2001-04-01
Apator
Adriana Toruń
- Pergo Gorzów 57 : 33
Torunianie na inauguracje sezony AD 2001 wypadli nader okazale, jednak czy
do końca.
Na tle przetrzebionej kontuzjami drużyny z Gorzowa mogli zaprezentować się o
wiele lepiej. Być może taki stan rzeczy wywołał fakt, że trener Ząbik miał
spory dylemat czy postawić na Kościechę czy na zakontraktowanego przed sezonem
IMŚJ Andreasa Jonssona. Jeszcze na godzinę nie było wiadomo kto pojedzie w
Apatorze z nr 12. Ostatecznie pojechał Jonsson. Była to chyba decyzja
sprawiedliwa dla zainteresowanych zawodników, ale może mniej korzystna dla
zespołu. Sprawiedliwa bo Jonsson lepiej prezentował się na treningach. Mniej
korzystna bo Kościecha mógłby na znanym sobie torze wywalczyć trochę więcej
punktów.
Gorzowianie stawili się w Toruniu bez Śwista i Flisa którzy byli kontuzjowani
(Flis pojawił się w Toruniu, jednak tylko jako kibic). Taki stan rzeczy
spowodował, że w Pergo zdolnych do jazdy było tylko sześciu zawodników, choć
niektórzy uważali, że w Gorzowie jechał tylko Okoniewski, Staszewski i Crump
(nowy rekord przebudowanego toru w 4 biegu). Słaby występ zanotował Hans
Andersen. Jego sprzęt to był chyba żart prima aprilis owy. Ponadto Crumpowi
odmawiał posłuszeństwa maszyna, a szkoda bo Australijczyk nieźle zaczął zawody.
To właśnie Crump ze Staszewskim w pierwszym biegu pokazali, że mimo osłabienia
Pergo zamierza wywieźć jak najwięcej małych punktów z Torunia i pokonali parę
Rickardsson – Kowalik 4:2. Później jednak defekty Andersena ostudziły animusz
gorzowian i Anioły systematycznie powiększały przewagę.
W zespole gospodarzy pomimo, że zespół zdobył dużo punktów nikt nie zachwycił. Klasą dla siebie był Rickardsson, Jaguś gdyby zabrał się na starcie w ostatnim biegu może zdobył by komplet pkt., Jonsson po słabym początku odnalazł się w końcówce i w ten sposób oszczędził trenerowi nagonki dlaczego nie postawił na Kościechę. Kowalik jeździł jakby bez wiary w sukces, choć gdy jechał parą z zawodnikiem z drużyny oczy miał dookoła głowy. Nieźle zaprezentował się po czteroletnim rozbracie z Toruniem Bajerski, jednak na ocenę tego zawodnika przyjdzie czas, bowiem początki miał zawsze dobre. Chrzanowski tradycyjnie jak nie ma zrobionej pod siebie zewnętrznej części toru to nic nie pomoże mu „gaz do dechy i jazda „bez głowy”.
Mecz ogólnie udany bo wynik satysfakcjonujący, jednak przebudowany tor miał zapewnić większą atrakcyjność zawodów, podczas gdy mijanek było jak na lekarstwo.
Na pewno z frekwencji mogli cieszyć się sternicy klubu, bowiem na stadionie nie było wolnego miejsca, zatem inwestycje przedsezonowe zaczęły zwracać się z dobrym skutkiem. Oby tak dalej.