1999-04-18
przełożony 1999-04-24
Ludwik Polonia Piła
-
Apator
Netia Toruń 45 :
45
Zespół z Torunia sprawił nie lada niespodziankę remisując w III rundzie z pilską polonią. Okazało się, że wynik z poprzedniej kolejki nie był dziełem przypadku, a efektem tego, że toruńscy zawodnicy tworzyli wyrównany team. Anioły przyjechały do Piły z zamiarem powtórzenia ubiegłorocznego sukcesu, kiedy to wygrali. Plany udało się zrealizować w 50%, ale i ten wynik należało uznać za sukces, ponieważ mało kto wierzył, że torunianie nawiążą równorzędną walkę z Ludwikiem Polonią Piłą. Okazało się jednak, że w sporcie nigdy nic nie wiadomo na 100%. Poloniści ani przez moment nie prowadzili w meczu, a przed wyścigami nominowanymi przegrywali różnicą dwóch punktów. Finisz pozwolił uratować tylko jeden punkt dla gospodarzy, co odebrano jak porażkę, a na osłodę pozostał pilanom nowy rekord toru ustanowiony przez Hansa Nielsena w III wyścigu (61,18s).
Torunianie nieco zaskoczyli gospodarzy już w pierwszej części spotkania.
Wyścig pierwszy to wygrana Waldemara Walczaka prze nowym nabytkiem Polonii
Jackiem Gollobem. W II wyścigu pilscy kibice liczyli na sukces miejscowych
zawodników, ale pomimo ambitnej postawy Rafała Dobruckiego, który ścigał Roberta
Kościechę, nie udało się wygrać tego wyścigu i torunianie ponownie wygrali 4:2 i
zwiększyli przewagę do 4 pkt. W kolejnej odsłonie Hans Nielsen odjechał rywalom
na znaczną odległość i niezagrożony minął linię mety z nowym rekordem toru o
0,78s. Lepszym od poprzedniego. W dwóch następnych wyścigach pilanie pokazali
klasę i wyrównali wynik meczu. Od tej pory kibice z Piły wróżyli pogrom Apatora.
Stało się jednak inaczej. W VI wyścigu ze startu uciekł Jacek Gollob, ale ataki
popularnego „okularnika” czyli Karlssona zakończyły się sukcesem i torunianie
ponownie uzyskali dwupunktową przewagę. Kolejne trzy wyścigi to remisy. Najpierw
w VII biegu wygrał Kowalik, który po nieco gorszym stracie wyprzedził na
dystansie Nielsena, a przed metą Jarosława Hampela. Kolejny wyścig to wygrana
Golloba przed Jagusiem, Kościechą i Frankowem. W wyścigu IX prowadził Karlsson
przed Dobruckim i Chrzanowskim, ale Flis po desperackim ataku spowodował upadek
„Chrzanka” i został z tego biegu wykluczony. W powtórce „Rafi” nie dał szans
torunianom. Ale Anioły nie dawały za wygraną kolejny wyścig to ponownie
zwycięstwo 4:2 Apatora – Netii i prowadzenie w meczu 4 pkt. W wyścigu tym
zaskakujące zwycięstwo odniósł Kościecha przywożąc za sobą wielkiego Hansa.
Wyścig XI to ponownie remis, a to za sprawą Wiesława Jagusie, który najpierw
ostro zaatakował Hampela, a chwilę później Dobruckiego. Minął obu zawodników,
jednak za atak na Dobruckiego otrzymał od sędziego upomnienie. Po wyścigu XII
kiedy to Karlsson wygrał przed Gollobem, Kowalikiem i Flisem zapachniało
sensacją, bowiem przewaga Apatora urosła do 6 pkt.
Przed wyścigami nominowanymi pilanie zmniejszyli przewagę do 4 pkt., by w
dwóch pierwszych wyścigach nominowanych doprowadzić do remisu. O wyniku meczu
miał zadecydować ostatni wyścig. Jednak ta gonitwa nic nie zmieniła i nastąpił
podział pkt. meczowych.
W zespole toruńskim wszyscy zawodnicy zasłużyli na słowa uznania.
Dobrze zaprezentował się Karlsson niewiele ustępował mu Jaguś. Mirosław Kowalik
rozkręcała się z biegu na bieg, czego nie można powiedzieć o Walczaku. Kościecha
jeździł nierówno, ale pokazał, że jego talent dojrzewa prawidłowo, a efektem
tego były cenne zwycięstwa nad Nielsenem i Dobruckim.
Z kolei w zespole pilskim liczyć można było na punkty trójki liderów
Nielsena, Dobruckiego, i Golloba to trio dzielnie wspierał Jarosław Hampel.
Po meczu powiedzieli:
Mirosław Kowalik - kapitan Apatora - W zeszłym roku wygraliśmy
dość gładko w Pile. Spodziewaliśmy się, że w tym roku będzie zdecydowanie
trudniej zwyciężyć, bo Polonia będzie chciała się zrehabilitować, tym bardziej,
że została wzmocniona Jackiem Gollobem. Po kilku wyścigach okazało się że
jesteśmy w stanie powalczyć i myślę że stanęliśmy na wysokości zadania. Uzyskany
remis jest chyba sprawiedliwym rozstrzygnięciem dla obu drużyn. Moją bolączką są
starty jeśli je poprawię będę naprawdę dobrym zawodnikiem. We Wrocławiu
ponieśliśmy nikłą porażkę, przy moim udziale, bo spisywałem się słabo. Przyczyny
tego były różne. W pozostałych meczach zdobywaliśmy punkty. Można tu zastosować
przysłowie, że nie ma ludzi niezastąpionych i bez Jacka Krzyżaniaka też możemy
sobie poradzić. Będziemy walczyć do końca.