W Lesznie dla odmiany zawodnicy jak i działacze podkreślali, że droga do finału jest jeszcze daleka. Unia przystąpiła do niedzielnego meczu skoncentrowana i świadoma potencjału rywala. To podejście okazało się właściwym, bo z zapowiedzi toruńczyków i zapewnień walki o zwycięstwo wyszły przysłowiowe nici, a wicemistrzowie Polski dostali kolejne lanie na torze w Lesznie i przegrali 59:31. Najlepszy zawodnikiem spotkania był Janusz Kołodziej, zdobywca czystego kompletu punktów dla Byków, główny kandydat do tytułu indywidualnego mistrza Polski w 2010 roku. Dla gości najwięcej oczek zgromadził Ryan Sullivan.
Już w pierwszym wyścigu leszczynianie odrobili straty z pierwszego pojedynku. Wygrał Jurica Pavlic
przed Darcym Wardem, a że Sławomir Musielak pokonał Emila Pulczyńskiego, to
gospodarze cieszyli się z prowadzenia w meczu 4:2, którego jak się okazało nie
oddali już do samego końca. Po remisie w drugiej gonitwie, kiedy po kapitalnym
starcie i wygranej walce, wręcz na noże, z Troyem Batchelorem zwyciężył Chris
Holder, przyszedł czas na wrzucenie drugiego biegu przez biało-niebieskich.
Następny bieg był popisem Janusza Kołodzieja, który pewnie wygrał poprawiając
jednocześnie własny rekord toru. Drugi dojechał do mety Damian Baliński. Daleko
za plecami leszczynian jechali Adrian Miedziński i Hans Andersen. Warta
odnotowania jest kompromitująco słaba postawa toruńskiego Duńczyka, który
zakończył to spotkanie z zerowym dorobkiem punktowym.
Po pięciu wyścigach gospodarze wygrywali już 21:9 i zanosiło się na kolejny
pogrom. Torunianie nie poddali się jednak i po indywidualnych zwycięstwach
Miedzińskiego i Sullivana wydawało się, że goście nie powiedzieli jeszcze
ostatniego słowa. Unibax miał nawet szansę na podwójny triumf w wyścigu siódmym,
ale błędy popełnione na trasie przez Warda bezwzględnie wykorzystali Batchelor i
Hampel.
Z każdą następną gonitwą Uniści tylko powiększali swoją przewagę. Po ósmym
wyścigu, który para Leigh Adams-Jurica Pavlic wygrała w stosunku cztery do dwóch
z Wiesławem Jagusiem i Chrisem Holderem, Unia prowadziła już 31:17 i tylko cud
mógł sprawić, by to torunianie awansowali do finału.
Cudu nie było. Przed biegami nominowanymi biało-niebiescy prowadzili 51:27 i
było jasne, że to oni powalczą o złoto, a toruńskie Anioły jedynie o brąz.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 59:31 dla Unii Leszno.
W ekipie gospodarzy nie zawiódł nikt. Może trochę poniżej oczekiwań pojechał
tylko Jarosław Hampel. Klasą samą dla siebie był Kołodziej, który w sezonie 2010
wybił się nie tylko najlepszego żużlowca Unii Leszno, ale i najlepszego żużlowca
fazy play-off. Leszczynianin wygrał wszystkie wyścigi bijąc swój własny rekord
leszczyńskiego toru, wynosi on 58 sekund i 4 setne sekundy. Dla transferu
stulecia w historii Unii Leszno, nie było rywala ani pozycji, która zmusiłaby go
do większego wysiłku. Kołodziej wygrywał z przewagą prostej każdy bieg, w który
startował. A gdy w piętnastej gonitwie kompletnie zespół wyjście spod taśmy i
jechał czwarty, nie potrzebował więcej, jak dwóch okrążeń, aby wysforować się na
czoło wyścigu. Po ostatnim biegu zawodów Januszowi rękę podał Ryan Sullivan
chwilę później kręcąc przecząco głową, jakby zadając sobie pytanie: "Jak to
możliwe, że ktoś wygrywa z taką łatwością?".
Torunianie w Lesznie jeździli, jak dzieci we mgle. Jan Ząbik po pierwszym
półfinale na MotoArenie przekonywał, że Unibax na torze im. Alfreda Smoczyka
jeździ poprawnie, ale tak naprawdę chyba starał się przekonać do tego sam
siebie. Anioły nie pokazały w Lesznie kompletnie nic. Nie wygrały ani jednego
biegu drużynowo. Baliński, Hampel, Kołodziej czy Adams mijali wszystkich
zawodników gości, jak slalomowe tyczki. Zupełnie, jakby dysponowali sprzętem o
dwukrotnie większej pojemności. Zawodnicy z Kujaw kompletnie nie wiedzieli, jak
jeździć na torze w Lesznie. Szeroko wchodzili w drugi wiraż, kiedy trzeba było wejść w
niego, jak najciaśniej, aby cokolwiek zdziałać w biegu, kontorowali motocykle na
szczycie pierwszego wirażu, kiedy takie zagranie zawsze w Lesznie oznaczało zerowy
dorobek punktowy dla zawodnika, który dopuścił się takiego manewru. Unibax był
ekipą wyraźnie słabszą od Unii i zasłużenie pozostała mu walka w meczu tylko o brązowy medal z Betardem Wrocław. Biało-niebieskich czekał natomiast finał z Falubazem Zielona
Góra.
Po zawodach powiedzieli:
Jan Ząbik - menadżer Unibaxu - Co tu można powiedzieć? Staraliśmy się przygotować maksymalnie do tych
zawodów. Chcieliśmy walczyć o wynik „na styku”. Praktycznie jednak, tylko
dwóch zawodników Unibaxu pojechało na przyzwoitym poziomie. Unia była poza
zasięgiem, gratuluje im tego. I życzę złotego medalu, bo przez cały sezon
udowodnili, że są znakomitym zespołem i ten tytuł im się należy. Zawsze staram
się być optymistą. Mamy jednak skład, jaki mamy. Nasza filozofia to sześć razy
osiem, ale zdaje to egzamin, gdy wszyscy jadą. A gdy są takie dziury, jak w tym
meczuto po prostu nie da się wygrać. Nie wybieram przeciwnika do rywalizacji. Z
każdym trzeba walczyć. Na pewno wiemy, jak pojechać z Wrocławiem, bo ostatnio
jechaliśmy. Wiemy, czego możemy się spodziewać po tym zespole i po każdym z
zawodników
Jacek Gajewski - menadżer Unibaxu - Spodziewałem się, że nawiążemy bardziej wyrównaną walkę, ale niestety jesteśmy w tym roku taką drużyną, a nie inną. W konfrontacji z leszczyńską Unią nie mieliśmy najmniejszych szans. Naszym sporym sukcesem jest to, że dwukrotnie pokonaliśmy leszczynian na własnym torze. Nie udało się to żadnej innej drużynie. Sezon jasno nam pokazał nasze miejsce w szeregu. Jest ono mniej więcej właśnie takie, jakie zajęliśmy po rundzie zasadniczej. Generalnie jednak rozgrywki zweryfikowały wartość naszej drużyny i niektórych zawodników, którzy ją tworzą. Oczekiwanie były na pewno większe niż to, co osiągnęliśmy.
Adrian Miedziński - Unibax - Jeszcze w sobotę nie byłem pewny czy pojadę w tym meczu. W
ostatni piątek nabawiłem się kontuzji pośladka podczas treningu
ogólnorozwojowego. Mam tak bardzo zbity mięsień, że problemem jest założenie
spodni czy butów. W piątek około drugiej w nocy byłem jeszcze w szpitalu.
Serdecznie dziękuję rehabilitantowi, który zdołał postawić mnie na nogi.
Pracowaliśmy razem cała sobotę i niedzielę rano. Na szczęście udało się na tyle
rozluźnić stłuczony mięsień, że mogłem wystąpić w Lesznie. Uraz nie przeszkadzał
mi w jeździe na żużlu, ale ciężko mi się funkcjonuje. Nie bardzo mogę sobie
pozwolić na to, żeby usiąść.
Leszno było zdecydowanym faworytem niedzielnego meczu. My chcieliśmy powalczyć i
pokazać się z jak najlepszej strony. Zrobiliśmy co w naszej mocy, ale to było za
mało na naszych rywali. Unia w tym roku jest po prostu rewelacyjna i zasłużyła
na to, żeby jechać w finale. To nie przypadek, że ten zespół wygrał rundę
zasadniczą. Zarówno Jarek Hampel jak i Janusz Kołodziej są w życiowej formie.
Gratuluje kolegom z Leszna sukcesu i życzę powodzenia w walce o złoto. To
właśnie Unia jest w tej chwili głównym kandydatem do mistrzowskiego tytułu, ale
wiele może się jeszcze wydarzyć. Nasz zespół teoretycznie jest bardzo silny, ale
w tym roku każdy z nas trochę zawodzi. Przez ostatnie trzy lata jeździliśmy w
wielkim finale ligi, być może taki mały kryzys się na przyda. Ciągle jednak mamy
szansę na zakończenie sezonu z medalami. Będziemy musieli na spokojnie
przeanalizować przyczyny naszych słabszych występów w tym roku. Wierzę, że do
kolejnego sezonu przystąpimy zmobilizowani i głodni sukcesu.
Ryan Sullivan - Unibax - Przede wszystkim chciałbym pogratulować drużynie z Leszna tak wybitnego sezonu w ich wykonaniu. Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężkie spotkanie, gdyż wygrywać z takimi przeciwnikami naprawdę nie jest łatwo. Zabrakło punktów każdego z nas. Ja też popełniłem kilka błędów na dystansie i straciłem pozycje. Jeśli chce się nawiązać równą walkę na tym torze z zawodnikami, którzy znają doskonale wszystkie ścieżki w Lesznie, to musielibyśmy kilka dni najpierw spokojnie potrenować na tym torze.
Stanisław Miedziński - Ojciec Adriana, były zawodnik Apatora Toruń -
Trudno powiedzieć, co się stało. Wszyscy obniżyli loty w
stosunku do ubiegłego sezonu, co widać po średnich biegowych. Już od wyścigów
młodzieżowych źle się działo. Darcy Ward był w zeszłym roku objawieniem, a teraz
wszyscy widzieli, jak jeździł. Atmosfera? Moim zdaniem to jest tak, że gdyby
wyniki były dobre, to i ona byłaby dobra, a jak nie idzie, to zawsze szuka się
dziury w całym. Zawodnicy nie mogą narzekać na to, jak są traktowani w klubie,
przede wszystkim mają wypłacane pieniądze na czas. W play-off moim zdaniem
popełniono błąd, bo wytworzyła się taka sytuacja, że mogliśmy sobie wybrać
rywala w półfinale. Gdybyśmy trafili na Falubaz, to była szansa na awans do
finału. Ale tak się nie stało. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że w ewentualnym
finale nie dalibyśmy rady Unii Leszno, która trafiła z transferem Kołodzieja i
jest rewelacyjna.
Jacek Krzyżaniak Raz na wozie, raz pod wozem. Zresztą nie tragizujmy. Nasi
zawodnicy są w pierwszej czwórce, może zdobędą brązowy medal. W ostatnich latach
nie schodzą poniżej przyzwoitego poziomu. Chyba mamy wobec nich za wysokie
wymagania. Nie da się utrzymać formy przez tyle lat, zawsze są wzloty i upadki.
Owszem, nasz zespół został wzmocniony, ale inni też przecież nie spali w okresie
transferowym. Silniejsi niż rok temu byli leszczynianie, zielonogórzanie,
gorzowianie czy wrocławianie. Nie krytykujmy więc aż tak bardzo torunian. W
sporcie nie można zawsze wygrywać.
Mirosław Kowalik - trener PSŻ Poznań, były zawodnik Apatora Toruń - Z punktu widzenia trenera wiem, jak ogromne znaczenie ma dobra atmosfera między zawodnikami, a tego chyba w Toruniu zabrakło. Kibice sporo mówili o niesportowym trybie życia niektórych żużlowców, a jeśli to miałaby być prawda, to musiało to się odbić na ich dyspozycji. W dzisiejszych czasach trzeba być w pełni profesjonalistą, żeby myśleć o dobrych wynikach. W sporcie zawsze musi się coś dziać. Na pewno w drużynie zajdą zmiany i jeśli nie wycofa się główny sponsor, bo to pociągnęłoby za sobą kłopoty, to w przyszłym sezonie Unibax powinien wypaść lepiej.
Sławomir Kryjom - dyrektor Unii - Wiedzieliśmy, że Unibax nie przyjedzie do Leszna na wycieczkę. Torunianie są bardzo mocnym zespołem, wystarczy spojrzeć na te siedem nazwisk. Tym bardziej nie spodziewaliśmy się takiego scenariusz tego meczu. Założenie było takie, aby wygrać i awansować, aczkolwiek myśleliśmy, że ten mecz będzie o wiele bardziej zacięty. Bardzo cieszy nas to, że udało się nam, po raz kolejny, wysoko wygrać na stadionie w Lesznie. Ale tak naprawdę myślami jesteśmy już w finale. Jeśli pojedziemy z Falubazem to Damian Baliński, Janusz Kołodziej i Jarek Hampel będą mieli w sobotę świetny trening podczas finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Runda zasadnicza to już jest historia. Nie ma znaczenia to, że wygraliśmy mecz w Zielonej Górze.
Damian Baliński - Unia - Bardzo zależało mi, żeby w tym meczu pojechać naprawdę dobrze. Wiedzieliśmy, że zespół z Torunia nie przyjedzie tylko odjechać piętnaście biegów. Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo trudny mecz. Chciałem się pokazać z dobrej strony, bo mecz w Toruniu najbardziej zawaliłem ja i chciałem przywieźć tyle „oczek”, ile zazwyczaj przywoziłem w tym sezonie. To się udało. Najważniejszy jest awans do wielkiego finału. To było takie nasze przedsezonowe założenie, aby do tego decydującego dwumeczu wejść. Jeśli będziemy w takiej dyspozycji, w finale, to powinno nam się udać powalczyć o to złoto. Cieszy mnie bardzo moja postawa, aczkolwiek w dwóch pierwszych wyścigach miałem małe problemy z motocyklami. Tyrystor nie pracował tak, jak pracował. Na ostatnie dwie gonitwy go wymieniłem i już było lepiej. Chciałbym tę formę utrzymać przez kolejne dwa mecze. Dwa najważniejsze mecze sezonu - kontynuuje.
Jarosław Hampel - Unia - Bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa. Wszystko poszło po naszej myśli. Każdy pojechał na równym, wysokim poziomie i to dało efekt - mówi Hampel. Jestem nam zupełnie obojętne, z kim pojedziemy finał. Aby wywalczyć mistrzostwo i tak trzeba go wygrać. Trudno powiedzieć teraz tak na szybko, co zadecydowało o takiej równej formie naszej drużyny przez cały sezon. Wszyscy bardzo dobrze przygotowali się do sezonu zimą. Dysponujemy bardzo dobrymi motocyklami, mamy wiele pomysłów na jazdę - kontynuuje. Jesteśmy drużyną. Przez cały sezon jeździmy równo, wspieramy się, nigdy nie odmawiamy sobie pomocy . Także jest bardzo dobra atmosfera w zespole a to bardzo sprzyja osiąganiu bardzo dobrych rezultatówJanusz Kołodziej - Unia - Bardzo cieszę się ze swojego rezultatu, ale nie to jest dla mnie najważniejsze. Najważniejsze dla mnie jest to, że wygraliśmy te zawody i jedziemy w finale. Przed nami teraz dwa ostatnie, najważniejsze mecze w sezonie i to się dla nas najbardziej liczy. W ostatnim biegu zepsułem start całkowicie. To był tylko i wyłącznie mój błąd. Miałem na stanie bardzo szybką furę, która wręcz prosiła mnie podczas jazdy, abym trzymał. Aż się prosi, żeby powtórzyć wynik z 2005 roku i znów sięgnąć po złoto. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć tyle, że zrobię wszystko, aby nie zepsuć finału IMP, tym bardziej, że moje motocykle są bardzo szybkie. Mój stan psychiczny też stoi na dobrym poziomie. Tylko z tego korzystać
Źródło:
www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl