Początek spotkania idealnie ułożył się dla ekipy toruńskich Aniołów. Nie obyło
się jednak bez nerwowych sytuacji, bowiem już w pierwszym biegu zmagań
toruńsko-tarnowskich doszło do upadku. Na drugim łuku pierwszego okrążenia, po
ataku Kamila Pulczyńskiego, upadł Maciej Janowski. Sędzia wykluczył popularnego
"Magica". W powtórce bracia Pulczyńscy nie dali żadnych szans Kacprowi
Gomólskiemu, wygrywając podwójnie. Ze startu do gonitwy drugiej najlepiej
wyjechał Ryan Sullivan. Adrian Miedziński wywiózł Jakuba Jamroga i próbował
wcisnąć się pod łokieć Grega Hancocka. Amerykanin ostudził jednak zapędy
"Miedziaka" i rzucił się w pogoń za prowadzącym Australijczykiem. "Herbie" do
linii mety nękał atakami Sullivana, ale kapitan Unibaxu nie stracił czołowej
lokaty. W wyścigu trzecim doszło do podziału punktów. Spod taśmy atomowo
wystrzelił Darcy Ward. Za nim podążał Martin Vaculik. Karol Ząbik dzielnie
walczył o jedno "oczko" z Leonem Madsenem, ale ostatecznie przekroczył końcową
kreskę na ostatniej pozycji.
Marek Cieślak do boju w odsłonie czwartek postanowił posłać Janowskiego. "Magic"
zastąpił Gomólskiego. Na starcie Emil Pulczyński dotknął taśmy, a następnie
zanotował groźnie wyglądającą świecę. Zawodnik został wykluczony. W powtórce
osamotniony Chris Holder nie był w stanie przedzielić pary Kołodziej-Janowski.
Przewaga gospodarzy stopniała więc z sześciu do dwóch punktów. W biegu piątym
triumfował Hancock. Ząbik przez cały czas trwania gonitwy musiał odpierać ataki
Jamroga, który wprost "siedział" na kole torunianina. Wydawało się, że w wyścigu
szóstym pewne trzy punkty dowiezie do mety Holder. Po wyjściu z pierwszego łuku
ostatniego okrążenia motocykl Australijczyka gwałtownie wytracił prędkość. Chris
spadł na drugie miejsce, ale próbował odbić czołową lokatę. Ku zawodowi
toruńskich kibiców maszyna Holdera znowu jednak osłabła, co doprowadziło do
podwójnego zwycięstwa duetu Madsen-Vaculik. Najlepszym refleksem w odsłonie
siódmej popisał się Kołodziej. Sullivan starał się wysforować przed niego, ale
wyniósł się zbyt szeroko, co natychmiast wykorzystał Janowski. Tarnowianie
ponownie wygrali więc w stosunku 5:1. Przyjezdni podtrzymali tę passę także i w
biegu ósmym, w którym Jamroga zastąpił "Magic". Dwaj mistrzowie świata - Hancock
i Janowski, pokonując Holdera i Emila Pulczyńskiego, zwiększyli przewagę
"Jaskółek" do dziesięciu "oczek".
W gonitwie dziewiątej bezbarwnego niedzielnego popołudnia Miedzińskiego zastąpił
Ward. Sullivan wspólnie ze swoim rodakiem triumfowali podwójnie. Kibice w żółto-niebiesko-białych barwach liczyli na to, że wspomniana wyżej para pójdzie
za ciosem i dowiezie do mety pięć punktów także w wyścigu dziesiątym. Wszystko
na to wskazywało, ale na ostatnim okrążeniu Gomólski wypuścił motocykl i uderzył
w Kołodzieja. Obaj zawodnicy upadli na tor. Z powtórki wykluczony został
tarnowski junior. W niej Sullivan i Ward ponownie już po starcie wysforowali się
na czołowe lokaty. Przewaga tarnowian stopniała do dwóch "oczek". Odpowiedź
gości była jednak natychmiastowa. W odsłonie jedenastej Madsen z Janowskim
zostawili w pokonanym polu "Miedziaka" i Holdera. W biegu kolejnym para
Hancock-Janowski nie pozwoliła Wardowi na zdobycie więcej niż jednego punktu.
"Jaskółki" znowu prowadziły więc dziesięcioma "oczkami".
Do starcia w odsłonie trzynastej Holder wyjechał na motocyklu Sullivana. Chris
triumfował, ale Ryan przekroczył linię mety na ostatniej pozycji. Remis w tym
wyścigu przesądzał już o zwycięstwie ekipy, prowadzonej przez Marka Cieślaka.
Przed biegami nominowanymi Unibax przegrywał różnicą dziesięciu punktów i
wiadomym było że punkty odjadą do Tarnowa. Jednak na otarcie łez Anioły wygrały
biegi nominowane. Wyścig czternasty to podwójny sukces Miedzińskiego i Holdera,
który wystartowała na motocyklu Sullivana. Miedziak, dzięki atakowi przy
kredzie, wyprzedził na dystansie Madsena.
Ze startu do wyścigu, kończącego rywalizację "Aniołów" z "Jaskółkami" najlepiej
wyszedł Hancock. Szybko minęli go jednak Ward i Kołodziej, między którymi
toczyła się zacięta rywalizacja o zwycięstwo. Darcy napędził się niesamowicie po
zewnętrznej i wyprzedził tarnowianina. Ostatecznie spotkanie zakończyło się
wynikiem 43:47.
Generalnie spotkanie Aniołów z Jaskółkami można podzielić na trzy zasadnicze części. Dwa
pierwsze i dwa ostatnie biegi żużlowcy Unibaxu wygrywali w stosunku 9:3, co
dawało im już dwunastopunktową przewagę (łącznie 18:6). Środkowa faza meczu
(biegi IV-XIII) zakończyła się jednak zdecydowanym zwycięstwem tarnowian
(41:25), co w ostatecznym rozrachunku pozwoliło im odnieść czteropunktową
wygraną.
Żużlowcy Unibaxu w całym meczu odnieśli osiem indywidualnych zwycięstw i
zanotowali siedem zer. Goście zapisali na swoich kontach jednak aż dziesięć
"dwójek" i osiem bonusów, z czego sześć w sytuacjach podwójnych zwycięstw.
Jedyny tryumf indywidualny dla tarnowian bez zwycięstwa 5:1 odniósł Greg Hancock
w wyścigu V (remis 3:3).
Aż dziesięć biegów zakończyło się podwójnymi wygranymi obu drużyn.
Sześciokrotnie dokonywali tego goście (biegi IV, VI, VII, VIII, XI, XII), a
czterokrotnie - gospodarze (biegi I, IX, X, XIV). Mocne uderzenie żużlowców
Azotów Tauronu w środkowej części meczu i trzy wygrane pod rząd praktycznie
ustawiły losy spotkania. Dwa kolejne zwycięstwa "Aniołów" zostały natychmiast
skontrowane identyczną serią przez gości.
W szeregach gospodarzy po raz kolejny już zawiodła druga linia. Cieniem samego
siebie był Adrian Miedziński. Kibice Unibaxu zdecydowanie więcej oczekiwali też
od Holdera. Australijczyk zmagał się jednak z problemami sprzętowymi i dopiero
pożyczenie motocykli od Sullivana sprawiło, że zaczął zwyciężać. Triumfy Holdera
przyszły jednak zbyt późno, by odwrócić losy spotkania.
Wśród gości świetnie spisał się Janowski. "Magic" nie oglądał pleców
któregokolwiek z "Aniołów" ani razu. Można teraz tylko gdybać, czy w biegu
pierwszym, z którego został wykluczony, również by wygrał. Sukces Azotów Tauronu
Tarnów jest doskonałym prezentem szczególnie dla Grega Hancocka, który obchodził
w czasie siódmej kolejki ENEA Ekstraligi 42. urodziny.
Po meczu powiedzieli
Wojciech Stępniewski – prezes Unibaxu - Gdybym był prawdziwym kibicem, na sto
procent wierzyłbym w awans. Trzeba walczyć. Trzeba walczyć o awans cały czas,
nie wolno w to zwątpić. Te szanse wcale nie są tylko teoretycznie. Ja nadal
wierzę w zespół i myślę, że może ona wyjść na prostą. Trzeba się wziąć w garść i
po prostu jechać. I wygrywać. W środowisku żużlowym jest takie pojęcie, jak
"zamotany". To oznacza, że zawodnik ma wielkie problemy sprzętowe. Problemy
Miedzińskiego wynikają ze sprzętu i spadku pewności siebie. Zaprzeczam, że
przygotowujemy tor pod Sullivana. Tor na meczu z Tarnowem był taki sam, jak
podczas spotkania z Polonią Bydgoszcz. Wtedy była nawierzchnia, która wszystkim
pasowała, na której można było do woli wyprzedzać.
Jan Ząbik - trener Unibaxu - Nie spodziewaliśmy się takiego wyniku, bo liczyliśmy, że czterech zawodników będzie jechało. Poza tym ten upadek Emila pozostawił skutki na dalsze jego wyścigi. Duże problemy z motocyklami miał Holder, bo gdy mu swój sprzęt pożyczył Sullivan, to zaczął jechać. W jednym z biegów Holder jechał pierwszy, ale ten motocykl mu się zacierał i w pewnym momencie stanął. Adrian Miedziński wrócił z Austrii i miał problem z motocyklami. Na ostatni bieg wyjął ten trzeci i w miarę zaczął jechać, ale to wszystko było już za późno. Tarnowianie są bardzo silną drużyną i okazało się, że po prostu byli lepszym zespołem od nas. U nas jechało trzech zawodników, a u nich praktycznie wszyscy.
Adrian Miedziński – Unibaxu - Zmęczenie mi nie przeszkadza, często odjeżdża się przecież zawody po zawodach. Po prostu to nie jest jeszcze to, czego oczekiwałbym. Są występy lepsze i gorsze, ale ciągle powtarzają się te same problemy z silnikami. - Na żużel składa się wiele czynników: psychika sprzęt i dyspozycja danego dnia. Jesteśmy teraz po prostu słabsi. We wcześniejszych meczach udawało się odrobić pozycję po nieudanym starcie. Tarnowianie byli bardzo silni, po przegranym starcie właściwie już nic nie można było zrobić na dystansie. Muszę skupić się na startach w Polsce, bo te są dla mnie najważniejsze. To jasne, że przy przegranej każdy szuka przyczyn i nie ma hurraoptymizmu. Takie mecze jak ten z zespołem z Tarnowa sprawiają, że odechciewa mi się wszystkiego. Przede wszystkim muszę ochłonąć i przemyśleć sobie wszystko, bo nie wiem, co się dzieje.
Chris Holder - Unibax - Zostałem po zawodach jeszcze potrenować, bo w trakcie meczu nie ma czasu, aby potestować, co było nie tak. Mamy problem z moim motocyklami i musimy go bardzo szybko rozwiązać. Za tydzień w Lesznie mój sprzęt musi być dużo szybszy, bo w meczu z tarnowianami było tragicznie. Ten mecz był w ogóle dla nas bardzo słaby. Po pierwszych, zupełnie nieudanych startach zmieniłem silnik, ale ten kolejny również nie spisywał się tak, jakbym tego oczekiwał, musiałem więc pożyczyć sprzęt od Ryana. Dopiero wtedy udało się wygrać dwa biegi. Muszę sprawdzić, co się dzieje z moimi maszynamiJeśli chcemy dostać się do play-offów, musimy zacząć wygrywać.
Darcy Ward - Unibax - Tarnów to drużyna, która może w tym roku zostać mistrzem. To był niezwykle trudny mecz dla naszego zespołu. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko pokonać Tarnów. Przegrana jest dla nas wielkim rozczarowaniem. Trudno powiedzieć, co było przyczyną porażki. Musimy skoncentrować się na kolejnych meczach, bo bardzo potrzebujemy punktów. Z mojego występu mogę być na pewno zadowolony. Żałuję jednego biegu, gdy zostałem na starcie i dojechałem do mety na trzeciej pozycji. Ciężko mi było cokolwiek zrobić na dystansie. Świetnie w tym meczu pojechał Maciej Janowski, który zawsze dobrze czuje się na torze w Toruniu - zakończył Australijczyk.
Emil Pulczyński - Unibax - Przy upadku ześlizgnęły mi się palce za sprzęgła przed startem i nie zdążyłem go już potem złapać. Uderzyłem się głową w tor i motocykl spadł mi na nogę. Trochę głowa mnie boli i stłukłem sobie lewe udo. Poza tym jednak wszystko jest ok. Krótko mówiąc: jestem cały.
Marek Cieślak - trener Unii - Dziękuję moim zawodnikom za piękny mecz. Maciej,
Greg, Janusz, Leon i pozostali stanęli na wysokości zadania pomimo tego trudnego
terenu. Chociaż na razie nie wiedzie się toruńskiej drużynie, to wciąż jest to
bardzo mocny skład z dużym potencjałem, dlatego to nie było łatwe spotkanie.
Dopiero w trzynastym biegu zapewniliśmy sobie zwycięstwo. Dziwi mnie trochę
huśtawka nastrojów. Zbyt wiele biegów kończyło się wynikiem 5:1. Unibax jest
bardzo silnym zespołem i na ten sukces musieliśmy bardzo ciężko zapracować.
Bardzo lubię Wojtka Stępniewskiego, szanuję go. To młody facet, jest bardzo
ambitny. Rozumiem, że chce pomóc drużynie, ale pewne rzeczy trzeba rozgraniczyć.
Prezes w trakcie meczu powinien siedzieć na trybunie, popijać koniaczek. Takie
jest moje zdanie. Ciągłe przebywanie w parkingu i podpowiadanie zawodnikom nie
jest dobre. Rozumiem, że on chce pomóc, że stara się zmobilizować żużlowców.
Tylko, że po to zatrudnia się trenera lub menedżera. Czasem jest tak, że chce
się dobrze, ale przynosi to odwrotny skutek. Prezes jest od tego, by skutecznie
zarządzać klubem, dbać o finanse, rozliczać trenera i zawodników z jazdy. Jeśli
chce się to łączyć z rolą trenera - to niedobrze. W Tarnowie, czy też wcześniej
w Zielonej Górze, byłem skupiony tylko na swojej pracy. Prezesi w ogóle nie
ingerowali w sprawy sportowe i na ich głowie było tylko zarządzanie klubem. Tak
właśnie powinno być. Moje słowa nie są atakiem w kierunku Wojtka, ale obecność
prezesa w parkingu czasem po prostu paraliżuje. Być może kiedyś będziemy razem
pracowali w jednym klubie. Nie wykluczam tego. Jednak w tej kwestii zdania nie
zmienię. Ja się na finansach i prowadzeniu klubu w ogóle nie znam, dlatego
skupiam się tylko na trenerce.
Na razie Unibax zawodzi, ale w każdym momencie może zaskoczyć. Unibax ma jedną
dziurę w składzie. Ja też mam - Dawid Lampart czy też Jakub Jamróg to fajne
chłopaki, ale poziom Enea Ekstraligi jest dla nich jeszcze za wysoki. Słaba
postawa torunian to tylko ich wina. W środowisku mają opinię "płaczków". I to
jest prawda. Kiedy widzą przyczepny tor, od razu są narzekania, że
niebezpieczny, że powinno coś się z nim zrobić. Potem na nawierzchnię wbiega
prezes. I też mówi, że tor jest źle przygotowany. Zawodnicy wtedy myślą, że jak
źle pójdzie, można zwalić na nawierzchnię. Będzie zatem idealne wytłumaczenie.
Kiedy ja jadę na jakiś mecz i widzę przyczepny tor, nie mówię że jest zły.
Przekazuję zawodnikom, że nawierzchnia jest bardzo dobra. No chyba, że są
dziury. Wtedy jest inaczej. Najpierw myślę, jak taki tor rozszyfrować, jak
ustawić sprzęt i przełożenie, by dobrze się do takich warunków dopasować. Nie ma
co marudzić i narzekać.
Szkoda że Adrian Miedziński jest bez formy, bo wiązałem z nim spore nadzieje.
To, co się dzieje nie jest wynikiem jednego sezonu. On już od pewnego czasu
jeździ coraz gorzej. To między innymi efekt tego "płaczu" nad innymi torami niż
twardy. Trzeba się wziąć za siebie i ciężko pracować. Skoro inni potrafią
jechać, on też powinien.
Maciej Janowski - Unia - Podkreślam to za każdym razem, że w Toruniu zawsze
dobrze mi się jeździ. Jest tutaj tor do walki i jeśli się potrafi, można tu
rozwinąć fajną prędkość. Znalazłem dobre ścieżki, miałem nie najgorsze
starty i mogłem jechać z przodu, a wiadomo, że tak jedzie się dużo łatwiej.
Źródło:
www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl