2005-06-05 Runda zasadnicza 9
Apator Adriana Toruń - WTS Atlas Wrocław

Trzeci raz z rzędu o wyniku meczu w Toruniu decydował ostatni bieg i po raz kolejny lepsi okazali się gospodarze, ale zwycięstwo odnieśli w kontrowersyjnych okolicznościach.
W decydujących o losach meczu momentach, w głównej roli wystąpił sędzia. Ze startu w ostatnim wyścigu najlepiej wyszli torunianie. Ku uciesze publiczności, Jason Crump i Mariusz Puszakowski przez ponad dwa okrążenia jechali na dwóch pierwszych pozycjach, wioząc do mety zwycięstwo. Niestety "Puszak" popełnił błąd dając się wyprzedzić najpierw Andersenowi, a potem Słaboniowi. Na ostatnim okrążeniu żużlowiec Apatora po bezpardonowym ataku minął rywala, powodując przy tym jego upadek. Sędzia nie zareagował i zapisał na koncie Puszakowskiego jeden punkt. Punkt, który przechylił szalę zwycięstwa na stronę gospodarzy. - To był ewidentny faul, Puszakowski wjechał w Słabonia na wyprostowanym motocyklu - grzmiał po meczu trener Atlasu, Marek Cieślak. - Nie wiem czy zahaczyłem rywala, sędzia podjął taką decyzję jaką podjął, wszyscy pretensje mieli jednak do mnie. Uważam, że pojechałem ostro, ale fair - mówił Puszakowski.
Spotkanie rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem, które spowodowane było opadami deszczu, jakie od rana nawiedzały gród Kopernika. Zabrakło także tradycyjnej prezentacji, ponieważ nad toruńskim stadionem długo „wisiały” ciemne chmury. Wyścig pierwszy niespodziewanie rozstrzygnęli na swoją korzyść juniorzy wrocławscy, w czym pomógł im upadek Miedzińskiego na drugiej pozycji. Chwilę później pewne zwycięstwo odniósł Jason Crump, za którego plecami na metę wpadli Andersen i Świderski, choć tego pierwszego atakami nękał Smith. Po dwóch biegach goście prowadzili zatem 7:5.
Po starcie do trzeciego wyścigu na czele stawki znajdował się Karol Ząbik przed Krzysztofem Słaboniem, a za tą dwójką trwała rywalizacja o trzecią lokatę pomiędzy Puszakowskim a Gapińskim. Na trzecim okrążeniu wrocławianin uderzył w torunianina i sędzia zawodów – Aleksander Janas zmuszony był wykluczyć zawodnika Atlasu. W powtórce najlepszym startem popisał się Słaboń, którego zawzięcie ścigał Ząbik. Na drugim łuku torunian spowodował upadek Słabonia i został z kolejnej powtórki wykluczony. Po raz trzeci na starcie stanęli tylko Puszakowski i Słaboń i dzięki zwycięstwie wrocławianina, jego drużyna zwiększyła swoje prowadzenie w tym meczu.
Czwarty wyścig to popis Marcina Jagusia. Pomimo nienajlepszego starty młody torunian bez respektu pojechał na przeciwległej prostej wyprzedzając w tym samym momencie walczących ze sobą Andersena i Wiesława Jagusia. Duńczyk dość szybko poradził sobie z krajowym liderem torunian, ale nie zdołał doścignąć jego młodszego brata. W piątym starcie zanotowano kolejny remis, choć Karol Zabik dwoił się i troił, by wyprzedzić parę gości.
Szósty start to popis gości – Słaboń i Świderski nie dali szans braciom Jagusiom i przewaga gości zwiększyła się do 5 punktów (20:15). Riposta torunian była jednak natychmiastowa – Crump i Smith pewnie pokonali osamotnionego Jamrożego. W pierwszym podejściu do tego biegu na tor upadł – jadący jako zastępstwo zawodnika za Hampela – Gapiński i został wykluczony z powtórki. Drużyna z Dolnego Sląska ponownie odpowiedziała podwójną wygraną w ósmym wyścigu – para Andersen-Świderski bezproblemowo uporała się z Miedzińskim i zupełnie bezbarwnym w dniu dzisiejszym Wiesławem Jagusiem. Tym samym po ośmiu biegach wynik brzmiał 26:21 dla gości.
Również dziewiąty bieg rozgrywany był na raty. Początkowo zanosiło się na wygraną wrocławian, ale Andy Smith ścigający parę Gapiński-Słaboń niebezpiecznie upadł i sędzia przerwał wyścig. Sympatycznego Anglikowi z polskim paszportem nic się nie stało, jednak nie pojawił się on więcej na torze. W powtórce lepiej pojechał Jason Crump, który na dystansie wyprzedził Gapińskiego i dowiózł do mety remis dla swojej drużyny. Stratę do wrocławian udało się zmniejszyć w 10 biegu Puszakowskiemu i Ząbikowi. Popularny „Puzon” po raz kolejny zaprezentował atomowy start i pewnie zainkasował 3 punkty, drugi był Świderski, natomiast o trzecie miejsce walczyli Ząbik i Jamroży. Zwycięsko z tej walki wyszedł torunianin. Chwilę później znów Atlas prowadził pięcioma punktami (35:30), bo Gapiński okazał się lepszy od Miedzińskiego, a Słaboń od Crumpa.
Nadzieje na końcowy triumf odżyły w kibicach z Torunia po biegu dwunastym, w którym Puszakowski i Ząbik podwójnie pokonali Andersena i Jamrożego i przewaga Atlasu stopniała do jednego oczka. Trzynasty bieg nie przyniósł rozstrzygnięcia i przed wyścigami nominowanymi goście z Wrocławia prowadzili 39:38.
Także czternasty bieg zakończył się remisem i o wszystkim miał zadecydować ostatni bieg, w którym tylko zwycięstwo dawało końcowy triumf Apatorowi Adrianie. Ze startu najlepiej wyszli Crump i Puszakowski, co spotkało się z wrzawą na trybunach, jednak wrocławianie nie zamierzali łatwo się poddawać. Po jednym błędzie Puszakowskiego na drugim okrążeniu, został on wyprzedzony przez Andersena, a okrążenie później przed torunianinem był już także Słaboń. W tym momencie dwa punkty jechały do Wrocławia, bo remis w tym biegu premiował gości. Na pierwszym łuku ostatniego okrążenia Słabonia skontrował jednak Puszakowski, co zakończyło się upadkiem wrocławianina. Sędzia nie dopatrzył się w tym zdarzeniu winy Puszakowskiego i nie przerwał biegu. Dzięki temu, torunianie wygrali ten bieg 4:2, a w całym spotkaniu po raz pierwszy wyszli na prowadzenie 45:44.

Po meczu prawie doszło do bójki pomiędzy zawodnikami Atlasu i Puszakowskim, na szczęście walczących rozdzielił Jason Crump. Nie był to jednak koniec afery. Jak poinformowały dzisiejsze Nowości, goście nie mogąc pogodzić się z minimalną porażką, zdemolowali szatnię drużyny „Aniołów”. Podobno wyrwany został parapet okienny oraz dwa gniazdka, a ze ściany odpadł kawałek tynku. - Wezwaliśmy policję, która spisała protokół, mamy też zdjęcia. Zamierzamy to wszystko przesłać do Polskiego Związku Motorowego. Po prostu goście nie potrafili z honorem przyjąć porażki – komentuje dyrektor Apatora, Mirosław Batorski na łamach Nowości.

W drużynie Atlasu Wrocław na wyróżnienie zasłużyła przede wszystkim czwórka: Andersen, Świderski, Słaboń i Gapiński, która bardzo solidnie prezentowała się na toruńskim torze i mieszała szyki gospodarzom. Oprócz nich ważne punkty dorzucił Ronnie Jamroży, jednak w końcowym rozrachunku zabrakło bardzo niewiele do sprawienia sporej niespodzianki, jaką niewątpliwie byłoby zwycięstwo Atlasu w Toruniu. Warto także podkreślić, że wrocławianie startowali bez kontuzjowanego Jarosława Hampela, za którego zastosowano tzw. zastępstwo zawodnika.
W zespole gospodarzy na wyróżnienie zasłużył przede wszystkim Mariusz Puszakowski, który zaprezentował idealne wręcz starty i niezłą jazdę na dystansie, w efekcie czego okazał się najlepszym zawodnikiem w barwach toruńskiego drużyny. Oprócz niego skuteczną jazdę zaprezentował Jason Crump, który zanotował jednak „wpadkę” w 11 biegu. Na słowa uznania zasługuje też postawa Marcina Jagusia, który bez respektu rywalizował z bardziej doświadczonym rywalami. Średnio natomiast jeździła podstawowa para toruńskich młodzieżowców: Ząbik-Miedziński, a fatalnie zaprezentował się Wiesław Jaguś. Tak słabego występu lider torunian nie zanotował już od dłuższego czasu.

Po zawodach powiedzieli:
Andrzej Rusko
- prezes WTS - takiego oszustwa i przekrętu jeszcze nie widziałem, jak długo jestem przy tej dyscyplinie. A arbiter tego spotkania jest skończony i nie powinien już sędziować żadnego meczu w polskiej lidze. Zazwyczaj staram się nie komentować decyzji sędziego, ale uważam, że dopóki pan Marek Karwan będzie łączył dwie funkcje: prezesa klubu i przewodniczącego GKSŻ, dotąd będą się działy takie sytuacje. Uważam, że to nie służy temu sportowi, a zniszczenia, które dzisiaj następują, będziemy leczyć przez długi czas. Boję się, że kibice, którzy widzą, co się dzieje odwrócą się od tego sportu.

Marek Cieślak trener Atlasu Wrocław - Mogę tylko ocenić ostatni bieg, a właściwie ostatnie okrążenie, kiedy to ewidentnie został sfaulowany Słaboń. Pan sędzia nie tak zareagował i zabrał nam po prostu zwycięstwo. W regulaminie nie ma odwoływania od poczynań na torze. Myśmy ten mecz wygrali, ale sędzia zabrał nam 2 punkty.

Piotr Świderskizawodnik WTS – myślę że sprawiliśmy niespodziankę wygrywając to spotkanie, bo tak trzeba powiedzieć. Niektórym oczy się otworzyły po tym meczu i nie można liczyć z góry na wygraną, bo Toruń się trochę przejechał. Uważam że należą nam się wielkie brawa za to spotkanie, tym bardziej że startowaliśmy bez Jarka Hampela. A do wygranej zabrakło nam sprawiedliwości. Moim zdaniem nie trzeba oglądać tej sytuacji z XV biegu w telewizji, bo była to ewidentna wina Mariusza Puszakowskiego.

Krzysztof Słabońzawodnik WTS – w ostatnim biegu było nie fair i każdy widział, więc co ja mam komentować? Wszyscy widzieli, co się stało i wydaje mi się, że sędzia powinien przerwać ten bieg. Teraz są takie czasy, że sędzia widzi to, co chce widzieć i nic więcej. Tyle mam do skomentowania.

Jan Ząbiktrener Apatora - to był na pewno bardzo trudny mecz. Od początku byłem nerwowy, bo dobrze wiedziałem, że goście bardzo solidnie przygotowywali się do tego spotkania. W naszej drużynie wypadło jedno ogniwo, czyli Wiesiu Jaguś. Gdyby to zagrało, to mecz potoczyłby się zupełnie inaczej. Jaguś ma problemy z motocyklami, ale zamówił już u Crumpa silniki i myślę, że na mecz w Gdańsku wszystko będzie już w porządku. Wiesiu od dłuższego czasu boryka się z tymi problemami, było to widać nie tylko u nas, ale i w Szwecji oraz na Memoriale Jancarza. Dziś nam trochę pogoda pokrzyżowała plany. Zawodnicy z Wrocławia lepiej wychodzili ze startów i ogólnie lepiej im to wszystko pasowało. Nie ukrywam, że my popełniliśmy sporo błędów. Chociażby Karol czy Adrian, a także w ostatnim biegu Mariusz. Sędzia powiedział mi po meczu, że Słaboń sam odjeżdżał, a sędzia chyba na wierzy najlepiej widzi, co się dzieje na torze. Na następny mecz do Gdańska jedziemy powalczyć, a jak będzie, to się okaże na miejscu.

Karol Ząbikjunior Apatora – dzisiaj mieliśmy wiele słabych punktów w zespole – ja jechałem słabo, także Wiesiek Jaguś nie zaliczył udanego występu. Tor był taki, jaki był. Równy dla wszystkich. Na pewno ciężko się jeździło, dodatkowo ja miałem jeszcze problemy z dopasowanie sprzętu. Ostatnie trzy biegu były już trochę lepsze w moim wykonaniu, ale mimo tego nie jestem zadowolony ze swojej postawy w dzisiejszym spotkaniu.

Mariusz Puszakowski zawodnik Apatora – w ostatnim biegu bardzo dobrze wyszliśmy ze startu razem z Jasonem Crumpem. Jason chwilę na mnie poczekał, ale niestety nie zdążyłem do niego dojechać, bo był on bardzo szybki i odjechał. Nie bardzo wiedzieliśmy, jak mamy się zgrać, czy mam jechać szerzej czy wężej. Bliżej krawężnika było już trochę twardo i postawiło mnie. Popełniłem błąd i wyprzedził mnie Hans Andersen, a na następnym okrążeniu zaatakował mnie jeszcze Krzysztof Słaboń. On także mnie wyprzedził, a chwilę później wjechałem w łuk, było tam trochę wąska i pociągnęło mnie. Nie wiem, czy go zahaczyłem czy nie, ale faktem jest że upadł na tor. Sędzia wykluczył jego, ale pretensje wszyscy mieli do mnie. Proszę zauważyć, że taki jest dzisiejszy żużel i tak się jeździ. Dokładanie tak samo potraktował mnie niedawno Sławek Drabik czy też Gapiński. Moim zdaniem pojechałem fair. Zawsze chciałbym zdobywać tyle punktów, ale nie zawsze po prostu wychodzi. Dziś podszedłem do zawodów na pełnym luzie i widać efekty. Dziś w szatni nawet Wiesiu Jaguś się śmiał, że tor był pode mnie, bo lubię takie tory przyczepne. Udało mi się dobrze wyjeżdżać ze startów i wygrywałem biegi. Ale to nie wynikało tylko z moich umiejętności, lecz także z dobrze przygotowanego sprzętu.

Aleksander Janas  - sędzia zawodów - (jest przekonany, ze nie popełnił błędu) - Słaboń przeszarżował i się wywrócił, tak bywa w żużlu. Pozostała trojka wpadła na metę, a ja uznałem mecz za zakończony. Zawsze staram się sędziować jak najrzetelniej, a dobudowywanie do tego meczu jakiejś ideologii jest naprawdę niepotrzebne.

Potyczka wrocławsko - toruńska miała swój epilog miała dopiero kilka dni po zakończeniu spotkania. Oto bowiem działacze ze śląska postanowili złożyć protest dotyczący wypatrzenia wyniku spotkania. Tłumaczenie sędziego było nie nie do przyjęcia przez wrocławskiego prezesa. Ileż to razy widzieliśmy jak podczas Grand Prix zawodnicy upadali po kontakcie z rywalem mogąc utrzymać się na motocyklu. To nie jest argument. Podobne sytuacje mają miejsce w piłce nożnej. Faul jest faulem i jeżeli tylko był to w ten sposób może być oceniany. Sędzia powinien interpretować zgodnie z regulaminem to co ma miejsce na torze a nie to co mu się wydaje że może albo powinno nastąpić potem. Taka sędziowska interpretacja jest niedopuszczalnym nadużyciem - mówił prezes WTS.

Jednak nie to było przedmiotem dyskusji, a zachowanie gości w toruńskiej szatni, którzy swoją frustrację wyładowali parapecie okiennym i gniazdach elektrycznych, które zostały powyrywane. Toruńczycy zgłosili ów fakt na policji, ale ostatecznie odstąpili od nagłaśniania sprawy i nie sporządzi meldunku do PZM Materiały Policji trafiły do prokuratury z wnioskiem Klubu o umorzenie sprawy.
Reakcją na taką postawę toruńskiego klubu, było oświadczenie prezesa WTS Andrzeja Rusko:
Nasze zdziwienie budzi fakt, iż o rzekomym zdewastowaniu szatni media poinformowały dopiero we wtorek, gdy tymczasem kierownictwo naszej drużyny przebywało po zawodach na stadionie Apatora do godz. 21.00 prowadząc między innymi rozmowy z kierownikiem zawodów i w tym czasie nikt z organizatorów nie poinformował o fakcie zdewastowania szatni. Fakt ten stwierdzono podobno o godz. 20.00.
Pragnąc wyjaśnić zaistniałą sytuację zwróciliśmy się pisemne do klubu Apator Adriana Toruń z prośbą o przekazanie bliższych informacji oraz protokołu policji opisującego stan szatni po opuszczeniu jej przez zawodników naszej drużyny.
W odpowiedzi otrzymaliśmy jedynie pismo Dyrektora Mirosława Batorskiego informujące, iż po opuszczeniu szatni przez zawodników Atlasa Wrocław organizatorzy zawodów stwierdzili o godz. 20.00, że została ona zdewastowana. Ponadto autor pisma stwierdza, iż klub nie nagłaśniał sprawy i nie sporządzi meldunku do PZM. Całą sprawę – zdaniem dyrektora klubu – wszczęli dziennikarze. Do pisma nie załączono żadnej dokumentacji .
Dziwi zatem fakt, iż o sprawie rzekomego zniszczenia szatni nie poinformowano kierownictwa drużyny Atlas Wrocław bezpośrednio po stwierdzeniu rzekomych zniszczeń szatni tj. po zawodach.
Ponadto przedstawione przez organizatora zawodów stanowisko pozostaje niezrozumiałe w kontekście jego wypowiedzi zamieszczonej w Przeglądzie Sportowym z dnia 7 czerwca br. i stwierdzającej, iż pełna dokumentacja całej sprawy przekazana zostanie do PZM.
Trudno ocenić czemu służyć miał cała sytuacja.
W związku z powyższym proszę o zmieszczenie poniższego oświadczenia Zarządu Wrocławskiego Towarzystwa Sportowego:
Oświadczenie
Działając w imieniu Wrocławskiego Towarzystwa Sportowego informuję, iż zamieszczone w publikacjach prasowych informacje na temat rzekomego zdewastowania szatni przez zawodników drużyny Atlas Wrocław po zawodach w dniu 5 czerwca br. w Toruniu pomiędzy drużynami Apator Adriana Toruń a Atlas Wrocław są nieprawdziwe. Zdecydowanie zaprzeczam jakoby opisywanych zniszczeń dokonali zawodnicy naszej drużyny. Oświadczam ponadto, że bezpośrednio po opuszczeniu szatni przez zawodników drużyny Atlasa Wrocław stan szatni był identyczny z tym w jakim została ona przekazana przez organizatorów naszej drużynie, tj. bez zniszczeń opisywanych w publikacjach prasowych

Andrzej Rusko - Prezes Zarządu WTS

Źródło: Nowości
www.przegladzuzlowy.pl

www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt