzie spędzał czas po odwołanym meczu finałowym
Elite League. Australijczyk trafił do
szpitala, a że nie wiadomo było jakich doznał obrażeń musiał przejść
specjalistyczne badania. W tej sytuacji Mirosław Kowalik musiał ratować się
zastępstwem zawodnika za Australijczyka. W ekipie gospodarzy również
niedyspozycja zawodników krzyżowała plany szkoleniowców, bowiem w przypadku
Rune Holty, powróciła kontuzja która odebrała medale toruńczykom przed rokiem, a
mianowicie nadgarstki, które tam mocno bolały zawodnika, że miał siłę na przejechanie tylko jednego
okrążenia i w składzie miejscowych zastąpił go Krzysztof Jabłoński.
W obliczu kontuzji młodzieżowego asa Patryka Dudka zielonogórzanie liczyli na
dobrą postawę Adama Strzeleca. Junior Falubazu jednak źle rozpoczął mecz. Po
dwóch startach na swoim koncie miał tylko punkt, a zdecydowanie lepiej poradził
sobie Kacper Rogowski i to on triumfował w biegu otwierającym te zmagania. Zielonogórzanie chcieli bieg po biegu odrabiać straty, ale uniemożliwiał
im to rywal. Unibax nie tylko bronił przewagi z pierwszego meczu, ale powiększał
ją. Falubaz po pierwszej serii startów nie odrobił nic. W drugiej na prowadzenie
wyszli torunianie. Po siedmiu odsłonach jeźdźcy z Grodu Kopernika prowadzili
22:20.
Spore emocje dostarczył bieg ósmy. Z przodu pasjonującą walkę o trzy punkty
stoczyli Andreas Jonsson i Ryan Sullivan. Za ich plecami doszło do nie mniej
ciekawej rywalizacji o jedno "oczko". Zaprawieni w boju byli wspomniany Adam
Strzelec i debiutujący na zielonogórskim owalu Paweł Przedpełski. Dość
nieoczekiwanie to 17-letni zawodnik Unibaxu Toruń okazał się lepszy.
Przedpełski pokazał po raz kolejny, że drzemie w nim potencjał. W półfinale z
Azotami Tauron Tarnów pokonał na Motoarenie Janusza Kołodzieja. Falubaz mocno
starał się zmienić przebieg batalii o brązowy medal, ale do dziesiątego biegu
był bezradny.
Wszystko uległo zmianie, gdy w jedenastej odsłonie podwójnie wygrała para Protasiewicz
- Jonsson. Liderzy Falubazu dali sygnał do przebudzenia dla gospodarzy. Przed
wyścigami nominowanymi zielonogórzanie prowadzili różnicą sześciu punktów, a w
dwumeczu przegrywali już tylko czterema.
Po trzynastym biegu okazało się, że
problemy z prawą nogą ma Chris Holder. Mistrzowi świata podwinęła się stopa pod
hak i doszło najprawdopodobniej do skręcenia stawu skokowego. Stawka wyścigów
nominowanych była jednak ogromna i Holdera desygnowano do boju w odsłonie
wieńczącej zmagania przy Wrocławskiej 69. Ostatecznie jeden z liderów "Aniołów"
przegrał z bólem i na torze się nie pojawił. Przed ostatnim biegiem, Falubaz Zielona Góra potrzebował podwójnej wiktorii, aby
zapewnić sobie brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski na żużlu AD 2012.
Goście z Torunia musieli zdobyć więcej niż jedno "oczko". Po starcie, na czele
pojawił się Aleksandr Łoktajew (który zaliczył kapitalny sezon), za nim jechał Ryan Sullivan,
a trzeci był Andreas Jonsson. Już raz w tym spotkaniu, Szwed pokonał Sullivana, po tym
jak Australijczyk popełnił błąd na wejściu w pierwszy łuk trzeciego okrążenia.
Tym razem było podobnie, ale na ostatnim okrążeniu. Jonsson wyprzedził "Saletrę"
i w danym momencie zapewniał brąz gospodarzom. Sullivan wiedział, że musi zrobić
wszystko, jako kapitan, aby wydrzeć ten punkt "AJ-owi". Wszedł przy krawężniku,
wysuwając się pod bandę, gdzie jechał Jonsson. Bardzo ostrym atakiem całkowicie
zablokował Szweda, czym zapewnił brąz Unibaxowi. No i się zaczęło....
Trzeba faktycznie przyznać, że atak był bezpardonowy, kwalifikujący się na faul.
Andreas Jonsson został całkowicie zamknięty przy bandzie, stając praktycznie w
poprzek toru. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, żeby Sullivan tak ostro zaatakował
kiedykolwiek jakiegoś rywala. Kibice Falubazu byli oburzeni, co skwitowali
niewybrednymi tekstami w kierunku Australijczyka i toruńskiej drużyny. Jak już
wspomniałem, fani z grodu Bachusa żądali wręcz wykluczenia Sullivana z
kluczowego biegu. Atak "na granicy", fair play nie spodobał się lubuskiej
publiczności i po biegu epitety padające w kierunku
"Sully'ego" były naprawdę różne; "morderca", to jedno z delikatniejszych, które
dało się usłyszeć bądź wyczytać w sieci. Wiadomo, zawodnik gości rzadko jest
usprawiedliwiany przez fanów gospodarzy, zwłaszcza po tego typu akcjach.
Generalnie, miejscowi fani z pewnością chcieliby oglądać ich ulubieńców z
medalami na szyi, jednak mimo wszystko trzeba zachować odrobinę kultury.
Dla tych, którzy uważali, że Sullivan powinien być wykluczony, wypowiedź trenera Falubazu, Rafała Dobruckiego
powinna uzmysłowić o co toczyła się walka: Na
miejscu Sullivana, każdy z zawodników Falubazu pojechałby tak samo.
Niestety, cała trójka "toruńskich" Australiczyków po ostatnim meczu w
sezonie 2012 miała już "na pieńku"
z kibicami Falubazu. Chris Holder i Darcy Ward zostali znienawidzeni po tym, jak
bezmyślnie zdeptali szaliki drużyny z Myszką Miki. Teraz do tego grona dołączył
Ryan Sullivan, za "brutalny, desperacki atak na Andreasa Jonssona. Ciekawe czy
jeśli w przyszłości któryś z Kangurów zasili szeregi zielonogórskie, będzie
nadal wrogiem nr jeden?
Podsumowując jednak postawę pozostałych zawodników, należy stwierdzić, że jeśli Sullivan nie pokonałby Andreasa
Jonssona, wówczas sympatycy Falubazu mogliby nadać honorowe obywatelstwo miasta
Zielona Góra.... Emilowi Pulczyńskiemu. Zawodnik Unibaxu pojechał katastrofalne
zawody, a można powiedzieć, że był to najgorszy mecz w karierze 20-latka z Torunia.
Pięć razy na torze i ani jednego punktu. Dla zawodnika tak doświadczonego na
pozycji juniora, to po prostu wstyd i zawodnik powinien zastanowić się
głęboko nad tym, co pokazał, a raczej nad tym czego nie pokazał w Zielonej
Górze. Wykręcone zera były bowiem bezsprzeczne, w niektórych biegach nawet nie
nawiązywał on kontaktu z rywalami. Wśród kibiców z Torunia dało się słyszeć
głosy, że "Luzik" zachowuje się tak, jakby pierwszy raz jeździł na
zielonogórskim torze. nietaktem byłoby patrzeć tylko i wyłącznie na ostatni mecz
tego zawodnika. Przez cały sezon bowiem, Emil jeździł bardzo przyzwoicie,
zdobywając niejednokrotnie ważne punkty dla toruńskiej ekipy, kiedy zawodzili
seniorzy. Dobrym przykładem będą tu dwa mecze: jeden półfinałowy z Azotami Tauronem Tarnów (10 pkt.), oraz pierwszy o brąz z Falubazem w Toruniu (7+1).
Z pewnością jeden mecz nie może przekreślić całego sezonu, jednak Emil
Pulczyński miał ogromne szczęście, że Ryan Sullivan wydarł dwa punkty Andreasowi
Jonssonowi. Wydaje się, że po tym spotkaniu, Emil powinien postawić duże piwo
całej drużynie a w szczególności "Sully'emu".
Zdecydowanym objawieniem toruńskiego speedway'a był ponownie Paweł Przedpeski.
Trzy razy pojawiał się w najważniejszych meczach na torze i wywalczył trzy punkty z bonusem, za każdym
razem walcząc jak równy z równym pozostawiając w pokonanym polu rywali. 17-latek właśnie pierwszy raz w życiu jechał w Zielonej
Górze i od razu zaprezentował coś, co jest bardzo cenne u żużlowców -
umiejętność logicznego myślenia na torze. Może to za wcześnie na takie wnioski,
jednak z przyjemnością patrzy się na jazdę chłopaka, który dopiero co wyszedł
spod sprawnej ręki, Jana Ząbika.
Toruń zdobył brązowy medal Drużynowych Mistrzostw
Polski. Po sezonie 2012 nasuwa się jeden wniosek. Największym problemem
Unibaxu
jest to, że punkty gromadzone są dla drużyny przez poszczególnych zawodników,
ale nie widać, żeby to była drużyna jako całość. Ktoś powie, że to bzdura, ale w
tym momencie można przytoczyć wiele argumentów i podać wiele przykładów, które
obronią moją (może nieco kontrowersyjną) tezę.
Jazda parowa, to największy mankament toruńskiej drużyny. Czy to na MotoArenie w
Toruniu, czy na wyjazdach, na palcach jednej ręki można policzyć udaną jazdę
parą od startu do mety. Prekursorami w beznadziejności takiego obrotu sprawy są
niewątpliwie Ryan Sullivan i Adrian Miedziński. Kilka razy na MotoArenie kibice
wręcz śmiali się z tego, co na torze wyprawiają ich "rycerze". Wzajemne
zajeżdżanie sobie, blokowanie pod bandą. To tylko niektóre kwiatki z obecnego
sezonu.
W Zielonej Górze, torunianie cztery razy wychodzili ze startu na
5:1. Na przeciwległej prostej już przeważnie tracili swoje pozycje, ze względu
na nieuwagę. Miedziński nie popatrzył na Kamila Pulczyńskiego, Sullivan nie
spojrzał na Miedzińskiego, to znów Sullivan pokrzyżował plany Pulczyńskiemu.
Komedia pomyłek, które skrzętnie wykorzystywali gospodarze. Prawdę mówiąc, po
meczu powinno być już w okolicach dziesiątego wyścigu.
Po spotkaniu mimo wszystko Unibax zasłużył na wielkie gratulacje, bowiem po
bardzo przeciętnym sezonie zakończył rozgrywki na bardzo dobrym, trzecim
miejscu. Wydaje się, że lokata ta w pełni satysfakcjonuje toruńskich fanów.
Jeśli w przyszłym sezonie swoją jazdę na dobrym poziomie ustabilizuje Adrian
Miedziński, na wszystkie mecze (w pełni sił) dotrze Darcy Ward, a Holder z
Sullivanem utrzymają wysoką formę, to kibice nie będą chyba musieli się martwić
o wynik.
Po zawodach poowiedzieli:
Mirosław Kowalik - menadżer Unibaxu - Zacznę od gratulacji dla mojej
drużyny oraz chłopaków. Udało nam się zdobyć ten medal. To będzie wielka osłoda
po ciężkich trudach całego sezonu. Chciałbym ten krążek dedykować obu prezesom -
nowemu oraz przede wszystkim Wojtkowi Stępniewskiemu, który odchodzi. To również
wielka zasługa Wojtka w tym wszystkim. Nowemu prezesowi zaś życzymy wszystkiego
najlepszego. Ten medal nam się należał i bardzo fajnie, że udało się go zdobyć.
Tak naprawdę jeden punkt o tym zadecydował. Może po mnie nie widać jak się
cieszę, jaka jest we mnie radość. Muszę chyba wypić z pół butelki szampana, żeby
zeszły ze mnie te emocje. Dziękuję także kibicom za ich przybycie.
Darcy Ward został pobity w jednym z pubów w Dorset w Anglii.
Wskutek tego doznał poważnego urazu głowy i nie mógł wystąpić w finałowym
spotkaniu Elite League oraz w meczu o trzecie miejsce w lidze polskiej. Mocno się wkurzyłem i byłem załamany, bo wiedziałem, że bez niego będzie to
bardzo ciężkie zadanie. Po pierwsze Stelmet Falubaz to naprawdę silna drużyna, a
po drugie przepis o zastępstwie zawodnika nie sprawdza się. Proszę
przeanalizować cały sezon i wszystkie drużyny, które z tego korzystały, niemal
zawsze traciły. Zdobywały połowę tych punktów, które wywalczyłby zdrowy
zawodnik. Liczyłem, że w Zielonej Górze jadąc za Warda moi zawodnicy dorzucą 6
czy 7 punktów, ale tego nie udało im się osiągnąć. Ward zdobyłby więcej punktów jadąc
"jedną ręką". Stąd się wzięła nerwówka w końcówce spotkania. Nie chcę oceniać
postawy Warda, nie znam szczegółów wydarzenia. Wiem tylko, że rzeczywiście był w
szpitalu i nie mógł wystąpić w meczu. Nie wiem, może na przyszłość trzeba
zastosować jakieś obostrzenia w kontrakcie, by zawodnicy nie mogli iść do pubów
dzień czy dwa przed meczem.
Jan Ząbik - trener Unibaxu -
Mieliśmy w tym meczu wiele szczęścia i nieszczęścia. Nie ukrywam, że zawody w Zielonej Górze kosztowały mnie wiele nerwów. Po
dziesiątym wyścigu prowadziliśmy w spotkaniu, a nasza przewaga w dwumeczu
wzrosła do 12 punktów. Wydawało się więc, że wszystko jest pod kontrolą.
Niestety, później zawodnicy zaczęli popełniać błędy na torze. Po wygranych
startach odjeżdżali zbyt daleko od krawężnika, co wykorzystywali od razu rywale.
I w końcówce zrobiło się bardzo nerwowo, tym bardziej że Chris nie mógł pojechać
w nominowanych wyścigach. Na szczęście w decydującym momencie Ryan stanął na
wysokości zadania i wszystko pomyślnie się skończyło. Przed sezonem nie byliśmy wymieniani
w gronie kandydatów do medalu. Więcej szans dawano innym drużynom, a nam
fachowcy przypisywali miejsce w środku stawki. Zdobycie brązowego medalu po tak
ciężkim sezonie jest więc naszym wielkim sukcesem. Tym bardziej, że podczas ligi
kontuzjowani byli Ward, Sullivan, bracia Pulczyńscy. Urazy nie omijały też
innych drużyn, jak choćby Unii Leszno. Dlatego dość szczęśliwie awansowaliśmy do
czołowej czwórki. Teraz wszyscy zawodnicy muszą sobie dokładnie przeanalizować
cały sezon i wyciągnąć właściwe wnioski na przyszłość. Medal dedykujemy naszym
wspaniałym kibicom, którzy przez cały sezon nas wspierali. A za rok zamierzamy
powalczyć o coś więcej niż trzecie miejsce.
Przed kolejnym sezonem wszyscy zawodnicy mają ważne kontrakty. W
sytuacji, kiedy wciąż nie jest znany regulamin rozgrywek na kolejny sezon, to
nasz wielki atut. Bo w tym zespole drzemią jeszcze wielkie możliwości. Każdy z
żużlowców musi tylko wyciągnąć właściwe wnioski z tych rozgrywek. Spokojnie
poczekamy więc na nowe przepisy i być może uzupełnimy skład zespołu o jednego
żużlowca. Na koniec chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców, szczególnie z
Torunia i całe żużlowe środowisko.
Adrian Miedziński - Unibax
- Mecz w Zielonej Górze kosztował nas sporo nerwów. W spotkaniu nie mógł nam
pomóc Darcy Ward, a w końcówce straciliśmy Chrisa Holdera. Na szczęście wszystko
skończyło się pomyślnie i mamy medal. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Jechałem w tym decydującym
wyścigu. Po słabym starcie nie mogłem nic zrobić, ale obserwowałem walkę Ryana i
Andreasa. Zaciskałem kciuki za kolegę z drużyny i do końca wierzyłem, że
Sullivan zdobędzie bezcenne dwa punkty. Udało się. Ryan pojechał znakomicie. Początek meczu był świetny w moim
wykonaniu. Później zmieniły się warunki na torze i było już gorzej. Na ostatnie
dwa biegi zmieniłem motocykl i mogłem nawet wygrać czternasty wyścig. Niestety,
popełniłem błąd i straciłem prowadzenie. Nie ma co ukrywać, ale w końcówce
zawodów brakowało sił, ręce odmawiały posłuszeństwa. To wynik długiej przerwy w
końcówce sezonu, kiedy bardzo brakowało mi jazdy i upadku sprzed tygodnia. A w
Zielonej Górze pojechałem aż siedem razy, w tym w trzech ostatnich wyścigach.
W rundzie
zasadniczej mieliśmy sporo szczęścia. W ostatniej chwili wjechaliśmy bowiem do play off
wykorzystując osłabienie Unii Leszno, która jeździła bez Jarka Hampela. Potem
mieliśmy z kolei pecha, bo w półfinałowym spotkaniu rewanżowym z Tarnowem nie
mógł wystąpić Ryan. Gdyby mecz odbyłby się w pierwszym terminie to bylibyśmy
prawdopodobnie w finale. Sport bywa więc przewrotny i trzeba mieć trochę
szczęścia. Przed rokiem wygraliśmy rundę zasadniczą, a nie stanęliśmy na podium.
Zajęcie trzeciego miejsca jest więc w skali całego sezonu sukcesem i jestem
szczęśliwy, że tak się zakończyły ligowe rozgrywki. Brązowy medal dedykuję
Wojtkowi Stępniewskiego, naszemu byłemu prezesowi. Świetnie zarządzał klubem
przez kilka lat i ma wielki udział w zdobyciu wszystkich medali.
Jacek Gajewski - były menadżer Unibaxu, menadżer Ryana Sullivana - Ryan Sullivan był bohaterem Unibaxu Toruń w niedzielnym meczu o brązowe medale ze Stelmet Falubazem Zieloną Górą. Jacek Gajewski uważa, że Australijczyk ma wyjątkową zdolność radzenia sobie z presją. Wiele osób narzekało na słabą skuteczność Ryana Sullivana w rundzie zasadniczej, głównie podczas meczów wyjazdowych, ale z ocenami należy czekać do końca sezonu. W trakcie rozgrywek wiele osób pisało, czy też mówiło, że Sullivan słabo jeździ i trzeba z niego zrezygnować. Już widziano w jego miejsce Jarosława Hampela czy też innego żużlowca. Ciekawe, czy po meczu ktoś odważyłby się powiedzieć tak samo. Od lat Sullivan w meczach o stawkę nie zawodzi. Radzi sobie z presją i w najważniejszych momentach można na niego liczyć. Niektórzy sobie w takich sytuacjach nie radzą. Brawa dla Ryana za kapitalną jazdę, ale też i dla całej drużyny. Możemy już tylko gdybać, co by było, jakby Sullivan pojechał w rewanżu z Tauronem Azotami. Ale szanse na finał byłyby znacznie większe.
Rafał Dobrucki - trener Falubazu - Drobne błędy, a praktycznie jeden punkt zaważył na takim, a nie innym wyniku. Na spotkaniu przed zawodami rozmawialiśmy właśnie o tym, że każdy jeden punkt w wyścigu będzie bardzo ważny. Może nawet najważniejszy. Niestety, nie udało nam się ustrzec tych błędów. Niestety, musieliśmy obyć się smakiem.
Piotr Protasiewicz - Falubaz - Szkoda, bo walczyliśmy bardzo mocno w dwumeczu. Niestety nie udało się zdobyć brązu. Nie ma co rozbierać tego na czynniki pierwsze. Stało się jak się stało. Polegliśmy w tym meczu i brązu nie ma. Gratuluję drużynie przeciwnej. Z drugiej strony patrząc na skład jaki mieliśmy w rewanżu to zrobiliśmy maksimum tego co mogliśmy. Nie mieliśmy Patryka i Rune, a bez nich trudno było cokolwiek zrobić. Mimo tego udało się stworzyć przyzwoite widowisko. Kibice byli z nami, podziękowali nam za ten sezon. Czuliśmy, że byli z nami przez cały sezon. Wszędzie za nami jeździli, to dla nich zdobywaliśmy punkty, bo bez nich nie byłoby ani nas ani sponsorów.
Andreas Jonsson - Falubaz - Tor
był bardzo przyczepny w porównaniu do tego, jaki był zazwyczaj. Trenowaliśmy w
piątek na twardszym i myśleliśmy, że na meczu może być jeszcze twardszy, jednak
okazało się, że było mocno pod koło. Mieliśmy mało czasu, aby się odnaleźć.
Dopiero, kiedy któryś z nas się spasował, powiedział reszcie i zaczęliśmy jechać
tak jak powinniśmy. Niestety było to już trochę za późno. Jednak tak jest w
sporcie, że raz przegrywasz, raz wygrywasz. My przegraliśmy. Wiedzieliśmy, że
będzie bardzo trudno odrobić te 10 punktów, zwłaszcza, gdy nie masz połowy
drużyny. W połowie zawodów wyglądało to naprawdę źle. Potem mieliśmy kilka
dobrych biegów i znów byliśmy w grze. Było tak blisko na końcu! Wyprzedzałem Ryana
kilka razy, on "zamykał mi drzwi". To było twarde ściganie, ale tak jeździ się,
gdy rozstrzygają się losy medalu. Rozumiem to, nie mam żadnych pretensji.
Zrobiłbym dokładnie to samo. Żałuję, że nie udało mi się przyjechać przed nim na
metę
"AJ" jest zadowolony ze swoich rezultatów osiąganych w Enea Ekstralidze, ale
liczył na medal z drużyną Stelmet Falubazu. - Indywidualnie miałem dobry sezon w
Polsce, jeśli zaś chodzi o drużynę to na pewno nie było to, czego wszyscy
oczekiwaliśmy. Mnóstwo kontuzji, mnóstwo pecha. Nic nie szło tak, jak rok temu.
Skończyliśmy na czwartym miejscu. Może nie jest to bardzo złe miejsce, ale z
pewnością nie takie o jakim marzyliśmy. Należy jednak pamiętać, że nowy rok to
nowy sezon i wierzę, że będzie on lepszy!
Adam Strzelec - Falubaz - W tym pojedynku zdecydowanie zabrakło juniorów. Tak naprawdę żaden zespół nie będzie wygrywał, jeśli nie będzie miał dobrych młodzieżowców. Ja w tym pojedynku nie pokazałem praktycznie nic. Do końca nie wiem co było tego przyczyną. Na pewno nie było to tak, jak miało być. Starałem się. Wiem, że nikt nie może być ze mnie zadowolony. Ciężko szukać mi przyczyny. Szkoda, bo jeden bieg zaważył nad medalem. Mogłem wygrać w jednym z nich, a zamiast pomóc, to go popsułem, bo wywalczyłem trzecią pozycję, by ją zaraz stracić. To być może zaważyłoby na wyniku końcowym. Nie do końca wiem co działo się z moim sprzętem. Trener Andrzej Huszcza przypuszczał, iż wina może być też w silniku. Nie mam pojęcia. W pierwszym momencie było dobrze, później motocykl jechał jakby w powietrze z nieznanej przyczyny. Każdy przypuszcza co innego, także ciężko mi powiedzieć.
Źródło:
www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl