1973-10-14 rewanżowy mecz barażowy o I ligę
Polonia Bydgoszcz - Stal Toruń 36 : 6 wo


Zdjęcie (dzięki uprzejmości Barbary Krzyżaniak), przedstawia zawodników wychodzących do prezentacji przed meczem
Nr
Start
NAZWISKO I IMIĘ
ZAWODNIKA

B          I          E          G          I

PKT
IND
PARY C
Z
A
S
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 I II
 

Stal Toruń

2 3 4 5 6 0 0 0 --- --- --- --- ---  
1 Janusz Plewiński 2 -

- - 2 73,10
2 Jerzy Knyter 0 0 - - 0 --,--
3 Roman Kościecha 0 -

- - 0 75,00
4 Bogdan Krzyżaniak 1 - - - 1 74,40
5 Jan Ząbik 1 0

- - 1 74,60
6 Roman Janczuro 0 1 - - 1 --,--
7 Janusz Kościelak 1 -

1 75,40
8R Bernard Licznerski NS --,--
 

Polonia Bydgoszcz

4 9 14 19 24 29 34 39 --- --- --- --- ---   -
9 Stanisław Kasa 3 3 - - 6 -
10 Benedykt Kostek 1 3 2 - 6 -
11 Henryk Gluecklich 2' 3 - - 5+1 -
12 Marek Ziarnik 3 2' 2 - 7+1 -
13 Zbigniew Malinowski 3 2 - - 5
14 Marian Michaliszyn 2' 3 - - 5+1
15 Andrzej Koselski 2' 3 5+1
16R Prubanc(?) -

Sędzia Zygmunt Wróblewski

 

T - Taśma     K  - Kontuzja    
DS - Def Start      D - Defekt
U
- Upadek    
W - Wykluczenie
SU-Spowodował U      SS - Świeca Start
CZ - Przekroczenie Czasu 2    
 
F - Falstart (nierówny start)
2x
; dwa koła poza wew. linią toru
P - Powtórka Biegu
"-" - zawodnik nie wystartował w biegu

A B A B A B A A B A B A B   C D Goście
 

Gospodarze
 
 

C D C D C D C C D C D C D A B
D A B A B A B B A B A B A D C
B C D C D C D D C D C D C B A

Przykrym incydentem zakończył się rewanżowy, barażowy pojedynek o utrzymanie się w I lidze. Przy stanie 24:6 dla Polonii, żużlowcy toruńskiej Stali orzekli, że tor jest zbyt niebezpieczny i odmówili udziału w dalszych startach. Po trzech dalszych biegach - już tylko z udziałem gospodarzy - arbiter przerwał zawody. Końcowy wynik ustalono na 39:6 dla Polonii, która lepszym stosunkiem małych punktów utrzymała się w lidze.

Mecz ten miał przynieść olbrzymie emocje na które czekano w całej Polsce północnej. Na mecz oprócz kibiców z Torunia i Bydgoszczy stawili się kibice z województwa koszalińskiego, olsztyńskiego, gdańskiego. Niestety mecz zakończył się już po ośmiu biegach. Zawodnicy Stali, którzy przegrali pięć pierwszych biegów, zaczęli reklamować nawierzchnię toru, uznając ją za niebezpieczną do dalszej jazdy.
W tej sytuacji sędzia główny Zygmunt Wróblewski z Łodzi, dokonał ponownej lustracji toru, oświadczając żużlowcom i kierownictwu Stali, iż bydgoski tor z uwagi na aurę jest co prawda ciężki i trudny, ale bezpieczny i nadaje się do jazdy - o czym świadczą doskonałe czasy uzyskiwane w pierwszych wyścigach oraz fakt, że nie zanotowano żadnego upadku. Sędzia stwierdził, że nie można braku umiejętności żużlowych maskować rzekomym niebezpiecznym torem i wezwał zespół Stali do kontynuowania meczu, jednocześnie przypominając o konsekwencjach dyscyplinarnych wynikających z faktu zjechania z toru.
Ponieważ argumenty sędziego nie trafiły do przekonania ani kierownictwu, ani zawodnikom Stali, zgodnie z regulaminem kontynuowano zawody jeszcze w trzech kolejnych biegach. Do taśmy podjeżdżali jednak tylko zawodnicy Polonii, którzy w każdym z biegów czekali na toruńczyków regulaminowe dwie minuty, po czym samotnie zmierzali do mety, zdobywając potrzebne punkty. W łacznej punktacji barażowy dwumecz zakończył się Victorią Polonii 73:50.
Po ośmiu biegach zgodnie z regulaminem sędzia zakończył spotkanie, w którym torunianie wybrali najgorszą, budzącą niesmak metodę walki o ekstraklasę.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że bydgoszczanie nie kwestionowali w pierwszym meczu barażowym, betonowej nawierzchni na toruńskim owalu, tylko walczyli do końca o każdy ligowy punkt. Polonia w odwecie i prawem gospodarza przygotowała nawierzchnię na której czuła się doskonale.

Po ośmiu ligowych gonitwach, bydgoszczanie zorganizowali turniej towarzyski, w którym młodzieżowcy Polonii ścigali się z seniorami. Nikt w tym turnieju nie zanotował upadku, a osiągane czasy oscylowały wokół rekordu toru.

Po spotkaniu przez kolejne dwa dni nie mówiło się w Toruniu i Bydgoszczy o niczym innym jak o niefortunnym barażowym rewanżu. Komunikaty ogłoszone przez radiowęzeł PZWANN sprawiły, że ludzie bardziej zajmowali się omawianiem meczu niż produkcją. Na pomysł nadania komunikatu wpadli działacze Stali, którzy chcieli wyjaśnić załodze, że prasa, radio i telewizja oczernia toruński klub. A klub jedynie złożył protest, który został odebrany jak atak na gospodarzy, a niestety fakty na torze zdaniem toruńczyków przemawiały za nimi.
Załoga PZWANN niestety nie do końca przyjmowała te wyjaśnienia, bowiem w ich opinii działacze i zawodnicy w obliczu porażki nie stanęli na wysokości zadania i postąpili tak jak sportowcom nie przystoi. Zeszli z placu boju, oddali punkty, unieśli się fałszywą ambicją i w demonstracyjny sposób wystawili do wiatru 30 tysięcy kibiców, w tym wielu toruńczyków, takie właśnie głosy dało się słyszeć wśród toruńskich sympatyków Stali.

Toruńscy działacze złożyli protesty do żużlowej centrali w którym wysłali fotografie bydgoskiego toru. Ostatecznie protest został odrzucony i posypały sie kary dyscyplinarne. Decyzją GKSŻ kierownik drużyny Stali p. Mikołajewicz ukarany został dwumiesięcznym zawieszeniem, a instruktor zespołu p. Kowalski otrzymał upomnienie z ostrzeżeniem. Wynik meczu zweryfikowano jako walkower 65:0 dla Polonii.
Ukarano również zawodników Stali. Bezpośredni sprawcy całego zamieszania, czyli zawodnicy którzy nie wyjechali do szóstego biegu Kościecha i Krzyżaniak otrzymali kary zawieszenia. Kościecha zawieszony został do 16.10.1974 roku, a Krzyżaniak do końca kwietnia 1974. Wyższa kara dla Kościechy wynikała z tego, że zawodnik ten miał już wcześniej nałożona karę w zawieszeniu za uderzenie w twarz zawodnika Unii Tarnów - Bartnika.
Wszystkim pozostałym zawodnikom utrzymano kary 4 miesięcznego zawieszenia nałożone przez klub co oznaczało, że kara trwała do końca lutego 1974. Dodatkowo cała drużyna Stali, która wyszła do prezentacji przed rewanżowym meczem barażowym, u progu sezonu 1974 musiała stawić się przed GKSŻ i zdawać egzamin ze znajomości i interpretacji przepisów żużlowych.
Oto jak komentował całe orzeczenie GKSŻ jej przewodniczący Rościsław Słowiecki - być może oczekiwano w tej sprawie wyższych kar, a jedna roczna dyskwalifikacja Kościechy może sugerować, że Głowna Komisja zbagatelizowała sprawę bydgoskiego skandalu. Jednak tak nie jest. Wymierzając kary, działaczom GKSŻ chodziło również o to, aby kary nie pogrążyły toruńskiego żużla.

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt