Samo spotkanie było
ciekawe, nie brakowało ostrej walki i mijanek. Mogło być
jednak jeszcze lepsze, gdyby na torze nie pojawiły się w trakcie meczu niewielkie
koleiny, które kilka razy wybiły z rytmu głównych aktorów niedzielnych zawodów.
Mecz tradycyjnie rozpoczął się od biegu juniorów. Bezkonkurencyjny w nim okazał
się młody Anglik, Tai Woffinden, który w tym sezonie radzi sobie nadspodziewanie
dobrze. Za jego plecami na metę przyjechała dwójka torunian i kolega z pary,
Borys Miturski. Po kolejnym wyścigu na prowadzenie wyszli gospodarze, a to za
sprawą parowej jazdy Nickiego
Pedersena, który do samego końca asekurował jeżdżącego z kontuzją prawej stopy
Tomasza Gapińskiego. Biało-zieloni podwójnie pokonali więc Adriana Miedzińskiego
i Wiesława Jagusia i po dwóch biegach prowadzili 8:4.
Włókniarz myśląc o wygranej, nie zapominał także o walce o punkt bonusowy. Mimo
że biało-zieloni w Toruniu przegrali 37:53, to mocno wierzyli w to, że uda się
odrobić taką stratę. Dowód na to dali Greg Hancock i Tai Woffinden, którzy
zwyciężyli 5:1 z Darcy Wardem i Wiesławem Jagusiem w czwartym biegu. W biegu tym
po starcie na podwójne
prowadzenie wyszli częstochowianie, jednak doświadczony Amerykanin pojechał zbyt
pasywnie przy krawężniku, co szybko wykorzystał Ward. Popularny Herbie nie
złożył jednak broni i gonił Australijczyka do samego końca. Obaj zawodnicy
wjechali niemal równocześnie na metę, dlatego też sędzia musiał skorzystać z
fotokomórki, by stwierdzić, kto wjechał na kreskę za Woffindenem. Ku uciesze
miejscowych fanów sędzia zawodów, Jerzy Najwer z Gliwic stwierdził, że to
Hancock minął linię mety na drugiej pozycji.
W kolejnych biegach emocji także nie brakowało.
W piatej gonitwie po raz kolejny można było odczuć ogromną presje wiszącą w drużynie
z Torunia. Po ów biegu lider "Aniołów" – Ryan Sullivan został upomniany przez
sędziego za "stwarzanie niebezpiecznych sytuacji na torze". Trudno nie zgodzić
się ze spostrzeżeniami sędziego. Już na starcie Sullivan ustawił się nadzwyczaj
blisko startującego z czwartego pola Lee Richardsona (za co zresztą został
upomniany przez kierownika startu). Wspomniani zawodnicy począwszy od zwolnienia
taśmy startowej walczyli niemal na łokcie. Po pierwszym wirażu na prowadzeniu
znalazł się Sullivan. Naturalnie jednak, Rico podążył w pogoń za "Saletrą". Na
prostej startowej rozpoczynającej drugie okrążenie Richardson chciał go
zaatakować po zewnętrznej. Sullivana jednak podrzuciło i niebezpiecznie zajechał
drogę "Lwowi". Częstochowianin wykazał się jednak niezwykłym sprytem i atakowany
w międzyczasie przez Miedzińskiego (który podążał przy "kredzie") odbił w "lewo"
i zamiast – jak pierwotnie planował po zewnętrznej – zostawił torunian w tyle
mijając ich środkiem. Kolejne dwie gonitwy ułożyły się na 3:3, jednak dość
zaskakująco zakończyła
się gonitwa numer siedem. Wygrał w niej bowiem Tomasz Gapiński, jednak faworyt tego
biegu, Nicki Pedersen był ostatni. Mieliśmy zatem trzeci z kolei remis, a w
całym meczu częstochowianie prowadzili 25:17.
W ósmym wyścigu trzeci raz częstochowianie zwyciężyli
podwójnie, a to za sprawą Taia Woffindena i Grega Hanocka, którzy w pokonanym
polu pozostawili Adriana Miedzińskiego oraz Darcy Warda (w tym biegu jechał w
ramach zastępstwa zawodnika za kontuzjowanego Chrisa Holdera). Również w
kolejnej odsłonie dnia lepsi okazali się gospodarze. Wygrał bowiem Nicki
Pedersen, za jego plecami uplasował się Ryan Sullivan, a trzecie miejsce zajął
Tomasz Gapiński. Warto wspomnieć, iż wychowanek pilskiej Polonii na ostatnim
łuku po pięknym ataku punktowanej pozycji pozbawił Roberta Kościechę. Tym samym
Włókniarz zwyciężył 4:2 i w całym spotkaniu prowadził już 34:20. Punkt bonusowy
wydawał się być coraz bardziej realny dla miejscowych.
Jednak w kolejnych wyścigach trener gości, Jan Ząbik zaczął wprowadzać zmianę
za zmianą i w efekcie torunianie konsekwentnie niwelowali straty.
Przełomowy był bieg dziesiąty w którym goście wygrali po raz pierwszy, tym samym
zmniejszając przewagę podopiecznych trenera Grzegorza Dzikowskiego. Wynik 4:2
"Anioły" powtórzyły także w dwunastej odsłonie dnia, kiedy to Adrian Miedziński
pokonał najlepszego po stronie biało-zielonych Lee Richardsona i starty Aniołów
stopniały do 12 punktów. Końcówkę zawodów lepiej rozegrali goście, bowiem 4:2 w
biegu czternastym i 3:3 w piętnastym pozwoliło obronić punkt bonusowy,
Reasumując, częstochowianie pod nieobecność w składzie drużyny gości Chrisa Holdera mieli realne szanse na zdobycie trzech punktów meczowych. Niestety
dla miejscowych słabiej spisał się Michał Szczepaniak, który nie wywalczył nawet
żadnego oczka. Dodatkowo lekki zawód sprawili liderzy zza granicy, czyli Nicki
Pedersen oraz Greg Hancock. Obaj zapisali na swoich kontach po jednym zerze.
Ciężko przypomnieć sobie, kiedy po raz ostatni taki wynik Pedersen zanotował na
częstochowskim owalu.
Wśród żużlowców Włókniarza najwięcej punktów wywalczył Lee Richardson. 10 "oczek"
zdobył Tai Woffinden. Angielski młodzieżowiec już
po raz kolejny oczarował częstochowską publiczność i pojechał na wysokim
poziomie. Ogromne uznanie należy się także Tomaszowi Gapińskiemu, który pomimo
kontuzji zdecydował się na walkę o punkty dla kibiców Włókniarza. "Gapa" pokazał
prawdziwy "lwi" pazur i swoją jazdą prezentował piękne oblicze speedway’a.
W drużynie z Torunia najskuteczniej ścigał się Ryan Sullivan, który doskonale
zna częstochowską nawierzchnie (startował w barwach Włókniarza 6 lat).
Australijczyk wywalczył na "Lwach" 13 punktów w 7 startach. 7 razy startował
również Adrian Miedziński - zdobywca 10 "oczek" z dwoma bonusami. Na przyzwoitym
poziomie – szczególnie w drugiej części meczu – ścigał się Wiesław Jaguś
(8+2pkt.). Duży oddźwięk na wyniku drużyny "Aniołów" na pewno odegrała absencja
Chrisa Holdera.
Po zawodach powiedzieli:
Wojciech Stępniewski - prezes Unibaxu - Przegraliśmy z kilku powodów. Pierwszym i najważniejszym jest nieobecność Chrisa Holdera.
Myślę, że z nim w składzie moglibyśmy powalczyć nawet o wygraną. Nie robimy
tragedii z porażki. Nie da się wygrać wszystkich spotkań. Poza tym zespół z
Częstochowy w najsilniejszym składzie jest naprawdę mocny. Popełniliśmy kilka
błędów na początku zawodów. Źle odczytaliśmy tor i mieliśmy kłopoty z
dopasowaniem się do nawierzchni. Od połowy zawodów już to wyglądało zupełnie
inaczej. Generalnie było ciężko, ale ostatecznie
obroniliśmy zaliczkę z pierwszego meczu, który wygraliśmy w Toruniu. Co dziwne,
inne wyniki tak się ułożyły, że powiększyliśmy przewagę nad drugim zespołem do
czterech punktów. Z dobrej strony pokazał się po raz kolejny Darcy Ward, który
zdobył sześć punktów i trzy bonusy. Pokonał Nicki Pedersena i raz moim zdaniem
linię mety minął równo z Gregiem Hancockiem (w meczu doszło do spornej sytuacji:
obaj żużlowcy razem wjechali na metę, a sędzia przyznał drugie miejsce
Amerykaninowi).
Nasz zespół jest bardzo dobrze
prowadzony przez Jacka Gajewskiego i Jana Ząbika. Wszyscy zawodnicy spisują się
naprawdę doskonale. Ja nie mam naprawdę żadnych zastrzeżeń. Drużyna jest zgrana,
mamy czterech liderów: Wiesława Jagusia, Ryana Sullivana, Adriana Miedzińskiego
i Chrisa Holdera. Cenne punkty dorzuca też Robert Kościecha i juniorzy. Jednak
najważniejsze mecze dopiero przed nami.
Jan Ząbik - trener Unibaxu - Jestem zadowolony z 40 punktów. Zakładaliśmy różne warianty z Gapińskim i bez niego. My też jechaliśmy osłabieni. Nie było Holdera, w pełni sił nie jest Kościecha, a ostatnio upadek w Anglii zanotował Ward, który na pewno nie pojechał tak jak mógł. Nie chcę jednak tłumaczyć się wypadkami losowymi, bo Włókniarz pojechał bardzo ładny mecz. Początek ewidentnie należał do gospodarzy, my dopiero w drugiej części spotkania urywaliśmy im punkty. Musimy wygrywać, bo chcemy dążyć do naszego celu – obrony mistrzowskiego tytułu.
Adrian Miedziński - Unibax - Szkoda, że pogubiłem się na początku. Gospodarze mieli atut własnego toru i go wykorzystali w stu procentach. Ja miałem duży problem z dopasowaniem się do toru. Cały czas zmieniałem coś w moim motocyklu, ale początkowo nic to nie dawało. W końcówce było już jednak znacznie lepiej, byłem szybszy i przede wszystkim mogłem nawiązać walkę z rywalami. Wiedziałem, że mecz będzie ciężki i, że może być to pierwsza nasza porażka. Na szczęście w dwumeczu to my okazaliśmy się lepsi i zdobyliśmy bonus. Przyjedziemy tu jeszcze raz na play-off, to wtedy będzie jeszcze lepiej
Wiesław Jaguś - Unibax - Mięliśmy bardzo słaby początek. Nie mogliśmy zabrać się ze startu, ale najważniejszy jest fakt, że uzyskaliśmy bonus. Co do mojego występu, to początek miałem kiepski, dwa zera. Całe szczęście później z biegu na bieg było już dużo lepiej. Lepsza jazda w końcówce zawodów zagwarantowała nam bonus.
Robert Kościecha - Unibax - No co ja mogę więcej powiedzieć. Ciężko się wraca po kontuzji, nie chcę się tłumaczyć ale niestety taka jest prawda. Ręka cały czas boli, a wiadomo jak się coś robi z bólem. Chciałem pomóc chłopakom w Częstochowie. Może nie wyszło to do końca dobrze, ale z biegu na bieg powinno być lepiej. Teraz we wtorek jadę do Szwecji na mecz Piraterny, a w środę do Czech, aby wystąpić w barwach ekipy z Slany. To wszystko powinno pomóc. Całe szczęście, że moi koledzy z drużyny pojechali lepiej i zdobyliśmy bonusa.
Ryan Sullivan - Unibax - Wiedziałem, że te zawody będą bardzo trudne. Z powodu kontuzji Chrisa Holdera wystąpiłem aż siedem razy. To duży wysiłek dla zawodnika, tym bardziej, że nie mogłem optymalnie dopasować motocykla do nawierzchni częstochowskiego toru. Z porażki nie robimy tragedii, ponieważ zdobyliśmy punkt bonusowy i nadal jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli. Częstochowa to znakomita drużyna, posiadająca bardzo dobrych zawodników.
Grzegorz Dzikowski - trener Włókniarza - Na pewno obawialiśmy się tego meczu. Tabela to wszystko odzwierciedlała. Przedmeczowym założeniem było zwycięstwo, więc jestem zadowolony z postawy swoich zawodników. Chcieliśmy osiągnąć, jak najlepszy wynik, zrobić jak najlepsze widowisko i udało nam się. Nie wiem, co się stało z Michałem Szczepaniakiem. Trzy zera, naprawdę nie wiem. Do ósmego biegu odskoczyliśmy i kontrolowaliśmy sytuację. Był oczywiście brany wariant ze Sławomirem Drabikiem, ale ostatecznie wybór padł na Tomka Gapińskiego.
Lee Richardson - Włókniarz - Ze swojego występu jestem naprawdę bardzo zadowolony. To był dobry dzień. Moje motocykle spisywały się dobrze, na tym dosyć "falistym" torze. Zwycięstwo było nam potrzebne, szkoda tylko, że nie zdobyliśmy bonusa.Tomasz Gapiński - Włókniarz - Biorąc pod uwagę fakt, że startowałem z kontuzją, to mogę spokojnie ten występ zaliczyć do udanych. Oczywiście zawsze może być lepiej, ale końcówka już była, można tak powiedzieć, odpuszczona. W każdym kolejnym biegu zwyczajnie brakowało mi sił. Już po pierwszym biegu odczuwałem mocne zmęczenie, jednak drugi mój start udało się jeszcze wygrać. Później było znacznie gorzej, powiedziałem trenerowi przed biegami nominowanymi, że nie dam rady jechać, jednak trener powiedział, żebym się nie przejmował i dam radę. Za tydzień mamy mecz ze Stalą Gorzów, na wyjeździe wygraliśmy, zatem będziemy walczyć o trzy punkty. Ja sobie celów nie stawiam, po prostu chcę dobrze pojechać. We wtorek mam Szwecję, ale czy w niej wystąpię to zobaczymy jutro, bowiem miałem problemy z włożeniem nogi do buta. Ta stopa spuchła i jutro się okaże, czy będę musiał odpuścić tylko treningi, czy też mecz w Szwecji.
Borys Miturski - Włókniarz - Najważniejsze, że wygraliśmy, szkoda jednak tego straconego bonusu. Nie wiem, co się ze mną stało. W pierwszym biegu na pewno zawiodło sprzęgło, a także brakło "centymetrów" do Warda. Natomiast w kolejnym biegu po prostu źle dobrałem przełożenia.
Źródło:
www.przegladzuzlowy.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl