1997-05-01
Unia
Leszno - Apator
DGG Toruń 37 : 53
Torunianie przystępowali do kolejnych rund już nie jako drużyna do spadku, ale jako zespół który powinien awansować do play-off. Zatem aby myśleć poważnie o meczach rundy finałowej należało wygrać spotkanie szóstej rundy z beniaminkiem ekstraklasy Unią Leszno. Nie miało to przyjść jednak tak łatwo, bowiem zespół leszczyński tworzyli młodzi ale doświadczeni zawodnicy, wsparci weteranem żużlowych torów Romanem Jankowskim i australijskim straniero Leigh Adamsem. Anioły natomiast stawiły się w optymalnym składzie z Markiem Loramem, który w poprzednim spotkaniu zaprezentował się jak najbardziej pozytywnie.
Toruńscy fani przed meczem mieli mieszane uczucia co do wyniku, ponieważ niektórzy upatrywali właśnie unistów jako tę drużynę, która może namieszać w ligowej tabeli. Jednak jak się okazało znakomicie dysponowany kwartet toruńskich liderów (Loram, Krzyżaniak, Mirosław Kowalik, Jaguś) nie dał szans na torze żużlowcom z groźnie wyglądającym bykiem na plastronie. Bardzo słaby występ zanotował kapitan leszczynian Roman Jankowski.
Mecz rozpoczął się od zwycięstwa gości 4:2 w pierwszym biegu (Loram przed
słabo dysponowanym tego dnia Romanem Jankowskim, Kuczwalskim i Balińskim). Drugi
bieg to podwójny sukces podopiecznych trenera Kniazia. Jako pierwszy linię mety
minął Mirosław Kowalik przed Jagusiem i Korolewem. Gospodarze pierwsze zespołowe
zwycięstwo odnieśli w biegu trzecim za sprawą dobrze spisującego się Adamsa,
który pokonał Krzyżaniaka (Skórnicki przyjechał na trzeciej pozycji).
W siódmym biegu (przegrany przez torunian 1:5) groźnego uślizgu doznał
Kościecha, na którego najechał nie mający pola manewru Szymański. Młody
torunianin został przewieziony do szpitala. Na szczęście skończyło się tylko na
ogólnych potłuczeniach.
O zwycięstwie Apatora-DGG zdecydowały zwycięstwa w biegach 6, 9, 12, 14 i 15. W
zespole toruńskim punktowali Loram i Jaguś (bieg 6), Mirosław Kowalik z Jagusiem
(bieg 9), Krzyżaniak i Kuczwalski (bieg 12) oraz Jaguś i Krzyżaniak (bieg 14),
Loram i Kowalik (bieg 15).
W zespole toruńskim dobrze zaprezentowali się
na przyczepnym
leszczyńskim torze Loram, który uległ tylko Adamsowi w 13 biegu oraz Krzyżaniak,
Mirosław Kowalik i Jaguś. Chwilami mógł się podobać Kuczwalski.
W zespole Unii tylko Adams wykonał swoją normę. Bardzo słabo pojechał
wspomniany wcześniej Roman Jankowski, który nie dość, że nie wygrał żadnego
biegu to jego dorobek punktowy był bardzo skromny (zaledwie trzy punkty).
Poniżej oczekiwań pojechali także nie mogący odnaleźć się na trudnej nawierzchni
toru Damian Baliński i Robert Mikołajczak. Walkę obok leszczyńskiego
obcokrajowca próbował podjąć jedynie Adam Skórnicki, ale to była za
mała siła rażenia na świetnie dysponowanych toruńczyków.
Po wygranym meczu zapanował wielki optymizm w drużynie toruńskiej, jednak radość tę przyćmiewał fakt, że kontuzji (co prawda niegroźnej) nabawił się najlepszy z toruńskich młodzieżowców Robert Kościecha. Upadek torunianina miał miejsce w biegu młodzieżowym, kiedy to Kościecha przewrócił się i został wykluczony z biegu. Co oznaczał brak Kościechy przed następnym meczem, w którym Toruń podejmował odwiecznego rywala Bydgoszcz nikt nie chciał myśleć.
Wygrana (a była to druga wygrana Apatora na wyjeździe w historii pojedynków toruńsko-leszczyńskich) spowodowała utrzymanie trzeciego miejsca przez toruński team, a przyszłość miała pokazać, że mogło być jeszcze lepiej.
tekst Wisław Banaszkiewicz