Bardzo interesująco zapowiadał się pojedynek pomiędzy liderem Ekstraligi po rundzie zasadniczej - Unibaxem Toruń, a obrońcą tytułu Drużynowego Mistrza Polski - Atlasem Wrocław. Stawką meczu był awans do finału rozgrywek o DMP, a w nim walka o upragnione mistrzostwo kraju. W pierwszym spotkaniu półfinałowym torunianie jednym punktem pokonali Atlas we Wrocławiu i to oni byli przed spotkaniem w korzystniejszej sytuacji. Do awansu wystarczyło bowiem zremisować. Goście nie zamierzali jednak składać broni, tak więc niemal komplet kibiców, który zawitał na stadion imieniem Mariana Rose nie zawiódł się, a dodatkowej pikanterii całemu spotkaniu nadawał szereg podtekstów.
Wiadomym jest, iż od kilku lat oba obozy nie darzą się sympatią. Nie inaczej
było i w tym sezonie.
Pierwsze "pozasportowe" starcie obu ekip odbyło się podczas pierwszej batalii
zespołów w Toruniu, kiedy to wrocławianie nie pojawili się na powtórzonym
spotkaniu, motywując taki stan rzeczy brakiem możliwości skompletowania składu.
Pierwsze emocje wzbudził przyjazd do grodu Kopernika Kenneth Bjerre i niestety
były to emocje wyłącznie negatywne.
Wszyscy mieli bowiem w pamięci feralny pierwszy bieg spotkania Piraterny Motala
ze Smederną Eskilstuna, w którym to właśnie Kenneth Bjerre sfaulował... swojego
kolegę z drużyny "Piratów", a w lidze polskiej zawodnika Unibaxu Toruń - Roberta Kościechę. Skutkiem wypadku była
kolejna kontuzja "Kostka", tym razem powtórnie złamana ręka, a co gorsza pewnym
stało się, że Kościecha w tym sezonie na tor już nie wyjedzie. Bjerre z tego
biegu wykluczony nie został, tak więc swojej winy nie widział i nie przeprosił
kolegi z drużyny. Komentarz Roberta Kościechy na ten temat mówi właściwie wszystko:
"Ja
też niektórych zawodników podciąłem, ale zawsze podchodziłem, przepraszałem ich.
Wiadomo, że jestem człowiekiem, a każdy popełnia błędy. Ten zawodnik nie ma
żadnej skruchy, żeby przeprosić. Gdy ktoś się go pytał czy jakieś błędy
popełnił, to on powiedział, że nie, że on pojechał swoje i nie widzi żadnej
swojej winy w tym, że ja się przewróciłem. Dla mnie jest to śmieszne. Tacy
zawodnicy w ogóle nie powinni jeździć na żużlu". Oprócz samego spowodowania
wypadku (wiadomo, niestety wpisane w ten sport) chodziło właśnie o zwyczajne,
ludzkie przyznanie się do błędu i przeprosiny. Niby proste, ale jak widać, nie
dla każdego. Tego zabrakło ze strony Duńczyka. I właśnie to przelało czarę
goryczy.
Jak można było się spodziewać, przywitanie Kennetha Bjerre w Toruniu nie
należało do najcieplejszych. Niemiłosierne gwizdy na prezentacji powtarzały się
za każdym razem, gdy tylko Bjerre pojawiał się na torze. Przed meczem pojawił
się także transparent: "Bjerre - eye for eye, Kostek's hand for your's two", a
na pierwszym łuku podczas prezentacji w górę poszły czarne kartki z nazwiskiem Bjerre i bardzo dosadnym przekręceniem litery
"j" w jego nazwisku w obraźliwy
gest. Nie spierając się o formę, ze strony toruńskich kibiców było to wyraźne
wyrażenie antypatii dla samego zawodnika i przede wszystkim sprzeciwu wobec
takim zachowaniom na meczach żużlowych.
Kolejnym elektryzującym motywem pojedynków
toruńsko-wrocławskich w tym sezonie, było zachowanie fair-play "Aniołów" i
wygrana z Unią Tarnów. Przegrana toruńczyków eliminowała Atlas z dalszych
rozgrywek, jednak torunianie jak na sportowców przystało nie wdawali się w
zbędne kalkulacje.
"Choć stosunki między drużynami Unibaksu i Atlasu nie zawsze układały się
najlepiej, to wierzę w uczciwość toruńskich działaczy. Jeśli wygrywa się w
Tarnowie różnicą 10 punktów, to jak potem można przegrać u siebie? Poza tym
ewentualne kalkulacje mogłyby się zemścić - mogą się przecież zdarzyć defekty w
ostatnim biegu. I co wtedy? Powtarzam - nie myślę o tym i wierzę w uczciwość
torunian" - tak przed rewanżowym meczem Unibaxu Toruń z Unią Tarnów wypowiadał
się trener Atlasu Wrocław - Marek Cieślak. Jak się okazało obawy wrocławian okazały się bezpodstawne, Toruń zagrał fair
i .... przeciwnikiem Aniołów został nie kto inny jak właśnie drużyna ze Śląska.
Oczywiście kolejny pojedynek WTS-u i Unibaxu wyzwalał kolejne spekulacje, bowiem
tak jak w ćwierćfinałach działacze wrocławscy bali się o sportową postawę
toruńczyków, tak teraz ci drudzy obawiali się o czystość intencji ślązaków. O
pewnych niezbyt czystych zagraniach mówiło się już przed pierwszą konfrontacją
obu zespołów na torze we Wrocławiu. Oto bowiem mający trzecią średnią w
zespole Tomasz Jędrzejak, który ostatni nie spisywał się zbyt dobrze miał być
wystawiony do składu, ale w jego miejsce mieli jechać koledzy z drużyny.
Dlaczego właśnie miało paść na "Ogóra"? Otóż Jędrzejak miał w zespole Atlasu trzecią
średnią biegową, a jak wiadomo za trzech zawodników z najlepszymi średnimi w
zespole można stosować regulaminowe zastępstwo zawodnika. Wtedy wrocławskie "asy" w osobach Jasona Crumpa, Hansa Andersena, wspomnianego Kennetha Bjerre czy
Chrisa Holdera mogły jechać po sześć razy w tym raz za zawodnika zastępowanego i
za niemal pewny można by uznać fakt, że licząc ich zdobycz punktową w biegach
"za Jędrzejaka" łącznie zdobyliby więcej punktów niż sam "Ogór". Wrocławianie
byli jednak pewni swojej siły i na taki manewr się nie zdecydowali, co skrzętnie
wykorzystali torunianie.
To czego wrocławianie nie wykorzystali na własnym torze postanowili wcielić w
życie w meczu rewanżowym. Już kilka dni przed meczem chodziły słuchy, że "nagle zachoruje"
Tomasz Jędrzejak.
Przed rozpoczęciem spotkania na trybunach sprawa Jędrzejaka była tematem numer
jeden. Jedni przekonywali, żeby "nie wierzyć w cuda, bo to Wrocław, czyli
wszelkimi sposobami po zwycięstwo", więksi optymiści wierzyli jednak do końca,
że pieśń pochwalna wrocławskiego trenera o nadziei w toruńską uczciwość zmieni
się teraz w pieśń o postawie fair także klubu z Wrocławia, a trener wrocławian
i, o zgrozo, reprezentacji Polski, zagra uczciwie. Niestety ci ostatni
przeliczyli się, a pierwsi skwitowali to krótkim: "a nie mówiłem". Kibice o
decyzji wrocławian dowiedzieli się tuż przed spotkaniem, co spotkało się rzecz
jasna z ogromnym oburzeniem, jednak już nic nie było w stanie zmienić
zaistniałej sytuacji i za "chorego Ogóra", który ponoć "pokasływał" już od
piątku, pojechała zagraniczna mieszanka.
Smutne jest w tym wszystkim to, że wrocławianie zapomnieli, że dwie kolejki temu
to właśnie torunianie swą sportową postawą wprowadzili wrocławian do rundy
półfinałowej. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 47:43 dla gospodarzy, co dało
torunianom w pełni zasłużony awans do finału.
A można powiedzieć, że w półfinale play-off AD 2007, nie zwyciężył tylko
Unibax, ale zwyciężyła także sportowa rywalizacja, duch walki czy zwykła
uczciwość, którą przed spotkaniem zabił Wrocław.
Zapomnijmy jednak o pozasportowych aspektach
tegorocznej ligi, do których przyzwyczaił nas Wrocław i skupmy się na meczu,
który rozpoczął się od zwycięstwa gospodarzy w stosunku 4:2. Parę Ząbik -
Marcinkowski przedzielił nowo kreowany wicemistrz świata juniorów, Chris Holder.
W drugim biegu mieliśmy
remis ( wygrywa Wiesław Jaguś), natomiast w trzeciej gonitwie kibice zobaczyli
pierwszą "mijankę" w tym spotkaniu. Od startu wrocławianie prowadzili 4:2, na
czele jechał niemiłosiernie wygwizdywany przez toruńskich kibiców Kenneth Bjerre,
za nim zaś podążali Adrian Miedziński i Tomasz Gapiński. Tego ostatniego zdołał
minąć Matej Zagar.
W czwartej gonitwie z dużą przewagą nad resztą zawodników zwyciężył Ryan
Sullivan, za nim na mecie pojawili się wrocławianie: Jason Crump i Chris Holder.
Na ostatnim łuku upadek zaliczył jadący na ostatniej pozycji Ząbik, który jednak
podniósł się z toru i dojechał do mety przy aplauzie toruńskiej publiczności.
Druga seria biegów rozpoczęła się od zwycięstwa gości w stosunku 4:2, co
doprowadziło do remisu w meczu. Chwilę później torunianie wyszli jednak na
kolejne dwupunktowe prowadzenie, a wszystko za sprawą pary Sullivan - Ząbik,
którą na trasie zdołał przedzielić bardzo szybki tego dnia Kenneth Bjerre.
Jeszcze przed końcem drugiej serii wrocławianie zdołali odrobić starty za sprawą
zwycięstwa Jasona Crumpa. Po dwóch seriach na tablicy wyników widniał wynik
21:21.
Ósmy bieg to doskonały start Ząbika i jego zwycięstwo, a także kolejny dobry
występ Holdera, który dojechał drugi, a za nim był jego kolega klubowy Andersen.
Tym razem zero przypadło w udziale Sullivanowi.
W dziewiątym wyścigu po raz kolejny bardzo dobrze spisał się Bjerre, który
pokonał lidera Aniołów Jagusia. Po raz kolejny jednak padł remis, bowiem za
Jagusiem na mecie pojawił się Dryml, a już po raz trzeci zero przywiózł
Gapiński.
Dziesiąta gonitwa przyniosła najwięcej emocji kibicom i tych pozytywnych i tych
negatywnych. Najpierw problemy z ustawieniem pod taśmą mieli Zagar i Crumpa, co
spowodowało nerwy kibiców i zastrzeżenia sędziego. Kiedy już wszystko było w
porządku na pierwszym okrążeniu doszło do niesamowitego tasowania się zawodników
na torze. Najpierw Miedziński był pierwszy, jednak został minięty przez Crumpa,
który kilka sekund później był już ostatni. Wygrał jednak jego kolega z pary
Holder, drugi był Miedziński, a trzeci ostatecznie Crump, który uporał się z
Zagarem. Wrocławianie po tym biegu objęli po raz pierwszy w tym meczu
prowadzenie (31:29) i sytuacja stała się nerwowa.
Gdy wydawało się, iż wrocławianie będą sukcesywnie powiększać swoją przewagę nad
gospodarzami, w zespół toruński wstąpił nowy duch. Gonitwa jedenasta to
sensacyjna wygrana Drymla i Sullivana z Andersenem i Bjerre. Chwilę później
Ząbik z Miedzińskim uporali się z parą Andersen - Holder, co dało gospodarzom
sześciopunktową przewagę. Rezerwa taktyczna w osobie Bjerre dała wrocławianom
komplet pięciu punktów w tej gonitwie trzynastej, dzięki czemu przed biegami
nominowanymi Unibax prowadził z Atlasem już tylko dwoma punktami.
Bieg 14 dał już odpowiedź na wszystkie przedmeczowe pytania, Anioły weszły do
finału! Stało się to za sprawą zwycięstwa 4:2 w wykonaniu Miedzińskiego i Drymla
nad Andersenem i Gapińskim. Wyścig 15 był w zasadzie formalnością, ale i tu nie
zabrakło emocji mimo prowadzenia gości 5:1, ale na trasie Crump został minięty
przez Jagusia, a na ostatnich metrach także przez Sullivana. Torunianie wygrali
47:43 i tym samym znaleźli się w finale rozgrywek Speedway Ekstraligi.
Podsumowując. Półfinał pomiędzy zespołami z Torunia oraz Wrocławia wywołał
burzę, nie tylko tą sportową, w całej żużlowej Polsce. Torunianie dwukrotnie w
tym sezonie mieli pretensje do wrocławian o granie wbrew zasadom fair play.
W ekipie wrocławskiej popis jazdy Kennetha Bjerre, który
był liderem swojego zespołu. Duńczyka dzielnie wspierali Jason Crump i Chris
Holder. Totalnie nieudane starty zanotowali z kolei Tomasz Gapiński oraz Hans
Andersen, który w sześciu startach zdobył zaledwie 7 oczek i dwa bonusy.
Wśród
gospodarzy na wyróżnienie zasługuje cała drużyna poza osobą Mateja Zagara, który
po raz kolejny zawiódł oczekiwania kibiców w grodzie Kopernika. Po słabszej
pierwszej części spotkania przebudził się Ales Dryml, który w ważnych momentach
nie zawiódł, co dało torunianom upragniony awans do finału tegorocznych
rozgrywek.
Mecz bardzo zacięty i interesujący. Cały czas nie wiadomo było, którą z ekip
zobaczymy w finale. Wrocławianie postawili bardzo twarde warunki ekipie z Grodu
Kopernika. Jednak to Unibax dysponował bardziej wyrównanym składem i awansował
do finału zasłużenie.
Z drugiej strony gdyby wrocławianie awansowali do finału ligi i zajęli w nim pierwsze miejsce, to mogłoby się okazać, że cwaniactwem ślązacy zdobyli złoty medal, nie mając w składzie punktujących Polaków, a jadąc czterema obcokrajowcami, którzy mogliby szczycić się mianem Drużynowych Mistrzów Polski
Po zawodach powiedzieli:
Wojciech Stępniewski - prezes Unibaksu -
Chciałbym życzyć szybkiego powrotu do zdrowia Tomkowi Jędrzejakowi. Bardzo nam
przykro, że tak nagle się rozchorował. Chciałbym powiedzieć tylko, że jeżeli tak
ma wyglądać liga zawodowa to jest to po prostu skandal. Takie precedensy należy
ukrócić, czym prędzej, gdyż to totalnie się mija z zawodowstwem. Po raz kolejny
wrocławianie zakpili z nas, z naszych zawodników oraz kibiców. Powiem wprost -
jeśli Marek Cieślak mówi o zasadach fair play, to dzisiaj właśnie pokazał jak
postrzega te zasady. A przypominam, że jest to przecież trener uhonorowany
Krzyżem Kawalerskim przez Prezydenta RP pana Lecha Kaczyńskiego. Pewne
odznaczenia zobowiązują. Nie ukrywam, że pan Marek Cieślak jest bardzo
zasłużonym dla sportu żużlowego, pokazał to już jeżdżąc i później zdobywając
jako trener tytuły Mistrza Polski, ale to co pokazał dziś w Toruniu, to było
postawa nie fair jednego wspólnika w stosunku do drugiego wspólnika. Niestety
widać dziś też było, że Wrocław jeździ tylko dla pieniędzy, a chłopaki z Torunia
jeżdżą dla sportu. Musze przyznać, że wspólnie z Jackiem Gajewskim obawialiśmy
się tego spotkania. Chyba nawet bardziej niż meczu na inaugurację z Unią Leszno.
Na szczęście wszystko się udało. Dziś wszyscy nasi zawodnicy zostawili serce i
ogromną ilość potu na torze. Natomiast jeśli chodzi o nasza drużyną, to trzeba
ciągle pracować nad Zagarem i Drymlem. Obaj mają niestety gorsze sezony niż w
2006 roku, ale dzięki mobilizacji, którą wprowadza do drużyny Jacek Gajewski -
jesteśmy w stanie wygrać z każdym!
Jacek Gajewski - menadżer Unibaxu - To, co zrobiło kierownictwo wrocławskiego zespołu mogę nazwać tylko chamstwem i sk…ństwem. Wrocławianie po raz kolejny zagubili ducha sportowej rywalizacji. Takie zachowanie jest totalnie wbrew zasadom fair - play, o których często trener Cieślak wspominał. Po prostu brak nam słów na takie postępowanie. Ja chciałbym podziękować swoim chłopakom. Obok mnie siedzi przyszłość toruńskiego żużla w osobach Adriana Miedzińskiego i Karola Ząbika. Jestem święcie przekonany, iż już niedługo obaj będą silnymi punktami drużyny. Co ja mówię - oni już teraz są ważnymi punktami, a w przyszłości z pewnością będą stanowić o obliczu drużyny, będą grać pierwsze skrzypce. Mamy perspektywiczny zespół, który chce jechać. Dzisiaj wygraliśmy ambicją i wolą walki. Włożyliśmy serce w ten mecz, dlatego wygrana cieszy nas podwójnie. Wszyscy od piątku staraliśmy się przygotować do dzisiejszego meczu jak najlepiej, ścigania się to nasza pasja, dlatego wynik dzisiaj był korzystny dla toruńskiego zespołu. Uzupełniając słowa Wojtka Stępniewskiego odnośnie spółki Speedway Ekstraliga. Spółka, to w moim mniemaniu partnerstwo, ja takich partnerów jak kierownictwo z Wrocławia nie chciałbym bym mieć w swojej firmie.
Karol Ząbik - junior Unibaxu - Jak tutaj wspomniano, włożyliśmy wiele serca, wiele walki, wydaje mi się, że wygraliśmy właśnie z tego powodu. Ryan Sullivan przed zawodami powiedział piękne słowa, że musimy jeździć z sercem i to dzisiaj pokazaliśmy. Jedziemy w finale, zostaje nam walka o złoto, ale przypominam, że przed sezonem celowaliśmy co najmniej w trzecie miejsce. Teraz walczymy w finale, wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia i postaramy się powalczyć o złoto. Na pewno damy z siebie wszystko.
Adrian Miedziński - Unibax - Z początku walczyłem trochę sam ze sobą i z torem - zapoznałem się z jego nawierzchnią. Było to spowodowane tym, że źle miałem dopasowany motocykl na pierwszy bieg, ale na szczęście na dwa ostatnie udało się znaleźć idealne ustawienie i wygrać te biegi, co pozwoliło nam awansować do finału. Cieszę się z tego, że w finale będą jechać dwie drużyny, które w rundzie zasadniczej zajęły dwa czołowe miejsca i z tego jestem najbardziej zadowolony, a finał rządzi się swoimi prawami, więc trudno będzie typować zwycięzcę. Włożymy w to wiele serca, aby zwyciężyć i wiemy, że to samo będzie chciało zrobić Leszno. Będą to bardzo ciężkie mecze i towarzyszyć im będzie bardzo duża presja. Będziemy się starali pojechać jak najlepiej, ale nie chciałbym typować wyniku.
Ales Dryml - Unibax - Początek zawodów miałem słabszy, ale później startowałem z lepszych pół startowych i było już lepiej. Bardzo cieszę się ze zwycięstwa naszej drużyny i z awansu do finału. Za nami dwa ciężkie spotkania z Wrocławiem, ale uważam, że naprawdę mamy szansę zdobyć tytuł mistrzowski przy odrobinie szczęścia.
Alan Marcinkowski - junior Unibaxu - Jadę cały czas dla drużyny, aby dorzucać punkty i myślę, że
mój dzisiejszy punkt też był ważny, szkoda że przyjechałem trzeci, bo bardzo
chciałem, żebyśmy wygrali ten bieg 5:1, pomyliłem się trochę z przełożeniem. W
finale nie widzę innego scenariusza jak powtórka z rundy zasadniczej, będziemy
walczyć do końca i na pewno nie zlekceważymy rywala, trzeba się mocno sprężyć i
wygrać obydwa mecze.
Atlas Wrocław
Ryan Sullivan - Unibax - To był chyba najtrudniejszy mecz w sezonie. Cieszę się, że udało nam się wygrać i awansować do finału. A sam finał na pewno nie będzie łatwy, ale z pewnością mamy duże szanse, aby wygrać.
Robert Kościecha - kontuzjowany zawodnik Unibaxu - Smutno mi, gdy patrzę na jazdę chłopaków, a sam nie mogę im pomóc na torze. Staram się więc pomagać im w inny sposób. Nasze zwycięstwo we Wrocławiu jeszcze nie dawało nam awansu. Atlas zawsze w Toruniu potrafił jechać bardzo dobrze. Cieszę się tym bardziej z awansu. Przed nami mecze finałowe i mam nadzieję, że uda nam się wywalczyć złoty medal.
Maciej Kurzaja - kierownik Atlasu - Ja przede wszystkim chciałem pogratulować zwycięstwa torunianom. Dla nas zaskoczeniem było to, że przegraliśmy mecz u siebie. Założeniem było wysokie zwycięstwo we Wrocławiu. No cóż, nie udało się, jechaliśmy z innym nastawienie do Torunia, wiedzieliśmy, że będzie ciężki mecz, ale w obliczu takiej formy Hansa Andersena, którą prezentuje w trakcie play - offów trudno było wygrać, kiedy jechało tylko trzech zawodników - Kenneth Bjerre, Chris Holder i Jason Crump.
Jason Crump - Atlas - Uważam, że zwycięzca tego półfinału jest na najlepszej drodze do tytułu mistrzowskiego. Z pewnością ten półfinał był trudniejszy, ale trzeba przyznać, że wszystkie drużyny rywalizujące w półfinałach bardzo dobrze jeżdżą w tym sezonie. Pomimo porażki wydaje mi się, że nasza drużyna pojechała dziś całkiem nieźle. Nie mieliśmy nic do stracenia, staraliśmy się wygrać, ale niestety nie udało się. Całe sezon nie ułożył nam się najlepiej, trochę wpływ miały kontuzje w naszej drużynie.
Chris Holder - Atlas - Na pewno jesteśmy rozczarowani wynikiem tego spotkania jako drużyna. Mój wynik jest jednak satysfakcjonujący i uważam, że zaliczyłem dobre zawody. Powinniśmy wygrać pierwsze spotkanie we Wrocławiu, aby liczyć na awans. Z tego co wiem, to Tomek Jędrzejak był chory i dlatego nie mógł pojechać w dzisiejszym meczu. Przed nami dwa mecze o 3 miejsce i mam nadzieję, że uda nam się je wygrać.
Hans Andersen - Atlas - Niestety nie udało nam się wygrać tego meczu. Od samego początku wiedzieliśmy, że wygranie spotkania w Toruniu to będzie bardzo ciężkie zadanie. Każdy z nas miał problemy i brakowało zwycięstw. Tor był dobrze przygotowany, ale jak widać lepiej pasował zawodnikom Unibaksu. Wygrała drużyna lepsza, ale my będzie walczyć do końca o medal i postaramy się pokazać, że jesteśmy dobrą drużyną.
Źródło:
www.przegladzuzlowy.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl