2007-07-22 Runda zasadnicza 12
ZKŻ Kronopol Zielona Góra - KS Toruń Unibax

"Byki" ujarzmione, "Lwy" poskromione, "Jaskółki" także nie polatały za wysoko… Czy kolejnym pokonanym na zielonogórskim obiekcie będą toruńskie "Anioły"? takie pytania stawiali sobie kibice z grodu Bachusa.
Zielonogórzanie marząc jeszcze o zajęciu lokaty, premiowanej udziałem w rundzie play - off, musieli niedzielne spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. A o tym, że będzie to zadanie niezwykle trudnie nikogo nie trzeba było przekonywać, bowiem torunianie to ekipa, która tak naprawdę jak dotąd nie miała jeszcze okazji pokazać całego swojego potencjału, ze względu na ciągłe kontuzje z którymi borykali się jeźdźcy Unibaxu. Jeszcze kilkanaście dni temu wydawało się, iż właśnie do Zielonej Góry zawitają w optymalnym składzie… jednak nic z tego nie wyszło, bowiem powracający po urazie ręki Robert Kościecha, doznał kolejnej kontuzji, która wykluczyła go ze startów na trzy tygodnie. Pech nie opuszczał zatem zawodników z zespołu prowadzonego przez Jana Ząbika. Mimo tego, to właśnie Anioły były stawiane w roli kandydatów do jednego z medali DMP. Dlatego do Winnego Grodu Unibax jechał po wygraną, a do zwycięstwa poprowadzić gości mieli: Wiesław Jaguś, Karol Ząbik i Ryan Sullivan. Atutem toruńczyków miał być również Alan Marcinkowski, który przed sezonem został wypożyczony właśnie z Zielonej Góry. Wychowanek spod znaku myszki Miki znał doskonale tor i chciał pokazać pełnię swoich umiejętności i udowodnić gospodarzom, że wypuścili go ze swego składu zbyt lekką ręką.

Przeciwko Unibaxowi trener Jan Grabowski posłał do boju swój etatowy skład, na czele z niezastąpioną czwórką: Walasek - Protasiewicz - Iversen - Lindgren. Zielonogórski coach doskonale zdawał sobie sprawę z wagi spotkania, ale i z klasy przeciwnika… dlatego w pełni mobilizował swój zespół a dodatkowo liczył na ósmego zawodnika w postaci zielonogórskiej publiczności. Niestety miejscowi fani i działacze musieli przełknąć gorycz porażki.

Gdyby ten mecz odbył się w Toruniu, wynik z pewnością by nikogo nie zdziwił, bowiem Myszka Miki została rozjechana na swoim torze przez latające wysoko Anioły 33:57. Bohaterem gości był Matej Zagar, który zanotował w Grodzie Bachusa swój najlepszy występ w Polsce.
Po porannych opadach deszczu przygotowano twardy tor, na którym rządzili torunianie. Podopieczni trenera Jana Ząbika wygrali indywidualnie aż 13 biegów. Drużynowo zwyciężali aż dziewięć razy, przy zaledwie jednym triumfie gospodarzy. Twardy tor spowodował, że mijanki w tym meczu można było policzyć na palcach jednej ręki.
Już w pierwszym biegu para młodzieżowców Unibaksu, Karol Ząbik i dobry znajomy zielonogórskiej publiczności, Alan Marcinowski pokazała podopiecznym trenera Jana Grabowskiego kto będzie dzielił i rządził w tym meczu. "Anioły" zwyciężyły w stosunku 5:1, a w pokonanym polu zostawiły Rickiego Klinga i Grzegorza Zengotę. Kolejne dwa wyścigi ułożyły się na remis, jednak to nie zielonogórskim żużlowcom dane było w nich wygrywać.
W czwartej odsłonie dnia podobnie jak w pierwszej bardzo szybko na czele znalazł się Ząbik. Jadący na drugim miejscu Grzegorz Walasek na drugim wirażu pierwszego okrążenia wyniósł się za szeroko co bezlitośnie wykorzystał Ryan Sullivan, który razem z "Zoberem" dowiózł do mety podwójne zwycięstwo. W piątym biegu spod taśmy wystrzelili Matej Zagar i Adrian Miedziński. Parę "Aniołów" na trasie zdołał przedzielić Niels Kristian Iversen. Po 5 wyścigach goście prowadzili 10 punktami, co stwarzało możliwość skorzystania z jokera, jednak gospodarze nie skorzystali z tej możliwości. W szóstej odsłonie dnia wygrał Walasek, który w pokonanym polu zostawił Wiesława Jagusia i Alesa Drymla.
Jedyne drużynowe zwycięstwo miejscowych nad przyjezdnymi miało miejsce w siódmej odsłonie, kiedy to tradycyjnie po przegranym starcie, ale po skutecznej jeździe na dystansie Piotr Protasiewicz zdołał pokonać Karola Ząbika, zaś Piotr Świderski Ryana Sullivana. To co odrobili "PePe" i "Świder" w kolejnej gonitwie roztrwonili Walasek i słaby tego dnia Zengota. Przewaga Unibaksu ponownie wzrosła do 10 "oczek". Tym razem trener Jan Grabowski nie czekał dłużej i puścił do boju jokera, którym był Walasek zmieniający Świderskiego. Dwunastotysięczny tłum w ciszy obserwował wyścig. Zielonogórzanie teoretycznie mogli zwyciężyć w tej gonitwie nawet w stosunku 8:1 i zniwelować rozmiary porażki do trzech punktów. Tak się jednak nie stało. Ze startu najlepiej wyruszył Wiesław Jaguś. Na pozostałych pozycjach znajdowali się zielonogórzanie, a stawkę zamykał starszy z braci Drymlów. Widać było, że Grzegorz Walasek jest znacznie wolniejszy od Piotra Protasiewicza. "PePe" starał się czasami wręcz hamować, aby kapitan miejscowych mógł dojechać do mety drugi i zgarnąć cztery "oczka". Kiedy wszystko wskazywało, że tak się stanie, na ostatnim okrążeniu motocykl Walaska zdefektował i marzenia o zwycięstwie w stosunku 5:3 legły w gruzach. Po tym wyścigu stało się już jasne, że gospodarze nie wygrają tego meczu.
W dziesiątym biegu goście dobili zielonogórzan. Ząbik i Sullivan nie dali szans Iversenowi i Protasiewiczowi, który jechał jako rezerwa taktyczna za Fredrika Lindgrena. Nic nie zmieniło się po przerwie. Kolejne biegi to znów dominacja Unibaksu. Przed wyścigami nominowanymi tablica wyników pokazywała rezultat 49:29 dla torunian. Kibice znudzeni tym meczem powoli zaczęli opuszczać zielonogórski stadion. Podopieczni trenera Jana Ząbika i managera Jacka Gajewskiego nie odpuszczali do końca. W przedostatnim wyścigu dnia wyszli oni najlepiej ze startu i zanosiło się na istny pogrom "Falubazu" na własnym torze. Piotr Świderski walczył jednak do końca i na jednym z łuków zaatakował Adriana Miedzińskiego, który chwilę później upadł. Z powtórki wyścigu został wykluczony popularny "Miedziak". W drugiej odsłonie 14 gonitwy jako pierwszy na mecie zameldował się Ryan Sullivan. Za jego plecami przyjechali Piotr Świderski i Grzegorz Walasek. Ostatni bieg dnia należał do gości, którzy przypieczętowali w nim swoje zwycięstwo.

Trudno kogokolwiek wyróżnić w drużynie ZKŻ-u Kronopol. Słabiej niż zwykle na torze w Zielonej Górze pojechał Walasek, dawnej woli walki nie prezentował Lindgren. Jedynie Piotr Protasiewicz, Niels Kristian Iversen i Piotr Świderski próbowali nawiązać walkę. Pech prześladował Grzegorza Walaska, któremu nie wyszedł finał Drużynowego Pucharu Świata, a mecz z Unibaxem były to jego najsłabsze zawody ligowe na własnym torze. "Greg" nie potrafił po meczu wytłumaczyć zarówno swojej, jak i słabszej dyspozycji kolegów z drużyny. Dodał tylko, że stracił w meczu swój najlepszy silnik.
Goście z Torunia pomimo wysokiej wygranej również mieli w swoim zespole słabe punkty. Pięć punktów Adriana Miedzińskiego to na pewno nie szczyt jego możliwości, a trudno coś pozytywnego powiedzieć o dorobku Alesa Drymla, który zdobył zaledwie dwa "oczka" z bonusem. Fenomenalnie pojechał syn trenera, Karol Ząbik oraz Słoweniec Matej Zagar, który wraz z bonusem zdobył komplet punktów. Bardzo dobre zawody w wykonaniu "małego wojownika", czyli Wiesława Jagusia.

Po zawodach powiedzieli:
Jan Ząbik - trener Unibaxu - Nie wierzyłem, że tak sobie tutaj poradzimy. Aura też nie była łaskawa. Byłem przygotowany bardziej na twardy tor. Moi zawodnicy lepiej wychodzili ze startu i dzięki temu wygrywaliśmy biegi. To jest sport, kto wyszedł lepiej ze startu, ten wygrywał. My też popełniliśmy parę nieuniknionych błędów, ale ferworze walki tak jest.

Karol Ząbik - junior Unibaxu - Jesteśmy bardzo pozytywnie naładowani po ostatnich meczach ligowych. Mieliśmy długą przerwę w rozgrywkach, ale jak widać mimo tego utrzymujemy formę i myślę, że tak zostanie do końca sezonu. Mamy solidny, równy zespół, który może wygrać na każdym torze. Zawsze można liczyć na więcej, ja zgubiłem dwa punkty, mogłem zdobyć komplet, ale to nie na tym rzecz polega. Liczy się zwycięstwo drużyny, która śmiem twierdzić będzie walczyć w tym roku o złoto. Nigdy nie traktuje zawodów w ten sposób, że myślę przed meczem o tym jaki będzie wynik. Po prostu skupiamy się w stu procentach na tym, co mamy zrobić, reszta leży w naszych rękach i trzeba też mieć trochę szczęścia. W tym meczu sprzyjało nam wszystko byliśmy szybsi, mieliśmy fantastyczne starty, trzeba jechać tak dalej. Jeśli chodzi o przebudowę toru, to praktycznie nie czuć tej różnicy. Jest można powiedzieć delikatna zmiana na torze i nie odczuwa się tego podczas jazdy. Jestem dość zdziwiony, bo gdy drużyna zielonogórska przegrywała wysoko, to kibice dalej zagrzewali swój zespół do walki, czasami jest tak na innych torach, że kibice w momencie porażki gwiżdżą na swoich zawodników, tutaj tego nie było i należy się wielka pochwała dla zielonogórskich kibiców.

Alan Marcinkowski - junior Unibaxu wypożyczony przed sezonem z ZKŻ-tu - Może nie spodziewaliśmy tak wysokiego zwycięstwa, ale jechaliśmy tutaj z nastawieniem na wygraną. Cały tydzień przygotowywaliśmy się w Toruniu, na prawdę ciężko pracowaliśmy, aby osiągnąć ten sukces i w tym meczu widać było tego efekty.
Cieszę się z tego wyniku i oby było jeszcze lepiej. Myślę, że przyczyna tak wysokiego naszego zwycięstwa leżała w przygotowaniu sprzętu. Po prostu w Toruniu ciężko pracujemy, ja też cały tydzień przygotowywałem się do tych zawodów. Widać to było na torze, że sprzęt grał jak należy.
Ja na te zawody nastawiałem się już od bardzo dawna. Chciałem wypaść tu jak najlepiej i udowodnić niektórym osobom, że źle zrobili, że się mnie pozbyli. Wiem, że potrafię jeździć i przy dobrym sprzęcie mogę być przydatnym zawodnikiem. Trudno jest mi powiedzieć dlaczego wystąpiłem tylko w jednym wyścigu. To pytanie należy skierować do managera drużyny, bądź trenera. Starałem się jechać jak najlepiej, wygraliśmy bieg z Karolem w stosunku 5:1 i nie mogę tej decyzji podważać. Zielonogórski tor troszeczkę zmienił się, został przebudowany. Wcześniej jeździłem na nim tylko w jednych zawodach młodzieżowych. Uważam, że się dużo nie zmienił, powiem nawet, że jeździ się na nim łatwiej. Startujemy w Ekstralidze po to, aby mierzyć w najwyższe cele i mam nadzieję, że zdobędziemy złoty medal.

Ales Dryml - Unibax - Mogłem pojechać lepiej, ale najważniejsze jest to, że drużyna wygrała i to jest najważniejsze. Mamy kolejny mecz na swoim torze. Będę przed nim trenował i mam nadzieję, że pojadę lepiej. Ze swojego występu nie jestem zadowolony, cały czas szukam optymalnego ustawienia silników. Mam trochę nowych silników, muszę więcej popróbować. Ale taki jest sport, raz jesteś na górze a raz na dole. W kolejnych meczach musi być lepiej. Myślałem, że to będzie trochę cięższy mecz, ale chłopaki z Torunia jechali bardzo dobrze. Zagar prawie komplet, Jaguś super, Ząbik super

Jan Grabowski - trener ZKŻ - myślę, że deszcz nie był tym czynnikiem przez który doznaliśmy porażki. Mieliśmy cały dzień na przygotowanie, bo przecież cały dzień deszcz nie padał. Uważam, że tor był taki, jaki chcieliśmy i niestety goście obnażyli nam wszystkie braki jakie mieliśmy. Goście wygrywali starty, a my indywidualnie wygraliśmy tylko dwa wyścigi. Zespół toruński był zdecydowanie lepszy, gratuluje im. Wypada tylko przeprosić kibiców.

Piotr Protasiewicz - ZKŻ - Szkoda, że chodzę tylko na konferencję jak przegrywamy mecze. Chciałbym kiedyś przyjść tutaj po stronie zwycięskiej. Przegraliśmy zdecydowanie i miażdżąco, bo pojechaliśmy słabo. Zostało nam jeszcze kilka meczów, do których trzeba podejść bardzo poważnie i starać się jeszcze pozbierać punkty.

Grzegorz Walasek - ZKŻ - Nie wiem dlaczego przegraliśmy. Może było za ciemno (śmiech). Dziwie się, że całej drużynie nic nie wychodziło. Zawaliłem mecz, do tego rozleciał się mój najlepszy silnik. Porażka u siebie jeszcze niczego nie przekreśla, bo baraże są już raczej pewne, ale zastanawia to, czemu było aż tak słabo. Na rezerwowych silnikach nie mogłem ani wygrać startu, ani po trasie jechać, byłem wolny.

Grzegorz Zengota - junior ZKŻ - nic nam w tym meczu nie pasowało, przegrywaliśmy starty. Ciężko szukać przyczyn porażki, staraliśmy się jak najlepiej, ale nikomu nic nie wychodziło, trochę szkoda bo kibice przybyli licznie na stadion, a wyszli co zrozumiałe niezadowoleni, nam też jest przykro i przepraszamy. Tor był równy dla wszystkich i na opady byliśmy przygotowani, bo pogoda była już znana wcześniej, jednak tor był trochę inny niż zawsze.

Niels K. Iversen - ZKŻ - Jestem bardzo rozczarowany tym wynikiem. Myślę, że nie mamy złej drużyny, ale wypadliśmy fatalnie. Nie powinniśmy się tłumaczyć tym, że tor był twardszy, bo powinniśmy jechać na każdym torze. Prawdą jednak jest to, że byliśmy zaskoczeni tym torem. Był bardzo twardy, a przez ostatnie dwa i pół miesiąca jeździliśmy na przyczepnej nawierzchni. Wszyscy mają ustawione motory na nasz tor, który jest przyczepny. Ze swojego występu nie jestem zadowolony. Jest to o wiele poniżej moich możliwości. Jestem zawodnikiem, który może zdobyć więcej punktów, ale w tym meczu było odwrotnie.

Piotr Świderski - ZKŻ - Co się stało z zespołem to chyba pytanie do Bozi. Trudno mi tutaj o odpowiedź. Na pewno mnie osobiście zmylił tor, który był inaczej przygotowany jak na treningu, startowałem w pierwszych biegach z bardzo trudnych pól zewnętrznych, z których ciężko wygrywało się starty. Przywoziłem "jedynki" na przeciwniku, także bardzo ważne punkty. Później zabrano mi bieg. Troszeczkę szkoda, bo byłem już dopasowany do toru i miałem wewnętrzne pole startowe, które było dobrze przygotowane. Mi jeździło się dosyć dobrze, nie mogę narzekać na mój styl w jakim zdobywałem punkty. Nie ja rządzę torem, są osoby odpowiedzialne za to. Nie wiem jak będzie we Wrocławiu, wiadomo, że Wrocław u siebie jeździ bardzo dobrze i będzie bardzo trudno o zwycięstwo, myślę że możemy się pokusić i powinniśmy przywieźć jeden punkt z Wrocławia, ja niestety nie mogę pomóc drużynie jeśli chodzi o starty na torze. Jeżeli, któryś z kolegów będzie chciał ode mnie jakiejś pomocy, to na pewno taką pomoc ode mnie uzyska.

Źródło: www.przegladzuzlowy.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt