2004-08-08 Runda zasadnicza 16
Apator Adriana Toruń - Złomrex Włókniarz
Częstochowa
W zmierzających ku końcowi rozgrywkach Ekstraligi toruńscy żużlowcy doznali piątej porażki z rzędu . Ta była o tyle bolesna, że zawodnicy Apatora nie sprostali osłabionemu brakiem jednego z liderów Włókniarzowi i praktycznie przekreślili jakiekolwiek szanse na poprawę zajmowanego miejsca w tabeli.
Nic nie zapowiadało tak czarnego scenariuszu. Brak w składzie częstochowian Sebastiana Ułamka oraz ostatnie sukcesy zawodników Apatora pozwalały wierzyć, że drużyna udowodni, iż kryzys ma już za sobą. Gdy na inaugurację przed faworyzowaną parą Apatora przyjechał Michał Szczepaniak, natychmiast zaczęto przywoływać zawody sprzed blisko miesiąca, kiedy to podobnie zakończony pierwszy bieg otworzył drogę ku sukcesowi przyjezdnych. Niestety historia lubi się powtarzać...
Po remisach - nieco niespodziewanych, bo któż spodziewałby się, że Rafał
Osumek wygra z Piotrem Protasiewiczem, a Arkadiusz Kalwasiński do mety dojedzie
przed Grzegorzem Walaskiem - w biegu drugim i trzecim, torunianie wyszli na
czteropunktowe prowadzenie. Stało się tak za sprawą wykluczenia Rune Holty,
który na pierwszym wirażu podciął swojego kolegę z pary - Michała Szczepaniaka,
a ten z kolei wpadł na jadącego z czwartego pola Marcina Jagusia. Torunianin po
upadku tym zgodnie z opiniom lekarza był zdolny do jazdy, ale na torze więcej
się nie pojawił.
Niewiele brakowało, a Apator po remisie w biegu piątym powiększyłby przewagę w
kolejnej gonitwie. Po dobrze rozegranym pierwszym łuku na podwójnym prowadzeniu
znaleźli się gospodarze, jednak znający toruński tor jak własną kieszeń Ryan
Sullivan najpierw minął jadącego na drugiej pozycji Adriana Miedzińskiego, a
potem stoczył pasjonujący bój o pierwsze miejsce z Wiesławem Jagusiem.
Australijczyk nie zdołał wyprzedzić rywala, który za ostrą jazdę został
upomniany przez sędziego. Remis dla Włókniarza w tym biegu uratował Zbigniew
Czerwiński, który na ostatnim wirażu po zewnętrznej przedostał się przed
pasywnie jadącego Miedzińskiego. Był to sygnał do kontrofensywy gości, którzy po
dwóch wygranych podwójnie biegach wysforowali się na czteropunktowe prowadzenie.
Fatalnie prezentowali się w nich torunianie, którzy zamiast walczyć z
przeciwnikami, rywalizowali między sobą daleko za ich plecami. Doszło nawet do
tego, że Miedziński nie zostawił miejsca przy bandzie próbującemu ruszyć w pogoń
za rywalami Jagusiowi. - Adrian bardzo ostro mnie potraktował, nie
zostawiając ani centymetra przy płocie. Nie wiem dlaczego, nawet z nim nie
rozmawiałem, ale nie mam do niego żalu. Po tym incydencie straciłem ochotę do
kontynuowania jazdy w tym biegu - mówi Jaguś. - Po wyścigu Adrian
przepraszał nas, bo myślał, że to któryś z rywali, chociaż nie wiem skąd mu to
przyszło do głowy, bo para z Częstochowy jechała przecież przed nim. Nic się
jednak nie stało, poza tym, że straciliśmy punkty, gdyż sądzę, że Wiesiu mógł
skuteczniej powalczyć - twierdzi trener Apatora, Jan Ząbik.
Nadzieję na odwrócenie losów spotkania dał jeszcze wyścig dziesiąty, w którym
wspaniałą walkę z Ryanem Sullivanem i Zbigniewem Czerwińskim stoczył Piotr
Protasiewicz. "PePe" po słabszym starcie natychmiast zjechał do krawężnika,
dzięki czemu wyszedł na prowadzenie, którego - mimo zaciekłych ataków rywali -
nie oddał do mety. Na ostatnim okrążeniu Czerwiński popełnił błąd, który
skrzętnie wykorzystał Kalwasiński, meldując się na mecie przed
częstochowianinem, dzięki czemu przewaga gości zmalała do dwóch punktów. To było
wszystko, na co stać było tego dnia żużlowców Apatora. Chwilę później bowiem
Jason Crump po raz kolejny nie był w stanie nawiązać walki z rywalem, dowożąc do
mety wspólnie z Karolem Ząbikiem zaledwie remis.
Wyścig dwunasty udało się rozegrać dopiero za... czwartym podejściem. Dwukrotnie
na tor upadał Kalwasiński (po upadku w trzeciej odsłonie biegu został
wykluczony), a raz sędzia zarządził powtórkę, gdyż zawodnicy nierówno wyszli
spod taśmy. Jakby na złość trzykrotnie spod taśmy najlepiej wychodził
Protasiewicz, by za czwartym - najważniejszym jak się okazało - razem zaspać
moment startowy. "PePe" na dystansie zdołał jeszcze wyprzedzić Michała
Szczepaniaka, jednak chwilę później zdefektował mu motocykl. Zawodnik mimo
przeciwności losu ukończył bieg, zdobywając jeden punkt.
Mało kto wierzył, że torunianom uda się nadrobić straty w trzech ostatnich biegach. Żużlowcy Włókniarza zwyciężali w nich indywidualnie, udowadniając tym samym swoją wyższość nad rywalem. Przewaga częstochowian wzrosła do dziesięciu punktów po podwójnej porażce Apatora w przedostatniej gonitwie.
O zwycięstwie gości przesądziła rewelacyjna postawa Michała Szczepaniaka i Rafała Osumka. Zawodnicy, na których druga linia Apatora miała zdobywać łatwe punkty, niejednokrotnie zwyciężali z liderami "Aniołów", na których barkach w głównej mierze spoczywa wina za porażkę miejscowych.
Po meczu powiedzieli:
Andrzej Jurczyński -
trener Włókniarza - Liczyłem na
zwycięstwo, ale na pewno nie w tak dużych rozmiarach. Na wysokości zadania
stanęli Rafał Osumek i Michał Szczepaniak, którzy pokazali, że nawet bez
kontuzjowanego Sebastiana Ułamka jesteśmy silni i będziemy walczyli o jak
najwyższe cele.
Grzegorz Walasek -
Włókniarz - Przyznam szczerze, że nie
spodziewałem się zwycięstwa. Myślałem, że brak Sebastiana będzie bardziej
widoczny, ale dobrze spisał się Rafał Osumek i Michał Szczepaniak. Fajnie by
było, gdyby o mistrzostwie decydował ostatni pojedynek, który stoczymy w
Tarnowie, ale do tego jeszcze daleka droga.
Jan Ząbik - trener Apatora - Goście byli dzisiaj lepsi i
trudno cokolwiek więcej powiedzieć. Zawiedli dzisiaj trochę seniorzy, bo trzy
zwycięstwa indywidualne to zdecydowanie za mało. Zdaję sobie sprawę, że kolejne
mecze drużyna będzie jeździła już o przysłowiową pietruszkę, dlatego będziemy
chcieli te mecze wykorzystać jak najlepiej pod względem szkoleniowym.
Karol Ząbik - junior Apatora - Niestety po raz kolejny zabrakło nam czegoś do zwycięstwa. Tym razem trochę słabiej zaprezentowali się seniorzy. Z moich czterech pierwszych startów jestem zadowolony, w biegu czternastym przegrałem start i nie byłem w stanie już nic zdziałać.
Wiesław Jaguś - Apator - Niestety po raz kolejny przegraliśmy i winę za to upatrywać należy także w pierwszej linii zespołu. Ja zawiodłem i otwarcie się do tego przyznaje. Szkoda, że po raz kolejny nie udało się przełamać złej passy, bo straciliśmy już praktycznie wszelkie szanse na medal.
Piotr Protasiewicz - kapitan Apatora - Nie byłem dzisiaj w pełni dyspozycji. Dwutygodniowa przerwa w startach dała się we znaki, bo nie zdołałem się przygotować do tych zawodów dobrze kondycyjnie. Zdaję sobie sprawę, że kolejne mecze nie będą już teoretycznie miały dla nas większego znaczenia, ale zawsze jest to kwestia prestiżu i na pewno damy z siebie wszystko.
Źródło:
Nowości
www.sportowefakty.pl
www.przegladzuzlowy.pl
www.speedway.info.pl