2001-09-16
Pergo
Gorzów -
Apator
Adriana Toruń
53 : 37
Mecz pomiędzy Pergo Gorzów, a Apatorem Adrianą Toruń to mecz z gatunku tych o wszystko. Dla gorzowian wygrana przedłużała szansę na trzecie miejsce na podium DMP 2001, z kolei torunianie chcąc myśleć o najwyższym stopniu podium musieli to spotkanie wygrać. Ekipa toruńska była w nieco dyskomfortowej sytuacji bowiem nie znała wyniku przekładanego już trzy razy meczu pomiędzy Pergo, a WTS Wrocław. Gdyby w tej potyczce wrocławianie, jako bezpośredni rywal Aniołów w walce o złoto przegrali, wówczas ekipa Aniołów mogłaby pozwolić sobie na większy luz.
Obie ekipy przystąpiły do spotkanie w optymalnych składach.
Gorzowianie
tradycyjnie do walki awizowali najlepszych polskich zawodników ze Świstem i
Okoniewskim na czele oraz Jasona Crumpa, któremu tym razem miał wtórować Hans
Andersen, który miał zastąpić słabo spisującego się Stefana Danno. Nadal w
składzie nie pojawił się Robert Flis, który leczy kontuzję.
Anioły przyjechały do Gorzowa również w najmocniejszym składzie. Przed zawodami
trener Jan Ząbik twierdził że nie zna się na żużlu i nie wie jeszcze na kogo
postawi w dniu zawodów; czy na Mirka Kowalika, kapitana zespołu, czy na Tomka Bajerskiego, który zna gorzowski tor z czteroletnich występów w ekipie Pergo.
Ostatecznie decyzja zapadła na półtorej godziny przed meczem i nominowanym do
ścigania się został Bajerski. Na stałe już w składzie zadomowił się Wiesław
Jaguś, oraz Robert Kościecha, który rewelacyjnie spisał się w parze z
Rickardssonem na toruńskim torze.
Zawody miały rozpocząć się o 16:00, ale już z samego rana wszyscy działacze i
kibice zadawali sobie pytanie czy mecz dojdzie do skutku z uwagi na padający
deszcz. Jednak służby techniczne Pergo przygotowały tor dzień wcześniej i
przewidziały ewentualność opadów deszczu, dlatego w dniu zawodów tylko oberwanie
chmury mogło zagrozić gorzowskiej nawierzchni. Tor jest co prawda ciężki, ale
nadaje się do jazdy - twierdził przez zawodami trener gości Jan Ząbik.
Zawody rozpoczęły się o wyznaczonej godzinie, a sędzia Marek Wojaczek pilnował,
aby przebiegały bez zbędnych przerw. Niestety wydarzenia pierwszego biegu
zakłóciły rytm zawodów. Bowiem na starcie stanęli Jonsson i Jaguś po stronie
Apatora i Crump oraz Paluch po stronie Pergo. Ze startu najlepiej wyszedł Jaguś,
jednak chcący mu dorównać Crump przyblokował nieco Jonssona który uderzył w
Palucha i właśnie ci dwaj zapoznali się z gorzowską bandą. Zawodnik gorzowski
podniósł się o własnych siłach, a Jonsson został odwieziony do szpitala z
podejrzeniem urazu pleców. Na szczęście nic Szwedowi się nie stało i przed
dwunastym wyścigiem powrócił na stadion, jednak jego nieobecność znacznie
osłabiła siłę uderzeniową Apatora. W powtórce ponownie ze startu najlepiej
wyszedł Jaguś i jako jedyny okazał się toruńskim pogromcą Crumpa.
Wyścig drugi to bardzo dobry start pary Bajerski - Kościecha torunianie
początkowo prowadzili 5:1 jednak Kościecha popełniał na każdym okrążeniu błędy i
najpierw wyprzedził go Świst, a potem Andersen. Kolejny remis biegowy ustalił
wynik po dwóch biegach na 6:6. Bieg trzeci miał zakończyć się również remisem,
bowiem na starcie pojawił się Tony Rickardsson, który teoretycznie miał uporać
się z parą gorzowską Staszewski - Okoniewski. Gorzowianie jednak nie dali szans
trzykrotnemu mistrzowi świata i dowieźli podwójne zwycięstwo. Gospodarze objęli
prowadzenie 11:7. Riposta gości była jednak natychmiastowa, bowiem w kolejnym
biegu odrobili dwa punkty, gdy niespodziewanie do mety jako pierwszy dojechał
Chrzanowski, a Jaguś odebrał punkty Andersenowi. Z kolei w biegu piątym obudził
się Kościecha, jak się później okazało tylko na ten jeden bieg i wspólnie z Bajerskim ograli podwójnie parę Staszewski
- Okoniewski. W kolejnym biegu goście
mogli przynajmniej utrzymać wypracowaną przewagę jednak słaby tego dnia
Rickardsson ponownie przegrał podwójnie z parą gospodarzy. Szwed w tym biegu
prowadził motocykl jak nowicjusz i nawet kibice gorzowscy zastanawiali się co
się dzieje z liderem cyklu GP.
Przed startem do biegu siódmego na torze pojawił się pies który zaczął
obszekiwać Staszewskiego, który pewnie tak się przejął tym faktem, że nie
najlepiej wyszedł ze startu i musiał odrabiać straty na dystansie. Niestety
udało mu się przyjechać tylko za klubowym kolegą Okoniewskim, a przed
Chrzanowskim, który popełniał błąd za błędem. Kolejne dwa wyścigi to festiwal
błędów najpierw Kościechy w ósmej odsłonie dnia, który nie potrafił utrzymać
wypracowanej pozycji, a potem w biegu dziewiątym Śwista, który miał problemy z
płynną jazdą. Należy dodać że w tym biegu jedyne punkty na gospodarzach
wypracował Rickardsson.
Wyścig dziesiąty to doskonały start Kościechy, jednak ze startu nie zabrał się
pozostałą trójką Jaguś, który na wyjściu z pierwszego łuku minął na pełnej
prędkości dwóch gorzowian, jednak Staszewski szybko wziął się do roboty i na
kolejnym okrążeniu minął zarówno Jagusia jak i Kościechę, który dał się
wyprzedzić na ostatnich metrach również Paluchowi. Bieg jedenasty to kolejne
biegowe zwycięstwo gości i przewaga gorzowian wynosiła już osiem punktów.
Torunianie mogli odrobić straty w biegu dwunastym bowiem na polu walki pojawił
się doskonale dysponowany tego dnia Bajerski i Rickardsson. Niestety goście w
składzie Crump - Andersen zostawili w pokonanym polu zarówno Rickardssona jak i
"Bajerka".
Przed biegami nominowanymi było już wiadomo, że gospodarze tego meczu przegrać
nie mogą. Dla gości rysował się jeszcze szansa na remis, jednak trzeba było
wszystkie biegi wygrać podwójnie. Wszystko wskazywało na to, że Anioły chcą
osiągnąć ten cel, bowiem w pierwszym z biegów nominowanych po defekcie
Okoniewskiego na czele stawki pojawił się niespodziewanie Kłos, a tuż za nim
jechał Chrzanowski. Jednak obcokrajowiec gorzowski rodem z Danii nie dał za
wygraną i najpierw minął Chrzanowskiego, a potem uporał się z Kłosem. Remis w
biegu dawał gościom zwycięstwo. Bieg czternasty odbył się bez historii, bowiem
słaby tego dnia Rickardsson dał się ponownie pokonać podwójnie Paluchowi i
Świstowi.
Wyścig ostatni to ponownie prowadzenie Jagusia nad Crumpem, który w ostatnim
okresie uchodzi za najlepszego zawodnika na świecie. Jednak doświadczenie i
znajomość toru gorzowskiego były sprzymierzeńcem kangura, który wykorzystał błąd
prowadzącego Jagusi i na pełnej prędkości przy wejściu w łuk wyprzedził lidera z
grodu Kopernika ratując remis biegowy i tym samym pieczętując zwycięstwo
gospodarzy 53:37.
Mecz zasłużenie wygrali gospodarze choć należy dodać, że mieli ułatwione zadanie po wyeliminowaniu z walki o punkty Jonssona. Należy jednak oddać że zespół Pergo był bardziej wyrównany i popełniał mniej błędów od toruńskich Aniołów, którym wyraźnie podcięła skrzydła kontuzja Jonssona. Ponadto w zespole gości totalnie zawiódł trzykrotny mistrz świata, lider GP 2001, mistrz Szwecji AD 2001 Tony Rickardsson, jego występ można nazwać krótko - blamaż.