Jerzy Janczarski
o toruńskim sezonie transferowym AD 2004
W siedzibie toruńskiego klubu sportowego "Apator" odbyło się spotkanie kibiców Sportsboardu z panem Jerzym Janczarskim. Oto co członek komisji kontraktowej powiedział na temat negocjacji prowadzonych z zawodnikami.
Jak w tym „sezonie ogórkowym” przebiegały rozmowy transferowe w toruńskim
klubie?
Miałem okazję uczestniczyć w większości rozmów transferowych, ponieważ razem z
prezesem Karwanem oraz dyrektorem klubu, panem Mirosławem Batorskim tworzyliśmy
komisję kontraktową. Rozmawialiśmy tylko i wyłącznie, poza jednym wyjątkiem
Rafała Okoniewskiego, z zawodnikami toruńskimi, którzy w sezonie 2003
reprezentowali nasz klub bądź byli wypożyczeni do innych zespołów. Bardzo blisko
byliśmy porozumienia z tym jednym z zewnątrz. Praktycznie kontrakt był już
uzgodniony przed ukazaniem się listy transferowej. Tak naprawdę to obie strony
czekały już na ukazanie się tej listy, żeby można było oficjalnie sprawę dopiąć
ale Zielona Góra zagrała va banque. Położone zostały na stole pieniążki, które
klub winny był Rafałowi i „Okoń” postanowił zostać w dotychczasowym klubie.
Chciałbym powiedzieć, iż nie jest prawdą to, co ukazało się w mediach, iż
Okoniewski zażądał w ostatniej chwili od klubu toruńskiego dodatkowych 150 tys.
złotych i wtedy miałby jeździć w naszych barwach. Powiem więcej. Warunki, które
Rafał przedstawił były naprawdę bardzo dobre.
Zatem nie było rozmów z Tomkiem Gollobem i Rune Holtą?
Największym hitem a zarazem największą bzdurą, która ukazała się w trakcie
rozmów transferowych była informacja, że Toruń rozważa sprowadzenie albo Tomka
Golloba albo Rune Holty. Z tego, co wiem głośno mówiono o tym także w zarządzie
Włókniarza Częstochowa. Ja nie wiem, kto taką plotkę puścił. Być może to była
taktyka samego zawodnika. Jak wiadomo jedynymi klubami, które mogły być
przysłowiowymi straszakami dla Częstochowy - to był właśnie Apator oraz kluby z
Wrocławia i Tarnowa. Zresztą w prasie głośnio było także o rozmowach prezesa
Ruski z Holtą, myślę, zatem, że mogła być to strategia samego zawodnika, który
rozsiewał plotki o tym ile klubów z nim rozmawia, żeby mieć silniejszą kartę w
ręku w rozmowach z Włókniarzem. Nie prowadziliśmy rozmów ani z Rune Holtą ani z
Tomkiem Gollobem. Przede wszystkim obaj są za drodzy. Gdybyśmy zdecydowali się
na zakontraktowanie Holty to właściwie byłby on zawodnikiem, który pochłonąłby,
aż jedną trzecią naszego budżetu przewidzianego na rok 2004! Myślę, że byłaby to
paranoja.
A czy Holta mógłby rozmawiać na temat
ewentualnego przejścia do Torunia z indywidualnym sponsorem?
Ja sam myślałem na początku, że być może mógł z Holtą rozmawiać prezes firmy
Real. Prezes Karwan stwierdził jednak, że takiej rozmowy także nie było. Mogę
natomiast powiedzieć, że to właśnie Real jako pierwszy nawiązał kontakt z
Rafałem Okoniewskim. Wróćmy jednak do tematu Rune Holty i Tomka Golloba. Nawet
gdyby sprawa była realniejsza finansowo to i tak ani z jednym ani i drugim nie
siedlibyśmy do rozmów. My proponowaliśmy, aby GKSŻ przyjął taki przepis, że
tylko zawodnik, który startuje w zawodach międzynarodowych z polską licencją
może startować w Polsce jako Polak. Wtedy także, gdy będą to również zawody
Grand Prix. Co za tym idzie, Rune musiałby się zdecydować czy chce jeździć jako
Polak czy nie. Z tego, co wiem większość prezesów nie chciała przystać na to
rozwiązanie i nie wiem z jakich powodów. Będąc poważnymi nie chcieliśmy mieć w
swoich szeregach zawodnika, który staruje w polskiej lidze na zasadach, które w
klubie są nie akceptowane. Tomek Gollob zrobiłby w Toruniu na pewno wielkie
zamieszanie (uśmiech). Do tego transakcja ta byłaby wiązana […] dlatego o tych
dwóch zawodnikach w ogóle nie rozmawialiśmy.
Z kim zatem rozmawialiście?
Rozmawialiśmy, z kiepskim skutkiem, z Tomaszem Chrzanowskim. Przyznam szczerze,
że po drugiej rozmowie z Tomkiem wydawało mi się, że wybierze on Toruń. Ostatnia
rozmowa była natomiast bardzo dziwna. Tomek zasiadł niby z nami do stołu z
otwartą kartą, ale z tego co wiem, już wtedy było przesądzone to, że będzie
jeździł w zespole gdańskim. Tak naprawdę to Tomek nigdy nie przedstawił nam
swoich warunków. Warunki, które przedstawił w pierwszej rozmowie były wielce
nierealistyczne. Byłby on najdroższym naszym zawodnikiem. Natomiast, kiedy my
przedstawiliśmy mu nasze warunki, Tomek nie przedstawił nic pośredniego, a zatem
nigdy się do siebie nie zbliżyliśmy. Ja żałuję bo wydaje mi się, że z
Chrzanowskim bylibyśmy jednym z faworytów ligi a tak będziemy chyba jednym z
najbardziej nieobliczalnych zespołów.
W gazetach można było przeczytać wypowiedzi
działaczy, w których to wyrażano nadzieję, iż rok 2004 będzie repliką sezonu
1990. Jest taka szansa?
Być może jest taka szansa. Trzeba wziąć też pod uwagę to, iż jest to spore
ryzyko. W przypadku jakiejkolwiek kontuzji, zwłaszcza kogoś spoza tej „pierwszej
trójki” to mamy wielki problem. Wszyscy liczymy na to, że Adrian, Marcin i Karol
będą dobrze jeździli i pod koniec sezonu będą uż pełnowartościowymi zawodnikami.
Niestety, przez pierwszą część sezonu oni nie mają gdzie się rozjeździć, bo mają
tylko ligę! W układzie, gdzie do połowy maja objeżdżamy prawie połowę sezonu
może być różnie. Moim zdaniem to właśnie dzięki lepiej objeżdżonej młodzieży w
sezonie ubiegłym faworytem był CKM. Mieli Czerwieńskiego i Pietraszkę a nasi
zawodnicy byli nie objeżdżeni. Dopiero w wakacje była widoczna poprawa w jeździe
naszych juniorów. Oby w tym roku było inaczej.
A zatem boicie się powtórki z roku 2002?
Oczywiście, że się boimy. Skład, który mamy jest wypadkową pewnej ostrożności
finansowej. W ubiegłym roku budżet osiągnął lekko ponad 4 mln złotych, ze
wstępnych szacunków. W tym roku planujemy zmniejszyć go o milion by nie
podzielić sytuacji innych klubów, które mają kłopoty finansowe. Wydaje mi się,
że rozsądek powinien tutaj zwyciężyć i nie powinniśmy przesadzać z wydatkami.
Żałuję, że nie udało nam się ściągnąć piątego seniora. Skoro nie udało się z „Chrzankiem”
to może trzeba było próbować rozmawiać z Tomkiem Gapińskim lub Miśkowiakiem,
czyli zawodnikami, których zakontraktował prezes Rusko.
Wspomniał pan o oszczędnościach. Czy będą one
oparte w głównej mierze na kontraktach zawodników?
Na początku należy powiedzieć, iż większość naszych zawodników nie spełniła w
zeszłym sezonie naszych oczekiwać. Nawet najlepszy z Polaków Piotrek
Protasiewicz miał najsłabszy od lat sezon w naszej ekstraklasie. Dobrze jeździł
w Grand Prix, w Szwecji, a u nas zdarzały mu się wpadki. Moim zdaniem było ich
troszkę za dużo. Ja osobiście dużą sympatią darzę tego zawodnika. Uważam, że
jest on jednym z niewielu żużlowców, którzy naprawdę są „poukładani”, ale
troszeczkę zawiódł. Muszę też tutaj powiedzieć, iż był to jeden zawodnik, który
bez żadnych targów zgodził się na obniżenie kontraktu. Generalnie chcieliśmy
obniżyć wypłaty za podpis gdyż nie jest to dobra sytuacja dla żadnego klubu.
Proszę zwrócić uwagę na to, co stało się we Wrocławiu. Krzysiek Cegielski uległ
wypadkowi i pieniądze, które klub zainwestował w zawodnika nie zwróciły się.
Dziura w budżecie, która powstała w Toruniu wynikała z przeszacowania wpływów z
biletów. Większe kwoty spodziewaliśmy się uzyskać ze sprzedaży karnetów i
biletów. Wydawało się, że na taki team walczący o DMP przyjdzie troszkę więcej
kibiców, a okazało się to nie prawdą. Ostatecznie była to kwota blisko 300 tys.
mniejsza od tej, którą zakładaliśmy. Przyczyny pewnie były różne. Przy okazji
chciałbym sprostować jeden mit. Otóż, gdy w jakiejś gazecie jest napisane, że
frekwencja na meczu w Toruniu wyniosła 20 tys. osób to chyba redaktor tejże
gazety liczy także bloki dookoła! Stadion nasz maksymalnie mieści trochę powyżej
15 tysięcy osób. W zeszłym sezonie był tylko jeden taki mecz, gdy mniej więcej
tyle właśnie osób zawitało na stadion im. Mariana Rose. Był to kwietniowy mecz z
Polonią Bydgoszcz. Jako zarząd byliśmy zadowoleni tylko z dwóch meczy jeżeli
chodzi o frekwencję. Z inauguracyjnego z gdańskim Wybrzeżem oraz właśnie z
bydgoską Polonią. Na ponad połowie meczów sprzedaż biletów nie osiągnęła nawet
3000. Doliczając do tego karnety, których było 2500, to frekwencja nie sięgała
nawet 6 tys. kibiców. To chyba troszeczkę za mało jak na zespół walczący o
najwyższe laury.
Źródło: Nowości