2002-09-01
BGŻ
SA Polonia Piła - Apator
Adriana Toruń
45 : 45
W Pile dość nieoczekiwanie pojawił się Tony Rickardsson, choć obie ekipy
zapowiadały start w krajowych składach. Szwed ma podpisany kontrakt na starty we
wszystkich tegorocznych meczach Apatora i postanowił nie stracić okazji do
zarobku, choć toruńscy działacze z pewnością woleliby dać szansę krajowym
zawodnikom. W sumie dobrze, że Rickardsson dojechał na ten mecz, bo bez niego na
pewno toruńczykom nie udałoby się zremisować. Mistrz świata zademonstrował
znakomitą formę, pewnie wygrywając pięć wyścigów.
- Byliśmy z nim w kontakcie telefonicznym - mówi trener Jan Ząbik. -
Długo się
zastanawiał, czy przyjechać. Czekał na swój występ w Grand Prix w Goeteborgu.
Dobrze, że przyjechał, bo bez niego nie wiadomo, jak by się skończył ten mecz.
Ci z toruńskich kibiców, którzy liczyli na łatwe zwycięstwo toruńczyków nad
borykającymi się z dużymi kłopotami finansowymi gospodarzami, srodze się
zawiedli. "Planowo" było tylko do ósmego biegu. Później goście stracili
kontuzjowanego Mirosława Kowalika i ostatecznie drużyny podzieliły się punktami
Torunianie objęli prowadzenie po drugim wyścigu (w inauguracyjnej gonitwie
nieosiągalny dla rywali, tak jak w kolejnych wyścigach, był Tony Rickardsson),
kiedy Kowalik i Wiesław Jaguś pokonali podwójnie Roberta Kościechę i Tomasza
Gapińskiego. Przewaga torunian wzrosła do 6 pkt po wyścigu czwartym, w którym
Rickardsson z Tomaszem Chrzanowskim także wygrali 5:1 z Gapińskim i Kościechą.
Ten drugi o mało co zostałby tuż przed metą zdublowany przez Szweda, który
zwyciężał z przewagą 50 metrów i osiągał czasy o kilka sekund lepsze od liderów
gospodarzy.
Apator-Adriana bezpieczne prowadzenie utrzymywał do ósmego biegu i wydawało się,
że jest na dobrej drodze do zwycięstwa: punkty zdobywali niemal wszyscy (oprócz
juniorów), a wśród pilan nie zawodził praktycznie tylko Jarosław Hampel. Ale
właśnie wtedy kontuzji doznał Kowalik. Po starcie nie chciał odpuścić wywożącemu
go na zewnętrzną część toru Mariuszowi Frankowowi i z całym impetem uderzył w
bandę. Torunianin został odwieziony do szpitala z podejrzeniem urazu miednicy. -
Badania nie wykazały żadnych złamań, tylko mocne potłuczenia. Może być jedynie
jeszcze odprysk kregu lędźwiowego - wyjaśnił wieczorem "Gazecie" trener Jan
Ząbik.
W tym samym czasie trener pilan Czesław Czernicki wysłał na tor polewaczkę bez
zgody sędziego Tomasza Proszowskiego. U arbitra protestowali Piotr Nagel,
kierownik sekcji i trener Apatora Jan Ząbik. Sędzia przerwał mecz, aby tor znów
przesechł.
Po przerwie zdecydowanie lepsi byli gospodarze. Do akcji wkroczył rezerwowy
Robert Miśkowiak i w ciągu sześciu wyścigów pilanie nadrobili dziesięć punktów.
Co prawda osamotniony Jaguś uratował remis w wyścigu ósmym, ale za chwilę Tomasz
Bajerski dał się pokonać podwójnie startującym z rezerwy taktycznej Hampelowi i
Robertowi Miśkowiakowi. Właśnie junior Miśkowiak okazał
się dżokerem w talii Czesława Czernickiego. Razem z Rafałem Dobruckim ponownie
pokonał Bajerskiego w wyścigu dwunastym i BGŻ-Polonia po raz pierwszy objęła
prowadzenie (37:35). W wyścigu trzynastym w stawce samych juniorów ważne dwa punkty
zdobył Przemysław Kłos i wszystko decydowało się w ostatnim wyścigu przy stanie
44:40 dla gospodarzy. Po starcie Rickardsson zablokował Hampela, potem jego
ataki do samej mety odpierał Jaguś, ale ostatecznie torunianie wygrali 5:1 i
wywieźli z Piły jeden punkt.
Mirosław Kowalik, który doznał groźnego
wypadku opuścił tego samego dnia szpital i wrócił do domu.
Zawodnika czeka długotrwała rehabilitacja i konieczność korzystania ze
specjalnego usztywniającego gorsetu.
Dokładne badania tomograficzne przeprowadzone w pilskim szpitalu wykazały
naruszenie jednego z kręgów lędźwiowych. Na szczęście nie zostały naruszone
nerwy i nie był konieczny zabieg chirurgiczny. Zawodnik ma czucie w kończynach,
może nimi poruszać.
Zgodnie z zaleceniami lekarzy, zanim Kowalik rozpocznie rehabilitację, najpierw
musi spędzić kilka tygodni w łóżku i unikać czynności wymagających wysiłku.
Później, przy wstawaniu konieczne będzie używanie przez trzy miesiące gorsetu
usztywniającego
Źródło Gazeta Wyborcza