Jak przed każdymi derbami na Pomorzu i Kujawach kibicom czarnego sportu towarzyszyły wielkie emocje. Emocje te były tym większe, że obie ekipy przystąpiły do pojedynku w bardzo eksperymentalnych składach.
Zespół gości przystępował do meczu bez leczącego kontuzję Roberta Kościechy,
startującego w kwalifikacjach Drużynowego Pucharu Świata Alesa Drymla i
kontuzjowanego w sobotnim turnieju o Grand Prix Danii Mateja Zagara oraz z nie w
pełni jeszcze zdrowym Wiesławem Jagusiem. Z uwagi na kontuzję Słoweńca, jego
miejsce w składzie pod numerem 2 zajął Damian Celmer.
W tej sytuacji Unibax z czterema juniorami w składzie skupił się na obronie
punktu bonusowego, co w pełni się udało, pomimo wysokiej porażki.
Gospodarze zdecydowali się
wstawić do składu również nie będącego jeszcze w stu procentach sprawnego
Krzysztofa Buczkowskiego, nie pojawił się w składzie Rafał Okoniewski, którego
po ostatnim treningu zdecydował się posadzić na ławce rezerwowych trener
bydgoszczan Zdzisław Rutecki. Nieobecny był także startujący w eliminacjach
Drużynowego Pucharu Świata Emil Sajfutdinow.
Spotkanie pomimo wysokiego wyniku na korzyść gospodarzy było zacięte i bardzo ciekawe, choć toczyło się pod dyktando bardzo słabo spisujących się w sezonie 2007 gospodarzy. Nie obyło się jednak bez nerwów, a sam wynik mógł też wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie makabryczny upadek w biegu piątym. Po tym upadku Adrian Miedziński i Karol Zabik już nie pokazali się na torze.
W pierwszym biegu dość niespodziewanie wygrał Marcin Jędrzejewski.
Bydgoszczanin nie dał się objechać Karolowi Ząbikowi, który dwoił się i troił
aby go minąć. W kontakcie jechał także Krzysztof Buczkowski, który to samo robił
za plecami Ząbika.
W gonitwie drugiej padł taki sam wynik jak w potyczce młodzieżowców. Michał
Szczepaniak na wyjściu z pierwszego łuku zamknął Adriana Miedzińskiego przy
krawężniku i nie oddał prowadzenia już do mety. Zawodnicy jadąc gęsiego nie
stworzyli żadnej widowiskowej akcji pomiędzy sobą. Upadek w trzecim biegu na
pierwszym łuku zanotowali Mariusz Staszewski i Damian Stachowiak. W związku, że
zdarzenie miało miejsce tuż po starcie sędzia do powtórki nakazał wyjechać całej
czwórce zawodników. Sportowy pech w powtórce dopadł Krystiana Klechę. Zawodnik
gospodarzy jadący na drugim miejscu na ostatnim okrążeniu zanotował defekt. I z
pewnego remisu zrobiło się "4:2" dla gości. Kunszt znakomitej jazdy w czwartej
odsłonie zademonstrował Andreas Jonsson. Bydgoski Szwed przez cały dystans
kontrolował i pilotował swojego partnera Marcina Jędrzejewskiego. Była to
pierwsza podwójna wygrana bydgoszczan dzięki znakomitej postawie kapitana
Polonii.
Na starcie
do wspomnianego wcześniej wyścigu piątego stanęli Klecha i Staszewski ze strony gospodarzy, oraz Miedziński i
Ząbik reprezentujący toruński klub. Ze startu wszyscy wyszli niemal
jednocześnie. Do pierwszego łuku cała czwórka dojechała równo razem, nikt nie
odpuścił, nikt nie miał wyraźnej przewagi. Pierwszy w łuk złożył się startujący
od wewnętrznej Staszewski. Jadący z drugiego pola Miedziński jakby o ułamek
sekundy za późno chciał się składać i trafili na niego składający się Klecha z Ząbikiem. Cała trójka z potężną prędkością pojechała na wprost w dmuchane bandy.
Kotłowanina lecących zawodników i motocykli, tuman kurzu spotęgowały efekt
wypadku, który wyglądał tragicznie. Motocykl Ząbika, jak i sam zawodnik,
przelecieli ponad bandą i wylądowali na pasie bezpieczeństwa, dwójka pozostałych
zawodników została na torze uderzając w bandę, na szczęście motocykle cudem nie
uderzyły w żadnego z nich. Jęk zgromadzonych na trybunach kibiców i nastała
złowroga cisza. Każdy ma przecież w pamięci śmiertelne wypadki młodego Czecha
dwa tygodnie temu oraz doświadczonego Szweda. Na tor wyjechały
dwie karetki. Jako pierwszy wstał Krystian Klecha, lecz nadal nie wiadomo było
co z torunianami. Znoszone motocykle nie napawały optymizmem. Wszystkie maszyny
miały powyginane koła i uszkodzone inne części podwozia, a kibice obawiali się
najgorszego. Po zjechaniu karetek do parkingu, na szczęście okazało się, że obaj
zawodnicy gości są tylko poobijani i jedynie Adrian Miedziński narzekał na ból w
okolicach kostki. W powtórce biegu piątego pojechali jedynie zawodnicy
gospodarzy. Sędzia nakazał powtórkę w pełnej obsadzie, lecz obaj zawodnicy gości
nie zdążyli wyjechać na tor, gdyż wycofali się z zawodów.
Na uwagę, niestety negatywną, zasługuje fakt karygodnego zachowania się części
bydgoskiej publiczności, która po wykluczeniu zawodników toruńskich za
przekroczenie limitu dwóch minut, zaczęła się cieszyć, jakby był to bieg
decydujący o wygraniu meczu. W obliczu tragedii, która mogła się stać, należy
chyba w takiej chwili ochłonąć i rozsądnie podejść do problemu co traktujemy
priorytetowo - czy wymyślone animozje, które nikomu tak naprawdę nic nie dają,
czy jednak zdrowie zawodników, którzy jeżdżą dla nas, a którzy w ułamku sekundy
mogą je stracić?
Po tym biegu toruńscy działacze postanowili po prostu odjechać spotkanie i
wrócić cało i zdrowo do Torunia.
Na nieszczęście dla gospodarzy broni nie złożył
Ryan Sullivan i poobijany Wiesław Jaguś. Najpierw w gonitwie VI jeździec z Antypodów bardzo łatwo uporał się z Andreasem Jonssonem i Marcinem Jędrzejewskim, a swój wyczyn skopiował w wyścigu
IX, kiedy na drugim okrążeniu poradził sobie z Michałem Szczepaniakiem. Jednak w
tym biegu punkty lidera Unibaxu były liczone podwójnie, bowiem wcześniej
działacze gości zdecydowali się zastąpić Adriana Miedzińskiego jokerem, którym
okazał się właśnie Sullivan. O wywalczeniu przez zespół gości bonusa zdecydował
jednak bieg trzynasty, gdzie formą błysnął Wiesław Jaguś, który świetną szarżą
na dystansie poradził sobie z Jonasem Davidssonem i Mariuszem Staszewskim. To
zaskoczyło obserwatorów niedzielnego pojedynku, bowiem wcześniej wychowanek
Apatora nie zachwycał swoją dyspozycją.
O pozostałych biegach nie wypada pisać bowiem tam gdzie nie jechali Jaguś bądź
Sullivan, toruńska niedoświadczona młodzież nie była w stanie nawiązać walki
z polonistami.
Bydgoszczanie wygrali w pełni zasłużenie, do maksimum wykorzystując braki kadrowe w zespole Jana Ząbika. Jednak słabość bydgoskiej ekipy obnażył Ryan Sullivan i poobijany Wiesław Jaguś. To właśnie ta dwójka wywalczyła jeden meczowy punkt na torze rywala, a bydgoszczanie mogli napawać się jedynie zwycięstwem nad toruńskimi juniorami, którzy tak naprawdę nie mieli jeszcze okazji startować z pojedynkach ligowych.
Niestety podczas derbów doszło także do nagannych incydentów w sektorze zajmowanym przez kibiców (czy aby na pewno kibiców?) gości. Kiedy ich drużyna doznawała coraz dotkliwszej przegranej, zaczęli rzucać w kierunku ochrony butelkami i innymi przedmiotami. Niestety ochrona (tylko z nazwy) użyła gazu. Co w obliczu, tego że w sektorze tym zasiadały również dzieci było kompletną głupotą i bezmyślnością. A, że gaz był skuteczny, świadczyć mogą zasłabnięcia pseudo ochroniarzy. Sędzia na chwilę musiał wstrzymać wyjazd zawodników do kolejnego wyścigu, a dopiero zdecydowane wkroczenie oddziałów ochrony i policji pozwoliło zaprowadzić porządek na stadionie
Po meczu powiedzieli:
Jan Ząbik - trener Unibaxu - Naprawdę były to ciężkie derby, gdyż dwóch naszych
zawodników nie mogło brać udziału do końca zawodów. Cały ciężar walki przejął tu
Ryan Sullivan z Wieśkiem, a resztę dorzucili młodzi i skończyło się na
uratowaniu jednego bonusa. No Adrian nic nie ma złamanego, jedynie spuchła mi
kostka, jednak dopiero po wizycie w szpitalu będziemy wiedzieć więcej na ten
temat. Karol przechadzał się trochę po parkingu, całe szczęście, że nie ma nic
złamanego. Jedziemy teraz w piątek do Daugavpils i trzeba
zrobić wszystko, żeby Karol doszedł do siebie. Wieśkowi po tym upadku w Grand
Prix należy się naprawdę wielka chwała za to, że chce pomóc zespołowi, bo jego
praktycznie wszystko boli. Cała ręka jest niesprawna, ale na szczęście zaciska
zęby i jedzie, czasem uda mu się wygrać bieg, a czasem nie, ale na siłę się nic
nie zrobi.
Jacek Gajewski - menadżer Unibaxu - było widać, że Jaguś musi mieć operację, a potem rehabilitację i pozostaje mieć nadzieję, że po tym zacznie jechać tak, jak jechał na początku sezonu. Natomiast Adrian Miedziński na razie przebywa w szpitalu i dopiero za parę godzin, po szczegółowych prześwietleniach, będziemy wiedzieli co się z nim tak naprawdę stało.
Ryan Sullivan - Unibax - Wspólnie z Wiesławem Jagusiem wzięliśmy na siebie ciężar ratowania honoru drużyny. Jestem zadowolony z tego, że udało nam się obronić przewagę z pierwszego spotkania i wywieźć z tego stadionu chociaż bonus. Całe szczęście, że ten pojedynek mamy już za sobą, bo ostatnio w żużlu nie wiem co się dzieje. W ubiegłym tygodniu dwójka zawodników zginęła na torze. Teraz, gdy widziałem upadek w V biegu, to od razu zrobiło mi się bardzo niedobrze, gdyż Karol Ząbik to mój dobry kolega.
Karol Ząbik - junior Unibaxu - My, zawodnicy musimy zacząć działać, bo życie nie kończy się na speedway'u.
Wiele na ten temat rozmawialiśmy i wszyscy stwierdziliśmy jasno, że należy coś
zrobić. Jeśli propozycje nie wyjdą od zawodników, to chyba nikt się tym nie
zajmie. Uważam, że sędzia powinien mieć większe kompetencje - zawodników za
bezmyślną jazdę, faule na torze powinno się karać wykluczeniem do końca zawodów.
Następnie specjalna komisja, analizując zapis danej sytuacji w kilkadziesiąt
godzin po kolejce decydowałaby co dalej, mogąc za brutalną jazdę wykluczyć
zawodnika z kolejnych spotkań. Może wtedy co niektórzy pomyśleliby nad sobą i
uświadomili sobie, że nie są na torze sami, że muszą się liczyć także ze
zdrowiem, z życiem innych - mówił Karol na swojej stronie internetowej.
- To cud, że nic się nie stało. Niby sytuacja działa się na pierwszym wirażu,
ale co niektórzy zawodnicy po przegranym starcie potrafią przymknąć nieco gaz i
szukać innej formy ataku, a nie wjeżdżać i wypychać zawodnika, który jest
szybszy. Ja wygrałem start, nagle poczułem uderzenie i jechałem prosto na bandę.
To cud, że nic się nie stało, bo ocknąłem się dopiero leżąc na pasie
bezpieczeństwa. Czekają mnie zabiegi w centrum
rehabilitacyjnym SYNAPSA, by w 100% dojść do siebie. W niedzielę będę w pełni
gotowy, by walczyć o awans do finału. Oby już bez przykrych niespodzianek... -
dodał żużlowiec na łamach swojej witryny.
Po meczu derbowym oficjalna strona "Miedziaka" poinformowała, że żużlowiec czuje się już dobrze i nie doznał żadnych poważnych urazów. Torunianin ma jedynie zwichniętą kostkę, co w obliczu tak dramatycznie wyglądającego karambolu można uznać za niewielki uszczerbek na zdrowiu. Założono mu opatrunek gipsowy na kontuzjowaną nogę i zawodnik przez kilka dni będzie odpoczywał od żużla.
Zdzisław Rutecki - trener Polonii - Chciałem pogratulować kolegom z Torunia ambitnej walki, mimo tak dużego osłabienia potrafili obronić punkt bonusowy. Byłbym zadowolony ze zdobyczy punktów moich zawodników, ale w innych meczach, bo tu tylko Ryan Sullivan pokazał, gdzie mamy miejsce w szyku. Nie powiedziałbym, że byliśmy spasowani, bo tu już nam Ryan Sullivan pokazał nam, jak jesteśmy spasowani. W Toruniu nie było komu jechać, bo wiadomo, że Jaguś jest po kontuzji, a reszta zawodników ma ambicje, choć troszkę tych umiejętności brakuje. My swoją pełną wartość pokazaliśmy w spotkaniach na wyjeździe, kiedy w pełnym składzie robimy 32 punkty, a tu w jednym biegu Jaguś obronił punkt bonusowy, a to mówi samo za siebie.
Marcin Jędrzejewski - Polonia - Gdyby do końca zawodów jechali Miedziński i Ząbik, wynik z pewnością byłby trochę niższy, ale udało się mecz wygrać, szkoda tylko, że nie zdobyliśmy punktu bonusowego. Tor był trochę przyczepniejszy niż zwykle i ogólnie jestem z tego zadowolony, bo w tym meczu było zdecydowanie lepiej, aczkolwiek mały niedosyt zawsze pozostaje, bo w jednym z biegów jechałem przed Sullivanem, ale on pokazał, że na razie jest zdecydowanie lepszy.
Michał Szczepaniak - Polonia - Było widać, że Sullivan na dystansie robił z nami co chciał i był wprost nie do zatrzymania, zresztą jest to zawodnik bardzo doświadczony i nie ma co się dziwić. Wiadomo, że jechaliśmy po to, aby wywalczyć punkt bonusowy, ale niestety się nie udało.
Krzysztof Buczkowski - Polonia - Po kontuzji czuję się na razie dobrze i sądzę, że jeszcze się trochę podleczę do najbliższego turnieju w łotewskim Daugavpils. Toruń przyjechał w bardzo osłabionym składzie, a na dodatek w czasie meczu wypadł im ze składu Karol Ząbik i Adrian Miedziński, a to znacznie ułatwiło nam sprawę. Zwycięstwo cieszy, ale trzeba popracować trochę nad sprzętem, szczególnie moim, bo wtedy będzie naprawdę już bardzo zadowolony. W końcówce sezonu zasadniczego musimy wygrać co najmniej dwa mecze u siebie z bonusami i wtedy na pewno będzie pozamiatane.
Źródło:
www.przegladzuzlowy.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl
Zdjęcie upadku:
Jarosław Pruss z Gazety Pomorskiej