Trzeci raz z rzędu o wyniku meczu w Toruniu decydował ostatni bieg i po
raz kolejny lepsi okazali się gospodarze, ale zwycięstwo odnieśli w
kontrowersyjnych okolicznościach.
W decydujących o losach meczu momentach, w głównej roli wystąpił sędzia. Ze
startu w ostatnim wyścigu najlepiej wyszli torunianie. Ku uciesze publiczności,
Jason Crump i Mariusz Puszakowski przez ponad dwa okrążenia jechali na dwóch
pierwszych pozycjach, wioząc do mety zwycięstwo. Niestety "Puszak" popełnił błąd
dając się wyprzedzić najpierw Andersenowi, a potem Słaboniowi. Na ostatnim
okrążeniu żużlowiec Apatora po bezpardonowym ataku minął rywala, powodując przy
tym jego upadek. Sędzia nie zareagował i zapisał na koncie Puszakowskiego jeden
punkt. Punkt, który przechylił szalę zwycięstwa na stronę gospodarzy. - To
był ewidentny faul, Puszakowski wjechał w Słabonia na wyprostowanym motocyklu
- grzmiał po meczu trener Atlasu, Marek Cieślak. - Nie wiem czy
zahaczyłem rywala, sędzia podjął taką decyzję jaką podjął, wszyscy pretensje
mieli jednak do mnie. Uważam, że pojechałem ostro, ale fair - mówił
Puszakowski.
Spotkanie rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem, które spowodowane było
opadami deszczu, jakie od rana nawiedzały gród Kopernika. Zabrakło także
tradycyjnej prezentacji, ponieważ nad toruńskim stadionem długo „wisiały” ciemne
chmury. Wyścig pierwszy niespodziewanie rozstrzygnęli na swoją korzyść juniorzy
wrocławscy, w czym pomógł im upadek Miedzińskiego na drugiej pozycji. Chwilę
później pewne zwycięstwo odniósł Jason Crump, za którego plecami na metę wpadli
Andersen i Świderski, choć tego pierwszego atakami nękał Smith. Po dwóch biegach
goście prowadzili zatem 7:5.
Po starcie do trzeciego wyścigu na czele stawki znajdował się Karol Ząbik przed
Krzysztofem Słaboniem, a za tą dwójką trwała rywalizacja o trzecią lokatę
pomiędzy Puszakowskim a Gapińskim. Na trzecim okrążeniu wrocławianin uderzył w
torunianina i sędzia zawodów – Aleksander Janas zmuszony był wykluczyć zawodnika
Atlasu. W powtórce najlepszym startem popisał się Słaboń, którego zawzięcie
ścigał Ząbik. Na drugim łuku torunian spowodował upadek Słabonia i został z
kolejnej powtórki wykluczony. Po raz trzeci na starcie stanęli tylko Puszakowski
i Słaboń i dzięki zwycięstwie wrocławianina, jego drużyna zwiększyła swoje
prowadzenie w tym meczu.
Czwarty wyścig to popis Marcina Jagusia. Pomimo nienajlepszego starty młody
torunian bez respektu pojechał na przeciwległej prostej wyprzedzając w tym samym
momencie walczących ze sobą Andersena i Wiesława Jagusia. Duńczyk dość szybko
poradził sobie z krajowym liderem torunian, ale nie zdołał doścignąć jego
młodszego brata. W piątym starcie zanotowano kolejny remis, choć Karol Zabik
dwoił się i troił, by wyprzedzić parę gości.
Szósty start to popis gości – Słaboń i Świderski nie dali szans braciom Jagusiom
i przewaga gości zwiększyła się do 5 punktów (20:15). Riposta torunian była
jednak natychmiastowa – Crump i Smith pewnie pokonali osamotnionego Jamrożego. W
pierwszym podejściu do tego biegu na tor upadł – jadący jako zastępstwo
zawodnika za Hampela – Gapiński i został wykluczony z powtórki. Drużyna z
Dolnego Sląska ponownie odpowiedziała podwójną wygraną w ósmym wyścigu – para
Andersen-Świderski bezproblemowo uporała się z Miedzińskim i zupełnie bezbarwnym
w dniu dzisiejszym Wiesławem Jagusiem. Tym samym po ośmiu biegach wynik brzmiał
26:21 dla gości.
Również dziewiąty bieg rozgrywany był na raty. Początkowo zanosiło się na
wygraną wrocławian, ale Andy Smith ścigający parę Gapiński-Słaboń niebezpiecznie
upadł i sędzia przerwał wyścig. Sympatycznego Anglikowi z polskim paszportem nic
się nie stało, jednak nie pojawił się on więcej na torze. W powtórce lepiej
pojechał Jason Crump, który na dystansie wyprzedził Gapińskiego i dowiózł do
mety remis dla swojej drużyny. Stratę do wrocławian udało się zmniejszyć w 10
biegu Puszakowskiemu i Ząbikowi. Popularny „Puzon” po raz kolejny zaprezentował
atomowy start i pewnie zainkasował 3 punkty, drugi był Świderski, natomiast o
trzecie miejsce walczyli Ząbik i Jamroży. Zwycięsko z tej walki wyszedł
torunianin. Chwilę później znów Atlas prowadził pięcioma punktami (35:30), bo
Gapiński okazał się lepszy od Miedzińskiego, a Słaboń od Crumpa.
Nadzieje na końcowy triumf odżyły w kibicach z Torunia po biegu dwunastym,
w którym Puszakowski i Ząbik podwójnie pokonali Andersena i Jamrożego i przewaga
Atlasu stopniała do jednego oczka. Trzynasty bieg nie przyniósł rozstrzygnięcia
i przed wyścigami nominowanymi goście z Wrocławia prowadzili 39:38.
Także czternasty bieg zakończył się remisem i o wszystkim miał zadecydować
ostatni bieg, w którym tylko zwycięstwo dawało końcowy triumf Apatorowi
Adrianie. Ze startu najlepiej wyszli Crump i Puszakowski, co spotkało się z
wrzawą na trybunach, jednak wrocławianie nie zamierzali łatwo się poddawać. Po
jednym błędzie Puszakowskiego na drugim okrążeniu, został on wyprzedzony przez
Andersena, a okrążenie później przed torunianinem był już także Słaboń. W tym
momencie dwa punkty jechały do Wrocławia, bo remis w tym biegu premiował gości.
Na pierwszym łuku ostatniego okrążenia Słabonia skontrował jednak Puszakowski,
co zakończyło się upadkiem wrocławianina. Sędzia nie dopatrzył się w tym
zdarzeniu winy Puszakowskiego i nie przerwał biegu. Dzięki temu, torunianie
wygrali ten bieg 4:2, a w całym spotkaniu po raz pierwszy wyszli na prowadzenie
45:44.
Po meczu prawie doszło do bójki pomiędzy zawodnikami Atlasu i Puszakowskim, na szczęście walczących rozdzielił Jason Crump. Nie był to jednak koniec afery. Jak poinformowały dzisiejsze Nowości, goście nie mogąc pogodzić się z minimalną porażką, zdemolowali szatnię drużyny „Aniołów”. Podobno wyrwany został parapet okienny oraz dwa gniazdka, a ze ściany odpadł kawałek tynku. - Wezwaliśmy policję, która spisała protokół, mamy też zdjęcia. Zamierzamy to wszystko przesłać do Polskiego Związku Motorowego. Po prostu goście nie potrafili z honorem przyjąć porażki – komentuje dyrektor Apatora, Mirosław Batorski na łamach Nowości.
W drużynie Atlasu Wrocław na wyróżnienie zasłużyła przede wszystkim
czwórka: Andersen, Świderski, Słaboń i Gapiński, która bardzo solidnie
prezentowała się na toruńskim torze i mieszała szyki gospodarzom. Oprócz nich
ważne punkty dorzucił Ronnie Jamroży, jednak w końcowym rozrachunku zabrakło
bardzo niewiele do sprawienia sporej niespodzianki, jaką niewątpliwie byłoby
zwycięstwo Atlasu w Toruniu. Warto także podkreślić, że wrocławianie startowali
bez kontuzjowanego Jarosława Hampela, za którego zastosowano tzw. zastępstwo
zawodnika.
W zespole gospodarzy na wyróżnienie zasłużył przede wszystkim Mariusz
Puszakowski, który zaprezentował idealne wręcz starty i niezłą jazdę na
dystansie, w efekcie czego okazał się najlepszym zawodnikiem w barwach
toruńskiego drużyny. Oprócz niego skuteczną jazdę zaprezentował Jason Crump,
który zanotował jednak „wpadkę” w 11 biegu. Na słowa uznania zasługuje też
postawa Marcina Jagusia, który bez respektu rywalizował z bardziej doświadczonym
rywalami. Średnio natomiast jeździła podstawowa para toruńskich młodzieżowców:
Ząbik-Miedziński, a fatalnie zaprezentował się Wiesław Jaguś. Tak słabego
występu lider torunian nie zanotował już od dłuższego czasu.
Po zawodach powiedzieli:
Andrzej Rusko - prezes WTS - takiego oszustwa i przekrętu jeszcze nie
widziałem, jak długo jestem przy tej dyscyplinie. A arbiter tego spotkania jest
skończony i nie powinien już sędziować żadnego meczu w polskiej lidze. Zazwyczaj
staram się nie komentować decyzji sędziego, ale uważam, że dopóki pan Marek
Karwan będzie łączył dwie funkcje: prezesa klubu i przewodniczącego GKSŻ, dotąd
będą się działy takie sytuacje. Uważam, że to nie służy temu sportowi, a
zniszczenia, które dzisiaj następują, będziemy leczyć przez długi czas. Boję
się, że kibice, którzy widzą, co się dzieje odwrócą się od tego sportu.
Marek Cieślak – trener Atlasu Wrocław - Mogę tylko ocenić ostatni bieg, a właściwie ostatnie okrążenie, kiedy to ewidentnie został sfaulowany Słaboń. Pan sędzia nie tak zareagował i zabrał nam po prostu zwycięstwo. W regulaminie nie ma odwoływania od poczynań na torze. Myśmy ten mecz wygrali, ale sędzia zabrał nam 2 punkty.
Piotr Świderski – zawodnik WTS – myślę że sprawiliśmy niespodziankę wygrywając to spotkanie, bo tak trzeba powiedzieć. Niektórym oczy się otworzyły po tym meczu i nie można liczyć z góry na wygraną, bo Toruń się trochę przejechał. Uważam że należą nam się wielkie brawa za to spotkanie, tym bardziej że startowaliśmy bez Jarka Hampela. A do wygranej zabrakło nam sprawiedliwości. Moim zdaniem nie trzeba oglądać tej sytuacji z XV biegu w telewizji, bo była to ewidentna wina Mariusza Puszakowskiego.
Krzysztof Słaboń – zawodnik WTS – w ostatnim biegu było nie fair i każdy widział, więc co ja mam komentować? Wszyscy widzieli, co się stało i wydaje mi się, że sędzia powinien przerwać ten bieg. Teraz są takie czasy, że sędzia widzi to, co chce widzieć i nic więcej. Tyle mam do skomentowania.
Jan Ząbik – trener Apatora - to był na pewno bardzo trudny mecz. Od początku byłem nerwowy, bo dobrze wiedziałem, że goście bardzo solidnie przygotowywali się do tego spotkania. W naszej drużynie wypadło jedno ogniwo, czyli Wiesiu Jaguś. Gdyby to zagrało, to mecz potoczyłby się zupełnie inaczej. Jaguś ma problemy z motocyklami, ale zamówił już u Crumpa silniki i myślę, że na mecz w Gdańsku wszystko będzie już w porządku. Wiesiu od dłuższego czasu boryka się z tymi problemami, było to widać nie tylko u nas, ale i w Szwecji oraz na Memoriale Jancarza. Dziś nam trochę pogoda pokrzyżowała plany. Zawodnicy z Wrocławia lepiej wychodzili ze startów i ogólnie lepiej im to wszystko pasowało. Nie ukrywam, że my popełniliśmy sporo błędów. Chociażby Karol czy Adrian, a także w ostatnim biegu Mariusz. Sędzia powiedział mi po meczu, że Słaboń sam odjeżdżał, a sędzia chyba na wierzy najlepiej widzi, co się dzieje na torze. Na następny mecz do Gdańska jedziemy powalczyć, a jak będzie, to się okaże na miejscu.
Karol Ząbik – junior Apatora – dzisiaj mieliśmy wiele słabych
punktów w zespole – ja jechałem słabo, także Wiesiek Jaguś nie zaliczył udanego
występu. Tor był taki, jaki był. Równy dla wszystkich. Na pewno ciężko się
jeździło, dodatkowo ja miałem jeszcze problemy z dopasowanie sprzętu. Ostatnie
trzy biegu były już trochę lepsze w moim wykonaniu, ale mimo tego nie jestem
zadowolony ze swojej postawy w dzisiejszym spotkaniu.
Mariusz Puszakowski – zawodnik Apatora – w ostatnim biegu bardzo
dobrze wyszliśmy ze startu razem z Jasonem Crumpem. Jason chwilę na mnie
poczekał, ale niestety nie zdążyłem do niego dojechać, bo był on bardzo szybki i
odjechał. Nie bardzo wiedzieliśmy, jak mamy się zgrać, czy mam jechać szerzej
czy wężej. Bliżej krawężnika było już trochę twardo i postawiło mnie. Popełniłem
błąd i wyprzedził mnie Hans Andersen, a na następnym okrążeniu zaatakował mnie
jeszcze Krzysztof Słaboń. On także mnie wyprzedził, a chwilę później wjechałem w
łuk, było tam trochę wąska i pociągnęło mnie. Nie wiem, czy go zahaczyłem czy
nie, ale faktem jest że upadł na tor. Sędzia wykluczył jego, ale pretensje
wszyscy mieli do mnie. Proszę zauważyć, że taki jest dzisiejszy żużel i tak się
jeździ. Dokładanie tak samo potraktował mnie niedawno Sławek Drabik czy też
Gapiński. Moim zdaniem pojechałem fair. Zawsze chciałbym zdobywać tyle punktów,
ale nie zawsze po prostu wychodzi. Dziś podszedłem do zawodów na pełnym luzie i
widać efekty. Dziś w szatni nawet Wiesiu Jaguś się śmiał, że tor był pode mnie,
bo lubię takie tory przyczepne. Udało mi się dobrze wyjeżdżać ze startów i
wygrywałem biegi. Ale to nie wynikało tylko z moich umiejętności, lecz także z
dobrze przygotowanego sprzętu.
Aleksander Janas - sędzia zawodów - (jest przekonany, ze nie popełnił błędu) - Słaboń przeszarżował i się wywrócił, tak bywa w żużlu. Pozostała trojka wpadła na metę, a ja uznałem mecz za zakończony. Zawsze staram się sędziować jak najrzetelniej, a dobudowywanie do tego meczu jakiejś ideologii jest naprawdę niepotrzebne.
Potyczka wrocławsko - toruńska miała swój epilog miała dopiero kilka dni po zakończeniu spotkania. Oto bowiem działacze ze śląska postanowili złożyć protest dotyczący wypatrzenia wyniku spotkania. Tłumaczenie sędziego było nie nie do przyjęcia przez wrocławskiego prezesa. Ileż to razy widzieliśmy jak podczas Grand Prix zawodnicy upadali po kontakcie z rywalem mogąc utrzymać się na motocyklu. To nie jest argument. Podobne sytuacje mają miejsce w piłce nożnej. Faul jest faulem i jeżeli tylko był to w ten sposób może być oceniany. Sędzia powinien interpretować zgodnie z regulaminem to co ma miejsce na torze a nie to co mu się wydaje że może albo powinno nastąpić potem. Taka sędziowska interpretacja jest niedopuszczalnym nadużyciem - mówił prezes WTS.
Jednak nie to było przedmiotem dyskusji, a zachowanie gości w toruńskiej
szatni, którzy swoją frustrację wyładowali parapecie okiennym i gniazdach
elektrycznych, które zostały powyrywane. Toruńczycy zgłosili ów fakt na
policji, ale ostatecznie odstąpili od nagłaśniania sprawy i nie sporządzi
meldunku do PZM Materiały Policji trafiły do prokuratury z wnioskiem Klubu o
umorzenie sprawy.
Reakcją na taką postawę toruńskiego klubu, było oświadczenie prezesa WTS
Andrzeja Rusko:
Nasze zdziwienie budzi fakt, iż o rzekomym zdewastowaniu
szatni media poinformowały dopiero we wtorek, gdy tymczasem kierownictwo naszej
drużyny przebywało po zawodach na stadionie Apatora do godz. 21.00 prowadząc
między innymi rozmowy z kierownikiem zawodów i w tym czasie nikt z organizatorów
nie poinformował o fakcie zdewastowania szatni. Fakt ten stwierdzono podobno o
godz. 20.00.
Pragnąc wyjaśnić zaistniałą sytuację zwróciliśmy się pisemne do klubu Apator
Adriana Toruń z prośbą o przekazanie bliższych informacji oraz protokołu policji
opisującego stan szatni po opuszczeniu jej przez zawodników naszej drużyny.
W odpowiedzi otrzymaliśmy jedynie pismo Dyrektora Mirosława Batorskiego
informujące, iż po opuszczeniu szatni przez zawodników Atlasa Wrocław
organizatorzy zawodów stwierdzili o godz. 20.00, że została ona zdewastowana.
Ponadto autor pisma stwierdza, iż klub nie nagłaśniał sprawy i nie sporządzi
meldunku do PZM. Całą sprawę – zdaniem dyrektora klubu – wszczęli dziennikarze.
Do pisma nie załączono żadnej dokumentacji .
Dziwi zatem fakt, iż o sprawie rzekomego zniszczenia szatni nie poinformowano
kierownictwa drużyny Atlas Wrocław bezpośrednio po stwierdzeniu rzekomych
zniszczeń szatni tj. po zawodach.
Ponadto przedstawione przez organizatora zawodów stanowisko pozostaje
niezrozumiałe w kontekście jego wypowiedzi zamieszczonej w Przeglądzie Sportowym
z dnia 7 czerwca br. i stwierdzającej, iż pełna dokumentacja całej sprawy
przekazana zostanie do PZM.
Trudno ocenić czemu służyć miał cała sytuacja.
W związku z powyższym proszę o zmieszczenie poniższego oświadczenia Zarządu
Wrocławskiego Towarzystwa Sportowego:
Oświadczenie
Działając w imieniu Wrocławskiego Towarzystwa Sportowego
informuję, iż zamieszczone w publikacjach prasowych informacje na temat
rzekomego zdewastowania szatni przez zawodników drużyny Atlas Wrocław po
zawodach w dniu 5 czerwca br. w Toruniu pomiędzy drużynami Apator Adriana Toruń
a Atlas Wrocław są nieprawdziwe. Zdecydowanie zaprzeczam jakoby opisywanych
zniszczeń dokonali zawodnicy naszej drużyny. Oświadczam ponadto, że bezpośrednio
po opuszczeniu szatni przez zawodników drużyny Atlasa Wrocław stan szatni był
identyczny z tym w jakim została ona przekazana przez organizatorów naszej
drużynie, tj. bez zniszczeń opisywanych w publikacjach prasowych
Andrzej Rusko - Prezes Zarządu WTS
Źródło:
Nowości
www.przegladzuzlowy.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl