1998-04-19
przełożony 1998-05-03
Apator
DGG Toruń - Trilux start Gniezno 49 : 41
Ponad siedem miesięcy musieli czekać sympatycy drużyny toruńskiej na ligowe
zwycięstwo swoich pupili.
Sukces w pojedynku ze Startem Gniezno przyszedł jednak
trudniej, aniżeli można się tego było spodziewać. Gnieźnianie okazali się
wymagającym przeciwnikiem i przy odrobinie szczęścia mogli się pokusić o
sprawienie niespodzianki. A należy pamiętać, iż drużyna z Wielkopolski wystąpiła
w Toruniu w osłabionym składzie, bez Roberta Sawiny.
Pierwszy bieg niedzielnego
pojedynku nie zapowiadał tak trudnej przeprawy dla miejscowych. Start
zdecydowanie wygrał Mirosław Kowalik i pomimo szaleńczych ataków Adama Fajfera
dowiózł zwycięstwo do mety. Jeden punkt w tym biegu zainkasował Marcin Kowalik,
który bez problemów uporał się z najsłabszym tego dnia w ekipie gości, Markiem
Hućką. Odpowiedź przyjezdnych była jednak natychmiastowa. W kolejnej gonitwie
spod taśmy najszybciej ruszyli: Tomasz Fajfer oraz Rafał Wilk. O punkty dla
gospodarzy próbował walczyć jeszcze Jacek Krzyżaniak, ale nie udało mu się minąć
żadnego rywala i bieg podwójnie wygrali goście. Trzeci wyścig był remisowy,
zdecydowanie wygrał go straniero z Gniezna przed Ryanem Sullivanem i Tomaszem
Chrzanowskim. Następne dwa biegi zakończyły się rezultatami 4:2, z tym że
najpierw w tych rozmiarach wygrali torunianie (przez jedno okrążenie prowadzili
oni nawet podwójnie), a później goście, którzy dzięki taśmie młodszego z braci
Kowalików mieli ułatwione zadanie.
Potem nastąpiła seria gonitw remisowych, a
indywidualne sukcesy odnosili: Mirosław Kowalik, Robert Kościecha i Adam Fajfer.
Pechowy dla torunian okazał się zwłaszcza wyścig młodzieżowy, kiedy to już drugi
raz w tym meczu zawodnik gospodarzy dotknął taśmy. Przełomowym dla spotkania był
bieg dziewiąty. Ze startu jak z procy wystrzelił rezerwowy Remigiusz Wronkowski
a tuż za nim, niczym cień, podążał Mirosław Kowalik. Para toruńska nie dała się
minąć żadnemu reprezentantowi gości i w ten sposób gospodarze objęli dwupunktowe
prowadzenie w całym meczu. W wyścigu trzynastym ponownie wygrał dysponujący
piekielnie szybką maszyną Jimmy Nilsen i przewaga torunian nie uległa zmianie.
Status quo zostało też zachowane po kolejnej gonitwie, która odbyła się w
trzyosobowej obsadzie. Było to wynikiem niedopatrzenia ze strony gospodarzy,
którzy zbyt późno zgłosili zmianę w tym biegu (za Chrzanowskiego miał pojechać
Wronkowski). Sędzia nie dopuścił do wyścigu zawodnika rezerwowego, a nie
przygotowany do biegu Tomasz Chrzanowski spóźnił się na linię startu o kilka
sekund. Gonitwa dwunasta to kolejny podwójny sukces miejscowych. Torunianie
bardzo dobrze wystartowali, Wiesław Jaguś wywiózł pod bandę Nilsena, z czego
skorzystał Mirosław Kowalik, który "po małej" wyszedł na drugą lokatę. Szweda
wyprzedził jeszcze jego partner z drużyny, Krzysztof Jabłoński i w ten sposób
przewaga torunian wzrosła do sześciu "oczek". To, z kolei, pozwoliło trenerowi
gości na wprowadzenie rezerwy taktycznej. Zabieg ten przyniósł tylko połowiczny
sukces. Co prawda bieg trzynasty pewnie wygrał Jimmy Nilsen, to jednak skutecznie
blokowany przez Kościechę młodszy z braci Fajferów dojechał do mety na ostatniej
pozycji.
Przed wyścigami nominowanymi gospodarze prowadzili zatem 42:36 i byli
bardzo blisko pierwszego w tym sezonie zwycięstwa. Ten sukces stał się faktem
już po zakończeniu przedostatniego biegu. Wygrał w nim bowiem Jacek Krzyżaniak
przed Adamem Fajferem i Wiesławem Jagusiem, który na ostatnim okrążeniu
wyprzedził Rafała Wilka. W gonitwie finałowej swoją klasę potwierdził Jimmy
Nilsen, który na drugim "kółku" minął Sullivana i niezagrożony zdobył trzy
punkty.
W zespole Apatora DGG najlepszym zawodnikiem był, bez wątpienia, Mirosław
Kowalik, który nie dość, że uzyskał 11 punktów, to jeszcze w dwóch wyścigach
udanie "pilotował" swoich kolegów. Mogli podobać się także juniorzy toruńskiego
zespołu, którzy łącznie zdobyli 11 "oczek". Dodać jeszcze należy, iż w drużynie
gospodarzy nie wystąpił Krzysztof Kuczwalski, który po nieudanym starcie w
derbach Pomorza, postanowił wstrzymać się z dalszymi startami.
W ekipie gości klasą dla siebie był Jimmy Nilsen, nieźle zaprezentował się też
Tomasz Fajfer. Lepszych wyników można było się natomiast spodziewać po jego
młodszym bracie i Krzysztofie Jabłońskim.
Po meczu powiedzieli:
Jan Ząbik - trener Apatora -
Mecz bardzo zacięty. Na pewno wpływ na to miała kontuzja Jacka Krzyżaniaka,
który na ostatnim treningu ogólnorozwojowym skręcił sobie nogę. Straciliśmy też
trochę punktów w efekcie dwóch taśm i gapiostwa kierownictwa zespołu, kiedy to
na czas nie zgłoszono zmiany w jednym z biegów. Dobrze wypadli młodzi zawodnicy,
szkoda że drugiej okazji do pokazania się kibicom nie miał Remi Wronkowski,
który przejawiał dzisiaj dużą ochotę do jazdy.
Tomasz Fajfer - zawodnik Startu - Spotkanie było wyrównane. W naszej drużynie zabrakło jednego zawodnika, który dorzuciłby kilka punktów. Gdyby jeździł Robert Sawina, nasze spotkania wyglądałyby zupełnie inaczej. Dzisiaj, po dwóch pierwszych, udanych dla mnie biegach, zmieniła się trochę nawierzchnia toru, czego nie zauważyłem i stąd moja słabsza postawa w końcówce.
Radosław Kowalski - Tygodnik Żużlowy