2002-04-21
Apator Adriana Toruń
- Point-S Polonia Bydgoszcz 41 : 49



Mecze bydgosko-toruńskie zawsze należą do najciekawszych pojedynków w sezonie żużlowym w Polsce. Na dodatek w roku 2002 zmierzyć się miały drużyny, mające równe szanse na mistrzostwo Polski.
W przedsezonowych typowaniach obie ekipy były przedstawianie jako główni obok Unii Leszno kandydaci do zdobycia tytułu mistrza Polski. Była także duża szansa, na to że na koniec sezonu oba pomorskie kluby zajmą dwa czołowe miejsca w tabeli. Stąd derbowy mecz miał kluczowe znaczenie w walce o złoto DMP. Nic zatem dziwnego, że obie drużyny przygotowywały się do tego spotkania bardzo skrupulatnie.
Point S-Polonia, która po raz ostatni w Toruniu wygrała dwa lata temu wystąpiła w swoim optymalnym składzie. Trener Andrzej Koselski bardzo liczył na punkty braci Gollobów, którzy jak zwykle w derbach byli umotywowani podwójnie, a dodatkowo Jacek z meczu na mecz jeździł coraz skuteczniej.
Po pięciu latach przerwy w ligowym meczu na torze Apatora-Adriany pokazać miał się Mark Loram. Były mistrz świata po raz ostatni (nie liczą turniejów indywidualnych) jeździł na stadionie im. Mariana Rose 24 października 1997 roku i zdobył wtedy 14 pkt w meczu z Polonią Piła. Wtedy jednak Loram startował w barwach Apatora. Jako żużlowiec bydgoskiego klubu Anglik miał już wystartować w ubiegłym sezonie, ale na przeszkodzie stanęła drobna kontuzja.

W Toruniu także wszyscy zdawali sobie sprawę z wagi pojedynku. Do składu powrócił Tomasz Chrzanowski, Nie wiadomo było jednak kogo wstawi do składu trener Jan Ząbik spośród trójki Robert Sawina, Mirosław Kowalik i Wiesław Jaguś.

Ostatecznie do 61 ligowych derbów Pomorza bydgoszczanie przygotowali się lepiej i piąty raz w historii wygrali ligowy mecz w Toruniu.
Mecz toczył sie przy wypełnionych po brzegi trybunach i rozpoczął się od trzech remisów. Najpierw Tomasz Bajerski miał szanse wyprzedzić T. Golloba, ale popełnił błąd na wyjściu z pierwszego łuku i dojechał do mety dopiero trzeci. W drugim wyścigu torunianie wyszli na 5:1. Tomasz Chrzanowski był jednak wyraźnie wolniejszy od rywali i został wyprzedzony przez Piotr Protasiewicza i Michała Robackiego. Toruński żużlowiec miał zresztą takie problemy przez cały mecz. Albo zostawał na starcie albo był wyprzedzany na dystansie. Wygrał dopiero pierwszy z biegów nominowanych, ale już na motorze pożyczonym od Bajerskiego.
Jako pierwsi na prowadzenie wyszli bydgoszczanie. Bracia Gollobowie w IV wyścigu pokonali Mirosława Kowalika i Chrzanowskiego i Point S/Polonia prowadziła 13:11. - Tor był przygotowany pod gospodarzy, a my po kilku biegach musieliśmy dokonać korekt. Na szczęście udało się bez większych problemów - przyznał trener bydgoszczan Andrzej Koselski. Gospodarze dwa kolejne wyścigi wygrali po 4:2 i wygrywali 19:17. Było to jednak ich pierwsze i zarazem ostatnie prowadzenie w tym meczu.
Kibice przecierali oczy ze zdumienia w czasie siódmej gonitwy. Wszyscy czekali na pojedynek Gollobów z Rickardssonem, a tymczasem na czele znalazł się Przemysław Kłos. Sił starczyło mu na dwa okrążenia. Potem został szybko wyprzedzony przez obu polonistów. Szwed natomiast, który wygrał dwa pierwsze swoje biegi, w obu osiągając czas lepszy od rekordu, toru, przyjechał daleko z tyłu. - W trakcie wyścigu złamały mu się widełki w przednim kole - tłumaczył prezes Apatora-Adriany Marek Karwan.
W sumie młodszy z braci Gollobów pokonał mistrza świata dwa razy. - Wygrane pojedynki mają dla mnie znaczenie prestiżowe. Pokonanie Szweda na jego własnym torze daje mi podwójną satysfakcję - przyznał po zawodach najlepszy polski żużlowiec.
Torunianie do remisu doprowadzili po dziewiątej gonitwie, chyba najładniejszej w całym meczu. Przez trzy okrążenia trwała zażarta walka między Kowalikiem, Chrzanowskim i Markiem Loramem. Anglik zdołał ostatecznie przedzielić parę gospodarzy. Wtedy na tablicy pojawił się wynik 27:27. I torunianie potrzebowali czterech punktów przewagi przed biegami nominowanymi, aby spokojnie myśleć o wygranej. Ale to nie Apator-Adriana, ale Point S-Polonia przystępowała do decydującej fazy zawodów z takim zapasem, dzięki zwycięstwom 4:2 w biegach jedenastym i dwunastym. Wtedy też fani przyjezdnej drużyny zaczęli wierzyć w sukces.
W wyścigach nominowanych trener Jan Ząbik postawił wszystko na jedną kartę. Rickardssona i Bajerskiego wstawił do czternastego biegu, a Kowalika i Jagusia do ostatniego przeciw T. Gollobowi. Jego plan spalił jednak na panewce już w trzynastej gonitwie, gdy napięcia nie wytrzymał Kłos i wjechał w taśmę. - Wtedy uwierzyłem, że wygramy ten mecz - powiedział T. Gollob.
Ostatnie nadzieje miejscowych rozwiał czternasty bieg, w którym wygrał startujący na motocyklu brata Jacek Gollob (wcześniej miał ogromne kłopoty z toruńskim torem). Bydgoszczanie zresztą prowadzili już 5:1, ale gospodarze wyprzedzili na dystansie Lorama. - Próbowaliśmy jechać parą, ale tor nie nadawał się do tego. Wygrałem bieg z Bajerskim i Rickardssonem. Co tu więcej mówić? Już lepiej być nie może - nie krył radości J. Gollob.
W ostatniej gonitwie mistrzowie Polski mieli jeszcze teoretyczne szanse na remis. Musieli jednak pokonać podwójnie T. Golloba i Protasiewicza. Wynik padł jednak dokładnie odwrotny, a ostatni na metę wjechał najlepszy z torunian w tym meczu Kowalik. - Jestem zadowolony ze swojej postawy, nie licząc oczywiście ostatniego wyścigu. Jechałem na drugiej pozycji i to mnie trochę uspokoiło. Wiedziałem w zasadzie, ze mecz już przegraliśmy, bo dogonić i wyprzedzić na dystansie Tomka Golloba jest niesłychanie trudno. Popełniłem dwa błędy i raptem byłem ostatni - powiedział kapitan Apatora-Adriany.

Torunianie popełnili błąd w przygotowaniu toru, który odpowiadał on gościom, a nie gospodarzom, toruńscy juniorzy i Chrzanowski, a nawet startujący z pola D Tony Rickardsson wyraźnie sobie z nim nie radzili. Olbrzymie koleiny uniemożliwiały w pełni sportową walkę. Zawiedzeni byli toruńscy kibice, bardzo zdenerwowani beznadziejną wręcz postawą Kłosa i Chrzanowskiego, zawiedzeni również byli samym Tony’m Rickardssonem. Chrzanowskiego może tłumaczyć sprawa sądowa, które rozpoczęła się przeciwko niemu w sprawie spowodowania wypadku samochodowego w którym zginęła kobnieta.
Pozytywnym akcentem był udany ligowy debiut Adriana Miedzińskiego i dobra jazda kapitana Mirosława Kowalika.

Po meczu powiedzieli:
Tomasz Bajerski - zawodnik Apatora - Myślę, że gdyby każdy z zawodników zdobył ten punkcik więcej, to byśmy przynajmniej zremisowali. Tony Rickardsson? Nie, nie mamy do niego pretensji, czy żalu. Nie jest maszyną do wygrywania, zdarzył mu się słabszy mecz, wszystkim nam się słabszy zdarzył. No trudno, taki jest sport, trzeba jechać dalej. To zwycięstwo wcale nie oznacza, że Polonia jest już mistrzem. Walczymy do końca, jest jeszcze wiele meczów do końca, ale zdaję sobie sprawę, że to może mocno skomplikować sytuację u góry tabeli. Bydgoskiej Polonii trzeba się bać.

Tomasz Chrzanowski - zawodnik Apatora - 4 punkty w meczu, w tym aż 3 pkt. w biegu nr 13. Nie mogę być z tego występu zadowolony. W biegu nominowanym wystąpiłem na sprzęcie wypróbowanym, Tomka Bajerskiego i sprawdził się. Nie wiem co u mnie jest nie tak, gruntownych zmian nie będzie. Jestem zawiedziony, w takim meczu jak z Polonią wszyscy muszą jechać równo, a ja tutaj zawaliłem.

Marcin Jaguś - junior Apatora - Na treningu wypadłem słabo i dlatego trener nie wystawił mnie do składu. Byłem bardzo tą decyzją zaskoczony, nie spodziewałem się, przygotowywałem się do derbów. Trener o pominięciu mnie w składzie poinformował mnie 2 godziny przed meczem. Z pewnością jakiś tam żal pozostał, ale było minęło mam nadzieję, że pojadę w kolejnych spotkaniach. To jest trenera decyzja, on tu rządzi.

Adrian Miedziński - junior Apatora - Debiut oceniam pomyślnie, start trochę zawaliłem bo zbyt mocno przytrzymałem sprzęgło, ale debiut w derby, 1 punkt, walka była, bez większej wpadki- jestem zadowolony. Szkoda, ze przegraliśmy, ale mogę kibiców zapewnić, że będzie lepiej. Szkoda, ze nie pojechałem w kolejnych biegach.. Trema była, ale myślę, że sobie poradziłem dobrze.

Przemysław Kłos - junior Apatora - (bardzo smutny i zmartwiony) Nie wiem co było nie tak do końca... Sprzęt dobrze, starałem się mocno. Jak się bardzo chce to nie wychodzi. Na treningach idzie dobrze, nawet w turniejach indywidualnych jeżdżę lepiej, a tu tak... Zawody ligowe to wciąż dla mnie stres, ciężko jest się przełamać. Postaram się zdobywać nie 1 punkt, a 11 na przykład. Będę mocno trenował tak jak dotychczas i powinny być wyniki. Presja jest wielka ze strony kibiców. Ze strony działaczy także, po prostu są duże wymagania, z którymi nie mogę sobie poradzić. Zapewniam kibiców, że robię co mogę, ale mam jeszcze bardzo mało doświadczenia.

Michał Robacki - zawodnik Polonii - Co czuję po meczu w Toruniu? Jestem bardzo zadowolony, tak jak cała drużyna. Co tu więcej powiedzieć- zdobyliśmy bardzo ważne 2 punkty i możemy się tylko z tego bardzo, bardzo cieszyć. Jest dobrze, jesteśmy liderami.
Co miała oznaczać tak "jazda w 13 biegu"? Jechałeś praktycznie bez gazu, prawie zostałeś zdublowany. Czy to miała być prowokacja toruńskich kibiców? Nie nie, to nie miała być żadna prowokacja. W drugim moim biegu miałem defekt na 2 pozycji i uderzyłem brzuchem w ramę dokładnie w to miejsce, które miałem niedawno operowane. Bardzo to bolało do końca zawodów, więc jak tylko mogłem to troszkę sobie odpuściłem. Nie chciałem rozdrażnić tym toruńskich fanów.

Mark Loram - zawodnik Polonii - Wygraliśmy na trudnym torze trudny mecz. Bardzo dobry wynik dla nas jako drużyny, ale ze swojego występu nie mogę być zadowolony. Fajnie było znów się tutaj, w Toruniu pokazać, dziękuję wszystkim kibicom i bardzo się cieszę z dwóch punktów.

Piotr Protasiewicz - zawodnik Polonii - Miałem na początku małe problemy z tym torem, ale zdobyłem łącznie z bonusami 12 punktów i w każdym meczu chciałbym tyle zdobywać. Potem poczułem się pewniej, zacząłem jeździć odważniej i to przekładało się na wynik na torze. Tor był bardzo przyczepny, troszkę się rozsypywał, robiły się dziury i uważam, ze ten tor bardziej pasował nam , niż zawodnikom z Torunia. Ani przez moment nie poczuliśmy się zwycięzcami, Apator postawił bardzo twarde warunki, ale my byliśmy lepsi. Zwycięstwo to traktujemy jak każde inne, bowiem derby to sprawa nagłośniona przez media- my tego tak bardzo ambicjonalnie nie traktujemy. Ostatnio przegrywaliśmy z Apatorem, ale w tym meczu byli chyba zbyt "napompowani". Wydaje mi się, że atmosfera jest tutaj bardzo nerwowa, zawodnicy rywalizują ze sobą na treningach a tak nie powinno być- treningi są do testowanie sprzętu. W Bydgoszczy mamy ustalony skład i nawet słabszy występ nie jest wielką tragedią. Wydaje mi się, że toruńscy żużlowcy są pod zbyt dużą presją. To, że ktoś jeden mecz pojechał słabiej nie oznacza że jest słaby i trzeba go wymienić. Najważniejszy jest spokój, bez "nerwówki". Obyśmy jechali tak dalej bo na razie pewnie zmierzamy po tytuł.

Źródło Gazeta Wyborcza

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt